Wszyscy mają kamienne twarze, wpatrzone w małe świecące ekrany, na których rozgrywa się ich życie. Messenger, snapchat, instagram. Filtry zakrywają ich codzienne problemy, kadry pozwalają na sprytne wychwytywanie pięknych rzeczy pośród syfu, a emotki pozwalają nam śmiać się bez naruszania mimiki twarzy. Jedziesz autobusem i widzisz tylko pochylone głowy... Prędzej zobaczysz uśmiech skierowany do telefonu niż do przypadkowego pasażera, który właśnie usiadł obok.
To jest życie...życie zamknięte w technologii. W restauracji prędzej zobaczysz parę, która ustawia sobie status "zakochany" na fejsie niż parę patrzącą sobie głęboko w oczy. W internecie poznasz matki idealne, piszące Ci o idealnym wychowaniu, a same siedzące przed kompem większość dnia i mówiące dziecku "zaraz, później, nie teraz". Do reszty pochłonął nas świat internetu i przyćmił co niektórym, co w życiu jest naprawdę ważne. Co drugi bloger, co druga gwiazda, ba! Co drugi człowiek - bo już nie trzeba być osoba publiczną, by pokazywać swoje życie na insta - co drugi człowiek uczynił ze swojego życia show, gdzie każdy najmniejszy element jest starannie dopracowany. Tak by zachwycał, inspirował i pogrążał szaraków w ich kompleksach.
Żyjemy w czasach gdzie szczerość, prawdziwość i co najważniejsze - autentyczność są towarem deficytowym. Wszystko jest pieprzonym kłamstwem, które inni łykają jak leci. Ludzie w dobie social mediów, przestali mieć problemy i przestali pisać o prawdziwym życiu, bo o wiele lepiej sprzedaje się życie idealne. Kolorowe ( oh wait! najlepiej białe!), pełne drogich gadżetów, dalekich podróży. Pieprzenie o pozytywnym myśleniu osób, które nie znają słowa: problem, bieda, choroba. Pieprzenie o zaradności przez nadzianych dzieciaków, którym starzy przesyłają miesięcznie na konta kilka tysięcy na drobne potrzeby. Co jeden to lepszy jak to się mówi. Każdy chce błyszczeć bogactwem, ciętymi ripostami, a mało kto już stawia na prawdziwe wartości. Autorytety dzisiejszych czasów: gwiazdy pokroju Kim K. znane z wielkiej dupy i seks taśmy. Gang Albanii znany z tego, że jest małym stadkiem bezmózgich idiotów. Ale to ich "kawałki" przecież mają przekaz dla dzisiejszej młodzieży, bo przecież zdanie "prawdziwa dama to twoja mama" - jest tak cholernie głębokie, że należy je odśpiewywać w szkołach na dzień matki.
Należałoby się zapytać "Świecie dokąd zmierzasz?" - tylko już się nawet odechciewa kiedy idziesz przez miasto i co chwilę o Twoje ramię ociera się ktoś zapatrzony w telefon. Odechciewa się komentować rzeczywistość, kiedy osoba z książką w autobusie przestaje być rzeczą normalną, a zdaje się być sceną z filmu science-fiction. Odechciewa mi się komentować rzeczywistość, bo nawet nie ma na to pieprzonego czasu. Wszyscy biegną, nie mając czasu na nic co ważne. Wszyscy biegną, bo albo chcą, albo muszą.
Jestem znudzona internetem i tym, że nawet gdy mnie w nim nie ma, to wszyscy inni o nim gadają i siedzą w niego wpatrzeni. Jestem zniesmaczona coraz większym ograniczeniem ludzi, jestem zniesmaczona zamienianiem naszego polskiego języka na jakieś pieprzone angielskie słówka, bo tak jest cool i trendy. Czuję się jak ułom, kiedy przewijam tablicę na fejsie i nie rozumiem połowy rzeczy, które ludzie piszą między sobą. Bo w dzisiejszych czasach nie można po polsku, nie można pełnymi zdaniami. Trzeba krótko, zwięźle i koniecznie skrótami in inglisz!
Jestem zniesmaczona tak bardzo, że mam ochotę popaść w skrajność, usunąć wszystko i wieść spokojne życie. Ale wszystko jest dla ludzi, dlatego po prostu wybieram życie. To prawdziwe i autentyczne, w którym tak jak zawsze piszę Wam bez ściemy jak jest i piszę Wam to wtedy gdy najzwyczajniej w świecie mam na to czas. Wybieram życie, bo mimo młodego wieku czuję jak czas ucieka. Widzę to po coraz starszych twarzach bliskich, widzę to po swoim aucie, który po raz kolejny rozklekotało się wczoraj na wyjeździe z autostrady. Widzę to po twarzy mojego ojca i coraz starszych kuzynach, których jeszcze wczoraj nosiłam na rękach. Życie jest tu i teraz. Dlatego krew mnie zalewa, kiedy czytam o tym jak ludzie tracą bliskich, olewają to co ważne - przez pieprzone cuda technologii. Srajfony, tablety, komputery i inne gówna, których nazw nawet nie znam , bo najzwyczajniej w świecie nie nadążam. Też kiedyś patrzyłam się w komputer jak w święty obrazek nie dostrzegając jak sypie się mój związek. Dzisiaj nadal ciężko odbudować to co się zburzyło, ale pracuję nad tym razem z F. jak tylko mogę.
Zdecydowanie tęsknie za czasami, kiedy ludzie jedli to co chcieli, a nie wybierali to co ładnie wygląda, żeby móc się tym pochwalić. Zdecydowanie tęsknię za czasami, w których za autorytet miało się osoby mające coś mądrego do powiedzenia, a nie matki-blogerki, które z dziecka zrobiły obiekt do przebierania w firmowe ciuszki.
Być może w swoich przemyśleniach jestem nieco za bardzo rozemocjonowana, ale o to własnie chodzi. O nie ważenie każdego słowa i nie przemyślanie każdego swojego kroku. Moim celem jest żyć, kochać i być szczęśliwym - nawet gdy jest ciężko. I nigdy, przenigdy moje życie nie stanie się jednym wielkim show, w którym wszystko jest starannie dopracowane, przemyślane i ułożone tak, by wszyscy inni się tym jarali.
Po prostu...wybieram życie. Autentyczne, prawdziwe i często tak kurewsko ciężkie jak dnia dzisiejszego.
Brawo!!! Genialny wpis!
Dzięki!
w punk.
w punkt*
:)
Jakie to prawdziwe!! Sama mam już tego dość i marzę o chwili jak w ostatnich scenach Transcendencji... Wszystko stało by się takie proste
Oj tak... Mi o wiele lepiej odkąd otwieram laptop tylko wtedy gdy muszę ... :)
Hmmm...ale popatrz na swój blog, popatrz na zdjęcia, na stylizacje, na otaczające Cię rzeczy. zy to nie właśnie taki świat o którym piszesz? To od niego chcesz uciec? Sama go stworzyłaś. Nie wszystkie blogerki pokazują idealny świat i białe otoczenie... Dobry wpis...tylko czy aby nie sami sobie ten świat na własne życzenie tworzymy? Przecież szarości i ciemności mam dość w wiadomościach....
Ale co mają stylizacje, zdjęcia i otaczające mnie rzeczy do autentyczności? Uciekam od fałszu, od układania sobie życia POD BLOG czy pod fejm. Chcę otaczać się pięknymi rzeczami, ale dla samej siebie, nie na potrzeby czegoś. Ja sama jestem za pozytywnym nastawieniem do życia, za pięknem itp - ale bardzo łatwo rozróżnić mi blogi, w których piękno wychodzi od ludzi naturalnie, w których jest tylko "piękną" fikcją. Zresztą nawiązanie do blogów to tylko część wpisu. Głównie chodzi o fakt zatracenia się w świecie technologii i niemocy rozgraniczenia świata wirtualnego od tego ważniejszego - prawdziwego. :)
Dobry tekst najlepszy fragment "wszystko piszą skrótami in inglisz" to jest tak denerwujące ludzie wstydzą się chyba polskiego. Wszyscy tylko rozmowy w internecie zamiast spotkania i rozmowy na żywo...
Ja też posiłkuję się angielskim i czasem sobie zastąpię jakieś słowo, ale niektórzy wręcz już nadużywają tych wszystkich skrótów...
Trafiłaś w samo sedno sprawy. Jesteś tak cholernie prawdziwa w tym co piszesz, poczułam te emocje, z jakimi pisałaś. Podobnie jak Ty, mam jeszcze 'niewiele' lat, bo jestem rok młodsza, ale też widzę ten upływ czasu, a podejrzewam, że im starsze będziemy, czas będzie jeszcze bardziej gonił. Ważne, by zawsze umieć znaleźć chwilę na zatrzymanie się, pomimo tego, że cały świat się kręci i dosłownie pędzi, stanąć w miejscu i zwyczajnie cieszyć się życiem, chwilą spędzoną z ukochanym czy z rodziną.
Widzę, że kilka osób ma problem ze zrozumieniem i przyczepiło się głównie do idealnych zdjęć. A tak jak już komuś odpisałam...są osoby, które w tych idealnych fotach są autentyczne, są takie, które robią wszystko pod publikę, a co za tym idzie, gubią się w wirtualnym świecie. Nie chcę demonizować internetu, ale uważam, że tak jak ułatwia nam życie, tak w wielu kwestiach nam po prostu szkodzi. Świetny wpis, gratuluję.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w tym tekście opisałaś sama siebie. Sama dla popularności bloga sprzedałaś swoje dziecko (od samego początku). Poza tym, mówisz, że chcesz się oderwać od "mediów" a sama, na bierząco relacjonujesz swoje życie. Szczytem prostactwa jest dla mnie dodawanie na insta, np. zdjęć obiadu w restauracji.
A Ty co dodajesz na insta? Inspiracja jest wszędzie wokół nas. Niektórych ludzi inspirują piękne zdjęcia jedzenia... czasem nie mam pomysłu na obiad a taka kolorowa inspiracja sprawia ze rodzina jest szczęśliwa ze cos pięknego i nowego ugotowałam.
Ja? Żyję dla siebie i mojego męża, nie dla innych. Są momenty, które powinniśmy zostawić dla siebie. Nie wszystko na pokaz. Może dlatego ja jestem w związku szczęśliwa 10 lat a Alicja po 2 przechodzi kryzys?
Rocznica i weekend w hotelu. Fajne, ale po co robić z tego szopkę i wszystko wstawiać do neta? Takich przykładów jest bardzo dużo. Ale każdy robi ze swoim życiem to co uważa za słuszne.
Po ponad 4, a nie po 2... ;) I to, że przechodziłam kryzys, nie znaczy, że nie jestem szczęśliwa - nie wiem czy rozumiesz. Rocznica, weekendy w hotelu - serio sądzisz, że czytając, że było fajnie i oglądając zdjęcia jedzenie wiesz już o mnie wszystko? Wierz mi - to zaledwie ułamek.
Ojej ojej... na pewno na mój komentarz odpowiadasz? :) to jeszcze raz powoli i dużymi literami... moje pytanie brzmiało: "a Ty co dodajesz na insta?"...
A po drugie.. jesli myślisz ze mamalla ktora mimo młodego wieku jest bardzo świadomą kobietą dzieli sie na blogu wszystkim, to proponuje zapoznać sie z całym jej blogiem. I zastanowić czy potrzeba aż tyle emocji w pisaniu komentarzy :)
Kochana ależ totalnie nie o to chodzi w tym wpisie :) Nie sprzedałam swojego dziecka dla popularności bloga, a pokazuję jakiś kawałek swojego życia, bo ... chcę ;) Od dawna pokazuję w internecie dużo zdjęć, zwierzam się, pisze na różne tematy, ale ... no właśnie jest jedno ALE. Nie zmieniam swojego życia i nie dopasowuję go pod internetowe potrzeby. Jestem autentyczna , bo nie lubię nikogo udawać, aczkolwiek miałam takie chwile, że w dobie ideałów, chciałam im dorównać - minęło. Nie demonizuję internetu, bo na pewno z niego nie zrezygnuję, ale nie jestem też za psuciem jakości prawdziwego życia na rzecz TEGO. A niestety tak robi wiele osób... Pozdrawiam :)
dokładnie :) zgadzam się w 100 %
zgadzasz się, bo też nie rozumiesz chyba o co chodzi we wpisie...
Sprzedała swoje dziecko...? Jezus, to dopiero prostactwo, by napisać takie coś... żenada. I chyba serio nie skumałaś Alicji wpisu O.o
przeczytalm 2 pierwsze komentarez pod tym wpisem i O ZGROZO ! ludzie chyba nie umia czytac ze zrozumieniem badz wybieraj tylko zdania z calego kontekstu Alicjo chyle czola szkoda ze mieszkam tak daleko gdybym mieszkala blizej umowilabym sie z toba koniecznie na kawe i pogaduchy i usciskala !!!! bardzo podobny mamy punkt widzenia :) sciskam SYLWIA I ZUZIA
Bardzo mądry i trafny tekst. Ale same sobie tworzymy to internetowe bagienko, które co jakiś czas uwiera a za chwilę na nowo do niego wracamy! Ostatnio właśnie przeglądając insta uznałam, że w ogóle tam nie pasuje. Nie mam nic białego, zawsze jakieś pstrokate tła wrzucam, czasami nawet nieco rozmyte zdjęcia, rzadko widoku z pięknych miejsc. No nijak nie umiem wpasować się w ten klimat "wszystko musi być wymuskane". Na blogu też nie potrafię się wykreować na najmodniejszą i mega cool, trendy stylówe. Za stara na to jestem chyba :) Ale w jednym przyznam ci mega rację! W tym życiu z przyklejonym srajfonem! Przyjechała do mnie przyjaciółka, siedzimy na porannej kawie. Ja z nosem w telefonie, ona z nosem w telefonie. W pewnym momencie mówię do niej "ejjj, kurde tak to sobie będziemy siedziały jak pojedziesz bo zaraz się nam weekend skończy!" Nieświadomie to zrobiłyśmy ale poczułam się przerażona jak nie potrafimy się wylogować do życia!
Lubię Cię Ty mała buntowniczko! (Jako 33-latka mogę tak napisać;)
Ja też wybieram życie, choć net ciągnie i mu ulegam. Ale walczę.
Buziaki!
Napisałam ostatnio u siebie... blogowanie psuje relacje i to dla mnie jest najcięższe. Już nie raz miałam myśl by to wszystko pieprznąć ale to silniejsze ode mnie. Potrzebuję tego, spełniam się i to chyba jest moje przekleństwo. Domyślam się Twoich emocji podczas pisania tego tekstu...
Mądre słowa. Zawsze trzeba znać umiar we wszystkim. Sama mówię o sobie, że jestem uzależniona od wi-fi ale znam wartość realnego życia i kocham je takim jakie jest. Z jego problemami dnia codziennego i szczęściem, które puka czasem do drzwi.
Bardzo mądry wpis.
Pięknie to wszystko opisałaś...
Jenyy, niektórzy to się muszą wszystkiego przyczepić... Skoro Wam coś nie pasuje to nie czytajcie, nie komentujcie... Uwielbiam blog Ali, czytam od samego początku i Uwielbiam ją za to, ze chyba jako jedyna z tych wszystkich blogerek jest tak prawdziwie szczera, autentyczna, nikogo nie udaje i niczego nie robi pod publikę... Tak 3maj kochana :-)
Zgadzam się w pełni, że dzisiejsze czasy powariowały i zamiast rozmawiać z kimś na żywo, przyjaciółka mówi popiszmy na Facebooku a Pan w pociągu nawet na mnie nie spojrzy. Uważałabym jednak z tym krytykowaniem, bo kazda z nas pisząca blog czy działająca w internecie musi czasem obrobić zdjęcie, postawić obiad w dobrym swietle, zeby zdjęcie dobrze wyszło. Ktoś moze to nazwać profesjonalizmem a drugi zarzuci sztuczność.
Bardzo dobrze, że o tym napisałaś...Ważny temat...Refleksja przychodzi sama.Zgadzam się z każdym słowem!Pozdrawiam.
"Gang Albanii znany z tego, że jest małym stadkiem bezmózgich idiotów.
Ale to ich „kawałki” przecież mają przekaz dla dzisiejszej młodzieży, bo
przecież zdanie „prawdziwa dama to twoja mama” – jest tak cholernie
głębokie, że należy je odśpiewywać w szkołach na dzień matki." najlepsze :P
Mieszkam na wiosce, na osiedlu liczącym ok 10 bloków, jakieś parę lat temu w lato przeszła u nas potężna burza i nie było prądu od rana do wieczora wtedy dopiero zauważyłam jak duuuuużo dzieci mieszka na tym osiedlu ale to był jednorazowy przypadek, bo potem już był prąd :P