I stało się. Wczoraj Pola skończyła miesiąc. Pożegnaliśmy noworodka, powitaliśmy niemowlaka.
Przez te pierwsze 4 tygodnie przeszłam chyba przez wszystkie możliwe nastroje. Od załamania nerwowego po chwile uniesień, w których mogłabym pisać wiersze o miłości. Zdarzały się ucieczki do łazienki, po drodze zarzucając kilkoma przekleństwami, a kończąc na podsumowaniu " Nie nadaje się", ale zdarzały się też chwile kiedy w przeciągu jednej minuty potrafiłam kilkanaście razy powtórzyć Poli patrzącej się na mnie jak na kosmitę, jak bardzo ją kocham. Zdarzało się, że to ja patrzyłam na Nią jak na kosmitę, kiedy płakała, a ja nie wiedziałam czemu, ale były też momenty kiedy śmiała się do mnie, a ja śmiałam się w głos razem z Nią krzycząc do mamy "Mamaaaaaa, chodź zobacz! Śmieje się do mnie!". Zdarzyło mi się położyć ją obok łkającą i płakać razem z Nią z bezsilności. Zdarzyło mi się też złapać na wpatrywaniu się w Nią kiedy śpi, niczym w obrazek z kotkiem ze Shreka. I dopadło mnie też zjawisko baby bluesa na kilka dni. I miałam tak cholernie dość. Wysiadłam, byłam bezsilna. Cała magia prysła i przestałam wierzyć, że jeszcze kiedyś się pojawi. Wizja mnie siedzącej w domu z dzieckiem, nagle zaczęła mnie przerażać, a ja nie czułam radości z macierzyństwa. Minęło. Dziś, choć nie powinnam, mam z tego powodu wyrzuty sumienia.
Jednak nie zaprząta mi to już głowy. Pożegnałam ten okres i czuję, że z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Wydaje mi się, że coraz lepiej ją rozumiem. Że wiem jaki płacz co oznacza, mimo, że na początku każdy brzmiał dla mnie tak samo.
I wciąż, mam te gorsze chwile. I mogłabym napisać całego posta o tym co wkurza, irytuje, drażni. Jednak większą potrzebę odczuwam, by pisać o tych...lepszych stronach macierzyństwa. O tym co mnie cieszy, o tym co jest dla mnie piękne. I chcę każdy dzień z nią zapamiętać jak najpiękniej, jak najlepiej tylko potrafię.
Bo czas ucieka zdecydowanie za szybko. I trzeba nauczyć się cieszyć z każdej chwili. Nawet na pozór nie istotnej...
Pola pierwszego dnia:
Pola dziś:
oj kochana takie uroki bycia 'mamusia'...ale nie poddajemy sie bo za to szczescie ktore otrzymalas i otrzymasz nie nalezy sie zalamywac. :D
Nigdy nie należy się poddawać oj nie :)
Większość matek tak, ale ponieważ żyjemy w czasach, w których panuje przekonanie, że matka MUSI być idealna, rzadko kto przyznaje się do takich odczuć.
Pewnie jeszcze nie raz będziesz miała dosć. ;)
Zapewne tak będzie jeszcze nie raz, grunt to umieć o tym mówić :)
Będzie coraz lepiej :) Mi też zdarzało się popłakać, gdy starszą córkę przez 4 miesiące męczyły kolki i nic, kompletnie nic nie pomagało. Po urodzeniu młodszej życie obróciło nam się do góry nogami, wcześniak w domu to duże wyzwanie dla rodzica, ciągłe pobyty w szpitalach, nie było czasu na łzy. Dopiero po powrocie do domu ukradkiem sama wypłakiwałam się w poduszkę, żeby nikt nie widział. Ale teraz gdy patrzę na moją dwulatkę i prawie 7 miesięczniaka to jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Są chwile trudne dla każdej matki, nikt nie powie nam, że macierzyństwo wygląda bajecznie i kolorowo, ale grunt to cieszyć się chwilą. Czas zdecydowanie zbyt szybko nam ucieka i nie ma czasu na rozmyślanie o tym co było złe :) Buziaki dla Was i dużo, dużo zdrówka dla Poli :*
Najważniejsze , że przeszłaś twardo przez to wszystko! A łzy są czasem potrzebne!
Pozdrawiam :*
Hej. Masz rację czaś ucieka za szybko, pamiętam jak się moją córka urodziła a za nami już 3 latka. Co do chwil załamania... Też tak miałam od chwil euforii do chwil gdzie ryczalam jak bóbr z bezsilności. Dasz radę ;) tych chwil nikt Ci nie odbierze i będziesz pamiętać je całe życie a potem śmiać się i wracać wspomnieniami do tego jaką malutka była :) pozdrawiam i ślę buziaki dla Poli ;)
Już się śmieję z niektórych moich humorów kilka dni po porodzie... chociaż wtedy do śmiechu mi nie było hehe :)
pozdrawiam również!
Alicja, to normalne! :) każda matka tak ma. Niestety w dzisiejszych czasach przyznać się publicznie, że masz dość swojego dziecka czyt. baby blues, który czasem mija szybko, a czasami trwa to naród odbiera to jako ZŁO! Nie przejmuj się! :) tutaj się sprawdza zdanie 'wystarczy jeden uśmiech dziecka i wszystko mija'
Różnica na zdjęciach Poli fantastyczna :)
Trzymaj się!
Wiola
Zanim zostałam matką nie łykałam tego o uśmiechu. Teraz wiem, że tak rzeczywiście jest !! :)
A pamiętam jak opisywałaś swoją ciążę... ten czas tak szybko leci. Zadziwiająco :)
Oj bardzo szybko... :)
Idealnie nigdy nie będzie, ja 4 lata temu miałam tysiąc wyrzutów sumienia gdy urodziła się Matylda, teraz czekając na drugie dzieciątko (Polę:)) jestem bardziej spokojna i wiem, że na pewno idealna i tak nie będę. Życzę dużo pozytywnej energii i czasu tylko dla siebie to klucz do sukcesu
Dziękuję! Szczęśliwego rozwiązania życzę :)
Kochana, ja mam w domu 1,5 miesięczniaka i prawie 3 latkę i w obydwu przypadkach łatwo nie jest, bo to jednak ciężka praca jest- być mamą, nie raz ma się ochotę uciec, trzasnąć drzwiami, wykrzyczeć się, wypłakać - a przychodzą takie chwile, kiedy można by patrzeć non stop na te dzieciaczki :)
Czasem warto popłakać...ulga natychmiastowa :)
Jeśli myślisz, że najgorsze masz za sobą to już Cię wyprowadzam z bledu :) Jeszcze nie raz będziesz miała ochotę trzasnąć drzwiami aż z futryny wypadną i to z powodu swojego jakże ukochanego i słodkiego dziecka. I mów o tym głośno! Będzie Ci lżej ;) Dużo, dużo cierpliwości dla Ciebie i zdrowia dla Poli :*
Mam zamiar mówić głośno, bo nienawidzę ściemy :)
Dziękujemy :*
każdego trzeba się nauczyć, docieracie się :)
Idzie nam to coraz lepiej :)
Ahh ja takie wahania mam od 15mc. W jednej minucie klne i płacze bo maly nie chce spać a za chwile tule i glaszcze. Ahhhh uroki macierzynstwa!
zapraszam do Nas!
Ja też klnę, a za chwilę mówię 10 raz pod rząd jak mocno kocham :D
latego dzieci nie powinny mieć dzieci
dzieci nie powinny też siedzieć przed kompem i pisać głupich komentarzy , tylko wziąć się za naukę. :)
hehehehe :)))
niby taka gotowa na dziecko byłas a nawer wlasnego mieszkania nie masz....
O nie, nie mam jeszcze własnej chaty za 200 koła w wieku 21 lat. To rzeczywiście świadczy o tym, że nie powinnam mieć dziecka albo, że nie byłam na nie gotowa :(
Mamala, czytam Twój wpis i rozumiem twoje uczucia doskonale. Mając dziecko (dzieci) nie da się tylko odczuwać samych pozytywów i samych radości. A jeśli ktoś tak mówi- to nie mówi całej prawdy. Bo macierzyństwo to również frustracja, bezsilność, strach, złość i niepokój. Żadna z nas tego nie wyeliminuje, choćby nie wiem jak chciała być idealna. Nie miej wyrzutów, że tak jest, bo oprócz matki i kobiety jesteś również człowiekiem i jak każdy człowiek masz swoje potrzeby, choć na pewno odsunięte na dalszy plan. A to, że czasami nagromadzone w nas uczucia bezsilności i zmęczenia, w którymś momencie wybuchają to po prostu muszą dać upust, by na ich miejscu znów pojawiły się te kolorowe. I to jest piękne, to jest właśnie macierzyństwo! Bez trudności nie umielibyśmy dostrzec jak cudownie jest być matką i jak piękne jest to, co nas spotkało... I to jest właśnie miłość: najprawdziwsza, najpiękniejsza i najdoskonalsza :-)
Cudowna ta miłość...!
Jaka Pola jest słodka. Taka mała kruszynka, napatrzeć się nie mogę :)
Wszystko ma swoje dobre i złe chwile, nawet macierzyństwo. Ileż to ja razy płakałam razem z moją Polką w środku nocy, ze zmęczenia, bezsilności, złości, miłości. Taka plątanina uczuć na raz. I to jest właśnie piękne, dzieci uczą nas odczuwać inaczej i przewartościowują cały nasz świat
Dzieci uczą dorosłych naprawdę wielu rzeczy...
dziękuję,że to piszesz...dzięki temu wiem czego mogę się spodziewać w lipcu... tzn tego,że będzie euforia, radość, morze miłości, ale także chwile zwątpienia we wlasne sily i strach... będę o tym pamiętać, gdy mnie przyjdzie zmierzyć się z tymi wszystkimi uczuciami :)
a Polcia rośnie wspaniale :) aż nie mogę uwierzyć,że to już miesiąc minął od kiedy ciągle zaglądalam na fejsa,żeby sprawdzić czy już rodzisz :):)
Szczęśliwego rozwiązania Ci życzę!! :)
Będzie coraz fajniej, ale emocje pozostaną przez całe macierzyństwo. Wszystkiego dobrego dla Was!
Dziękujemy!
Wszystko, co czułaś i czego doświadczyłaś było normalne. Miałam tak samo przy Julce. Z drugim dzieckiem chyba jest już inaczej, łatwiej. Wiadomo wiesz, czego się możesz spodziewać. Wyrzuty sumienia też są normalne. przyzwyczaisz się. ;)
Dzieci rosną. Ja nie wiem, kiedy mojej Julce stuknęło latek, a Szymusiowi już za chwilkę 2. Przecież dopiero, co byłam w ciąży... I tak bym chciała być jeszcze kiedyś, ale niestety na dwójce trzeba poprzestać.
Masz rację skup się na tym, co dobre, a o tym co trudne, szybko zapominaj! Na tym polega macierzyństwo. :)
Nie sądziłam, że miłość do dziecka jest tak silna, że o tym co zła zapomina się w sekundę...a jednak :)
Były momenty, że i ja w początkach swego macierzyństwa płakałam mając córkę obok siebie. Nie da się nauczyć tej przemiany i bycia mamą w kilka godzin. Do tego hormony szaleją, wszystko się ustawia po porodzie do stanu wyjściowego. Jesteśmy tylko/aż ludźmi. Na szczęście maluszki szybko koją ból i dają więcej radości niż smutków.
Wyściskaj Polcię :*
I to bardzo szybko koją :D
:*
Nie jestem mamą i do tego mi jeszcze trochę brakuje, ale lubię czytać o macierzyństwie i o tym, że jednak nie unosi się dookoła różowy pył. Lubię być przygotowana na wszystkie możliwości. :)
Masz prześliczną córeczkę.
Dziekuję :)
Każda matka przechodzi przez taką karuzelę..
Będzie lepiej - Trzymam kciuki! :)
:*
Jaka przesliiiiiczna!
:)
Coraz piękniejsza! Dużo sił życzę.
Czytając wzruszyłam się, wszystko sobie przypomniałam.
Dziękuję!