Dostałam dzisiaj bardzo fajny komentarz na blogu. Od czytelniczki, która kilka lat temu wyprowadziła się z Warszawy, która jej nie urzekła. Pyta więc mnie co ja takiego odkryłam - prosi o odpowiedź, bo może i ona jeszcze kiedyś na nowo ją odkryje... I tak usiadłam i zaczęłam myśleć... Co tutaj takiego jest, że pragnę tu być już do końca swojego życia?
Może dla kogoś kto mieszka tu od zawsze wyda się to dziwne. Ale dla kogoś takiego jak ja - kto wyrwał się z 80 tysięcznego miasteczka - Warszawa to inny świat. Świat pełen możliwości, niespodzianek i tętniącego życia 24 h. Ale zacznijmy od początku. Inowrocław, w którym mieszkałam jest miastem, w którym zostaną niedługo tylko emeryci, patologia i pojedyncze, normalne jednostki. Ci, dla których za późno na zmiany i Ci z własnymi biznesami. Warszawa była dla mnie zawsze marzeniem ściętej głowy. Dałam sobie wmówić, że jest tu drogo, że wszędzie daleko i generalnie - bez szału. Kocham Warszawę i nie będę nikogo na siłę przekonywać, że jest ona lepsza od jakiegokolwiek miasta. Nie cierpię też jeśli ktoś na siłę przekonuje mnie, że jest gorsza. Żeby tak stwierdzić trzeba tu pożyć. I to tak naprawdę POŻYĆ. Nie chodzi tu wcale o czas zamieszkania, bo jak wiecie mój jest krótki, a o jakość tego spędzonego czasu. Moje początki w stolicy były u boku F. Przez pierwszy miesiąc nie pracował, żeby pomóc mi się zaaklimatyzować i obadać chociaż okolice własnego bloku. Wszystko ładnie, pięknie, ale schody zaczęły się, gdy nadszedł pierwszy dzień pracy F. a ja zostałam sama z Polą. Nie po to jednak zrobiłam w swoim życiu rewolucję, żeby siedzieć teraz w 4 ścianach i po prostu być w tej Warszawie. Zaczęłam więc cieszyć się każdą ławką, każdą piaskownicą, każdym nowym sklepem i miejscem. I tak cieszę się każdego dnia. To prosta recepta na szczęście. Stolica jest o tyle fajna, że daje nam multum atrakcji każdego dnia. To coś czego nie da Ci żadne małe miasto. I wcale nie są to atrakcje, ze które musisz płacić. Liczne eventy czy warsztaty, a nawet pokazy artystyczne - wystarczy poszperać w internecie, by znaleźć to wszystko za darmo.
Ale tu przecież tak drogo - gówno prawda. Ciężkim zdziwieniem było dla mnie, że za żywność, paliwo i wszystko inne - nawet odzież - płacę mniej niż w Inowrocławiu. Co jest przyczyną? Konkurencja. Wszystkiego jest całe MNÓSTWO. To logiczne, że sklepy prześcigają się w cenach. Im niżej - tym więcej klientów. Co jest droższe to mieszkania - ale nie zawsze. Ja akurat wybrałam sobie bardzo wysoki standard, bo lubię czuć się swobodnie w mieszkaniu i lubię gdy jest stylowe i komfortowe. Dla mniej wymagających - ceny będą podobne jak w Inowrocławiu - płaciłam w nim z opłatami itp. łącznie ok.1300 zł za miesiąc. Tutaj płacę 2000 zł. Czy duża różnica ? Patrząc na to, że standard mieszkania 10 x lepszy i w Warszawie. Nie sądzę. Na upartego znalazłabym jednak w takiej samej cenie. Ale po prostu nie chcę.
Ale wszędzie masz daleko - powiedzieli Ci co Warszawę raz na oczy widzieli. To, że w wiadomościach zawsze widzicie pałac kultury czyli ścisłe centrum nie oznacza jeszcze, że to w centrum musicie załatwiać wszystkie sprawy. Nie musicie. Bo wszystko macie pod domem. Żłobki, przedszkola, sklepy, kościoły, poczty itp. Ja na dobrą sprawę nie musiałabym opuszczać swojego blokowiska - bo na moim zamkniętym osiedlu mam wszystko: od restauracji po sklepy odzieżowe. Na jednej ścianie bloku placówki chyba 7 banków, 3 restauracje, żabki, piekarnie, fryzjerzy, salony kosmetyczne. To wszystko na moim strzeżonym blokowisku. A wystarczy wyjść poza nie - i znów to wszystko : tesco, sklepy meblowe, sklepy rtv, poczty. Wszystko w promieniu 500 m. W głupim Inowrocławiu musiałam dalej pedałować na pocztę niż tutaj gdziekolwiek. Ale oczywiście ja rutyny i lenistwa nie lubię, więc każdego dnia zapuszczam się bliżej lub dalej, ale zawsze gdzie indziej.
Ale tak głośno - jeśli głośno Ci przy ulicy - idź do parku. Co krok możesz znaleźć rozstawione leżaki w cieniu drzew, gdzie uświadczysz ciszy i spokoju. Parków, ławek , stawów i miejsc, gdzie możesz chwilę pomyśleć i odpocząć jest całe mnóstwo. Najpiękniejsze jest ich odkrywanie...
Jednak to co zgodnie każdy mi przyznaje to to...że mogę się tutaj rozwijać. Jestem tu ledwo ponad miesiąc...i już to widzę. Nie zdradzam Wam wszystkich szczegółów, ale dzięki temu, że tu jestem - w życie wcielam niesamowite projekty z ciekawymi firmami, których nie dałoby rady podjąć na odległość. Oczywiście niedługo dowiecie się o co chodzi, ale spokojnie... ;) Mocno spięłam tyłek, bo marzę o własnym mieszkaniu. Marzę o tym i wiem, że razem z F. wspólnymi siłami nareszcie spełnimy swoje marzenie. Warszawa i możliwości, które dzięki niej otrzymaliśmy - to coś co pozwala nam to marzenie stopniowo realizować. Kto wie...może zajmie to nam nawet 5, 10 intensywnych lat. To już mało ważne. Jestem tutaj tak krótko, a tak wiele się już dzieje... Jestem tutaj tak krótko, a już tyle z siebie dałam.
I zapamiętajcie sobie jedno. Jechałam tutaj starym autem, z małymi oszczędnościami i myślą, że albo się uda albo wyląduje pod mostem. Nie jechałam tutaj z przeświadczeniem, że luzik niech się dzieje co chce, bo mam miliony na koncie, a jak zabraknie to starsi pomogą. Nie. Liczyłam tylko na SIEBIE. W pewnym momencie nawet dosłownie, tylko na siebie, ale o tym napiszę w innym poście. Kiedyś ktoś zadał mi pytanie co bym zrobiła, gdybym na miesiąc dostała na życie ( mieszkanie, jedzenie itp. WSZYSTKO) 600 zł. 600 zł pomyślałam? Musiałabym pójść pod most, bo nie byłoby mnie stać nawet na mieszkanie. Potem pomyślałam: przecież już kiedyś tak było. Zabrakło dochodu, pomocy itp. Ale nie poddałam się. Spięłam tyłek i robiłam wszystko co w mojej mocy ( od wyprzedaży swoich rzeczy, po sprzedawanie ciuchów z SH na założonej stronce z ciuchami z drugiej ręki) - i uzbierałam. Tyle ile potrzebowałam. I z takim właśnie przeświadczeniem jechałam tutaj. Że nawet jak będzie ciężko - to ja sobie poradzę, przetrwam. Ale nigdy, przenigdy nie zostanę w tym mieście, bo tak jest łatwiej. Nigdy. I teraz wiem, że nigdy do niego nie wrócę. Mimo, że momentami jest naprawdę ciężko...
Co więc takiego kocham w Warszawie? Każdy zakątek, którego być może nie odkryli nawet Ci co tutaj mieszkali długi, długi czas. Bo może zbyt szybko biegli, może nie przystawali. Może zaszyli się w swoim bezpiecznym kącie i nie wychylali z niego głowy. Może nie chcieli widzieć piękna w prostych rzeczach... Może Warszawa nie jest miejscem dla każdego, ale zdecydowanie jest miejscem dla mnie...
bluzka - tutaj
Kurcze, Kobieto! Zazdroszczę Ci tej pogody ducha i tego, że wierzysz, że dasz sobie radę. Ten wpis zmotywował mnie bardziej niż cokolwiek innego. Dzięki Ci za to! I trzymam kciuki, żeby wszystko szło po Twojej myśli, niech wszystkie te wielkie projekty wypalą. Tylko pisz częściej, czy tu, czy na fp, bo jakoś tak smutno bez Ciebie.
Postaram się kochana! Bardzo się cieszę, że cię zmotywowałam i dzięki za miłe słowa! :*
Nic dodać, nic ująć. Jakbym czytała własne słowa i tłumaczenia, dlaczego wybieram Warszawę. Bo nie ma siły, która zabroni mi tam za rok wrócić. Nie ma.
I tak 3maj :*
Fajny wpis. Ja akurat jestem z ww-y i tak chyba jej nie doceniam, ale bardzo mi się podoba ze ty tak o stolicy piszesz. A swoją drogą to świetne zdjęcia - zwłaszcza te ostatnie jak córa szaleje i gołe stópki! Super!
Gołe stópki muszą być :D Chociaż ostatnio się coś Poli odwróciło i ledwo się obudzi i każe sobie zakładać :D
Ładnego masz tego F! (Filip, Franciszek :D? pewnie gdzies pisałas, ale nie widziałam ;))
Uhuh, dziękuję :D
Też bym chciała do Warszawy. Brak mi odwagi, której Ty chyba masz nadmiar :D. Uwielbiam Cię czytać, każdy na blogu może znaleźć coś dla siebie. Ja, mimo, że nie jestem matką, to czytam nawet wpisy dotyczące Poli. Strasznie podoba mi się Twój "luźny" styl pisania, bez zadęcia, tak lekko się czyta...
Bardzo mnie to cieszy! :) A co do nadmiaru...wysłać Ci trochę? ;)
Odwaga i determinacja, którą w sobie masz jest po prostu czymś co mnie powala na łopatki! Dziewczyno rób tak dalej! Kibicuję z całego serca!!! <3
Aż łezka no!! :*
Pola jest cudna!
No cóż.. po kimś to ma, ha :D
Polcia na tej skrzynce zamyślona - jak modelka! :)
No...tak udaje...a potem nagle śmiech :P
Mówią, że wszędzie jest dobrze, gdzie nas nie ma. A Ty właśnie udowadniasz, że dobrze jest właśnie tam, gdzie jesteś. Super!
I oby tak pozostało :)
Kiedyś też marzyłam o Warszawie i już już, jedną nogą prawie się przeprowadziłam, ale...poznałam mojego męża :p I skończyłam w Bydgoszczy, ale nie narzekam :) choć sentyment do Warszawy mam nadal :) No i zdecydowanie dalej od babci męża :p Powodzenia :)
O to bliziutko Inka :P Dziękuję :*
Dla mnie Warszawa ma jedną dużą wadę. Wszystko jest takie szybkie! Reszta jest do zaakceptowania. ;)
Jak ja kocham patrzeć na ten pęd! <3
Bardzo pomogłaś mi tym wpisem. Dziękuję. Pora przestać słuchać tych co to wiedzą najlepiej i iść za głosem serca. Całuję.
Słuchać należy tylko i wyłącznie samego siebie :) Buziak!
Zajebisty masz charakter jesteś uparta i wytrwała w dążeniu do celu uwielbiam to w Tobie cieszę się z każdego Twojego sukcesu i trzymam gorąco kciuki za spełnianie marzeń
Buziaczki Natalia !!! :*
Fajna , pozytywna rodzinka, tak trzymać! :)
Tak trzymamy! ;)
A wiesz, że zmotywowałaś mnie i na dniach przeprowadzka? :) Jesteś the best!