0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

Jak dziś pamiętam grudniowe dni zeszłego roku. Jak dziś pamiętam dzień, w którym byłyśmy z Polą w Teatrze Małego Widza na naszym pierwszym spektaklu, a po nim kroczyłyśmy przez starówkę i krakowskie przedmieście mijając śpiewające elfy, kilkadziesiąt mikołajów z prezentami, anielski chór i wiele wiele innych świątecznych akcentów.

Tamten dzień już na zawsze wpisał się w listę najpiękniejszych dni w moim życiu. Mam nadzieję, że nigdy go nie zapomnę. Że zawsze będzie on w mojej pamięci tak wyraźny jak do tej pory. I choć grudzień w tym roku próbuje mnie skutecznie zastraszyć i zagonić pod koc, z którego wyszłabym w okolicach kwietnia... to ja się nie daję. Bo grudzień to chcąc nie chcąc, najbardziej magiczna pora roku. I choć nie cierpię zimna, to wydarzy się w nim wiele dobrych rzeczy, które mi tą temperaturę zrekompensują.

Czeka na mnie i Polę wiele atrakcji w najbliższych dniach. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego ile w naszym mieście jest możliwości, by przejść przez ten grudzień z uśmiechem, postanowiłam, że podzielę się tymi możliwościami i z Wami. Zatem nie przedłużając... oto moje sposoby na to...

 

CO ROBIĆ Z DZIECKIEM W GRUDNIU?

 

DISNEY ON ICE

My zaczynamy mikołajkowym akcentem w postaci Disney On Ice. Bilety na to wydarzenie Polcia znajdzie 6 grudnia w swoim bucie. Totalnie nie mogę się tego doczekać. To moje i Polci małe marzenie. Za każdym razem kiedy Pola widzi plakat bądź reklamę mówi: jak ja bym chciała to zobaczyć! No i zobaczy... a ja razem z nią. Uwielbiam postacie Disneya. To całe moje dzieciństwo, wspomnienia. Wiem, że jak nigdy dotąd, obudzi się we mnie moje wewnętrzne dziecko. A co dopiero Pola... wyobrażacie sobie zobaczyć coś takiego będąc dzieckiem? Dzieckiem, które wszystko widzi i czuje mocniej niż my - dorośli.

W Warszawie pokazy odbywają się na Hali Torwar w dniach 5,6,7,8 grudnia. Upolowałam bilety ze sporym wyprzedzeniem, więc mamy najlepsze możliwe miejscówki, bo w drugim rzędzie! Awrrr, to będzie coś niesamowitego!

PS: Bilety kupowałam na ebilet.pl

 

TEATR MAŁEGO WIDZA

Zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Pierwszy spektakl na jakim byłyśmy nazywał się Cztery Pory Roku. O tym przeżyciu pisałam we wpisie: Ach co to był za grudzień!. Niesamowite połączenie tańca, gestów, muzyki... i ja i Pola byłyśmy totalnie wzruszone, jak bez słów można przekazać tyle emocji. Obecnie trwa czwarta edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatru dla NAJmłodszych TAKE PART IN ART. To trwający blisko 4 miesiące, jesienny przegląd najciekawszych spektakli dla dzieci z różnych zakątków świata. Do grudnia 2019 na scenie Starej Prochowni odbędzie się 50 spektakli dla 4 tysięcy widzów, w tym 12 bezpłatnych spektakli dla dzieci ze stołecznych żłobków i przedszkoli.

Spektakle są dla rodzin z dziećmi w wieku od 4 miesięcy do 6 lat. Spektakle te to w większości historie opowiedziane bez słów, a za pomocą światła, muzyki granej na żywo, cieni, gestów, obrazów.
My wybieramy się na spektakl WIND - to duńska propozycja teatry Madam Bach, wielokrotnie zapraszana na festiwale na całym świecie. Na spektaklu dzieci zobaczę konstrukcją z tysiącem detali, które zostaną wprawione w ruch i pozwolą widzom odkryć subtelności żywiołu jakim jest wiatr. To będzie piękne <3

 

FABRYKA ELFÓW

Fabryka w Warszawie jest zlokalizowana na PGE Narodowym. Można się tam wybrać do 22 grudnia. Podczas zwiedzania Fabryki, dzieciaczki odwiedzają 10 punktów z atrakcjami. W niektórych czekają na nie zabawy logiczne, w innych ruchowe w jeszcze innych edukacyjne zadania czy gry zręcznościowe. Na koniec dzieci spotykają Świętego Mikołaja. Tyle się dowiedziałam z internetów. Ale widziałam w social mediach kilka relacji i wygląda to obłędnie i chyba sobie nie daruję, jeśli nie zabiorę tam Poli. Świątecznej magii nigdy za mało - moim skromnym zdaniem :P My raczej jak zwykle wybierzemy się w tygodniu, bo weekendy w takich miejscach... no ja się na coś takiego niestety nie nadaję :P

Bilety można kupić w okolicy 50 zł za 1 dziecko (w tym 1 osoba dorosła). Fabryka Elfów jest również w Gdańsku i Katowicach :)

 

URSYNOWSKIE MIKOŁAJKI

Kocham mój Ursynów! 8 grudnia na Arenie Ursynów, odbędą się Mikołajki z klockami Lego i planszówkami. Na dzieci będą czekać stanowiska do budowy klockami Lego, stanowiska wielkoformatowych gier planszowych, a także stanowiska sportowe i rekreacyjne. Odbędzie się też przedstawienie teatralne dla dzieci – bajka zimowa pt „Świąteczna kartka z Afryki”. No i oczywiście punkt obowiązkowy... spotkaniem ze Świętym Mikołajem... kolejnym :P Wydarzenie jest darmowe. Podczas Mikołajek swoje stoisko będzie miała Fundacja Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa. Każdy będzie mógł zakupić cegiełkę :)

Mikołajki odbędą się w godz. 12.00 – 17.00 w Arenie Ursynów przy ul. Pileckiego 122.

 

SMART KIDS PLANET

Tę atrakcję zaliczyłyśmy już jakieś 2 miesiące temu. Świetna strefa na PGE Narodowym. Smart Kids Planet można opisać jako salę zabawy i nauki. Dzieciaki poprzez używanie wszystkich zmysłów, mogą się bawić w różnych tematycznych strefach - od takich, w których trzeba na czas przejść labirynt kopiąc piłkę, po takie w których można pokolorować kosmiczny obrazek, zeskanować go, a następnie odszukać w ciemnym pomieszczeniu na ścianie (pokazywałam to na stories). To trochę takie centrum nauki, ale z większa domieszką zabawy i możliwością wykazania się przez dzieciaki kreatywnością i twórczością. Bardzo mi zaimponowała strefa, w której dzieciaczki uczą się czym jest recycling - sortują odpady i uczą się całego procesu recyclingu. Świetny trening myślenia przyczynowo-skutkowego ale też porządna lekcja ekologii.

Koniecznie sprawdźcie harmonogram na grudzień, bo jest w nim dużo świątecznych aktywności jak animacje świąteczne, pieczenie pierników czy świąteczne warsztaty. Bilety rezerwowałam online :)

PS: Dla maluszków jest cudowna strefa Tuptaj - jest tam dużo pufek i miękka łąka, na której dzieciaczki mogą podjąć się mnóstwa aktywności rozwijających ich zdolności motoryczne. Zaraz obok tej strefy są stoliki i kawiarenka, w której możecie zamówić sobie coś do picia czy jedzenia.

 

 

PRZYTUL POLSKĘ (ostatnie dni wystawy !!!)

Jeszcze do 8 grudnia macie czas, by odwiedzić w Centrum Praskie Koneser wystawę dla rodzin Przytul Polskę. Pokazywałam Wam relację na Stories z tego miejsca. Wystawa jest bezpłatna. W fajny i przyjazny sposób, wyjaśnia dzieciaczkom zagadnienia polskości, patriotyzmu, wspólnoty. W słuchawkach można posłuchać Poloneza, można też rozwiązać quiz z pytaniami typu: pierogi ruskie czy mięsne? Można polepić wspólnie pierogi przy stole, przytulić poduchy w kształcie Polski, poczytać książki, a także poczęstować się jabłuszkiem czy naturalnym nektarem z jabłek :) To tak w dużym skrócie.

 

 

MUZEUM DOMKÓW DLA LALEK

Ta atrakcja jeszcze przed nami i szczerze nie mogę się doczekać! :D Zaczynam się zastanawiać kto ma większa frajdę z tych wszystkich atrakcji haha :D W muzeum znajduje się ogrom zabytkowych i pięknie odwzorowanych domków, sklepików, pokoików dla lalek. Muzeum znajduje się w Pałacu Kultury i Nauki.

 

U KRÓLA MACIUSIA - MUZEUM POLIN

Polecam Wam to miejsce z całego serca. Byłam tam już kilka razy. Wspaniałe miejsce stworzone z myślą o dzieciach. Można tam rysować, bawić się, czytać książki a także dowiedzieć się wiele o tradycji, historii i żydowskiej kulturze. Cała przestrzeń stworzona jest w duchu idei pedagogiki Korczaka.

Wejście do strefy jest bezpłatne. Natomiast płatne są wejściówki na warsztaty rodzinne w weekendy, które ogromnie Wam polecam. Koniecznie sprawdźcie program wydarzeń i zobaczcie jakie warsztaty są zaplanowane na najbliższe weekendy :)

PS: Byłam nawet na otwarciu Maciusiowej strefy w 2015 roku... sami zobaczcie jaki Poldek był mały! :D

 

 

 

 

KRÓLEWSKI OGRÓD ŚWIATŁA

Powiem Wam, że staż może w Warszawie mam krótki, ale czuję się już jak Warszawiak :D Meldunek mam, mieszkanie tutaj mam, rejestrację na furze również mam warszawską ... to i obowiązek coroczny stawienia się w ogrodzie światła również musi zostać wypełniony :D Bo niby ile można oglądać to samo, prawda? A jednak okazuje się, że... można :D Na mnie te wszystkie światełka robią wrażenie rok w rok. Zresztą dla mnie każdy pretekst wyjścia z Polą i spędzenia czasu w inny niż na co dzień sposób, jest nie lada przeżyciem i frajdą.

Królewski Ogród Światła mieści się przy pałacu w Wilanowie i jest to wystawa plenerowa z tysiącami kolorowych światełek układających się w przeróżne kształty. W tym roku totalną nowością będzie Ogród Różany, w którym znajdziecie 6 tysięcy światełek w postaci zmieniających kolory róż.

Królewski Ogród Światła funkcjonuje do dnia 23 lutego 2020 roku (oprócz 24 i 31 grudnia). Sprawdźcie szczegółowo godziny otwarcia, daty i ceny. W konkretne dni o konkretnych godzinach, są tak zwane MAPPINGI - trójwymiarowe pokazy łączące światło, obraz i dźwięk. Wyświetlane są one na fasadzie pałacu. Coś niesamowitego - byłam, widziałam! :) Warto się na nie załapać. My mieliśmy okazję obejrzeć Bajkę o królewskiej wydrze. Pokaz trwał 15 minut.

 


No... trochę się zapędziłam. Warszawa ma to do siebie, że tutaj ciągle coś się dzieje. Pod względem kultury, rozwoju dzieciaczków - nie ma tutaj nudy. I o ile jakieś cykliczne wydarzenia są płatne, tak jest też ogrom atrakcji darmowych - ja nie bieżąco sprawdzam kalendarium w Warszawie i szukam wydarzeń dla mnie i dla Polci. Darmowe zajęcia jogi dla dzieci czy dorosłych. Darmowe wystawy, darmowe wejścia do muzeów. Jest wiele opcji, by się rozwijać i spędzać czas z dzieckiem, nie sięgając ciągle po $$$. Ogrom wydarzeń i możliwości to jest właśnie to co sprawia, że nie mogłabym mieszkać już w małym mieście. Nie ma takiej opcji. Tutaj mam poczucie, że mogę za każdym razem wybrać się w inne miejsce i pozwalać dziecku i sobie rozwijać skrzydła.

Także jeśli oprócz moich opcji, chcecie jeszcze na bieżąco szukać sobie jakiś atrakcji - to polecam Wam dwie strony, z których ja regularnie korzystam:

  1. waw4free - stronka, na której znajdziecie darmowe wydarzenia z całej Warszawy na każdy dzień
  2. Kulturalna Warszawa - kalendarium wszystkich wydarzeń związanych z kulturą: wystawy, muzea, filmy, wernisaże, atrakcje dla dzieci

 

Już wiele razy byłyśmy na warsztatach plastycznych w kawiarenkach, na darmowych teatrzykach dla dzieci. Za grosze chodziłyśmy na filmowe poranki do kin, na wystawy dla dzieci. Kto szuka, ten znajdzie - tak mówio :P Zatem szukajcie i chwalcie mi się koniecznie na co uda Wam się wybrać w tym magicznym, świątecznym grudniu. Mam nadzieję, że trochę Wam te poszukiwania ułatwiłam.

Dobrego grudnia!

To był wspaniały weekend. Mnóstwo emocji, rodzinnego ciepła i wspólnego czasu. Wieliczka pozostanie w moim sercu już na zawsze - i wrócę do niej na pewno!

Mało mamy czasu i możliwości, by podróżować gdzieś we troje. Ostatnio pojawiły się jednak opcje pozwalające nam na chociaż takie krótkie 3 dniowe wycieczki. Korzystamy z tego, a właściwie... dopiero się rozkręcamy :P Ostatnio np. nocka i poranek w Krakowie, a potem kierunek Wieliczka. Obecnie - 4 dniowy trip do Łeby. Polska jest piękna - i chciałabym móc zobaczyć jak najwięcej jest zakątków.

Wycieczkę do Wieliczki mieliśmy zaplanowaną. Mieliśmy wyruszyć w piątek rano, ale w czwartek wieczorem spontanicznie zapakowaliśmy auto i wpisaliśmy w nawigację kierunek Kraków. Spędziliśmy tam noc i poranek. Po zaliczeniu seansu Króla Lwa i obiadku ruszyliśmy w stronę Wieliczki. Z czym się Wam ona kojarzy? Z solą? Z kopalnią soli? Może z tężniami? Pewnie tak. Ja jednak przez ten krótki czas, odkryłam w Wieliczce dużo, dużo więcej. Urokliwe zakamarki, przepiękne budynki i wspaniały klimat, który aż się prosi o to, by zostać w tym miejscu na dłużej. My nie mogliśmy sobie na to pozwolić, dlatego wykorzystywaliśmy każdą godzinę i minutę na to, by zobaczyć jak najwięcej.

Hotel, w którym się zatrzymaliśmy to Hotel Grand Sal na terenie Kopalni. Przez cały weekend mieliśmy tam zaparkowany samochód i wszędzie chodziliśmy z buta, bo wszędzie było tak blisko. Hotel bardzo fajny, przytulny. Miła obsługa, komfortowe pokoje, pyszne jedzenie ( zwłaszcza kolacje !!! ). Polecam też kąpiel solankową w jacuzzi. Połóżcie się, zamknijcie oczy i... odpłyńcie na moment :) Przed hotelem jest piękna fontanna, a wszystko otoczone jest cudownym, zielonym parkiem.

 

 

 

 

 

Trochę sobie w hotelu odpoczywaliśmy, ale wiadomo... jest lato! Nie ma co siedzieć w pokoju i nie wynurzać nosa. W piątkowy wieczór spacerowaliśmy, jedliśmy pizzę, lody w plenerze. Podziwialiśmy architekturę, skręcaliśmy w tajemnicze uliczki. Delektowaliśmy się spokojnie płynącym czasem, bo już w sobotę miało się zrobić niezwykle aktywnie. Większość osób zahacza jedynie o Wieliczkę, żeby zwiedzić Kopalnię i tyle. Ja próbowałam traktować Kopalnię jako jeden z punktów ( oczywiście nie mogłam się go doczekać najbardziej), ale chciałam też zobaczyć coś więcej. Chciałam zobaczyć duszę tej miejscowości i... udało mi się.

 

 

 

 

 

Następny dzień rozpoczęliśmy śniadankiem w hotelu, a potem ruszyliśmy odkrywać najbardziej pożądane w Wieliczce atrakcje. Zaczęliśmy od Tężni Solankowej. Tężnie mamy też w naszym rodzinnym Inowrocławiu, więc to dla nas chleb powszedni, ale... zawsze to inne miejsce, kształt, inne okoliczności. Pogodę mieliśmy piękną. Wyobraziłam sobie kilka kadrów, którymi chciałabym oddać piękno tężni, które zawsze fascynowały mnie swoją konstrukcją - trochę pomęczyłam mojego F. ale... udało się! Spacer obok tężni to zawsze nie tylko fajne wrażenie wizualne, ale przede wszystkim prezent od siebie dla swojego zdrowia - sól skraplająca się na gałązkach oczyszcza nasze drogi oddechowe i zdecydowanie sprawia, że oddycha się po prostu lżej i lepiej. Mam z tym ostatnio trochę problemów, więc cieszę się, że w końcu mogłam oddychać pełną piersią.

 

 

 

 

 

 

 

Prosto z Tężni Solankowej, poszliśmy pod Szyb Daniłowicza, gdzie miał czekać na nas przewodnik z grupą osób, z którymi mieliśmy zwiedzać Kopalnię Soli. Byliśmy z dzieckiem więc wybraliśmy trasę zwaną Odkrywamy Solilandię. Już w drodze do Wieliczki pisaliście mi o tej atrakcji  wyrażając jeden wielki zachwyt - z gwarancją, że dziecko będzie zafascynowane i szczęśliwe :D Także coś było na rzeczy.

Gdybyśmy byli bez Poli, zapewne zdecydowalibyśmy się na Trasę Turystyczną bądź Górniczą. Podczas takich tras, dostaje się kask, lampę, odpowiedni ochronny strój i podczas zwiedzania uczestnicy biorą jednocześnie udział w wydobywaniu soli czy wyznaczaniu dróg w ciemnościach - z chęcią się kiedyś na coś takiego wybiorę.

Bilety najlepiej kupić online. Kolejki są naprawdę długie, a jeśli wykupisz wcześniej bilet, to staniesz w specjalnej kolejce. Jeśli chodzi o trasę Solilandi, to niestety nie można ich kupić internetowo, ale trzeba je zarezerwować. Jeśli najpierw wybierzecie się do Kopalni to zachowajcie bilety, bo z nimi wejdziecie na Tężnię za niższą cenę.

 

 

 

 

Szczerze? Cieszę się, że wybraliśmy trasę dedykowaną dzieciom - nigdy w życiu nie powiedziałabym, że można w taki fajny sposób oprowadzić dzieci po Kopalni i przy okazji "sprzedać" im tyle ciekawostek. Oprowadzał nas Górnik, który zwracał się bezpośrednio do dzieci, robił im różne wyzwania, zagadki - np. moja Pola niosła na szyi przez całą wycieczkę herb, który potem był gwarancję tego, że dojdziemy do królestwa Skarbnika... Inne dziecko zaznaczało napotkane rzeczy na swojej mapie. Po drodze spotkaliśmy śpiącego Soliludka, który przejął jako przewodnik część trasy, a dzieciaki wpatrywały się w niego jak zaczarowane! Dobra - dorośli też :D

 

 

 

 

 

 

 

Byłam zafascynowana tym, w jaki sposób skonstruowana jest Kopalnia, ale głównie opowieściami o tym, jak kiedyś wyglądało funkcjonowanie w niej. Na początku do Kopalni schodziliśmy schodami... 130 metrów pod ziemię. Pokonaliśmy ich chyba około 600. Chodziliśmy po Kopalni krętymi korytarzami ( jest ich ok. 250 km), mijaliśmy solne rzeźby, jeziora, komory, kaplice - np. kaplica Świętej Kingi, którą znałam zawsze jedynie z pocztówek. Kryształowe żyrandole, płaskorzeźby na ścianach i spora przestrzeń wkoło, która powala swoim ogromem. Po drodze mijaliśmy różne rzeźby, które przedstawiły historię ludzi pracujących niegdyś w Kopalni.

 

 

 

 

 

 

 

 

Trasa z przewodnikiem miała swój finisz po dotarciu do Skarbnika - mimo, że mam 26 lat, dotarcie do niego i zobaczenie tak magicznego miejsca, totalnie mnie wbiło w podłoże. Skarbnik poprosił herby, wziął Polę i drugą dziewczynkę za rękę i wprowadził nas na ogromną powierzchnię pełną świateł, z rozbrzmiewającą muzyką i śpiewem dziecięcych głosów: Solilandia, Solilandia... coś wspaniałego! Polcia z koleżanką dostały sztabki soli, i tak co chwilę za zrobione zadania, pozostałe dzieci również je dostawały.

 

 

 

Po skończeniu naszej trasy zjedliśmy jeden z lepszych obiadów w naszym życiu w podziemnej Karczmie. Zjadłam tam najlepszego Devolay'a na świecie i jedną z lepszych pomidorówek :D

 

 

Na koniec czekał nas już tylko spacer do... windy. Trochę mnie to zestresowało, bo ogólnie nie lubię wind, a już takich ciasnych i pod ziemią... ale to też zaliczyłam do fajnych przeżyć - Pola się chichrała ja udawałam, że jestem totalnie wyluzowana jadąc w górę :D Po wyjściu z windy, przeszliśmy jeszcze przez sklep, w którym zapatrzyliśmy się w pamiątki.

Musieliśmy trochę odsapnąć w hotelu po tak intensywnym zwiedzaniu od samego rana. Wybraliśmy się na kąpiel solankową, zjedliśmy obłędnie pyszną kolację i... poszliśmy na wieczorny spacer. Zabraliśmy Polę na wesołe miasteczko i w momencie, w którym weszliśmy na Diabelski Młyn i byliśmy na samej górze, całe niebo rozświetlił pokaz fajerwerków. Śmiałam się i krzyczałam jak dziecko, było wspaniale i tak.. filmowo, bajecznie.

W niedzielę rano zjedliśmy śniadanko, poszliśmy jeszcze na spacer i ruszyliśmy do Aqua Parku w Krakowie a potem na obiad do Kompanii Kuflowej pod Wawelem. Do auta pędziliśmy w rozszalałą ulewę i wichurę i... pojechaliśmy z powrotem do Warszawy. W trasie, przypomniało mi się, że w barowej lodówce w pokoju hotelowym, zostawiłam kupioną w Kopalni... czekoladę z solą i truskawkami! Ogromnie ubolewam, bo jedną zdążyliśmy zjeść w hotelu i nigdy nie zapomnę tego smaku!

Podsumowując - korzystaliśmy ile tylko się dało przez tak krótki czas. Chcieliśmy też mieć z tego pamiątkę, więc staraliśmy się zrobić trochę fajnych kadrów. Zdjęcia może nie oddają aż tak klimatu jaki tam panował, bo trzeba to przeżyć żeby to poczuć. Mamy jednak nadzieję, że dzięki zdjęciom, a przede wszystkim dzięki relacji na stories (po której dostawałam setki wiadomości z zachwytami ) pozwoliliśmy Wam się choć trochę poczuć tak jjak my. A przede wszystkim, że zachęciliśmy Was tym do zorganizowania podobnej wycieczki.

Dajcie znać czy byliście kiedyś w Wieliczce i co ciekawego udało Wam się w niej odkryć :) Uściski :*

Grudzień był magiczny. Niby to w Boże Narodzenie, zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, a tu się okazuje, że w grudniu ludzkim głosem mówią ludzie. Którzy nie byli dla nas ludzcy.

 

NICZEGO NIE OCZEKUJ

Weszłam w grudniowy miesiąc trzymając się mocno hasła: niczego nie oczekuj. Totalnie niczego. Ostatnie lata to było jedno wielkie oczekiwanie wobec innych ludzi i świata. A to niesie za sobą rozczarowania. Długo nie mogłam zrozumieć jak można nie oczekiwać totalnie niczego. Miłości, kiedy sami kochamy. Pomocy, kiedy sami pomagamy. Okazało się, że kiedy przestałam się skupiać na oczekiwaniach, los zaczął dawać mi to, czego bezskutecznie oczekiwałam przez ostatnie lata. Miłość, zainteresowanie, czas. Kiedy zaczynamy być totalnie bezinteresowni i nie obarczamy innych ludzi swoimi oczekiwaniami, oni chętniej dają nam siebie i coś od siebie. Nie zawsze, ale bardzo często tak się dzieje. Byłam zmęczona wiecznym analizowaniem, wiecznym oczekiwaniem, że stanie się to i to, a kiedy się nie działo byłam wściekła, zła i sfrustrowana i winiłam innych. Dziś niczego już nie oczekuję, nie analizuję zbyt bardzo i jestem jakaś spokojniejsza. Jakie to jest ciekawe, że czasem trzeba odpuścić coś całkowicie, by zmieniło się to na lepsze.

 

SESJA ŚWIĄTECZNA I BEZTROSKI SPACER PO ZIMNEJ WARSZAWIE

W grudzień weszłyśmy z Polą w iście świątecznym nastroju, bo odwiedziłyśmy jedną z warszawskich, pięknych kamienic, w której czekała na nas Kasia z Happy Factory. Uwieczniła w kilku kadrach mnie i Polcię, a ja zakochałam się zwłaszcza w tych ujęciach:

 

 

 

 

 

Po sesji, jakoś tak spontanicznie, zamiast wrócić do domu, zrobiliśmy sobie rodzinny spacer po Warszawie i choć było niemiłosiernie zimno, to jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Podziwialiśmy pierwsze świąteczne ozdoby, a potem przez godzinę szukaliśmy miejsca, w którym będziemy mogli coś zjeść. Wyobrażacie sobie, że NIGDZIE nie było wolnego miejsca? Na dodatek musieliśmy szukać miejsca, w którym dostaniemy też deser lodowy, bo to miało być nagrodą dla Poli za piękne poradzenie sobie na sesji - zrobił się z niej mały wstydzioch ostatnio. Ostatecznie weszliśmy do Browarmii na rogu Krakowskiego Przedmieścia, ale nie był to najlepszy wybór. O ile lody z bitą śmietaną były smaczne ( w końcu to zwykłe lody, one zawsze są smaczne) tak już nasze dania, czyli burger i sałatka cezar - no nie bardzo. Mocno przeciętne i raczej nie zawitam tam po raz kolejny jeśli chodzi o zjedzenie czegoś. Plusem jest to, że w niedzielę dzieci jedzą za darmo, ale... dziecięce menu to tylko dwie opcje: naleśniki i nuggetsy z frytkami. Pola wybrała nuggetsy i nawet jej smakowało, ale mi za darmochę też zawsze wszystko smakuje :P Po obiedzie dłuuugo szliśmy do naszego auta, bo tamtego dnia prawie nigdzie nie było miejsca do zaparkowania. Po drodze zatrzymywaliśmy się co chwilę i jedliśmy ciepłego kołacza z kokosową posypką! N a dłuższy czas zatrzymaliśmy się przy Pomniku Powstania Warszawskiego. Ten Pomnik wywołuje we mnie masę różnych emocji - od wdzięczności za nasz wolny, niepodległy kraj, po strach o przyszłość naszych dzieci. Ale wywołuje głównie smutek. Kiedy myślę o całej krwi jaką musieli przelać ludzie w walce o nasz kraj, o tym jak Polska została zniszczona, o tym ilu ludzi straciło życie... to wciąż łamie serce i wciąż jest dla ludzi mojego pokolenia, czymś w co trudno uwierzyć. A jednak wydarzyło się naprawdę. Poczucie niesprawiedliwości ciągnie się za naszym narodem do tej pory. Życie w ciągłym strachu, podejrzliwość, brak zaufania. Musimy zostawić w końcu przeszłość za nami. Pamiętać o niej, upamiętniać, ale zmienić swoją mentalność. Musimy wypełnić swoje serca wdzięcznością i radością, że to już za nami.

 

 

TEATR MAŁEGO WIDZA I WARSZAWA NOCĄ Z DZIECKIEM

Bilety do Teatru Małego Widza kupiłam już na dwa miesiące do przodu. Zawsze kupuję bilety na podobne wydarzenia na godziny poranne, bo wieczór = zmęczone dziecko, sami wiecie. Tym razem jedyne bilety były na godzinę 17, ale ... po raz kolejny okazało się, że wszystko dzieje się po coś, ale o tym za chwilę. Teatr Małego Widza poruszył mnie maksymalnie. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Wybraliśmy się na spektakl Cztery Pory Roku. Weszliśmy do małej salki. Na środku parkietu były dwie panie i kilka rekwizytów. Podczas spektaklu jedna z Pań wydawała przeróżne dźwięki, za pomocą małych instrumentów, albo po prostu uderzając o coś, czy gwiżdżąc w coś - coś niesamowitego. Druga Pani opowiadała historię, nie używając słów. Tańczyła, gestykulowała. Cały spektakl pokazywał uroki każdej z pór roku, ale też "wady", pomimo których owe pory roku kochamy. W pewnym momencie ciekły mi łzy. Z radości, ze wzruszenia. Pola śmiała się w głos, ale oczy również jej się szkliły. Bajki w telewizji to milion bodźców i dialogów. Tutaj nie trzeba było mówić nic. Połączenie muzyki na żywo, tańca i obrazu sprawia, że człowiek wpatruje się jak zaczarowany. Nieważne, czy ma pół roczku, roczek, 4 lata czy... 25 :P Bilety kosztują 45 zł. Wydałam 90 zł i wiem - nie jest to mało. Ale wiecie co? Z ręką na sercu powiem Wam, że była to najlepsza atrakcja, na jaką wydałam kasę przez tych 5 lat, kiedy Pola jest na świecie. Tego wydarzenia na prawdę nie da się opisać słowami. Trzeba to zobaczyć. Jeśli zatem zastanawiacie się gdzie się wybrać podczas zwiedzania Warszawy z Waszymi dziećmi, to ręczę wszystkimi kończynami, że tej atrakcji nie pożałujecie :) Aha! Spektakl trwa 45 minut, z czego 30 minut trwa spektakl na scenie, a widzowie oglądają, a 15 minut na samym końcu to czas kiedy dzieci mogą wejść na scenę, bawić się rekwizytami itp. Teatr to idealne miejsce, bo pokazać dziecku, jak należy się w takich miejscach zachowywać - nie pić, nie jeść, nie przeszkadzać, nie spóźniać się.

 

 

No i docieram w końcu do momentu, w którym mogę Wam powiedzieć, dlaczego znów stwierdzam, że wszystko dzieje się po coś i cieszę się, że bilety kupiliśmy na godzinę wieczorną. Otóż, kiedy wyszłyśmy z Teatru i podziwiałyśmy Wisłę i rozświetlony Stadion, stwierdziłyśmy z Polą, że jest tak cudownie ciepło i przyjemnie, że nie chcemy wracać do domu. Postanowiłyśmy przejść się po Starym Mieście i... okazało się, że własnie tego dnia, o czym totalnie nie wiedziałam, całe Stare Miasto i Krakowskie Przedmieście, było jedną wielką atrakcją. To tego dnia rozbłysła choinka na Krakowskim Przedmieściu i wszystkie iluminacje świetlne. Wyobraźcie sobie to... na każdym kroku magia świąt. Elfy grające świąteczne piosenki, chór, maszerujący mikołajowie z prezentami, rozświetlone choinki, lodowisko pełne elfów, turyści pijący grzańce, ludzie sprzedający świecące balony, mikołaj na rowerze - nie jestem w stanie nawet wszystkiego wymienić. Stories z tamtego dnia cieszyło się chyba największą popularnością ever i zapisałam je nawet w wyróżnionych relacjach na swoim instagramie, żeby móc często wracać do tego magicznego dnia. Tamten wieczór był piękny, ciepły i magiczny. Nie zwracałam uwagi na tłumy ludzi. Kiedy człowiek jest prawdziwie wolny i szczęśliwy, to nie zwraca uwagi na takie rzeczy. Pola wtulała się we mnie, słuchając chóru śpiewającego: jest taki dzień, maszerowała ze mną za rączkę. Robiłyśmy nawet relację na żywo, a na koniec oglądałyśmy zabawki w Smyku i poszłyśmy na jedzonko z KFC. Wróciłyśmy metrem i autobusem do domu, a gwiazda zasnęła w moich ramionach na narożniku w salonie. Do teraz ciekną mi łzy wzruszenia, kiedy pomyślę o tym dniu.

 

 

ŚWIĘTA NA NOWYM I SZALONY SYLWESTER W INOWROCŁAWIU

Święta spędziłam po raz pierwszy w naszym mieszkaniu w Warszawie. Było spokojnie i magicznie. Spełniło się marzenie Poli i dostała od gwiazdora swój wymarzony domek dla lalek. Większy od niej samej :D :P Cieszyłam się jak głupia, że to święta na moim - udekorowałam stół, ubrałam choinkę, zapakowałam prezenty. Było miło. Bez fochów, świątecznej spiny i harówki. Dużo jedzenia, dużo miłości i... spokój. Tego ostatniego potrzebowałam bardzo.

Na Sylwestra pojechaliśmy do Inowrocławia, bawić się na domówce u mojego kuzyna. Jak zwykle zabawa skończyła się nad ranem czyli o jakiejś 6 rano, mimo, że ZAWSZE ale to ZAWSZE zapieram się, że skończę ją o ludzkiej porze :P I to jak zwykle ja byłam tą, która dziwiła się gościom wychodzącym o 2, krzycząc: no co Wy, zostańcie jeszcze! Ale jak ja to zawsze mówię: albo grubo, albo wcale ;)

 

 

 

Tak. To był dobry miesiąc. Zrobiłam też kilka rzeczy dla swojego rozwoju, o których chciałabym jednak napisać w osobnych postach. Przede wszystkim założyłam firmę i ukończyłam kurs z Psychologii Pozytywnej. To drugie wciąż wywołuje we mnie tyle emocji, że aż ciężko mi to wszystko spisać i Wam podsumować, ale zrobię to - obiecuję! Zjadłam też w grudniu dużo sushi i nadal nie rozumiem, dlaczego nikt mi nie wysyła zestawów sushi w barterze :( :P

Nowy Rok, zaczął się już dla naszej rodziny smutnymi wieściami, mianowicie zmarł mój dziadek. Jestem jedną z tych osób, które w rodzinie są jakimiś alienami i poza kilkoma najbliższymi osobami, nie są z nikim zbytnio związani. I chyba tym bardziej po stracie, czuję dziwne uczucie pustki i żalu do samej siebie. Nie odwiedzałam babci i dziadka od długiego czasu. Ostatnie wspomnienie z dziadkiem mam z Komunii Kacpra. Strasznie przeżyłam widok dziadka mówiącego wtedy do samego w siebie w lustrze, bo myślał, że to inna osoba. Dziadek cierpiał na Alzheimera i widok tego był dla mnie nie do przejścia. Wybiegłam wtedy z uroczystości i pół godziny płakałam na górze nie mogąc się pozbierać. Nie umiem patrzeć na takie rzeczy, po prostu nie umiem, choć chciałabym się nauczyć. Chyba za bardzo boję się rozwalenia psychicznego. Mój poziom empatii jest niebezpiecznie wysoki. Jeśli mam już do czynienia z czyimś cierpieniem całkowicie bezpośrednio, to rozpadam się na milion kawałków, które potem ciężko posklejać i zebrać w całość. Do tego stopnia, że trudno mi potem wrócić do normalnego życia.

Kurcze. Miało być krótko, ale ja tak chyba jednak nie potrafię. Okrutnie brakowało mi pamiętniczkowego wpisu, w którym Wam o czymś opowiadam i wyrzucam z siebie emocje. Powiem Wam, że czuję się teraz jak nowo narodzona :) Wczoraj wróciłam do Warszawy i choć ciężko mówić o super energii, która przyszła wraz z Nowym Rokiem, to mam w głowie trochę planów blogowych, które chciałabym zrealizować i mam nadzieję, że wezmę się na dniach w garść.

Na koniec chciałam jeszcze zbiorowo wymienić osoby, którym chciałabym podarować prezenty w związku z aktywnością na instagramie :)

Dziewczyny mega Wam dziękuję za to, że jesteście! Cieszę się, że mogę dać Wam coś od siebie. Wyślijcie mi na priv na IG swoje adresy z numerem telefonu :)

Wszystkim Wam dziękuję za to, że jesteście, czytacie, obserwujecie, zostawiacie po sobie ślad. Życzę Wam wszystkiego dobrego w Nowym Roku i mam nadzieję, że będziecie po prostu szczęśliwi. Chyba to jest w życiu najważniejsze, prawda?

Ściskam Was ciepło! :*

@alicjawegnerpl

Zajrzyj na mój Instagram i sprawdź, jak żyję, manifestuję oraz działam.
cartcrossmenuchevron-down linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram