Jesteśmy nieszczęśliwi, sfrustrowani. Nasze życie przepełnione jest żalem i płaczem, a my akceptujemy to, że jest tak, a nie inaczej. Ograniczamy swoje szczęście do minimum, myślimy najpierw o dzieciach, mężu, rodzinie gubiąc z dna na dzień coraz większą cząstkę siebie. Nasza tożsamość rozpada się na kawałki, tylko dlatego, że swoje własne potrzeby odepchnęliśmy na bok. Brutalnie pobiliśmy i odstawiliśmy w najbardziej zakurzony i nieużyteczny kąt. Powód jest prosty: nie używamy własnych mózgów. Żyjemy wg chorych schematów i przekonań, że "tak musi być". Nie myślimy samodzielnie. Żyjemy wg wcześniej ustalonych zasad, podczas gdy zasady w swoim życiu powinniśmy ustalać my sami, nikt inny.
"Mamo, ale dlaczego muszę z nim być, przecież jestem nieszczęśliwa, on mnie nie szanuje..." - "Bo macie dziecko! Nie możesz go po prostu zostawić" - słyszę to w otoczeniu ciągle. Dorosłe kobiety mające swój mózg męczą się z idiotami, bo tak musi być. Bo mają dziecko. Podobny schemat jak kiedyś, kiedy facet robił sobie z kobiety worek treningowy, a ona siedziała jak mysz pod miotłą i MUSIAŁA to zaakceptować. Bo musi z nim być, bo go zdenerwowała, bo ... bo tak musi zostać!
"Jestem z nim 10 lat, mamy wspólne mieszkanie, dwójkę dzieci, nie mogę tego tak po prostu skończyć" - to nic, że co noc płaczesz w poduszkę i nie myślisz o niczym innym niż podcięciu sobie żył. To nic, że się już nie kochacie, że on wykańcza Cię psychicznie. Macie ze sobą tyle wspólnego. Nie możesz tego zostawić. Gówno prawda. Możesz. Ograniczenia typu wspólny dom, dzieci stawia Ci tylko twoja głowa. Stawia Ci je dlatego, że jesteś zbyt dużym tchórzem, by to skończyć. Boisz się tego, że po tej decyzji Twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. Racja. Nie będzie. Ale czy sądzisz, że po pozbyciu się ze swojego życia kogoś kto Cię niszczy będzie gorsze? Nie sądzę. Owszem będzie ciężko, będzie wręcz nie do zniesienia. Ale kiedy przez to przejdziesz, kiedy przestaniesz żyć tęsknotą i sentymentami zaczniesz nowe życie. Życie, w którym nie potykasz się o nieudaczników i debili, którzy codziennie podcinają Ci skrzydła. Zaczniesz po prostu żyć.
Całe życie patrzymy na innych. Myślimy co o nas powiedzą, co pomyślą. Tak bardzo się skupiamy na ludziach, że znamy ich lepiej od samego siebie. Rodzice nie mogą zaakceptować tego, że własnie rzuciłaś faceta, że właśnie rzuciłeś żonę. Pytasz "Dlaczego? Czy jako rodzice nie pragniecie mojego szczęścia? Czemu każecie robić mi coś co mnie pogrąży?" - "Bo tak nie można!" Oni nie podadzą Ci żadnego dobrego argumentu, bo go nie mają. Wiesz czego się tak naprawdę boją? Tego co powiedzą inni. Rodzina, sąsiedzi, koledzy z pracy. Bo co powiedzą na to, że za jakiś czas na rodzinnym grillu pojawisz się z innym facetem, który nie jest ojcem Twojego dziecka. Co powiedzą koleżanki z pracy na to, że zostawiłeś kobietę, która urodziła Ci dzieci i próbujesz z kimś innym. Tak, oni będą mieli zapewne dużo do powiedzenia. Ale nie przeżyją za Ciebie życia i nie będą ponosić konsekwencji Twoich wyborów. Ktoś Ci radzi "Zostań z Nim!" - powiedz "Ok! Ale konsekwencje weź na siebie, jak będzie chciał mnie uderzyć powiem, żeby zrobił to Tobie. Jak będzie chciał mnie poniżyć powiem, żeby do Ciebie przyszedł i to zrobił. Każesz mi żyć wg swoich zasad to zacznij też za mnie cierpieć."
Ktoś kiedyś ustalił pewne zasady. Zasady wg których żyjemy i których się trzymamy. Jak idioci, którym zabrano mózg. Jak idioci nie zdolni do samodzielnego myślenia. Rodzimy się i wraz z tą chwilą żyjemy wg odgórnie narzuconego schematu. Narzuca nam się wiarę, narzuca nam się sposób odżywiania. Jesteśmy przecież dziećmi, które żyją w sposób, jaki pokazali nam rodzice. Nie widzimy tego, że drzwi jest mnóstwo i wszystkie są otwarte. Akceptujemy tylko te jedne przez które weszliśmy i które znamy. Boimy się tego co nieznane, co obce. Boimy się zmian i myślenia innego od wszystkich. Zaraz, zaraz. Ale czy to my się boimy czy nasza głowa? Czy to nie ona nas ogranicza i na każdy odważny pomysł nie zapala czerwonej lampki, która mówi nam stop? Tak. To właśnie ona. Ale głowa to tylko głowa, a myśli to tylko myśli, którym nie należy się poddawać.
Jako przykład podałam tu głównie związki, bo to właśnie w takich sytuacjach rodzina rości sobie największe prawo do wtrącania się. Ale sytuacji jest o wiele więcej. Wychowywanie dziecka wg przestarzałych metod i zasad, podważanie autorytetu nas matek przez własne mamy, teściowe. Kierowanie się przez nie tylko i wyłącznie schematem "Bo jak tak wychowywałam, więc ty też tak musisz"
Ten wpis po części opisuje również mnie taką jaka byłam jeszcze do niedawna. Też byłam tchórzem i wiele razy odpuszczałam. Zastanawiałam się co powiedzą inni, zastanawiałam się czy swoim wyborem kogoś nie zranię. Teraz jest inaczej. Może głównie dlatego, że wyeliminowałam ze swojego życia ludzi, którzy mówią mi jak mam żyć i co mam robić. Może dlatego, że otoczyłam się kimś kto zmienił całkowicie moje postrzeganie ludzi i świata. I może dlatego, że ten ktoś pokazał mi, że jestem osobą, która może jeszcze wielu światu pokazać. A świat może wiele pokazać mi. Może nie mogę tu mówić o eliminacji całkowitej, bo mowa tu głównie o rodzinie, która zawsze będzie w moim życiu, ale nie do takiego stopnia jak teraz. Fakt, że nie będę mieszkać z nimi pod jednym dachem da mi swobodę i komfort. Przestałam naiwnie wierzyć w to co mówią i piszą mi inni ludzie. Czy to w realnym życiu czy tutaj w wirtualnym. Kiedyś twierdziłam, że słowa mają potężną siłę.Dziś wiem, że to tylko nic nie znaczące literki, które nie mają wpływu na nasze życie. Mają wpływ dopiero wtedy kiedy nasza głowa zacznie je analizować i brać głęboko do serca. Dziś wiem, że życia nikt za mnie nie przeżyje, a że mam je tylko jedno...to nie zmarnuję go na niewłaściwe wybory. Ktoś mi kiedyś napisał , że droga do sukcesu to droga samotna. Coś w tym jest. Ale na szczęście, mam obok siebie kogoś dzięki komu nigdy samotna nie będę. I jakichkolwiek drzwi nie wybiorę... ona przejdzie przez nie ze mną.
Opisujesz tylko kobiety. Uwierz mi, że mężczyźni też mogą być ofiarami przemocy domowej. A jeżeli są zbyt dobrymi ludźmi to nic z tym nie zrobią. Mój mąż w końcu odszedł od takiej kobiety, ale o wiele za późno.
Nawiązałam przecież do facetów. ." Co powiedzą koleżanki z pracy na to, że zostawiłeś kobietę, która urodziła Ci dzieci i próbujesz z kimś innym. ". Po prostu piszę jako kobieta i z mojego punktu widzenia :)
Przyszłedł mi do głowy tekst piosenki gdy to czytałam:
'Sometimes before it gets better,
The darkness gets bigger,
The person you'd take bullet for is behind the trigger'
Osobiście odmawiam poświęcania siebie gdy nie widzę poświęcenia z drugiej strony. Daję to co dostaję.
Niestety mnóstwo ludzi poświęca wszystko na rzecz kogoś kto nie jest tego wart.
Bardzo dobry tekst i bardzo prawdziwy.
Zgadzam się z tym że trzeba wyeliminować ludzi którzy szczęścia Ci nie zapewnią, którzy "podcinają skrzydła"...Ja z mężem też wyprowadziliśmy się z domu, jesteśmy na wynajmie....ale płacimy za spokój który mamy...nikt nie dyktuje jak mamy żyć i co mamy robić...:) A od nowego roku zaczynamy nasz kolejny etap w naszym życiu...budowę naszego wspólnego domu...nasze marzenia będą się spełniać...:)
Gratuluję! Ja również wyprowadzam się na dniach co prawda póki co na wynajem, ale nareszcie będę żyć po swojemu i nikt nie będzie mi mówił co mam robić.
Co do mieszkania samemu to nawet nie ma co dyskutować- to zdecydowanie najlepsza z możliwych opcji!
Mieszkałam z kimś...nie dałam rady...i wyprowadziliśmy się na swoje...teraz jest lepiej :)
Odetchniesz na pewno na swoim. Nabierzesz dystansu i jeszcze bardziej nakreślą Ci się priorytety, ujawnią możliwości itd. Bez gadaniny rodziców, babć, cioć itd. Zawsze wrócisz do swojego domu gdzie odetchniesz choćby przy dobrym serialu z nogami na stole, bo jesteś u siebie.
Zdecydowanie wolę teksty bliższe realiom opisującego. Nie wydaje mi się abyś pisała to z doświadczenia-bardziej dlatego,że temat jest "na topie".
Trafiłaś w samo sedno. Staramy się grać według reguł innych ludzi, żeby wszystkim było dobrze, a nie myślimy o nas samych. A wystarczy przypomnieć sobie instrukcje które podają nam w samolocie, że najpierw sobie musimy założyć maskę i sobie musimy pomóc. Dopiero wtedy możemy pomóc innym.
Nie wiem czy kiedykolwiek go słuchałaś, ale jest taki jeden gościu, który wiele mówi o tym, żeby pozbyć się toksycznych osób ze swojego otoczenia. Nazywa się Les Brown i jest mówcą motywacyjnym. Polecam jako dodatek do tego tekstu: https://www.youtube.com/watch?v=2oRQiQ4wl7Q
Widziałam to, bardzo często oglądam tego typu filmy, mają one niesamowitą moc i oglądane systematycznie na prawdę zmieniają nasze postrzeganie. Codziennie z rana włączam to: https://www.youtube.com/watch?v=g-jwWYX7Jlo .
Dobry tekst...to samo też moim zdaniem tyczy tego,że czasami małżeństwa są tak patologiczne,kłótnie i szarpaniny mimo to rozwód omijają szerokim łukiem bo ...bo są dzieci,które potrzebują pełnej rodziny mama-tata. A guzik prawda...dziecko nie będzie szczęśliwe w takiej rodzinie...a po rozwodzie wciąż będą miały mamę i tatę,ale bez tego patologicznego środowiska w domu. Tak może z innej beczki z tym tematem wyleciałam,ale znam osobiście taką rodzinę i jak przeczytałam Twój post to od razu tak mi się to skojarzyło właśnie z nimi ;)
Nie wierzę jak szybko wydoroślałaś.Stałaś się inną osobą. podziwiam
Prawda!
[…] po długim czasie i śmiem stwierdzić, że poglądów nie zmieniłam. Odsyłam Was do niego tutaj, ale pozwolę mimo tego zacytować tutaj fragment: ” „Jestem z nim 10 lat, mamy wspólne […]