Już mam tak prawie codziennie. Że się budzę, a to co widzę jest jeszcze piękniejsze od tego co śniło mi się w nocy. Nie zmieniło się wiele. Otoczenie wciąż to samo. Córka, On, cztery ściany i kółka od walizek hałasujące od rana za oknem. Ale w moich oczach to wszystko jest piękniejsze. Dużo piękniejsze niż rok czy dwa lata temu...
Może to kwestia podejścia, a może tego, że nareszcie to co na wyciągnięcie ręki, jest dla mnie najlepszym co mogło mnie spotkać. Może to kwestia uporządkowania sobie w głowie priorytetów, zrozumienia co ważne, a co mniej ważne. Nie wiem. Myślę sobie coraz częściej, że jest dobrze jak jest, bo mamy siebie i wspólnymi siłami idziemy naprzód, mimo wszystkich przeszkód, które nas napotykają.
Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam. Na to, że odczuwam tysiąc razy mocniej każde najmniejsze wrażenie. Że odzyskałam dziecięcą radość z życia, że na ulicy potrafię sobie podskoczyć jak 10 letnia dziewczynka, wpatrywać się w chmury sunące po niebie. Usiąść na trawie i śledzić każdy najmniejszy ruch traw, robaczka, ptaków, drzew. Spotkałam kiedyś w swoim życiu kogoś wyjątkowego, kogo utraciłam na zawsze z własnego wyboru. Ten ktoś nauczył mnie czerpać z życia jak małe dziecko. Delektować się każdym swoim ruchem, skupiać na swoich krokach, nauczyć się odcinać i nie myśleć. Myślę jednak, że z tym ostatnim, myśleniem czyli - mam wciąż maleńki problem. Myślę zbyt dużo, choć w sumie to lubię. Rozbijać wszystko na milion cząsteczek. To pozwala mi czuć się wyjątkowo, bo widzę dzięki temu więcej niż inni.
Dziś to wszystko wydaje mi się takie proste, choć wiem, że pracowałam na to latami i wciąż pracuję. Praca nad samym sobą to najcięższa z prac, którą wykonuje się całe życie. To nie jest tak, że sobie powiesz, że od teraz będzie tak i tak i od razu będziesz to potrafił. To nawet nie jest tak, że będziesz uczył się tego przez rok, a potem pójdzie z górki... to nie jest ani łatwe, ani "szybkie", ale warte. Warte tych wszystkich emocji i warte tego szczęścia, którego później doświadczysz.
Mam wrażenie, że śnię na jawie i czuję się coraz częściej jak taki samotny, nierozumiany artysta. Żyjący w swoim świecie, w którym wszystko jest zupełnie inne od rzeczywistości, którą na co dzień widzimy. Moja rzeczywistość zdaje się być nierealna. Choć wszyscy widzimy to samo i żyjemy na tej samej planecie to ja stworzyłam na niej swój własny świat, w którym nie ma zła, szarości, zawiści.
Nagle w moim życiu spotyka mnie tyle pięknych rzeczy. Nagle dostrzegam niesamowite murale, napisy na chodnikach. Wychwytuję uśmiechy, przypatruję się ludziom, myślę dokąd idą, o czym myślą, z czym się dzisiaj zmagają. Wysyłam pełne ciepła spojrzenia do obcych ludzi, rzucam im serdeczne uśmiechy. Pomagam staruszkom wysiadać z metra, wrzucam drobne każdemu kto o nie prosi, nie rozmyślając zbytnio, czy to oszust, czy pijak, czy kto tam inny... Nagle okazało się, że kiedy zmieniasz świat w okół siebie, zmieniasz wszystko. Kiedy zmieniasz siebie, przyciągasz do siebie takich samych ludzi. Nagle na mojej drodze stają ludzie, którzy wierzą tak samo jak ja. Nagle z ludźmi, którzy do niedawna byli pesymistami, mogę rozmawiać o szczęściu i o marzeniach. Nagle moja miłość zaczęła wznosić się na wyższy, bardziej świadomy poziom, w którym wzajemnie wsparcie stawiamy na pierwszym miejscu.
Wszystko jest dziś piękniejsze, zdrowsze i lepsze. Świat w okół mnie, ludzie, których mijam. Zerkam w niebo znacznie częściej niż kiedyś, pod nosem mówiąc "dziękuję", albo uśmiechając się tylko. Przepełnia mnie wręcz dzika wdzięczność, bo bez niej czuję się pusta w środku. Kiedy w pośpiechu zapominam o wierze, o wdzięczności, znacznie ciężej mi żyć, funkcjonować. Dziś dużo bardziej rozumiem starszych ludzi, którzy często nawiązywali w rozmowach do wiary, do życia chwilą. Dziś rozumiem ich "wykłady" na temat prawdziwych wartości. Cóż. Mądrość nabywa się z wiekiem i szkoda, że nie miałam w głowie tego co teraz, kilka lat temu. Czy jednak jest czego żałować? Nie sądzę... być może wszystkie te błędy musiały się wydarzyć. Wszystkie wylane łzy, musiały spłynąć po policzkach, a serce musiało zostać zranione wiele razy. Mój policzek musiał zostać kiedyś pocałowany na pożegnanie przez osoby bliskie memu sercu, a moje oczy może musiały widzieć rzeczy, których nie chciały widzieć. Bo przecież koniec końców, jestem tu gdzie jestem. Śniąc na jawie, dnia każdego.
Ach, marzy mi się... marzy mi się pójść krok dalej, odciąć tak zupełnie, choć przecież te słowa, ten "pamiętnik" to moje życie, moje szczęście, moja radość. Wy, najlepsze moje przyjaciółki. Gdyby tak przenieść Was ze szklanego ekranu, gdzie ukryte jesteście pod imieniem i nazwiskiem, gdyby tak przenieść Was tu obok mnie, popić razem herbatkę, a może wino. Obejrzeć głupkowaty serial i pogadać o wszystkim i o niczym. A nie tak tylko w tym internecie, nie znając się tak naprawdę wcale. Ach, znów za dużo myślę, bo myśli poplątane, same już nie wiedzą, o czym myślą. Bo z jednej strony, to umarłabym gdybym pisać przestała, gdybym do Was na szklanym ekranie nie gadała. A z drugiej tak sobie myślę, jakby to ugryźć, żeby wszystko to samo robić bardziej realnie. Spotykać się z Wami, inspirować tak "na żywo". Uczynić swoją pracę bardziej rzeczywistą, oderwać się od napromieniowanych sprzętów. A może to właśnie ten moment. Ta żarówka nad głową, która się pojawia w bajkach, kiedy ktoś wpadnie na genialny pomysł.
Ach nie wiem... i chyba planować i rozwodzić się nad tym nie chcę. Życie jest pełne niespodzianek, nie wiem jednak, jakie przeznaczone są dla mnie, ale nie mam zamiaru w to zbytnio wnikać. Wiecie dlaczego? Bo przestałam bać się żyć. Przestałam bać się tego, że kiedyś napotka mnie problem. Przestałam bać się przeciwności losu. Bo wiem, że co się w moim życiu nie stanie - wszystko będzie miało swój cel. Ktoś u góry nade mną czuwa, ma dla mnie plan, a ja się temu poddaję. Bóg wie lepiej co dla nas dobre, dlatego często "nie spełnia" naszych zachcianek. Dziś nie mam już w sobie żalu, że nie dostaję tego czego bardzo czasem pragnę. Widocznie to "coś" narobi mi więcej szkód niż pożytku. Widocznie świat ma dla mnie coś lepszego....
Ach, przestań już myśleć i się nad tym rozwodzić! Bo jeszcze się obudzisz z tego swojego snu na jawie. A sen ten jest taki piękny... i tak może śnić każdy z nas, każdego dnia. Tu i teraz. Masz piękne i wyjątkowe życie - Ty, Ty i Ty. A jeśli sądzisz, że nie. To znaczy, że najlepsze... dopiero przed Tobą. Pytanie tylko, czy Twoje serce jest gotowe na to, by otworzyć się na świat i przyjąć od świata to co ma Ci do zaoferowania. Bo może to być coś zupełnie innego od Twoich wyobrażeń. I możesz sobie nie zdawać nawet sprawy, że może to być dla ciebie tysiąc razy lepsze, niż to o czym marzysz na co dzień. A może najlepsze masz już tu i teraz? Ale przestałaś to dostrzegać? Rozejrzyj się. Czasem szczęście jest na wyciągnięcie ręki. Czasem trzeba jedynie wyciągnąć po nie ręce...
garbus - Montownia Zabawek ; Bolek i Lolek - Kreatywna Igiełka ; spódniczka - mr.lark
Dobry z Ciebie człowiek, życzę Ci wszystkiego co najlepsze ?
Staram się... dziękuję :*
Boska jest ta spódniczka, garbusek i w ogóle wszystko zawsze u Was piękne :) Po tekście rozumiem czemu tak promieniejesz wszędzie na filmikach i na zdjęciach - no cudowna :)
Naprawdę to widać?! Bardzo mnie to cieszy! Nigdy nie czułam się lepiej :* Buziaczki!
Alka... przyznam, że choć kocham Cię czytać, to serce mi się raduje, kiedy Cię tutaj mniej, bo wiem że to życie Cię tak pochłania :* Byłoby super gdyby można było jakoś przenieść to do reala i ja wiem jakoś tak czuję, ze tego dokonasz, że pójdziesz znacznie dalej z tym blogiem. Może jakieś warsztaty motywacyjne? Ja czekam na Twoją przeprowadzkę i Twój live, o którym mówiłaś :* 3mam za słowo :* Powodzenia ze wszystkim :*
Madziu, planów związanych z warsztatami ze spotkaniami jest całe mnóstwo - live też będzie. Tylko no właśnie, pozostaje mi uporać się z przeprowadzką i kampanią wnętrzarską z nią związaną, a później już z górki. 2018 będzie dobrym rokiem, wiem to! Dziękuję ! <3
prze-pię-kną masz tą córę nooooo bossssska! dziękuję kolejny raz za przemyślenia prosto z serca buuuuuziaczki :) :* :*
To ja dziękuję, za przeczytanie i za pozostawienie po sobie znaku. To mega budujące!
Piękny wpis! Bardzo fajnie się czyta Twoje teksty Alu. Powinnaś napisać jakąś motywacyjną książkę! :)
halo halo?! Gdzie jesteś Aliszia?! czytelnicy tęsknią a instastory bez Ciebie to już nie to samo. wracaj natychmiast! zdrowiej :)
Dzięki kochana, już wróciłam i nigdzie się nie wybieram :)
Cześć! Raz na jakiś czas zerkałam na Twój blog i twój fanpage i często widziałam jak ludzie piszą o Twoim instastory - że fajnie się tam wypowiadasz, że dzięki temu Cię polubili. Weszłam dzisiaj i ja i mam to samo - w życiu nie pomyślałabym, że bije od Ciebie aż tak duża dawka pozytywnej energii. Nie wiem co w sobie masz, ale jakoś tak się uspokoiłam, uśmiechnęłam sama do siebie i stwierdziłam, że masz Ty dziewczyno w głowie poukładane i wiele się chyba od Ciebie nauczę! No cóż. Działaj dalej i nie zmieniaj się.
Bardzooooo się cieszę, że i Ty zerknęłaś na IS i że się spodobało :* Jeju no dziękuję dziękujję dziękujję <3
Alicja, no kiedy ta książka Twojego autorstwa co? Będę po nią pierwsza w kolejce! :*
Ej ej, ktoś mi dziś napisał że to on będzie pierwszy w kolejce, to ja już nie wiem! :D Wszystko w swoim czasie :*