Nie potrafię powiedzieć ile już czasu minęło odkąd odcięłam macki przeszłości. Ile już czasu moja głowa niezmącona jest chaosem i nie przesiąknięta złem. Wiele lat, jak nie większość życia zajęło mi szukanie prawdziwej siebie. Nie potrafię nawet policzyć ile czasu zajęło mi odnalezienie swojego miejsca na ziemi i tego co sprawia mi prawdziwą radość.
Ostatnie miesiące są dla mnie niezwykle refleksyjne. Rozważania o życiu, szczęściu, o tym co ważne i ważniejsze. Z osoby marzącej o wielu dobrach materialnych, stałam się osobą, która poprzez modlitwę i odpowiedni tok myślenia, pragnie czuć spełnienie w świecie spokoju, miłości i szczęścia, wierząc, że reszta to tylko ładne dodatki.
Dwa lata to mało, ale patrząc na to co miałam w głowie dwa lata temu, a co mam teraz, śmiem twierdzić, że to kawał czasu. Nie wspomnę już o tym, co w głowie miałam więcej niż dwa lata temu, bo jakoś nie mam ochoty tego wspominać. Choć należałam do osób nad wyraz dojrzałych, to jednak większości świata pokazywałam się od najmożliwiej najgorszej strony. Przybierałam tysiące masek, bo nie wierzyłam,że ktoś może polubić mnie taką jaką jestem. Gdybym dziś na jednej z imprez widziała siebie z przeszłości, podeszłabym, wzięłabym za szmaty i strzeliła kilka razy po pysku. Ale pewnie nic by to nie dało. Wszystko dzieje się po coś i musimy przejść czasem przez piekło i kilka bagienek, by dotrzeć do punktu, w którym nareszcie zrozumiemy o co chodzi w życiu i co w tym życiu jest ważne. Być może łatka przeszłości, nieco przekoloryzowana, na zawsze będzie ciążyć i sprawiać, że wśród ludzi, których z tej przeszłości znam, będę czuć się niepewnie, ale ... to nic. Bo nareszcie mogę być sobą. I nareszcie pokazuję się światu taka jaka jestem. Maski wyrzucone do kosza, już nigdy nie wrócą. Świat zobaczył mnie bez makijażu, głupkowatą, śmiejącą się z mało śmiesznych rzeczy, robiącą dziwne miny, ale też zobaczył mnie poważną, potrafiącą gadać o życiu, kasie i wielu innych rzeczach. O dziwo, świat mnie polubił... Właśnie wtedy, gdy przestałam dbać o to, czy polubi mnie ktokolwiek.
Od początków tego bloga, niby byłam sobą, ale szukając swojego miejsca na ziemi, zmieniałam oblicza jak skarpetki. Raz ostra, raz Matka Teresa, raz pewna siebie, raz zdołowana i pesymistka. Chyba nieświadomie testowałam, kiedy ludzie lubią mnie najbardziej, a może kiedy ja siebie najbardziej lubię? A przecież najbardziej lubi się prawdziwość. Wątpiłam w to jednak, za każdym razem, kiedy widziałam jak pięknie sprzedaje się fałsz i obłuda. Próbowałam nawet iść tą ścieżką, ale nie należę do osób, które potrafią udawać i czuć się z tym dobrze na dłuższą metę. Jesteśmy wyjątkowi, tacy jacy jesteśmy. Jedyni, w swoim rodzaju. I żadna to satysfakcja, jeśli podziw wzbudza się swoją "kreacją", a nie prawdziwym obliczem.
Nie pamiętam już dnia, kiedy po raz pierwszy odpaliłam instastory na instagramie i dałam się temu ponieść... zaczęłam gadać coraz to więcej i więcej i nagle uświadomiłam sobie, że nagrywanie tych krótkich filmików jest czystym spontanem. Nieprzemyślanym i porywczym, jak gdybym nagle pobiegła za małolata do przyjaciółki i zaczęła jej nawijać o wszystkim i o niczym. Nagle poczułam, że... ja to ja. Kochaj mnie jaką jestem, podziwiaj, lub po prostu polub. Ale jeśli takiej mnie nie polubisz to... nawet nie chcę nic z tym robić. Bo nie zależy mi już na tym, by lubili mnie wszyscy. Tak się po prostu nie da. Co z tego, że starałabym się być dla wszystkich, skoro nie byłabym dla siebie, nie byłabym ze sobą. Wiecznie musiałabym udawać. A ja już nie chcę... i niczego nie muszę. I tak mi cholernie z tym dobrze.
Dystans - dzięki tym krótkim filmikom, które funduję Wam czasem w ilości hurtowej - dzięki nim zyskałam dystans, jakiego wcześniej nie miałam nigdy. To na co nie mogłam patrzeć - krótkie, żółtawe zęby, zmarszczka na czole, dwie brody, garbaty nos - to wszystko stało się czymś o czym potrafię mówić, z czego potrafię żartować, albo mieć to totalnie w dupie i wcale nie zwracać na to uwagi. Będąc po prostu sobą, działając spontaniczne, bez przemyślanej strategii ; będąc z Wami szczerą i szczerze gadając o kasie, o zarabianiu na blogu, o kurwicy, o problemach - zaczęłam przyciągać coraz to więcej normalnych, szczerych, pozytywnych babek. Gadanie do Was, choć czasochłonne, jest rzeczą, która akurat w zarabianiu nie sprzyja mi wcale. Statystyki instagrama czy tych filmików nie są czymś za co dostaję przelewy. Za to gadanie do Was, dostaję znacznie więcej. Waszą przyjaźń. I choć dla niektórych może brzmieć to śmiesznie, bo jesteśmy tylko wirtualną społecznością - to ja mam to gdzieś. Świat wirtualny to tylko początek, który może już wkrótce przeobrazić się w prawdziwą herbatę i lody na mieście.
Dzisiaj już nie dbam o pozory. Jestem jaka jestem. Zmieniam się, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Znalazłam w sobie pokłady niesamowitej energii, która pozwala mi w tej czasochłonnej pracy, wygospodarować czas dla Was - dla ludzi takich jak ja - którzy chcą pogadać o pierdołach, a czasem o sprawach wielkiej wagi. Czuję jakąś misję, by być dla Was zawsze, kiedy tego potrzebujecie. Bo jakby nie patrzeć - dzięki Wam, jestem tu gdzie jestem.
Odkąd zobaczyłam, jak relacje, w których nie zastanawiamy się jaką maskę założyć, wpływają na moje samopoczucie - zaczęłam brzydzić się fałszem i internetowymi kreacjami. Choć mój blog rozwija się w ekspresowym tempie i do niszowych zdecydowanie już nie należy, to ja jednak nadal pozostaję z boku, podtrzymując ścianę. Nie ma sensu robić z siebie na siłę przebojowej laski, która podchodzi do wszystkiego dopiero po tym jak rozpisze sobie plan korzyści i strat. Dobrze mi w swoim zaciszu domowym i w swoim małym świecie marzeń. Dobrze mi w ciszy, pracując nad nowymi projektami, w których skupiam się na jakości, a nie na tym, by przyniosły mi sławę. Dobrze mi czytając książki, rozwijając się, zgłębiając coraz to inne tajniki szczęśliwego życia. Zrozumiałam, że życie, którego kiedyś pragnęłam - intensywne, bogate, przebojowe - nie jest dla mnie, bo nie przynosi mi spełnienia. Każdy z nas jest inny. Ja odnajduję się w harmonii i w prostym życiu, w którym osiągam swoje mniejsze i większe cele. Czasem celem jest rodzinny weekend przed telewizorem, a czasem zarobienie na kurtkę. Może kiedyś celem będzie wyjazd za granicę, a innym razem spacer z dzieckiem i rozmowa o marzeniach. Nieważne co nim będzie - jego spełnienie ma przynieść mojej osobie satysfakcje. Mojej osobie, a nie światu... światu, który byłby piękny, gdyby każdy z nas żył dla siebie, a nie dla innych, nie dla pozorów, nie dla iluzji...
Bycie sobą się opłaca. A za możliwość bycia sobą i czucie się z tym dobrze, jestem ostatnio niezwykle wdzięczna. Bo dopiero teraz czuję, że ... mogę wszystko. Nie zastanawiając się czy wypada, czy nie wypada, czy to wpasowuje się w czyjeś oczekiwania, czy nie. Idę za tym co czuję, robię tak jak chcę i wierzę, że pozwoli mi to być szczęśliwym człowiekiem.
I trochę mi jedynie szkoda, że w dzisiejszych czasach, bycie normalnym i bycie sobą, jest jak towar deficytowy. Blask kłamców i przebojowości na pokaz, stawia nas gdzieś w cieniu, pod ścianą. Ale wiecie co? My w tym cieniu jesteśmy, bo jest nam w nim dobrze. I to nas odróżnia od pajaców, którzy czy w cieniu czy w blasku - zawsze będą tylko "kreacjami", które żyją na pokaz. Żyjemy w czasach kiedy zwyczajne osoby i zwyczajne życia przestają się liczyć. W dobie internetu wszyscy nagle chcą wieść życia, które do tej pory widzieliśmy tylko w telewizji i gazetach. A instagram stał sie narzędziem, które pozwala wykrzywiać rzeczywistość i pokazać się światu jako ktoś zupełnie inny. Ale czy lepszy? Czego tak naprawdę chcesz od życia? Stada baranów, które podziwia Cię, bo masz kasę i śpisz w drogich hotelach? Ciemnej masy, która gratuluje Ci faceta bo dostałaś bukiet za 5 stów, a jakbyś dostała jedną różę, to już niekoniecznie? A może chcesz po prostu ludzi, którzy lubią Cię po prostu... za Twój całokształt. Za to jaka jesteś, a nie za przedmioty, którymi się otaczasz, nie za bogatego faceta, nie za urodę. Po prostu. Za wnętrze, uśmiech, życzliwość, naturalność.
Więc... zanim zaczniesz czegokolwiek komu zazdrościć. Zanim spojrzysz w lustro, zastanawiając się, co jest z Tobą nie tak. Zanim uwierzysz w obrazek szczęśliwej, bezproblemowej rodziny, zanim uwierzysz w bajki i baśnie pisane przez internetowych twórców - zanim przez te wszystkie obrazki bezproblemowych żyć, popadniesz w kompleksy - spójrz w lustro i powiedz sobie... " Ja też umiem pisać bajki. Ale w międzyczasie wolę realnie tworzyć swoją własną. Najlepszą na świecie. Która nie ma sobie równych." - bo wszystkie nasze życia mogą być piękne i wartościowe - i w przeciwieństwie do bajek, którzy niektórzy nam codziennie serwują - będą prawdziwe...
Filmiki na intagramie to był najlepszy Twój pomysł - bez nich nie wiedziałabym do końca jaka jesteś naprawdę, bo przez słowo pisane ciężko kogoś poznać na 100 %. Teraz czuję, jakbym znała Cię od lat. A w wirtualnym świecie nigdy chyba nie widziałam osoby, która tak naturalnie mówi do ludzi i jest jak piszesz... sobą. Gratki Alicja :)
Bardzo się cieszę, że taką formą mogłam się Wam dać poznać od innej strony :) Słowo pisane zawsze każdy odczytuje inaczej i ciężko pokazać się taką jaką się jest. Dziękuję!
Jakie boskie zdjęcie, awrrr <3 Pięknie wyglądasz! Wpis jak zwykle w punkt! Zgadzam się! Dzisiejsze czasy są chore,a takie osoby jak Ty przywracają w nich wiarę w ludzi... !!!
Wow, dzięki Kamila! :) :*
piękna Mamala :*
:*
Najlepsza ❤? napisz książkę, koniecznie ! Twoje filmiki, twoje słowa, w ogóle cała ty - jesteś po prostu cudowna! Więcej takich ludzi ❤
A no piszę książkę, piszę, ale czasu tak mało, że nie wiem czy starczy mi życia, żeby napisać ją całą :D
Filmiki sa zajebiste , Ty sie zmienilas ,co widac ,a jestem z Toba od poczatku ,Warszawa Cie zmienila na lepsze I ciesze sie bardzo stalas sie moim motywarorem . Teksty ,zawsze celnie trafione , co do Bycia soba _ czytajac ten teks przypomniala mi sie ksiazka Gombrowicza ( jesli pomylilam nazwiska sory nie bede szukac w google ) o Tym ze kazdy z nas przyjmuje dana maske do danej sytuacji I zgadzam sie z Tym w 100% ,bo inna jestem dla meza ,dla dzieci czy pani w sklepie ,najwazniejsze zeby Byc soba wewnwtrznie I zyc w zgodzie ,nic na sile . Kurde pamietam jak kazdy mi mowil ,, twoje siostry takie eleganckie a ty nic nie dbasz o siebie ,albo wez sie za siebie przeciesz siostry chude . No to ja 10 diet , inny styl ubietania itd .czulam sie fatalnie ,jojo ,zalamka . W koncu w du.. mialam co mowia inni I oddcielam sie od srodowiska ,,plotkarsiego ,, jest mi dobrze ,chce to pogadam z kolezankami wirtualnymi :) ps. Ale sie rozpisalam ,mam nadzieje ze dobrze mnie zrozumierz ,pisze a dzieci nademna wisza ???
To fakt, zmieniłam się i cholernie się z tego cieszę! <3 Co do tej maski - to fakt, też mi się przypomniał ten fragment o maskach, często się gdzieś do niego odnoszę. Doskonale Cię rozumiem, trzeba żyć w zgodzie z samą sobą, inaczej nie będzie się szczęśliwym...
zgadzam sie z poprzedniczk, baaardzo sie zmienilas, ale z pozytywnym teho slowa znaczeniu :) jak widac przeklada sie to na cale twoje zycie - nic tylko brac przyklad i gratulowac i trzymac kciuki za dalsze sukcesy i przemyslenia takie jak twoje powyzej.
Aaaa dziękuję! <3
niestety ludzie w dzisiejszych czasach gnają jak nienormalni za tym co tak naprawdę mało ważne... bardziej niż na tym, by zyc, skupiaja sie by stwarzac pozory i tworzyc zycie dla innych... wszystko na popis, na pokaz... internet daje wlasnie takie mozliwosci, ale dobrze ze nie kazdy w nich przepada
Tak, niestety wiele z nas żyje dla innych, zapominając, że inni za nas życia nie przeżyją...
I ty jesteś tego świetnym przykładem!