Mniej więcej raz w tygodniu, pozwalam sobie na chwileczkę zapomnienia... zazwyczaj dzieje się to w weekend, kiedy pudełka idą w odstawkę, a ja nagradzam się w granicach rozsądku czymś, czego nie jem na co dzień. Nie jest to cały weekend obżarstwa, a zazwyczaj jeden posiłek, podczas którego nie liczę kalorii, makro i nie dbam totalnie o nic więcej poza smakiem. Musi to być po prostu coś wyjątkowego, co będzie rajem dla mojego podniebienia.
Taakim posiłkiem było ostatnio śniadanie w miejscu jakim jest nowo otwarta Pijalnia Czekolady E.Wedel przy ul. Pięknej. Wybrałam się tam razem z Marią, która nie raz już wykonywała zdjęcia na mój blog. Odkąd mieszkam w Warszawie mam przyjemność, raz na jakiś czas bywać w miejscach absolutnie cudownych. Takich, w których czas się zatrzymuje, a klimat sprawia, że nikt nawet tego czasu nie liczy. W Pijalni Czekolady E.Wedel w innej lokalizacji byłam kiedyś tylko raz z Polką, F. i moim kuzynem. Odkąd jednak pamiętam, jeśli miałam wolną gotówkę, nie miałam problemu, by "inwestować" ją w tego rodzaju wypady. Zarówno ja jak i mój narzeczony, wręcz uwielbiamy wszelkiego rodzaju klimatyczne restauracje, kawiarnie czy puby - i choć nie nabywa się tam za pieniądze czegoś co będzie w naszym życiu już zawsze, to zyskuje się wspólny czas w miejscu innym niż dom i kolekcjonuje się wspomnienia. A, że jesteśmy z F. ludźmi, którzy nieeeeesamowitą przyjemność czerpią z jedzenia i testowania nowych przysmaków - takie wspomnienia są dla nas czymś niezwykłym. W zeszycie, w którym kiedyś opisałam nasz związek od samego początku, wkleiłam nawet paragony z najciekawszych restauracji - do dziś potrafimy zachwycać się jakimiś daniami, które mieliśmy przyjemność spróbować wspólnie podróżując. No i zawsze, ale to zawsze sami na siebie narzekamy, bo kiedy już mamy okazję wybrać się do jakiejś restauracji w Warszawie - godzinę chodzimy szukając czegoś nowego, a koniec końców i tak lądujemy w czymś sprawdzonym, zamawiając po raz kolejny tą samą rzecz ;)
Pijalnia Czekolady E.Wedel, tym razem na ulicy Pięknej, zlokalizowana jest wśród niezwykle klimatycznych uliczek i budynków. Przyjemnie się tam siedzi, zwłaszcza kiedy nie umiera się od upału, a jest się pieszczonym przez delikatny powiew wiatru. Razem z Marią naprawdę miałyśmy tam zjeść śniadanie składające się z bagietki i świeżego, zdrowego soku, ale... plan poszedł z dymem, kiedy zobaczyłyśmy jakie skarby skrywa tamtejsze menu. Cóż... wszystko jest dla ludzi, a przy moim obecnym trybie życia CHEAT DAY jest jak najbardziej wskazany, żeby zachować równowagę i nie zwariować. Wychodzę też z założenia, że lepiej grzeszyć o poranku - i tak spalimy kalorie podczas reszty dnia... ;)
Z Marią postanowiłyśmy spróbować trochę nowości i tak oto na naszym stole znalazły się ... NAJLEPSZE naleśniki jakie kiedykolwiek jadłam - z twarożkiem i z musem truskawkowym. Genialne owoce pod kruszonką, jogurt naturalny z musem owocowym ( a to akurat zdrowe!) no i... bagietkaaa... na ciepło... z ukochanym łososiem! Co prawda długo nie mogłyśmy nic w siebie wcisnąć przez resztę dnia, ale obie zrobiłyśmy coś innego niż dotychczas. Oderwałyśmy się od obowiązków, rutyny i... wszystkiego. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że mogę nareszcie usiąść sobie z kimś w samo południe, w cudownej Warszawie i jedząc tak wspaniałe smakowitości rozmawiać o ulubionych serialach z dzieciństwa. Pijalnia Czekolady to był naprawdę dobry pomysł tamtego dnia...
Wypady do restauracji, kawiarni itp. to coś co pozwala nam odpocząć, przestać myśleć o obowiązkach i nareszcie zobaczyć jedzenie dopiero po jego przyrządzeniu, a nie już na sklepowej półce, a później podczas przyrządzania przez nas samych. Dobrze zostać obsłużonym, ale na takie rzeczy trzeba znaleźć przecież jakieś pieniądze. Ja daję Wam dzisiaj możliwość odsapnięcia i zabrania rodziny całkowicie za darmo. Z tego właśnie powodu przygotowałam dla Was...
KONKURS " Bezludna Wyspa"
Do wygrania 1 x voucher o wartości 100 zł do wykorzystania w miejscu jakim jesy Pijalnia Czekolady E.Wedel! Voucher ten możecie wykorzystać w wybranych Pijalniach Czekolady E.Wedel. Lista dostępna jest tutaj.
Wystarczy W KOMENTARZU POD TYM POSTEM NA BLOGU odpowiedzieć na pytanie konkursowe, które brzmi...
Gdybyś znalazła się na bezludnej wyspie... jaką JEDNĄ słodkość chciałabyś mieć przy sobie?
Nie musi być to słodkość wedlowska, odpowiedzcie tak jak naprawdę czujecie :) Liczy się szczerość! Czekam na Wasze ciekawe uzasadnienia, czemu akurat TA słodkość byłaby dla Was tak ważna... ;)
Bawimy się od 07.10 - 14.10 !
Wyniki zostaną opublikowane w tym wpisie - ogłoszę to na facebooku. Udostępnijcie ten wpis na fb i nie zapomnijcie o wynikach za tydzień ( w przeciągu 2 dni od zakończenia).
POWODZENIA!
WYNIKI !!! Miło mi poinformować, że zwycięża... Patrycja Treffler! Napisz do mnie proszę na FB lub na e-mail: alicja.wegner.blog@gmail.com! Gratulacje :*
GRATULACJE !!!
zdjęcia, już tradycyjnie najlepsza z najlepszych: Whale Photography
Z tym tematem to trafiłaś w 10. Słodycze są moim największym grzechem :) Na bezludną wyspę zabrałabym pralinę z nadzieniem orzechowym. Coś słodkiego, ale przełamanego orzechową nutą. Wystarczy jedna, by kubki smakowe oszalały :)
Nie lubie słodyczy na ogół AŻ TAK :) ale jeśli miałabym zabrać jedną jedyną to była by to czekolada wedel nadziewana truskawkowa :) chyba nie ma osoby na świecie której by ona nie smakowała :) z wygranej ucieszył by się mąż i synek ;) oni zajadają słodycze tonami :)
Jaka słodkośc zabrałabym ze sobą na bezludna wyspę???
Odpowiedź brzmi.... MOJĄ CÓRECZKĘ!!
Jest taka słodka, że zapewnia mi odpowiednią ilość cukru i słodyczy.. Więcej już nie trzeba.
A tak najpoważnie gdybym miała wybierać to wybrałabym mojego ukochanego, jedynego w swoim rodzaju batonika 3bit. Ma on magiczna moc, która działa na mnie jak nic innego.
Mój mąż już wie, że gdy zbliża się miesiączka lub gdy za oknem szaro buro lub gdy mężu coś przeskrobie, 3bit jest jedyną rzeczą której nie odmowie.
Wcinam powoli, delektujac się każdym gryzem.
O nie! Odpowiedź na pytanie konkursowe jest dla mnie nie lada wyzwaniem! Jestem niesamowitym łasuchem i każda słodkość jest moją ulubioną, ale no cóż. Jak mus to mus. Nie ma bata i trzeba wybrać.
A więc.. moją ulubioną słodkością, którą zabrałabym na bezludną wyspę jest.. krem o smaku mlecznej czekolady! O tak! To zdecydowanie mój faworyt. Kocham krem czekoladowy i gdybym mogła to zajadałabym się nim bez przerwy. Ale w sumie, co to byłaby za przyjemność jeść go cały czas. Zakazany owoc ( a raczej krem czekoladowy!) smakuje najlepiej.
I nawet na bezludnej wyspie chciałabym dawkować sobie tą słodką, kremowo mleczną przyjemność by nie móc się doczekać chwili eksplozji przyjemności kubków smakowych po zetknięciu z czekoladowym marzeniem oraz by uczynić tą chwilę wyjątkową i niepowtarzalną.
Oj rozmarzyłam się. Ale wracając do meritum. Tak.. Krem czekoladowy to byłby mój must have w podróży na bezludną wyspę ! :)
Pierwsza myśl jaka mi przyszła po przeczytaniu tego zdania to placek mojej mamy. Matko... odrazu w ustach poczułam ten cudowny smak (może to też przez to że jestem na diecie haha). Czekoladowe ciasto przełożone dżemem z czarnej porzeczki, a na górze coś w rodzaju bitej śmietany z serkiem i posypane wiórkami z gorzkiej czekolady. To moje ulubione ciasto i tak naprawdę nie aż takie słodkie jak się wydaje ale jest cudowne :) Najlepsze z najlepszych. Nic nie może się z nim równać. Moja mama to mistrzyni wypieków i mam cicha nadzieję, że może mi też wyjdzie tak niesamowity wypieki jak jej. ;)
No przecież to oczywiste, że pyszne, śmietankowe, polane gorzką czekoladą ptasie mleczko!!! ❤❤❤ takie, na którym czekolada łamie się przy przegryzieniu jak ta z reklam lodów magnum ? nie przepadam za słodkim, ale jak mi ktoś wystawi ptasie mleczko w zasięgu wzroku to lepiej by znajdował się w pudełku jeden kawałek, bo w przeciwnym razie wmiote wszystkie a potem będę siedzieć w kącie i płakać jaką to mam słabą wolę i że znowu nie zmieszcze się w ukochane jeansy ?? także ten...PTASIE MLECZKO jak najbardziej na bezludną wyspę co by mi nikt się do pudełka nie podkolegował ?
Mój e-mail: mazur_kaska@wp.pl
Słodkie usta mojego męża :):))
Jesteśmy dwa lata po ślubie. Razem w sumie 4 lata. Nie jest to jakoś szczególnie długo bo znam pary które chodzą ze sobą 10 lat a potem dopiero biorą ślub...:):) ale powiem Wam, że zakochaliśmy się w sobie tak bardzo, że do dziś często czujemy motylki w brzuchu podczas romantycznego wieczoru jaki sobie przygotowujemy :) Bynajmniej ja czuje a Łukasz mówi że też tak ma... mam nadzieję że mówi prawdę :)
Wedel wcale nie jest nam obcy :):) Wiecie jak uwodził mnie mój mąż???
Pracowałam w sklepie w branży IT, kilka razy pojawił się po tusz do drukarki, albo papier ksero. Kiedy tak wymienialiśmy uśmiechy poczułam coś fajnego i od tego się zaczęło...
Któregoś dnia pojawił się z czekoladą truskawkową WEDLA :):) Kocham ją i uwielbiam :) Potem następna wizyta także z tą samą czekoladą. Wyciągnął ze mnie informację że ją uwielbiam i tak umilał mi czas w pracy :)
Kocham Go najbardziej na świecie tak samo jak Naszego synka Wojtka:)
I to jego usta a najlepiej cały on musiałby być ze mną na tej bezludnej wyspie bo inaczej bym zginęła i przepadła :)
Pozdrawiam Was kochane:)
moniczka.kowalska@gmail.com
Super, tylko po co te bajki ze wolisz zainwestowac kase w wspomnienia niz nowe jeansy jesli wiadomo ze mialyscie to wszystko za darmo w ramach reklamy .....
To, że to wszystko było za darmo to raczej dla każdego oczywiste, a to, że napisałam że wolną gotówkę wolę inwestować we wspomnienia, ma swoje rozwinięcie we wpisie, który wystarczyło przeczytać - "Odkąd jednak pamiętam, jeśli miałam wolną gotówkę, nie miałam problemu, by „inwestować” ją w tego rodzaju wypady. Zarówno ja jak i mój narzeczony, wręcz uwielbiamy wszelkiego rodzaju klimatyczne restauracje, kawiarnie czy puby – i choć nie nabywa się tam za pieniądze czegoś co będzie w naszym życiu już zawsze, to zyskuje się wspólny czas w miejscu innym niż dom i kolekcjonuje się wspomnienia. A, że jesteśmy z F. ludźmi, którzy nieeeeesamowitą przyjemność czerpią z jedzenia i testowania nowych przysmaków – takie wspomnienia są dla nas czymś niezwykłym. " - jak więc widzisz nie tyczyło się to tej konkretnej sytuacji, ale miałaś prawo to tak odebrać, choć jak dla mnie jest to wynik zwykłego czepialstwa i szukania kłamstwa i spisku na siłę. Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)
Ja tam bym wzięła bezę, którą kiedyś spróbowałam w restauracji "Słodki -słony" M. Gessler. Była niesamowita, piękna, świeża, z kremem i świeżymi truskawkami, a nawet były dwie bo na jednej się nie skończyło. Miłość, niebo, orgazm kulinarny ? ?
Jakie pyszności <3
Moja słodkość ma cztery ręce, cztery nogi, dwoje nosków i dwoje roześmianych buziek:) To moje ukochane kombo złożone z dziewczynki, która swoim ciepłem i łagodnością roztapia serca i chłopca, który swoją pomysłowością i łobuzerską iskierką w oczach - wywołuje na twarzy szczery uśmiech. To z nimi mogę udawać, że nadal jestem dzieckiem, budując wieże z klocków...To ich kocham tak mocno, że zrobiłabym dla nich wszystko (nawet wystąpiła w "Tańcu z Gwiazdami";)...To oni czasem doprowadzają mnie do furii, kiedy to liczę pod nosem do dziesięciu, żeby ochłonąć....I to oni zawsze już będą najdroższymi mojemu sercu ludzikami, do których moja miłość jest wielka niczym Ocean Spokojny...
Ja zabrałabym... zdecydowanie ciasteczka oreo!!! :D No kocham miłością największą i zawsze z córką tak samo je odkręcamy jak w reklamie i moczymy w mleku hahaha :D :D :D Delyszys! A w Wedlu to byśmy chyba oczopląsu dostały!
Łasuch ze mnie strasznie wielki - jeśli chodzi o słodycze.
Wybór ciężki, och niełatwy, jak tu wybrać wśród słodkości?
Lecz decyzja padła myślę, gdyby wybrać tylko jedno, co umili czas na wyspie.
Och me mleczko - ptasie mleczko, a właściwie to alpejskie.
Takie w plamki, smak śmietanki - to będzie najlepsze wyjście ;)
Próbowałam zarymować :)
Alpejskie mleczko Milki o smaku śmietankowym - myślę, że to najlepszy wybór na bezludną wyspę ;) Uwielbiam ten smak, a co najważniejsze - tak szybko się nie skończy ;) Jest tego sporo w pudełku ;)
Mój email- wasik91@interia.pl