Któż z nas nie lubi dostawać prezentów, prawda? Każdy lubi! Ja jestem jedną z tych osób, które jeszcze bardziej wolą te prezenty dawać, ale o tym kiedy indziej. Słyszeliście już o hashtagu #5bestgifts? To dzięki niemu wpadłam na pomysł opisania Wam najbardziej wyjątkowych prezentów jakie dostałam w życiu.
Prezenty - na pewno dostaliście kiedyś takie, o których nic wcześniej nie wiedzieliście. Najgorsze były chyba te nieudane za dzieciaka, przy których trzeba było udawać, że człowiek naprawdę cieszy się z tego skórzanego plecaczka, który noszono z 30 lat temu, a ty masz z nim teraz śmigać do podstawówki... albo beret od babci, który jeszcze musiałaś przy wszystkich przymierzyć i mówić, że jest naprawdę piękny. Liczy się gest, to oczywiste, ale nie zawsze ktoś trafia w nasz gust, a my cóż... musimy się wtedy ugryźć w język i najzwyczajniej w świecie podziękować. No ale dobra... koniec beretów i plecaczków. Pora zdradzić, które z tych wszystkich prezentów, miały dla mnie szczególne znaczenie i najbardziej zapadły mi w pamięci...
Pierwszy telefon komórkowy
Ależ to było zdziwienie. Ależ to była radość! Ależ to był kwik na całe mieszkanie. Jedno wielkie niedowierzanie. Można było wysyłać smsy i grać w snake'a! Mały, biało czarny ekran, słynna motorolka c200 w kształcie jaja - to nic, że wystarczyły 2 czy 3 lata, żeby z takim telefonem w kieszeni być już passe - kontakt z ludzkością był? No był... no więc czego chcieć więcej?
Różaniec
Tak, tak... nie chodzę zbyt często do kościoła, a wybieram momenty, w których idę kiedy tego potrzebuję. Siadam wtedy w kościelnej ławie i ... rozmawiam. Nie lubię schematów i choć wiary nie powinno się podporządkowywać pod siebie, to jednak ja wolę chodzić do kościoła wtedy, gdy mam taką potrzebę - nie odczuwam jej niestety co niedziela i niezbyt też potrafię skupić się na wierze w zatłoczonym kościele. Ale nieważne... czy wierze czy nie to istotne, bo różaniec, który wtedy dostałam od bardzo wierzącej ciotki, był z kości słoniowej i poświęcony został przez Świętej Pamięci Jana Pawła II . Czułam się wtedy naprawdę wyjątkowo. Choć miałam niewiele lat i niewiele z tego wszystkiego rozumiałam, to wiedziałam doskonale jakim człowiekiem był wtedy Jan Paweł II i jak dobrze posiadać coś co pozwala mi czuć przy sobie jego obecność.
Biały miś... dla dziewczyny...
No dobra, może nie biały, a kremowy, ale zdecydowanie był to miś i zdecydowanie był on prezentem od kochającego swoją dziewczynę chłopaka. Tym chłopakiem, był F... ( ufff ) - i przynosząc tego wielkoluda do mojego domu sprawił, że skakałam pod sufit jak małe dziecko. Dlaczego? A to dlatego, że miś ten był moim niespełnionym marzeniem z dzieciństwa. Nie kupił mi go nigdy tata, nie kupiła go mama, babcia czy dziadek. Taką zachciankę mógł spełnić tylko facet, który nie chciał mi kupić prezentu, dlatego, że tak się robi, a dlatego, że chciał to zrobić - a wybór padł nie na jego widzimisię, a na moje naprawdę duże marzenie... Na dodatek prezent ten dostałam w nasze pierwsze wspólne święta, pierwszą wspólną wigilię... coś niesamowitego!
Książka SEKRET
To "tylko" książką - mógłby ktoś rzec. Dla mnie to AŻ książką. Ci, którzy namiętnie śledzą mój blog na 100 % wiedzą już o co chodzi. W końcu wspominam o niej w każdym wpisie, w którym nawiązuję do zmiany swojego życia na lepsze. Książkę tą kupiła mi moja mama w najgorszym okresie mojego życia, w głębokiej depresji spowodowanej sytuacją w liceum, kiedy to przez kilka miesięcy po powrocie ze szkoły spałam do późna w ciemnym pokoju, wstawałam się wykąpać i szłam spać dalej. Podchodziłam do tej książki kilka razy, aż w końcu ... w końcu ją zrozumiałam. Wtedy nareszcie po kilku miesiącach życia w ciemnym pokoju, wstałam, odsłoniłam rolety i ... zaczęłam żyć. Wracam do tej książki, ilekroć zapominam "jak żyć" i jak iść naprzód. Ostatnio znów stanęłam w miejscu i wierzę, że ta książka pomoże mi po raz kolejny ruszyć naprzód. Wiedza w niej zawarta - na pierwszy rzut oka infantylna.W tym tkwi właśnie sekret - trzeba wielu lat i starań, by zrozumieć o co tak naprawdę w niej chodzi i nauki w niej zawarte wdrożyć w życie.
LOT BALONEM
Tutaj wspomnienia jak najbardziej świeże, bo sprzed miesiąca... jedno z najwspanialszych przeżyć jakich udało mi się doświadczyć. Najwspanialszy prezent jaki mogłam dostać po kilku ciężkich dniach z chorą Polą, zalaną łazienką i zepsutą pralką. Szczegóły sobie daruję! ;) Ten lot był dla mnie... czymś tak niesamowitym, że chciałabym to jeszcze kiedyś powtórzyć. To w jaki sposób z człowieka na wysokości spływa cały stres, to jak człowiek się rozluźnia i zaczyna po prostu ... żyć - to naprawdę doświadczenie warte każdych pieniędzy. No ale... niespodzianka ta zaczęła się realizować dużo wcześniej niż podczas lotu. Pewnego zwyczajnego dnia, na mój telefon przyszedł tajemniczy sms... odbiorca nazywał się TWÓJ PREZENT - i nie! Nie ja go tam wpisałam! Sms poinformował mnie o tym, że ... wiadomo, że lubię niespodzianki i z tej okazji przygotowano dla mnie coś specjalnego... na końcu sms'a znajdował się link, w który musiałam kliknąć. Przekierowano mnie na stronę, w której pokazało mi się... koło :) Koło Niespodzianek! Zakręciłam i nagle moim oczom ukazał się napis... WYGRAŁAŚ LOT BALONEM! LOT BA LO NEM! Woooow, wow, i jeszcze raz wow. Forma niespodzianki lepsza niż otwieranie zapakowanej przesyłki! :D Na e-mail dostałam wszystkie wskazówki, zarezerwowałam lot no i... pofrunęłam! Teraz już sama myślę, że takie koło niespodzianek to fajna forma na jakikolwiek prezent - nawet małą bransoletkę. Do takiego koła możecie wsadzić kilka rzeczy, a co obdarowywana przez Was osoba wylosuje - to już nie wiadomo... ! Więcej o takiej formie prezentu dowiecie się tutaj. Sami ustalacie budżet, sami ustalacie kategorię prezentu no i sami wybieracie... komu chcecie sprawić frajdę :) Wyjdźcie poza schemat, że prezent trzeba wręczać osobiście. Niespodziewany sms będzie dla Waszych bliskich dużo bardziej zaskakujący!
A teraz... zobaczcie małą relację z realizacji tej niesamowitej niespodzianki, którą zapamiętam do końca życia! Lot balonem to coś, co sprawia, że człowiek w momencie oderwania się od ziemi, odrywa się od całej rzeczywistości i znajduje się ponad wszystkim. To była godzina nawet nie przemyśleń, a jakiegoś takiego wyłączenia. Starałam się skupiać na doznaniach jakich jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Niesamowite widoki, niesamowity spokój. Nooo i odrobina adrenaliny przy lądowaniu, kiedy trzeba było schować się w koszu, który przewrócił się na bok... a i przy tym było najwięcej frajdy, jak zgodnie stwierdzili wszyscy lecący balonem. Naprawdę, polecam każdemu, kto nie boi się wysokości... :)
I na koniec mały mix z mojego telefonu...
Ja najlepiej wspominam pierwszy komputer...te emocje, wow! :D To było coś. Lot balonem - ekstra, może kiedyś przeżyję! Pozdrawiam Cię!
Ojj przy pierwszym komputerze to człowiek był podekscytowany niesamowicie! Ja wciąż pamiętam te emocje!
Super Ala, spełniaj marzenia!
Tak robię :*
Genialny pomysł z lotem :) Ale ja na przykład chyba bym się nie odważyła :)
Mnie przez chwilę stres próbował zjeść, ale już u góry było cudownie!
O jej super
I to jak! <3
pamiętam jak mając 15 lat, po raz pierwszy świetowalam urodziny z pierwszym chlopakiem. wywolal nasze wielkie wspolne zdjecie, polozyl przed drzwiami, bylo obsypane platkami roz, wiec nie wiedzialam co to... cos pieknego :)
Wow, niesamowity pomysł, naprawdę!
Na 18 urodziny otrzymałam w prezencie lot balonem, super prezent! :)
A "Sekret" oglądałam film, naprawdę warty uwagi :)
Lot balonem to cudowne wspomnienia... <3
Zawsze marzyłam o locie balonem, może kiedyś się spełni :)
Przypomniało mi się moje i brata rozczarowanie jak pod choinką leżały zapięcia do rowerów.. "przecież my nawet nie mamy rowerów, to po co nam zapięcia!?" i jak rodzice kazali nam zejść do piwnicy.. A tam stały dwa nowiuśkie górale! Radość niesamowita :D niestety nie trwała zbyt długo bo parę miesięcy później oba rowery zostały skradzione..ehh długo nie mogłam tego przeboleć.
;)
[…] Zapraszamy do zapoznania się z całym wpisem na blogu Mamalli – www.mamalla.pl/5bestgifts/ […]
No proszę obie miałyśmy ten sam telefon jako pierwszy :* :P
Wow, taki lot balonem to fajna sprawa, kiedyś może i mi się uda polatać, jak na razie udało mi się latać w leszczyńskim aerotunelu. A mój najlepszy prezent ever był jak dostałam pieska, pamiętam jak się nim opiekowałam.