0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

19 czerwca 2018

W ogrodzie rodziców...

Ostatnie dni, spędziłam w swoim domu rodzinnym, na wsi... Pojechałam tam głównie popracować, ale jak tylko mogłam starałam się wykorzystać każdą wolną chwilę... tak bardzo mi tego wszystkiego brakowało.

Nie zrozumcie mnie źle. Kocham życie w stolicy i kocham SWOJE życie. Od tego, co miałam tutaj, świadomie uciekłam. Ale im jest człowiek starszy tym bardziej docenia. Przyjaciół, rodzinę, ich obecność. Nawet jeśli wcześniej częściej nas ona irytowała niż sprawiała radość ;) W stolicy jestem trochę samotna, to jest fakt. Mam wspaniałą córkę, ale nikt nie wpada do mnie na spontaniczne pogaduchy, a ja w chwilach słabości nie mogę nikogo odwiedzić i wypić herbatki. Jeszcze dwa lata temu przyjeżdżałam do rodzinnego miasta i po jednym dniu byłam chora - zbyt duże różnice charakterów i inne podejścia do życia były dla mnie nie do przeskoczenia. Dziś staram się będąc tutaj, spędzić z każdym trochę czasu. Z przyjaciółką, z siostrą, z rodzicami, z teściową, dawną znajomą.

Obecność obecnością, ale najbardziej jednak brakowało mi czasu, w którym leżę i pachnę i nic nie robię. Dziecko biega sobie po ogrodzie, a ja mogę poleżeć i popatrzeć w niebo. Tak wyglądała właśnie niedziela... jedyny dzień, który spędziłam tak beztrosko w ogrodzie moich rodziców. Zrywałam czereśnie w sadzie za domem, myłam pomidory w zlewie na tarasie. Gotowałam szparagi, bób i jadłam je na świeżym powietrzu. Dziś, zdrowe żywienie to dla mnie gra kolorów i rozsądek - bez większych wyrzeczeń. Większość z nas doskonale wie, że warzywa i owoce stanowią podstawę diety. Ale czy wiecie, że dziennie powinniśmy ich spożywać min. 400 g? Szklanka soku może stanowić jedną z pięciu zalecanych porcji tych produktów dziennie. Biorąc pod uwagę to, że warzywa i owoce można spożywać pod różnymi postaciami, wydaje mi się, że możemy zjeść ich nawet więcej niż zalecane minimum. Najważniejsze, żeby było zdrowo i kolorowo :) Nie bez powodu mówi się często o warzywach, że to "zdrowie na talerzu". Warzywa i owoce prócz oczywistych zalet takich jak utrzymanie prawidłowej masy ciała, pełnią również ogromną rolę w profilaktyce zapobiegania nowotworom czy chorobom takim jak Parkinson, Alzheimer.

 

 

No ale... skoro gra kolorów to i kolorowe soki. Wbrew krążącym po świecie mitom, że do soków dodaje się cukier, ogłaszam wszem i wobec, że do soków owocowych, 100% warzywnych i pomidorowych cukru się NIE DODAJE... :) Zabrania tego europejskie i polskie prawo. Mało tego, w związku z tym, że soki powstają z warzyw i owoców, to zachowują podobny poziom składników odżywczych co te produkty.

I ja, i moja mama często przekomarzamy się w swoich racjach w wielu, naprawdę wielu tematach. Ona ma swoje racje, ja mam swoje. Koniec końców - obie się wzajemnie od siebie uczymy. Ona przekazuje mi wiedzę z książek, które kupuje - ja przekazuję jej wiedzę, którą nabywam na spotkaniach z ekspertami czy z materiałów naukowych. Kiedy kilka lat temu przeszłam na dietę, odrzucałam jej wszystkie pomysły i rady. Nie słuchałam się jej w wielu kwestiach, które teraz w dorosłym życiu okazują się jednak ważne. Jeszcze kilka lat temu, to o co mama suszyła mi głowę, np. recycling, było dla mnie nie do pomyślenia. Kiedyś recycling ogólnie nie miał aż takiego znaczenia jak teraz, ale dziś, kiedy świadomość ludzi wzrasta, bardziej zwracamy na to uwagę, zwłaszcza, że jest to ważny element dbania o środowisko. Np. opakowania kartonowe nie obciążają środowiska i mogą być bardzo łatwo poddane recyclingowi. Są wykonane z odnawialnych materiałów pochodzenia roślinnego i pomagają zredukować ilość marnowanej żywności. Dodatkowo chronią produkty bez stosowania konserwantów.

 

 

Przykładem są właśnie soki dostępne w opakowaniach kartonowych. Jak się okazuje, zachowują one świeżość i jakość bez użycia konserwantów, a dzieje się to za sprawą tego, że kartoniki składają się z kilku warstw, które chronią żywność przed niepożądanym działaniem czynników zewnętrznych takich jak wilgoć, tlen czy światło. Przed światłem, chroni cienka warstwa aluminium, dzięki której sok zachowuje swoją barwę, fakturę, a także składniki odżywcze. Szczelne opakowanie to także bariera przed drobnoustrojami. Dlatego na przykład szklanka soku pomarańczowego, także tego pasteryzowane w kartonie, zabezpiecza dzienne zapotrzebowanie na witaminę C w ok. 50-60%. Witamina ta na przykład pomaga w utrzymaniu prawidłowego funkcjonowania układu odpornościowego i ochronie komórek przed stresem oksydacyjnym oraz w prawidłowej produkcji kolagenu w celu zapewnienia właściwego funkcjonowania naczyń krwionośnych, kości, chrząstki, dziąseł, skóry i zębów. Mama miała rację... :P

Mój czas spędzany w ogrodzie rodziców, nie mógł się ograniczyć co prawda do jednego soku, bo przy takiej ilości domowników, raczej jeden rodzaj nie zadowoliłby wszystkich. Ja z Polą, preferuję raczej sok pomarańczowy, a moja siostra sok jabłkowy. Pamiętam też, że jak miałam może z 11 lat, to moja mama codziennie piła z Patrycją sok marchwiowy, bo przecież beta-karoten i te sprawy, a opalenizna wchodziła wtedy "na salony" :P

Dzisiaj bardziej niż na opaleniźnie, nam wszystkim zależy po prostu na zdrowiu. Czas w w ogrodzie przypomniał mi czasy, w których rodzice zawsze byli tymi, którzy wszystko wiedzą najlepiej. Choć wtedy drażnili mnie swoimi naukami, to jednak zakorzeniły się gdzieś one w mojej głowie i teraz wychodzą mi na dobre. Nawet banalny przykład opakowań kartonowych - czy wyobrażacie sobie, że "nauki" z tym związane mogły jakkolwiek zainteresować 16 latkę? Nie było o tym w ogóle mowy. Dziś zainteresowana tematem, przeczytałam o opakowaniach kartonowych kilka stron, starając się zrozumieć, w jaki sposób nam nie szkodzą, a wręcz przeciwnie. A kiedyś... kiedyś nie kumałam, jak takie coś jak karton, może w ogóle być tematem do rozmowy czy przemyśleń. Wtedy to wszystko mnie denerwowało, ale dziś mogę podsumować to jedynie dwoma słowami: na zdrowie.

Tej ostatniej niedzieli u rodziców, odłożyłam laptop i postanowiłam po prostu delektować się chwilą. Dzieciaki od rana do nocy szalały na zielonej trawie, pałaszowały czereśnie i popijały soki. Wszechobecna natura - tego było mi trzeba...

 

Materiał sfinansowany ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw. Organizator Stowarzyszenie Krajowa Unia Producentów Soków.

 

 

 

 

 

 

 

 

27 comments on “W ogrodzie rodziców...”

  1. Alicja cały cykl wpisów rewelacyjny i bardzo merytoryczny. Naprawdę super podeszłaś do tematu i dałaś mi do myślenia. Nie ukrywam, że też trochę tych mitów "powielałam" nie mając na to żadnego poparcia, jedynie słuchając ciotek "dobrych rad". Jesteś super kobietka i świetnie wykonujesz swoją pracę!

    1. Niestety często powielamy coś czego nie sprawdzimy, opieramy się jedynie na tym co idzie drogą pantoflową, ale dobrze, że potem potrafimy jednak same sięgnąć gdzie trzeba i wyrobić własną opinię. Mega Ci dziękuję za ten komentarz, docenienie pracy przez czytelników to dla mnie coś pięęęknego! <3

  2. i ja kupiłam prenatal z twojego polecenia, a np o tym zelazie w 1 tr to nikt mi nie powiedzial, nawet ginekolog... witaminki mi sluza i nie mam mdlosci nareszcie :)

  3. Mamala jaka Ty się dżaga ostatnio zrobiłaś to nie mam pytań ... :) A właściwie mam :P Jak to zrobić?! :D

  4. Osobiście nie pijam soków, wzmażają we mnie pragnienie, jednak z tymi warzywami to święta prawda. Dodając min 120g warzyw do np. kanapek okazuje się, że zjadamy ich mniej, posiłek jest bardziej wartościowy, mniej kaloryczny i bardziej syty

  5. Alicja ten przepis na spaghetti jest pyszny! Robią już wszystkie moje koleżanki, mama i siostra hah :D

  6. W pierwszej ciąży najgorsze były skurcze.łapały mnie po przejsciu kilku kroków do tego stopnia ze robilam sie sina i robilo mi sie słabo. Niestety trzeba bylo zrezygnować ze szkoły i musialam miec indywidualne nauczanie w domudomu.spacerowania prawie wcale nie było:/ w drugiej ciąży minus to chyba to ze z dnia na dzien nie mialam ochoty na czekolade (to właśnie spowodowalo ze pomyslalam ze to ciaza i sie nie mylilam) haha. W trzeciaj ciazy to mdłości.. nie wymioty ale mdłości po jakimś czasie zorientowalam sie ze mam je gdy mały w brzuchu domaga sie jesc. Mysialam cos zawsze przegryzc. I opadajacy brzuch. ... tak ze gdy siedzialam robila mi sie szrama pod brzuchem ktora potragola czasem wygladac jak blizna po cc....większość ciazy nie siedzialam tylko lezalam zeby nie miec ucisku. Takie momenty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

@alicjawegnerpl

Zajrzyj na mój Instagram i sprawdź, jak żyję, manifestuję oraz działam.
cartcrossmenuchevron-down linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram