Samodzielność. Umiejętność podejmowania decyzji. Dokonywanie wyborów. To coś, co kształtowane od najmłodszych lat, pozwala żyć bardziej świadomie i mądrze w późniejszym życiu.
Ilu jednak rodziców pozwala dziecku na błędy? Ilu z nas pozwala dziecku być sobą, nie narzucając swoich schematów? Wiem, że wciąż nie wielu. Obserwuję te zjawiska notorycznie. Zaczyna się niewinnie. Rodzic mówi dziecku, że na pewno jest głodne. Że na pewno teraz musi coś zjeść. Idźmy dalej. Wybór ubrań dla dziecka, bez jakiegokolwiek pytania: czy Tobie się to w ogóle podoba? Narzucanie swoich wyborów i decyzji jako jedynych słusznych. Brak dawania dziecku przestrzeni do tego, by się w ogóle zastanowiło: co lubię? Czego nie lubię? Czy czuję się z tym dobrze? Czy czuję się źle?
Przyjęcia urodzinowe - MUSISZ zaprosić wszystkich. Jak to nie lubisz Pawełka? Albo wszyscy, albo nikt. Podoba Ci się ta bluza z myszką miki? Przestań, wszyscy takie noszą. Zobacz tą! O, ta jest piękna. Weźmiemy tą.
Na każdym kroku, rodzice podważają wybory dziecka. Czemu to robią? Zapewne myślą, że dla dobra dziecka. Niestety efekt jest taki, że dzieci wychowywane w taki sposób, bardzo często wyrastają na osoby, które mają problem z podejmowaniem decyzji i mają problem w ogóle z określeniem tego: jak się czuję? Czego chcę? Czego nie chcę?
Nie za bardzo lubię tworzyć posty z radami, które narzucają, jak ktoś powinien postępować. Dlatego też takich nie robię. Pozwólcie więc, że opowiem Wam o kilku sytuacjach z ostatnich miesięcy, w których pozwoliłam dziecku na totalną swobodę w swoich wyborach - pokazując jednak, jaki wybór z czym się wiąże. Nie chodzi przecież o to, żeby nagle pozwolić 6 latce zdecydować się na coś, co jej mocno zaszkodzi. Ale chodzi o sytuacje i wybory adekwatne do wieku. I o przestrzeń na przekonanie się na własnej skórze, że wybór którego się dokonało - był zły. I nie można mieć o to do nikogo pretensji.
Z Polą postępuję w taki sposób, że jeśli się upiera przy swojej racji i przy tym, że jej wybór będzie lepszy - to pozwalam jej na to, nawet jeśli wiem, że jest to wybór na prawdę kiepski. Zawsze kończy się tym, że finalnie słyszę: wiesz co, miałaś rację. Mogłam tego nie robić/mogłam tego nie jeść/mogłam ... Nigdy przy takiej sytuacji nie mówię: a nie mówiłam? Trzeba słuchać mamusi! Raczej zaczynam wtedy pogawędkę o tym, że każdemu z nas zdarza się podejmować błędne decyzje i najważniejsze to umieć wyciągnąć z nich wnioski i w przyszłości zdecydować lepiej. Sądzicie, że 6 letnie dziecko nie skuma takiej pogadanki? To się zdziwicie.
WYBÓR UBRAŃ
Umówmy się - jeśli pozwolimy dziecku ubrać się od stóp do głów według ich własnej wizji, może się okazać, że nasze dziecko bardziej niż do przedszkola, uszykowało się na podbój księżyca. I to jest ok. Pola będąc młodszą miała fazy, że zimą chciała wyjść z domu w krótkich spodenkach - kilka razy powiedziałam jej, że w takim razie ma iść na balkon, postać chwilę i zobaczyć czy to dobry pomysł. Zazwyczaj sama się poddawała i wybierała coś bardziej adekwatnego do pogody. Są dni, kiedy ja przygotowuję jej ubiór w całości, są takie kiedy mówię: Pola wybierz co chcesz ubrać. Czasem coś do siebie totalnie nie pasuje, ale powstrzymuję się od komentarzy - mówię wtedy: wow, skąd pomysł na takie połączenie ubrań? Zazwyczaj okazuje się, że jej się to po prostu bardzo podoba! Dlaczego mam to podważać? Zdarza mi się zasugerować: i tu są kropki i tutaj - może bardziej pasowałaby do tych getrów jasna bluzka, jak myślisz? I to pytanie, jak myślisz jest tutaj kluczowe. Bo dałam jej do myślenia, że estetycznie coś będzie wyglądało lepiej, ale może się okazać, że mimo tego, że Pola to wie to i tak ma ochotę zaszaleć i ubrać się właśnie cała w kropki i ja wtedy muszę to zaakceptować.
Pamiętam, że momentem w którym zrozumiałam, że Pola mimo, że jest jeszcze mała - to ma swój styl i swoje upodobania. Byłyśmy w sklepie i przymierzałyśmy kapcie. Oczywiście jak zawsze problem z rozmiarem. Ale w końcu przymierzyła jedne i były idealne! Ale Pola miała jakąś taką minę pod tytułem: hmmm. Spytałam: o co chodzi Polciu? Nie podobają Ci się? A Pola odpowiedziała: nie no, są ładne, ale takie ... takie... (sama nie wiedziała jak opisać swoje uczucia) - no nie pasują do mnie - odpowiedziała. I ja wtedy się autentycznie wzruszyłam i nakierowałam ją: ok, po prostu nie czujesz się w nich za dobrze tak? To nie do końca Twój styl? A Polcia przytaknęła, że dokładnie o to jej chodzi: tak, to nie mój styl. A mogłabym przecież powiedzieć: nie wymyślaj, nie będziemy szukać butów w nieskończoność, to są tylko kapcie. I dziecko chodziłoby codziennie przez kilka godzin w kapciach, w których się zwyczajnie nie czuje. To tak jakby kazać nosić osobie, które nie nosi kolorów, różowo-fioletowe stylizacje...
WYBÓR JEDZENIA
Pominę etap, który ostatnio przechodziliśmy. Miał on tytuł: nie wiem. A mnie wtedy wewnętrznie strzelało, bo to nie wiem było na zasadzie: sama nie wiem czego chcę, więc będę płakać z głodu, bo chcę coś zjeść, ale nie wiem co i na pewno nic z tego co proponujesz. Więc co Ci zrobić? Co kupić? Nie wiem... ale ok. Naprawdę - pomińmy to. Bo czuję jak podwyższa mi się ciśnienie :D
Na co dzień staramy się jeść zdrowo i rozsądnie. Pola wie z czym wiąże się kupowanie np. produktów z olejem palmowym, lub z czym wiąże się zjedzenie zbyt dużej ilości cukru. Ale mimo wszystko - świadomie i tak podejmujemy czasem właśnie takie decyzje. Lubimy też odwiedzać restauracje, chodzić czasem do Mc Donald's. I to jest wtedy bardzo ciekawa sytuacja, bo dziecko ma wybór, ma menu - i zapewne zamiast czegoś ciepłego, wybierze lody z bitą śmietaną. No i co wtedy? Przyznam, że kilka razy powiedziałam: dobrze, skoro uważasz, że lody są dobrym pomysłem, to Ci je zamówię. Ale pamiętaj, że nie jadłaś ciepłego obiadu/kolacji i może się to skończyć bólem brzucha i złym samopoczuciem. I wiecie co potem słyszałam: mogłam nie jeść tych lodów... I następnym razem wybierała np. ciepłą zupę, a dopiero potem deser.
Przykładem z ostatnich dni, była nasza wizyta w Maku. Standardowy wybór Poli: happy meal. A w zestawach dla dzieci, jest teraz wybór: nie trzeba brać frytek, można brać marchewki. Nie trzeba brać musu - można wybrać cząstki winogron i jabłek. Miałam totalny luz z tym, że być może Pola w ogóle nie wybierze owoców i warzyw. Jemy ich na co dzień niezliczone ilości. Tradycyjnie więc wybrała wodę (nie pijemy soków) i kurczaczki. No i później wielkie zaskoczenie: żadnych frytek, żadnego musu - zamiast tego Healthy Snack - marchewki, jabłka i winogrono. Jedząc je, rozpływała się tak, jakby jadła nie wiem co :D Mamo, jakie te marchewki są pyszne! Mamo, jakie słodziutkie winogrono! Potwierdzam, było słodziutkie. Co gdyby Pola chciała wybrać frytki? Pewnie bym na to pozwoliła, czemu nie? Wszystko jest dla ludzi. Ale dzięki temu, że kilka razy Pola już zauważyła sama na własnej skórze, jak się czujemy kiedy jemy dużo owoców, a jak się czujemy kiedy jemy na przykład dużo słodyczy - rozsądnie wybiera to, co służy jej bardziej. Gdybym jednak na każdym kroku wybierała za nią - nie doświadczyłaby tego.
PRZYJĘCIE URODZINOWE
Kiedy byliśmy na etapie organizacji przyjęcia urodzinowego dla Polci, padło pytanie: kogo chcesz zaprosić? No i dostałam listę... właściwie wszystkich dzieci z grupy. I wtedy nastąpiła rozmowa. Że rozumiem, że nie chce żeby komuś było przykro, ale formuła przyjęcia i miejsce raczej nie pozwala na aż tak dużą ilość - i wiąże się to również z dużo większym nakładem finansowym. Wytłumaczyłam Poli, że to ważny dla niej dzień - i nie musi zapraszać ludzi, których nie lubi, z którymi nie spędza czasu - tylko dlatego, że są jej w grupie. To ważny dla niej dzień - niech spędzi go z tymi, których lubi, których szanuje - z wzajemnością. Niech spędzi go z dziećmi, przy których czuje się dobrze. Lista została okrojona do 16 gości. Ale pewnego dnia Pola przyszła do mnie i powiedziała, że nie chce jednak zaprosić dwóch dziewczynek. I poprosiła, żebym wykreśliła je z listy. Zapytałam: dlaczego? Pola odpowiedziała: bardzo się boję, że sprawią mi przykrość w dzień moich urodzin. I totalnie to zrozumiałam, wręcz odetchnęłam, bo mowa była o dziewczynkach, które notorycznie sprawiają Poli przykrość, nazywają ją wredną, umawiają się przeciwko niej, wykluczają ją z zabawy. Moment, w którym 6 latka potrafi powiedzieć: nie chcę tego w swoim życiu, przez to czuję się źle - był dla mnie momentem, w którym zobaczyłam w swojej córce mądrą i niesamowicie świadomą swoich potrzeb i uczuć dziewczynkę.
Takich sytuacji mogłabym przytoczyć całe mnóstwo. Podstawą w budowaniu dziecku samodzielności i uczenia podejmowania decyzji, jest szacunek, umiejętna rozmowa i nie zaprzeczanie uczuciom dziecka. Pozwólmy się czasem dziecku sparzyć - nie mówię tutaj o tym, że powiemy: ok, włóż głowę do wrzątku i zobacz co się stanie ;) Pewnych rzeczy musimy kategorycznie odmówić, jeśli jest wiadome, że skończy się to poważnym uszczerbkiem na zdrowiu lub psychice. Ale mowa tutaj o czymś ekstremalnym. Większość rzeczy, które przydarzają się na co dzień są bezpieczne - ale to my musimy przestać uważać, że jesteśmy dorosłymi, którzy muszą podejmować decyzje za dziecko, bo ono młode, głupie, nie wie co dla niego dobre. Przypomnijmy sobie, jak na nas działało, kiedy rodzice za każdym razem próbowali nam wmawiać, że lepiej wiedzą co czujemy, co lubimy - niż my sami.
Pozwólmy dzieciom na samodzielność, która oznacza również nie wyręczanie ich we wszystkich czynnościach. Niech od najmłodszych lat próbuje się samo ubierać, myć, przyrządzać posiłki. Dzieci zazwyczaj garną się do takich rzeczy, ale to my gasimy w nim ten zapał, naszą niecierpliwością, bo długo, bo niezdarnie. Pozwól dziecku umyć naczynia - niech się leje woda, niech się nawet coś zbije. Ale niech zobaczy, że może i że błąd przy tych próbach nie skończy się skarceniem i sfochowaną miną rodzica.
Też jestem tego zdania, że trzeba dać dziecku wybór. Niech od małego wie, że ma możliwość powiedzenia, że coś mu nie pasuje, coś sie nie podoba, a na coś innego szczególnie ma ochotę. Uczmy maluchy wyrażać swoją opinię :)
Dokładnie, to już nie te czasy kiedy się mówiło, że dzieci i ryby głosu nie mają. Dzieci mają głos i mają prawo mieć SWOJE zdanie. Przecież to ludzie jak my - tylko mniejsi! :)
Pamiętam jakie to było frustrujące kiedy rodzice za mnie decydowali... I reagowałem złością i gniewem. Nie czuję że jako dorosły miałbym problem z podejmowaniem decyzji. Bardziej mam problem zaakceptować kogoś kto nie potrafi podjąć decyzji... Wiesz... zastanawia się 20 minut czy napić się latte czy cappuccino... Albo biegają od kasy do kasy w Biedrze szukając gdzie, ktoś ma mniej na taśmie ale do pustej samoobsługowej nie pójdzie. Na maxa nie mogę skumać takich ludzi... Jakby od takiego banału zależało ich życie.
Co do MC to moja mała też uwielba Happy Meal tylko że atakuje burgery, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć że nie pije coli z własnego wyboru bo jej nie smakuje! Woli też książeczkę niż zabawkę... No chyba że są akurat Kucyki Pony, ale z nimi to jeszcze nikt nie wygrał ?