Od kilku lat zmieniam konsekwentnie styl swojego życia, swoje nawyki i przyzwyczajenia. Z roku na rok mam w sobie coraz więcej energii oraz szacunku do własnego ciała. Umiem dużo lepiej zarządzać swoim czasem, emocjami, energią. Staram się żyć zgodnie z moim naturalnym rytmem i... nikt mi nie wmówi, że "już wszystko zmieniłam i nadal nic" - jeśli tak jest, to znaczy że coś robisz źle.
Dziś podzielę się z Wami swoimi 5 kluczowymi czynnikami, które wpływają na jakość mojego snu. Mam nadzieję, że wyciągniecie z nich coś dla siebie i przefiltrujecie przez swoje potrzeby.
To jest punkt, bez którego nie wyobrażam sobie swojego życia. Odpowiedni relaks przed snem to podstawa wysypiania się. O co chodzi? Między innymi o to, że większość z nas, przed snem jeszcze w łóżku patrzy się... w telefon. Jaki to ma związek z naszym snem? Bardzo duży. Najprościej tłumacząc: jest noc, jest ciemno i jest to pora spania. Powinna wytwarzać się melatonina odpowiedzialna za nasz sen. Tymczasem my świecimy sobie w oczy światłem niebieskim. Melatonina to hormon snu, odpowiedzialny za regulowanie zegara biologicznego - reguluje cykl snu i czuwania.
Siedząc do późna w nosem w telefonie bądź przed telewizorem, wydzielanie tego hormonu jest zaburzone, w efekcie źle śpimy, przebudzamy się bądź budzimy się niewyspani.
Moja rada? Na minimum godzinę przed snem, całkowicie zrezygnuj ze światła niebieskiego. Wykorzystaj ten czas na wyciszenie i relaks, to przygotuje Twoje ciało do snu, wyciszy je i odpowiedni zestroi z naturalnym rytmem. Ja wykorzystuję ten czas na medytację, która ma zbawienny wpływ na jakość snu. Może to być po prostu słuchanie relaksacyjnej muzyki i głęboki oddech. Możesz poczytać książkę... Wybierz to co dla Ciebie najlepsze.
Zgodnie z ajurwedą, powinniśmy kłaść się max. do 22 ponieważ o 23 jest najbardziej wartościowy sen. Wstawać powinniśmy max. do 6:30. Spokojnie. Dla mnie też była to kiedyś abstrakcja. Ciężko zmienić przyzwyczajenia, z którymi się żyło ponad 20 lat, ale wierzcie mi - da się.
Jeśli prześpimy 6:30 - najpewniej obudzimy się dużo bardziej zmęczeni i niewyspani. Znacie to? Dzwoni budzik o 6:00 i nawet nawet bylibyście w stanie funkcjonować, ale... łóżko kusi i kładziecie się spać ponownie. O 8:00 dzwoni budzik a wy czujecie się jak ... zwłoki. Ja znam to bardzo dobrze!
Pamiętajcie, że żeby wyrobić w sobie nawyk trzeba ok. 20 dni. Na początku to będzie męka, ale podziękujecie sobie w przyszłości.
Przekonałam się o tym na własnej skórze i zawsze będę to wszystkim powtarzać: dobry materac to podstawa dobrego snu.
Kilka tygodni temu przyszło do mnie nowe cudo od Sembella - materac hybrydowy. Jest to połączenie pianki i sprężyn kieszeniowych. Uważam, że ten produkt to takie ferrari wśród materacy. Pierwszej nocy materac wydawał mi się dość twardy - ale nie była to dla mnie wada, wręcz przeciwnie. Spało mi się na nim baaardzo dobrze. Rano byłam wypoczęta i nie miałam wrażenia, że jestem cała połamana.
Jedną z fajniejszych rzeczy w tym materacu jest to, że ma symetryczną budowę. Można go obracać wokół obu osi co pozwoli nam wydłużyć jego żywotność i utrzymać pierwotną twardość.
Dlaczego przy materacach tego typu możemy odnieść wrażenie, że są zbyt twarde? Często jest to wynik spania na w przeszłości na źle dobranym bądź starym materacu. Wtedy musimy dać sobie trochę czasu, żeby nasze mięśnie dopasowały się do materaca.
Fajną rzeczą jest gwarancja 90 dni testów materaca, ale z racji tego, że przez mniej więcej 30 dni nasze kręgosłupy przyzwyczajają się do zmiany podłoża, to dopiero po 30 dniach spania na materacu można powołać się na gwarancję.
Pytałyście mnie o ceny. Na platformie sprzedażowej Sembella jest możliwość wybrania dystrybutora z najniższą ceną. Dostawa jest darmowa. Jest również możliwość wniesienia materaca, ale wtedy cena uzależniona jest np. od piętra w bloku.
Moje wrażenia? Dla mnie materac jest idealny. Posiada dużo właściwości na jakich zależało mi kierując się tym, że obie z Polą jesteśmy alergiczkami. Dla mnie sen jest bardzo ważnym elementem życia i dobór materaca to coś, czemu zawsze poświęcam dużo czasu.
Mój model materaca to ComFEEL® Speed .Początkowo myślałam, żeby wybrać materac piankowy, ale ostatecznie wybrałam hybrydowy ze względu na połączenie pianki i sprężyn – zatem wygrał model Speed – i to był dobry wybór :)
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania - śmiało! Wiem, że zakup materaca trzeba przemyśleć i rozważyć wszystkie za i przeciw, zatem jeśli tylko będę miała wystarczającą wiedzę, postaram się Wam pomóc :)
Zawsze przed snem, kładę sobie na oczy opaskę z wypełnieniem z siemienia lnianego. Przez odcięty dostęp do światła, zwiększa się wydzielanie melatoniny, więc rano czujemy się bardziej wypoczęci, zrelaksowani. Opaski są w 100 % naturalne. Materiał na zewnątrz to 100% certyfikowana bawełna, a wkład wybieramy zależnie od upodobań – może to być tak jak u nas siemię lniane, a może to być kasza jaglana albo gorczyca. Opaskę można podgrzać i zrobić z niej termofor – taki kompres jest idealny np. na problemy z zatokami.
Opaska delikatnie leży na Waszych gałkach ocznych i już w tym właśnie momencie, będziecie odczuwać jak Wasze oczy odpoczywają i jak z okolic czoła schodzi całe napięcie i stres. To jest naprawdę wspaniałe uczucie.
Nie ma dla mnie chyba nic gorszego niż objedzenie się przed samym snem. Nie dość, że źle wtedy śpię, to jeszcze wstaję jakbym zjadła w czasie snu 3 kebaby. Okropne uczucie! Staram się na min. 3 godziny przed snem zjeść ostatni posiłek. Musi on być lekki i zdecydowanie w moim przypadku nie mogą to być kanapki czy tłuste potrawy. Fajną opcją jest koktajl albo lekka sałatka.
To chyba takie najważniejsze wg mnie punkty, które mają wpływ na mój sen, a co za tym idzie - na moje samopoczucie z samego rana. Kiedyś wieczorami ćwiczyłam, teraz wiem, że za bardzo mnie to pobudza na samą noc. Wieczór to powinien być czas wyciszenia, żeby nasze ciało zgodnie z naturalnym rytmem, szykowało się do snu. Od mniej więcej 20 nie ma już w moim domu muzyki, filmów itp. Z wyjątkiem oczywiście moich wieczorków z netflixem, ale to ostatnio taka rzadkość, że zapominam już jak to jest ;)
Od przebiegu naszego wieczoru i naszej nocy, zależy nasz poranek, a od naszego poranku... cały dzień. Widzicie jak to wszystko się ze sobą łączy? Każdy człowiek ma swój naturalny rytm i kiedy jest on zaburzony - rozwala to nie tylko nasze samopoczucie, ale też całą naszą gospodarkę hormonalną.
Zacznijmy żyć bardziej świadomie i w zgodzie z naszym zegarem. To zdecydowanie ułatwi nam nasze życie.
Wiecie... ludzie często narzekają, że czują się źle, że coś im nie wychodzi - ale gdyby ich spytać co robią w kierunku tego, żeby to poprawić - to nie wiele rzeczy są w stanie wymienić. Za to jak z rękawa lecą im wszelkie ALE... ale ja nie mam czasu na ćwiczenia. ALE ja naprawdę nie jem dużo. ALE jak ja mam myśleć pozytywnie jak życie mi się wali.
Takie osoby wcale nie chcą zmienić swojego życia. Dobrze im w swojej strefie komfortu, w której nie muszą nic zmieniać. Oczywiście takie osoby będą mówić, że chcą - ale to nieprawda. Jeśli naprawdę czegoś chcesz - znajdziesz sposób, żeby to zrobić.
Zmiana mojego życia na lepsze zajęła wiele lat. I ta zmiana się nie kończy. Pracować nad sobą trzeba zawsze. Nie można powiedzieć dość i myśleć, że bez większego wysiłku już wszystko będzie dobrze.
Jestem obecnie w takim punkcie swojego życia, kiedy czuję się dobrze, wyglądam dobrze, mam wokół siebie wspaniałych ludzi, przyciągam do siebie dobre zdarzenia i sytuacje. Rozwijam się, spełniam, jestem szczęśliwa i mam w sobie PRAWDZIWY wewnętrzny spokój i równowagę. Kocham świat, ludzi i kocham siebie. Ale na ten piękny stan pracowałam latami, krok po kroczku pracując nad dobrymi nawykami. I na ten dobrostan składa się wiele maleńkich rzeczy, które połączone ze sobą - naprawdę odmieniają życie.
Postanowiłam spisać wszystko to, co składa się na mój dobrostan. Moje codzienne czynności, rutyna, dzięki której mam w życiu balans i czuję się dobrze i spokojnie pomimo intensywnego trybu życia i ogromu obowiązków i wyzwań.
Ten balans nie jest łatwy. Sama wychowuję 6 letnią córkę. Nie mam w pobliżu żadnej rodziny i nie korzystam z usług opiekunek. Prowadzę własną firmę, która obecnie rozwinęła się w spektakularny sposób. Zarządzam zespołem kilkudziesięciu ludzi. Niebawem wypuszczam na rynek nowy produkt.
Do tego wszystkiego nie zapominam o sobie. Znajduję czas na medytację, ćwiczenia i czas sam na sam ze sobą - bo tylko dzięki temu, mogę zachować spokój i dobrą energię, która pozwala mi temu wszystkiemu sprostać. Da się. Ale trzeba chcieć. I dać sobie na to czas.
Chciałabym podzielić się dzisiaj z Wami swoją listą, która wydrukowana wisi w moim mieszkaniu i codziennie przypomina mi o tym, co mi sprzyja i co wpływa pozytywnie na moje życie. Ta lista jest MOJA - nie patrzcie na nią zero jedynkowo, bo u każdego na dobrostan będą wpływać inne czynniki. Czemu jednak się nią dzielę? Żeby Was zainspirowała do stworzenia własnej. Żeby zmotywowała Was do pracy nad sobą, do obserwacji swojego życia i zrozumienia, co Wam służy, a co Wam szkodzi.
Moja lista wygląda tak:
To dwie kategorie, które są ściśle ze sobą powiązane. Żeby dobrze spełniać się w zadaniach z rozwoju, muszę przede wszystkim zadbać o spokojny umysł. Nie zawsze wychodzi mi wczesne wstawanie i kładzenie się spać, ale pozostałych punktów pilnuję jak oka w głowie. I to nie zawsze musi być 30 minutowa medytacja. Czasem to po prostu zamknięcie oczu i pooddychanie przez kilka minut. Działa cuda, a zajmuje to nam maleńką chwilę, którą i tak stracimy zapewne na social media albo wpatrywanie się w sufit. Pilnuję tego, by stale się rozwijać, choćby miało to być kilka nowych słówek ze słowniczka - to zawsze jakiś krok naprzód. Mózg potrzebuje stymulacji, rozwoju. Nie wyobrażam sobie życia, w którym się nie uczę.
Nie myślcie sobie, że każdego dnia biegam, ćwiczę na macie i robię rundki po schodach. Ale każdego dnia staram się zrobić COKOLWIEK. Niecodziennie też robię sobie domowe SPA, ale codziennie oczyszczam twarz i nakładam krem nawilżający. Jeśli chodzi o dietę, to podstawą jest tutaj woda, warzywa i suplementy na moje hashimoto.
To również ważna sfera. Bazuję na intuicji, ale ta lista przypomina mi zawsze o rzeczach, które dobrze działają na mnie i na Polę, na jej wrażliwość i na naszą relację. Spacer, czytanie książek, nasze wieczorne rozmówki i modlitwa. To wszystko sprawia, że Pola pomimo wysokiej wrażliwości, doskonale radzi sobie ze swoimi emocjami, umie je regulować i przede wszystkim - to wszystko umacnia naszą więź.
PAMIĘTAJ !!!
To NIE JEST LISTA TO DO. To nie jest lista, na której codziennie nerwowo odhaczam czy coś zrobiłam czy nie. Czasem nie robię z tej listy ponad połowy rzeczy, bo tak mi się potoczył dzień, bo nie chciałam, bo tak wyszło. Ale ta lista to mój kompas. Który wyznacza mi drogę i przypomina o tym, co jest dla mnie dobre.
Każda z Was, może stworzyć swoją. Nie po to, by kurczowo się jej trzymać i robić sobie wyrzuty jeśli nie uda się wszystkiego zrealizować ale po to, by po każdym zerknięciu na listę, przypominać sobie o tym co sprawia, że czujemy się dobrze. I konsekwentnie do tych nawyków powracać.
Jestem ciekawa co takiego znajduje się na Waszej liście. Jakie nawyki Wam służą, a jakie wręcz przeciwnie? Ja zdecydowanie najgorzej czuję się wtedy, kiedy wpadam w tryb oglądania seriali po nocach, objadania się i łączę to z brakiem aktywności. Dla mnie to jest prosta droga do wielkiego, psychicznego dołka.
Pamiętajcie, że robiąc w życiu rzeczy łatwe, mamy w życiu trudniej. Robiąc rzeczy trudne, mamy w życiu łatwiej. Leżenie dzień w dzień do późna przed tv może i jest dla nas przyjemnością, ale w dłuższej perspektywie jedynie ciągnie nas w dół i nie działa na nas korzystnie. Ruszenie tyłka i zrobienie czegoś wymagającego większego wysiłku może i będzie trudniejsze... ale zdecydowanie bardziej korzystne dla naszego nastroju i zdrowia.
Wierzcie mi... warto :)
Trochę mi tego brakowało... tej spokojnej, osadzonej w sobie Alicji. Na moment się z tego wytrąciłam, ale tak jak stwierdziła moja terapeutka, był to tylko krótki stan ala depresyjny, który był właściwie normalną reakcją na ilość rzeczy, z którymi przyszło mi się mierzyć w jednym czasie.
Wracam jednak do siebie. I myślę, że choroba która mnie ostatnio wyłączyła z życia była momentem, który mnie ocknął i sprawił, że mocno tego powrotu zapragnęłam. Postawiłam zatem granice tam gdzie trzeba było, zamknęłam co trzeba, odcięłam się od tego co mi nie służy i wracam... gotowa na jesień i jej wszystkie dobrodziejstwa.
To będzie dobry czas na wsłuchanie się w swoje potrzeby, na zatroszczenie się o siebie i otoczenie siebie ciepłem, miłością i spokojem. Czuję to jak nigdy wcześniej.
Chciałabym podzielić się dzisiaj z Wami, swoimi planami na październik. To nie są żadne wielkie plany. Wciąż jeszcze nie doszłam do pełni zdrowia, więc chcę ten miesiąc spędzić na spokojnych i niewymagających rzeczach, które jednak wniosą radość do mojej duszy i głowy :)
I słuchajcie, żeby nie było. To nie tak, że sobie po prostu pomyślałam: pójdę sobie do lasu. We mnie to pragnienie pójścia do tego lasu jest tak ogromne, że... nie miałam tak nigdy wcześniej w całym swoim życiu. Chcę tego okrutnie! Wejść do lasu, poczuć jego wszystkie zapachy, dotknąć drzewa, czuć liście pod butami, usłyszeć śpiew ptaków. Gdyby jeszcze udało się uchwycić promień słońca, który skąpałby mi twarz przedzierając się przez konary drzew, byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... Tak. To będzie dla mnie największa przyjemność tego miesiąca.
O taaaak, jak mi się marzy takie glow na buzi, po jakimś fajnym zabiegu... Nie mam na myśli żadnego inwazyjnego, ale właśnie coś kojącego, odżywiającego. Niebawem mam zamiar zainwestować w fajną technologię do oczyszczania, więc byłoby fajnie przed tym pozbyć się toksyn i trochę zaopiekować cerą u profesjonalistów. Może polecicie tego typu zabiegi? Bo ja się totalnie nie znam!
Oooo tak. W jakimś mega klimatycznym miejscu, w blasku świec, przy kojącej muzyce. Zdecydowanie trzeba mi takiej formy relaksu. Dawno nie byłam, a uwielbiam.
Po prostu. Muszę kupić kadzidła! W swojej starej sypialni uwielbiałam swój kącik do medytacji. Trochę mi go brakuje... Macie sprawdzone miejsca, w których kupujecie tego typu rzeczy?
Kilka lat temu nie potrafiłam zrobić naleśników. Obecnie mój skill podniósł się do chlebka bananowego :P Może to starość, ale coraz częściej jeśli mam ochotę, lubię porobić coś w kuchni. W sumie... nie mam już innego wyboru. Jak sobie nie ugotuję, albo nie zamówię - to nic nie zjem. Póki nie znajdę gotującego męża, chyba się to nie zmieni, także... tej jesieni, chcę zrobić zupę z dyni! I dokonam tego! ;)
O reeeety, pamiętacie? Zawsze w szkole robiło się zielniki... uwielbiałam to! I mam ochotę zrobić to razem z Polusią. To będzie niezła frajda, co myślicie?
Póki co jestem na 130 stronie. I choć ta wspaniała powieść psychologiczna wciągnęła mnie maksymalnie, to mam ostatnio problem z czytaniem książek i czytam maksymalnie kilka stron na raz. Nie wiem czemu! Mam już jednak dość stert niedokończonych książek, zatem daję sobie czas do końca października by skończyć chociaż tą pozycję.
O. Taką mam zachciankę. Tych dwóch rzeczy właśnie potrzebuję. Ciepły sweter jako wyraz troski dla moich nerek, które musiały tyle wycierpieć (wraz ze mną) i kolczyki. Bo nigdy nie nosiłam, a teraz mam ochotę. Tak zrobię!
Już na jakiś czas przed chorobą, wypadłam z nawyku regularnej medytacji. Cóż... miałam ciężki czas i porzuciłam na chwilę wszystko, co dla mnie dobre. Wiem jednak, że nigdy w życiu nie byłam spokojniejsza i szczęśliwsza jak wtedy, gdy medytowałam każdego dnia. Co by się wtedy nie działo - czułam, że jestem ponad to. Brakuje mi tego uczucia.
Tak jak za starych, dobrych czasów. Wziąć aparat do ręki, ruszyć na spacer i po prostu... zacząć robić zdjęcia. Odkąd nie zajmuję się blogiem tak jak kiedyś, zdecydowanie w odstawkę poszedł aparat. Mam jednak ochotę upamiętnić ten jesienny czas w kilku, pięknych kadrach. Zrobiłam tak rok temu i miło wspominam zarówno spędzony czas jak i późniejszą zabawę z obróbką.
Ach...
W sumie mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Mam wiele planów większych i mniejszych na ten miesiąc. Poza powyższymi chciałabym stopniowo wracać do aktywności fizycznej (jak już skończę antybiotyk), rozkręcić nową gałąź biznesu, wrócić do mojego dziennika wdzięczności, rozkręcić trochę bardziej instagram pod kątem moich codziennych przemyśleń... mam w sobie dużo energii do działania i dużo wiary, że to co planuję zrobić na pewno będzie sukcesem.
Ale przede wszystkim, chcę skupić się na tych małych, dobrych rzeczach. Jak ta zupa z dyni. Czy spacer po lesie. Chcę poczuć na nowo tą cudowną radość z życia, którą nareszcie mogę poczuć będąc wolną. Marzyłam o tej wolności, ale póki co... uczę się jej i nie jest to wcale takie proste. Dlatego małymi kroczkami... zaczynam budować swoje własne SZCZĘŚCIE. Bo wszystko czego chcę i potrzebuję - mogę dać sobie sama. I tak też się stanie.
Dobrego października, dobrzy ludzie :)
Alicja
Podczas tego wyzwania, każdego dnia dostawałyście ode mnie 3 zadania: trening, pielęgnacja i coś dla ducha. I spacer uważności był pewnego dnia zadaniem z kategorii: dla ducha. Takie spacery miałam już za sobą, ale nigdy nie nadawałam im jakiejś specjalnej nazwy. Ale w końcu nadałam i uważam, że nic tak nie oddaje charakteru takiego spaceru jak właśnie nazwa: spacer uważności.
Przypomnijcie sobie, jak wyglądają Wasze spacery. Zazwyczaj kiedy mamy czas, są to niespieszne przechadzki podczas których rozmyślamy, delektujemy się wolnym czasem, być może słuchamy muzyki, rozmawiamy przez telefon. A może po prostu spacerujemy na tzw. autopilocie.
Spacer uważności natomiast jest poniekąd formą medytacji i wspaniałą nauką bycia tu i teraz. Podczas takiego spaceru bowiem, doświadczamy danego momentu wszystkimi naszymi zmysłami. Nie zatapiamy się w myślach, tylko jesteśmy uważnymi obserwatorami.
Obserwujemy to co jest wkoło nas, wsłuchujemy się w dźwięki, wąchamy, dotykamy.
Jesteśmy tylko w tej jednej chwili jaką jest chwila obecna. I delektujemy się nią. Obserwujemy latające ptaki. Przyglądamy się chmurom. Wodzimy wzrokiem za pędzącymi autami. Dostrzegamy szczegóły. Czujemy zapach kwiatów. Delikatny podmuch wiatru. Przyglądamy się motylom, które obok nas przelatują. Raz po raz zatrzymujemy się, by się czemuś jeszcze dokładniej przyjrzeć. A może by jeszcze do tego zamknąć oczy i wziąć głęboki wdech, a potem głęboki wydech.
Nie mamy słuchawek na uszach, nie sięgamy po telefon, żeby zrobić zdjęcie. Po prostu chłoniemy.
Poprzez taki spacer, najprościej nauczyć się bycia tu i teraz, bo na spacerze łatwiej jest zachwycić się chwilą obecną i oderwać od natrętnych myśli.
Takie "ćwiczenie" może być dla Ciebie pięknym początkiem nauki medytacji i uważności.
Jeśli przestaniesz choć na moment żyć na autopilocie - to już sukces.
Następnie ćwicz tą uważność każdego dnia - kiedy idziesz automatycznie przez ulicę, kiedy z automatu powtarzasz te same czynności - przyłapuj się na tym i zacznij robić to świadomie. Bo liczy się tylko TA chwila. Chwila obecna. Ale by tej chwili naprawdę doświadczyć - obecny musisz być TY.
Zrywów jakie miałam w ciągu całego swojego życia, nie sposób zliczyć na palcach dwóch dłoni, ani nawet pięciu. Ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że chyba nigdy ćwiczenia nie weszły mi w krew tak jak obecnie. Po prostu - wyrobiłam w sobie nowy nawyk.
Biegam od jakiegoś roku, ale nigdy tak regularnie jak od dwóch miesięcy. Do tego ćwiczenia na macie - krótkie ale efektowne. Zazwyczaj ok. 20/30 minut dziennie. Na przykład: 15 minut pośladki + 10 minut brzuch. A na dokładkę 5,7 albo i 10 kilometrów biegu.
Do tej pory schudłam ok. 3 kilogramów i obecnie stoi to w miejscu ale... ciało ewidentnie się zmienia. Spada tkanka tłuszczowa, rosną mięśnie. Ciało się ujędrnia i staje się silniejsze. To co w ćwiczeniach sprawiało mi problem na początku czerwca - dziś nie stanowi już większego wyzwania.
Po sukcesie ostatniego wyzwania #dbamosiebiedlasiebie, postanowiłam kontynuować wyzwanie przez calutki kolejny miesiąc. Tym razem jednak będzie to wyglądało nieco inaczej i myślę, że będzie też to wygodniejsze dla Was. Zadania na każdy dzień, będziecie ode mnie otrzymywać dzień wcześniej w formie planszy z zadaniami na InstaStories. Będziecie miały również planszę, w której będziecie każdego dnia odhaczać wieczorem zadania, które udało Wam się zrealizować. Będziecie mogły dzielić się swoją planszą z innymi i motywować się wzajemnie :)
Przygotowałam też dla Was grafikę z kalendarzem na sierpień, którą możecie wydrukować bądź zapisać w telefonie i tam wpisywać swoją aktywność fizyczną, którą uda Wam się danego dnia zrealizować. Mnie taki kalendarz bardzo motywuje, bo jak widzę, że w tygodniu miałam już 1 dzień przerwy czyli puste okienko - to wiem, że muszę ruszyć tyłek i działać dalej. Zapełnianie okienek sprawia mi ogrom frajdy!
Jak zwykle chciałabym, żebyście dalej podchodziły do swojego zdrowia bardziej holistycznie i dbały zarówno o ciało jak i o ducha i umysł.
Dlatego każdego dnia, wspólnie będziemy starały się o to, aby:
Tutaj nic się nie zmienia. Zadania jakie będziecie ode mnie otrzymywać, będą dotyczyć tych 3 obszarów. Zawsze będzie na Was czekać jakiś trening, coś z zakresu pielęgnacji: mogą to być włosy, czasem zadbanie o całe ciało, czasem masaż twarzy. Opcji jest wiele!
Coś dla ducha - tutaj pole do popisu mamy ogromne. Medytacje, czytanie książek, spacery, relaksacyjna muzyka. Dla mnie dbanie o duchowość i wewnętrzną harmonię jest priorytetem.
Tutaj możecie pobrać kalendarz sierpniowy. Nie ma cyferek, ale oczywiście zaczynamy od soboty i tam wpisujemy jedynkę :) Możecie wpisywać do niego wszystkie swoje codzienne aktywności i pod koniec miesiąca zobaczyć ile dni miałyście treningowych. To jest naprawdę super! Ten sam grafik wrzucę Wam też na stories, jeśli chcecie mieć go na swoim tel.
Nie ma na co czekać. Masz w sobie wszystko co niezbędne, by zacząć swoją przygodę ze zdrowszym i bardziej świadomym życiem. Jedyne czego potrzebujesz to ... chęci! Jak chcesz się czuć? Jak chcesz wyglądać? Jaką energią chcesz emanować?
Ruch, zdrowe jedzonko, zadbanie o swój umysł, regeneracja - jeśli tylko każdego dnia poświęcisz choć kilka minut na każdy z tych elementów - odczujesz znaczną różnicę w tym jak się czujesz, wyglądasz, jak reagujesz na problemy, jak postrzegasz świat i ludzi wokół.
Wielkie zmiany w życiu to tak naprawdę setki malutkich zmian, które nie są wcale jakoś wielce wymagające. Nie musisz nagle zrywać się z godzinnym treningiem, 10 kilometrowym biegiem czy full pielęgnacją ciała trwającą godzinę. Zacznij od małych kroków.
Właśnie te małe kroki, będziesz otrzymywać ode mnie "na tacy" każdego dnia. Rób każdego dnia tych kilka prostych rzeczy, a zobaczysz jak przez miesiąc zmieni się Twoje ciało, Twoja energia i Twoje nastawienie.
Wybór należy do Ciebie. Możesz przyglądać się z boku jak inni biorą życie w swoje ręce... a możesz dołączyć do nas i wspólnie z nami, każdego dnia - tworzyć lepszą wersję siebie <3
POWODZENIA!
Ja jestem. I mam nadzieję, że wy też. A nawet jeśli nie - spokojnie. Wystarczy, że macie w sobie odrobinę chęci i chcecie w końcu zrobić coś ze swoim życiem zamiast wiecznie na wszystko narzekać.
Pomysł na tygodniowe wyzwanie przyszedł mi do głowy po mojej ostatniej analizie składu ciała. Wystarczyły 3 tygodnie, podczas których ćwiczyłam i biegałam, by zmniejszyć procent tkanki tłuszczowej, a zwiększyć procent tkanki mięśniowej. W 3 tygodnie mój wiek metaboliczny zmalał z 27 na 25. Odmłodniałam o 2 lata!
Ale najbardziej z tego wszystkie powalił mnie efekt wizualny. Bo nigdy w życiu nie pomyślałabym, że 25 minut ćwiczeń, 3/4 razy w tygodniu + bieganie, tak zmieni wygląd moich... ud! Chyba nigdy w życiu nie miałam tak jędrnych, gładkich i twardych ud. Serio. Chodzenie w sukienkach to teraz istna przyjemność. Wyrzeźbił mi się delikatnie brzuch, mam maleńki zarys mięśni. Pośladki poszły w górę, a wierzcie mi, mam baaardzo duże pośladki i nie sądziłam, że 3 tygodnie dadzą jakikolwiek minimalny efekt. A jednak!
Wydaje mi się, że po tym co przeczytałaś, czujesz się już odrobinkę bardziej zmotywowana i gotowa do działania. Nie ma więc na co czekać! Przechodzę do szczegółów wyzwania!
Pewnie myślisz sobie teraz: ja odpadam. Nie cierpię ćwiczyć, nie mam kondycji... bezsensu.
Kochana... ani mi się waż myśleć o sobie w tak brutalny sposób! Kondycja i efekty nie przychodzą ot tak! Rok temu nie byłam w stanie przebiec 1 kilometra. Dwa tygodnie temu przebiegłam ich 12. Trzy tygodnie temu prawie umarłam na macie po 10 minutowym treningu brzucha. Nie byłam w stanie utrzymać brzuchem nóg w powietrzu. Dziś robię te ćwiczenia z palcem w tyłku. Wciąż się męczę, ale jestem już znacznie silniejsza.
Wybacz, ale jeśli mam być sfrustrowaną, narzekającą, wiecznie wkurwioną i zmęczoną kobietą, a właściwie wrakiem kobiety - to wybieram opcję, w której jestem kobietą pełną energii, pozytywnie nastawioną do życia! Serdeczna, miłą i kochającą życie! Zadbaną i zdrową! :)
Nie będę Cię więcej namawiać. Sama zadaj sobie pytanie: jaką kobietą chcę być? Jak chcę się czuć? Jak chcę wyglądać? Następnie odpowiedz sobie na pytanie: co mogę zrobić, żeby być taką kobietą? Co mogę zrobić żeby tak się czuć? A potem... ZACZNIJ TO ROBIĆ!
Każdego dnia, będą na Ciebie czekać 3 wyzwania:
Te trzy wyzwania, każdego dnia będziesz łączyć z wyzwaniami ogólnymi, NA KAŻDY DZIEŃ. Zanim przejdę do poszczególnych dni tygodnia, zobacz o co musisz zadbać każdego dnia.
CODZIENNIE:
Codziennie na InstaStories będę wstawiać planszę, na której będą wszystkie wyzwania. Rób screeny!
A teraz przechodzimy do konkretnych dni tygodnia :) Nie bój się! Działaj!
1. TRENING: 15 minutowy trening pośladków z Pamelą Reif. Ten trening nie obciąża kolan. Nie ma w nim żadnych przysiadów, wyskoków itp. Rób go tak jak Pamela - pomału i precyzyjnie. Pierwszy raz może być bolesny, bo poruszysz partie ciała, które od dawna nie były ruszane. Ale wierz mi... z treningu na trening będziesz widziała, że idzie Ci coraz lepiej. No i... to tylko 15 minut! :)
2. PIELĘGNACJA: dziś jest dzień... maski! Wieczorem przed pójściem spać, robimy demakijaż buźki, oczyszczamy ją i... nakładamy maskę! Może to być maska w płachcie lub jakiejkolwiek innej formie. Dzisiaj odżywiamy buźkę nie tylko od wewnątrz (picie wody) ale też od zewnątrz - żeby była bardziej nawilżona i promienna. Brzmi fajnie, prawda?
3. COŚ DLA DUCHA: wykonaj medytację prowadzoną :) Usiądź na macie lub na łóżku z samego rana - jeśli masz dzieci - muszą spać, a ty najpewniej musisz wstać przed nimi, nie ma opcji :D Usiądź, zamknij oczy i posłuchaj medytacji Gosi... podążaj za jej słowami i słuchaj jej wskazówek. Wierz mi... jeśli zrobisz to rano - ta medytacja nastroi Cię pozytywnie na cały dzień!
“Jeśli nie umiesz latać, biegnij. Jeśli nie umiesz biegać, chodź. Jeśli nie umiesz chodzić, czołgaj się. Ale bez względu na wszystko – posuwaj się naprzód.” – Martin Luther King
1. TRENING: 10 minutowy trening brzucha + (dla chętnych) 15 minutowy trening z poniedziałku. Sama zdecyduj, czy masz ochotę poćwiczyć trochę dłużej, czy może spróbujesz dziś tylko brzucha. Trening AB jest dla początkujących, ale jest... trudny. Zwłaszcza przy pierwszym razie.
Nie zniechęcaj się. Już po 1 treningu poczujesz mięśnie, a to dobry znak. Nie wkurzaj się, że nie możesz wytrzymać tylu sekund co Pamela. Nie wkurzaj się, że nie możesz utrzymać nóg w górze. Na wszystko trzeba czasu! Ja po 1 treningu myślałam, że umrę. Wierz mi - początku są trudne, ale potem jest już tylko lepiej. To tylko 10 minut... wierzę, że dasz radę! <3
2. PIELĘGNACJA: peeling ciała + chłodny prysznic
Po dzisiejszym treningu, będziesz miała zadanie zadbać o swoje ciałko w jeszcze inny sposób. Nie musisz mieć prysznica, wystarczy że wejdziesz do wanny i po prostu w niej ustaniesz. Wmasuj peeling w swoje ciało okrężnymi ruchami, masuj kierując się zawsze z dołu do góry - w stronę serca. Wymasuj swoje łydki, uda, pośladki, a jeśli chcesz - również piersi, brzuch, ręce, ramiona. A następnie spłucz całość delikatnym, chłodnym prysznicem.
Zobaczysz jak Twoja skóra wygładzi się dzięki peelingowi i jak bardzo napnie się pod wpływem zimnej wody. Nie musi być lodowata. Wystarczy, że będzie po prostu chłodna. Daj znać jak wrażenia!
3. COŚ DLA DUCHA: wykonaj medytację tuż przed snem. Możesz usiąść na macie, na łóżku. Możesz też się położyć, o ile wiesz, że nie zaśniesz :D
Podrzucam Ci medytację wieczorną Gosi Mostowskiej, dzięki której uspokoisz się i zrelaksujesz po całym dniu. Wierz mi... to odmieni jakość Twojego snu!
“Musisz wierzyć w siebie wtedy, gdy nikt inny w Ciebie nie wierzy – to czyni Cię wygranym już na początku.” – Venus Williams
1. TRENING: dzisiaj zrobimy sobie pół godzinny trening dla początkujących, na nogi i pośladki. Między każdym ćwiczeniem, jet 20 sekundowa przerwa więc spokojnie - zmęczyłam się przy tym mniej, niż przy zestawie z wczoraj.
Nie będę Cię jakoś szczególnie motywować. Pomyśl jak dobrze będzie wyglądała Twoja pupa i nogi... jak dobrze będziesz się czuć, jeśli tym razem się nie poddasz i po raz kolejny po prostu to zrobisz! Przedwczoraj i wczoraj dałaś radę, prawda? Nie pozwól, żeby ten wysiłek poszedł na marne !!!
2. PIELĘGNACJA: zadbaj o swoje włosy :) Tutaj masz dowolność. Możesz pochodzić 20 minut z odżywką lub maską na włosach. Możesz zrobić sobie domową maseczkę. Zrób to, co najbardziej lubisz i co najbardziej służy Twoim włosom. Jeśli masz taką możliwość możesz nawet pójść do fryzjera! :D
Ja osobiście, zostaję w domu i dzisiaj po raz pierwszy spróbuję .... LAMINOWANIA WŁOSÓW GALARETKĄ. Będzie super jeśli też się do tego przyłączycie i będziemy mogły wymienić się swoimi wrażeniami :)
3. COŚ DLA DUCHA: dziś o jakiekolwiek porze sięgnij po książkę, która pozytywnie Cię nastroi, wyciszy i naładuje dobrą energią. Możesz zapalić świeczkę lub kadzidło. Nie ważne czy przeczytasz 5, 10 czy 15 stron. To nieistotne. Liczy się sam fakt, że poczytasz. To wspaniale wpływa na nasze samopoczucie. Może to będzie książka Agnieszki Maciąg, a może coś innego co ma pozytywny przekaz? Osobiście polecam Ci książki Reginy Brett! Będą idealne :)
„W pierwszej kolejności dbaj o siebie, inaczej nie będziesz miała czego dać innym. Dbanie o siebie to nie egoizm, to konieczność. Nie możesz nalać z pustego dzbana.” - Autor nieznany
1. TRENING: dzisiaj obowiązkowo robimy 2 treningi, czyli łącznie 25 minut ćwiczeń! Robimy pośladki i brzuch. Próbowałaś tych ćwiczeń już wcześniej, więc dziś będzie Ci na pewno odrobinkę lżej niż przy pierwszym razie <3
2. PIELĘGNACJA: masaż twarzy łyżeczkami.
Ostatnio coraz więcej czytam i oglądam o jodze twarzy czy też o tak zwanym face liftingu bez skalpela. Nie próbowałam jeszcze nic z tego, ale skoro już tak o siebie dbamy, to może spróbujemy czegoś prostego i krótkiego na dobry początek? Jedyne co będzie nam potrzebne to... łyżeczki :) Jesteście ze mną?
3. COŚ DLA DUCHA: włącz muzykę relaksacyjną. Zapal kadzidło czy też zapachową świecę. Połóż się. Możesz przykryć się kocykiem. Zamknij oczy. Wsłuchaj się w dźwięki muzyki i skup się na swoim oddechu. Skupiaj się na tym jak unosi się Twoja klatka piersiowa. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Jeśli zorientujesz się, że Twój umysł błądzi i nachodzi Cię lawina myśli - po prostu przyjrzyj się tym myślom, nie oceniaj ich. Pozwól im przychodzić i odchodzić, a następnie z powrotem skupiaj się na oddechu. Rób to tyle czasu ile chcesz, ile potrzebujesz... <3
https://www.youtube.com/watch?v=kWg3VqT-aTw&t=53s
„Ty sam, jak każdy w całym wszechświecie, zasługujesz na swoją miłość i uczucie” - Budda
1. TRENING: dobra laski... jeszcze tego nie robiłam, ale z kim jak nie z wami i kiedy jak nie teraz?! :D Dzisiaj pozwólmy sobie na odrobinę szaleństwa i ... potańczmy! Ja raczej nie będę wyglądać tak seksownie jak Pamela i czuję, że wyjdzie z tego niezły kabaret, ale hello! Życie jest po to żeby się nim cieszyć, a ćwiczenia nie mają nam się kojarzyć tylko z siedzeniem na macie. Zatem... let's dance!
2. PIELĘGNACJA: zadbaj o swoje dłonie. Dzisiaj to im poświecimy swoją uwagę. I tutaj masz dowolność: możesz zrobić sobie mani, pomalować pazurki jak chcesz. Możesz zająć się skórkami. Możesz zrobić sobie domową maseczkę na dłonie lub nasmarować je kremem albo wetrzeć oliwkę w skórki. Poświęć dziś im odrobinę czasu i uwagi, w końcu codziennie te dłonie wykonują dla Ciebie masę czynności!
3. COŚ DLA DUCHA: spacer uważności
Dzisiaj pójdziemy sobie na spacer, w którym będziemy celebrować TU i TERAZ i jak najbardziej skupimy się na tym, żeby być uważnym na wszystko co nas otacza i co widzimy. Spaceruj tempem jakim lubisz i całą sobą dostrzegaj wszystko co Cie otacza - zaangażuj wszystkie swoje zmysły. Skupiaj się na szczegółach, zapachach. Jak wyglądają rośliny, które mijasz, jak pachną, jakie są w dotyku. Jakiego kształtu są chmury? Zachwycaj się drobiazgami. Nie odpływaj nigdzie myślami. Bądź TU i TERAZ.
Takie "ćwiczenie" uczy nas odrywania się od natłoku myśli i pięknie uczy nas jak być tu i teraz, jak delektować się chwilą obecną. Wsłuchaj się w śpiew ptaków, szum drzew, głosy ludzi. Po prostu... bądź.
“Ten, kto przeniósł górę, zaczął od małych kamyków.” – przysłowie chińskie
1. TRENING: dziś dalej lecimy z moim ulubionym zestawem pośladki + brzuch. Żeby wyrobić nawyk trzeba trochę czasu. Im częściej będziesz rozkładać matę i ćwiczyć, tym szybciej wejdzie Ci to w krew. Zaszłaś już bardzo daleko. To już twój piąty dzień! Nie poddawaj się ... <3
2. PIELĘGNACJA: dzisiaj caluteńkie ciało traktujemy ulubionym balsamem. Wmasowujemy go powolnymi, okrężnymi ruchami. Całe łydki, uda, pośladki, brzuch, ręce, ramiona. Nawilżamy i masujemy calutkie ciało. Proste, prawda?
3. COŚ DLA DUCHA: medytacja prowadzona
Kolejna medytacja Gosi - oddech i uważność. Możesz ją wykonać o dowolnej porze. Zrelaksuj się, oddychaj i podążaj za wskazówkami Gosi... nie pożałujesz <3
"Szczęście jest zdrowe dla ciała, ale to troska rozwija siły ducha." - Marcel Proust
Brawo! Dotarłaś do ostatniego dnia :) Możesz być z siebie cholernie dumna! Dziś Twoim obowiązkiem jest przede wszystkim przybić samej sobie piątkę :P
Dzisiaj to TY decydujesz o tym jak wygląda Twój trening, pielęgnacja i zadbanie o swoją duszę. Ja zostawiam Ci swój zestaw na dziś... jestem ciekawa co wybierzesz Ty... Powodzenia!
1. TRENING: dzisiaj odpoczynek zatem...rozciąganie. Jeszcze go nie próbowałam, więc czas najwyższy!
2 + 3 - PIELĘGNACJA + COŚ DLA DUCHA... dzisiaj łączę te dwie rzeczy i robię sobie domowe, wannowe SPA. Napuszczam wodę, robię duuużo piany, zapalam świece i kładę maseczkę na twarz i włosy. W międzyczasie albo poczytam książkę, albo posłucham relaksującej muzyki... A może zrobię i to i to?
Ten dzień zakończę dzisiaj piękną medytacją Gosi:
Mamy dzisiaj za co być wdzięczne. Przez cały tydzień dbałyśmy o siebie z czułością i zaangażowaniem. Włożyłyśmy wysiłek w to, by czuć się dobrze.
Mam nadzieję, że własnie tak się dzisiaj czujesz... i że to co robiłaś przez ostatnich 7 dni, zostanie z Tobą na dłużej.
"Sukces to suma niewielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień.” – Robert Collier
Tak właśnie wygląda nasz plan na calutki tydzień.
Nie wygląda źle, prawda? Pamiętaj o tym, by każdego dnia pić odpowiednią ilość wody. Pamiętaj o dziękowaniu wieczorem za rzeczy, za które jesteś wdzięczna. Zdrowo się odżywiaj i traktuj swoje ciało z szacunkiem! Obserwuj swój organizm i zauważ - co Ci szkodzi, a co Cię wzmacnia.
Postaraj się, żeby Twoja dieta była bogata w owoce i warzywa. Unikaj produktów przetworzonych, słodyczy itp.
Ja na ten tydzień po raz kolejny zdecydowałam się na catering dietetyczny od Juicy Jar. Tym razem skorzystałam z ich nowej opcji, która nazywa się JESZ JAK CHCESZ i muszę Wam powiedzieć, że jest to totalna PETARDA! Sami decydujecie o tym ile posiłków dziennie chcecie jeść i mało tego... sami wybieracie sobie potrawy i komponujecie idealny dla Was jadłospis. Ja wybrałam sobie 4 posiłki (pominęłam drugie śniadanie). Na stories będę Wam pokazywać swoje dania jako inspiracje do Waszego gotowania. Ale będę też Wam podrzucać inne opcje, razem z przepisami. Tutaj nie chcę już tego upychać, żeby Was nie przytłaczać.
Codziennie na insta będę uruchamiać opcję pytań, w których będziecie mogły zdawać mi relację z całego poprzedniego dnia <3 Jeśli będziecie miały chęć podzielić się wyzwaniem na swoim stories - pamiętajcie o hashtagu #dbamosiebiedlasiebie i koniecznie oznaczcie mój profil, żebym mogła to zobaczyć i udostępnić w swojej relacji.
To jak dziewczyny? Jesteście gotowe? Ja TAK! I zrobię wszystko, żeby ten tydzień był dla wielu z Was nowym początkiem. Początkiem lepszego, zdrowszego i bardziej świadomego życia!
Wierzę w Ciebie!
POWODZENIA! <3
Najgorsze momenty w moim całym życiu, dziś postrzegam jako największe błogosławieństwa. To właśnie w tych najtrudniejszych chwilach szukałam sposobów by przetrwać, dać radę. A te sposoby okazały się być receptą na osiągnięcie życiowej równowagi i harmonii. Okazało się, że te wszystkie rzeczy sprawdzają się nie tylko wtedy gdy jest źle. One są uniwersalne. To piękne nawyki, które są ze mną i wtedy gdy jest dobrze i wtedy gdy jest źle. Ale nigdy bym ich nie spróbowała, gdyby nie te sytuacje, w których nie wiedziałam już czego się chwytać, by przetrwać kolejny dzień, kolejną noc.
Dzisiejsza sytuacja na świecie sprawia, że wielu z nas czuje lęk, niepokój. Jesteśmy niepewni jutra. Boimy się o nasze zdrowie, o zdrowie naszych bliskich. Wiele z Was mi pisze, że Wasi bliscy pracują za granicą. Albo, że pracują w szpitalach, kopalniach, aptekach. Nie mogą wziąć wolnego. Każdego dnia dzielnie pracują i są narażeni na styczność z wirusem. Boimy się o nasze biznesy, o pieniądze. Wielu właścicieli małych przedsiębiorstw już wie, że to ich koniec. Gospodarka podupada. Ludzie umierają. W coraz większej ilości krajów nie można wychodzić z domu w nieuzasadnionych przypadkach. Pandemia. Tego jeszcze nikt z nas nie przeżył. Boimy się. I to naturalne. Zwłaszcza, że nie wiemy, kiedy to się skończy.
Jest to niewątpliwie sytuacja, której z jednej strony nie możemy zmienić - to się dzieje. To na co mamy wpływ to ... zbiorowa odpowiedzialność, dzięki której być może uda nam się utrzymać krzywą zachorowań na możliwie najniższym poziomie, żeby nie wyglądało to jak we Włoszech. Możemy to zrobić siedząc w miarę możliwości w domach, by wirus się nie rozprzestrzeniał. Wielu z nas nie ma takiej możliwości, wiem o tym. Na co jeszcze mamy wpływ? Na nas samych i nasze podejście.
Tylko jak nie panikować i nie dać się lawinie negatywnych myśli? Trzeba o siebie możliwie jak najlepiej zadbać. I pamiętać, że to o czym napiszę poniżej, to nie jest tylko nawyk na złą chwilę. To nawyk warty wprowadzenia do codzienności przez 365 dni w roku!
MEDYTACJA
Medytuję regularnie już od wieeeelu miesięcy. Ostatnio moje medytacje przybrały już formę medytacji bez timera, prowadzenia - medytuję po kilkanaście minut przy cichej muzyce i kończę kiedy chcę. Co mi to daje? Niesamowity spokój, większą łatwość w rozwiązywaniu problemów. Ten czas spędzany w ciszy, sam na sam ze własnym oddechem jest najlepszą formą relaksu na świecie. Uspokaja myśli, oddech, porządkuje chaos w naszej głowie. Medytacja po prostu nas uspokaja. Praktykowana regularnie sprawia, że człowiek potrafi zachować spokój i racjonalne myślenie nawet w obliczu zagrożenia.
Na początku praktyka jest trudna. Wielu z nas kojarzy ją ze stanem, w którym nie myśli się o niczym. A wierzcie mi, że do takiego stanu dochodzi się latami. Umysł błądzi i to naturalne. W medytacji najważniejsze jest spokojnie oddychać i jeśli zobaczymy jakąś myśl - dostrzec ją, spróbować jej nie oceniać i pozwolić odejść. Jeśli zobaczysz na przykład, że zaczęłaś myśleć o liście zakupów na jutro, powiedz sobie: to jest myśl - i wróć do świadomego oddechu. I tak za każdym razem... nie walcz na siłę z myślami. Szczegółowo o tym jak medytować napisałam we wpisie z wyzwaniem 30 dni medytacji. Nie rozmyślaj za dużo JAK to robić. Po prostu usiądź lub połóż się... wyprostuj swoje ciało i... oddychaj. Na początku niech to będą nawet 3 minutki. Nie wkurzaj się, ze stale o tym myślisz. Ja sama mam czasem takie medytacje, że myśli przychodzą jedna po drugiej. Nieważne. Uczę się je obserwować, nie oceniać, pozwalać im odejść. Nawet jak medytacja jest trudna i ciężko się skupić to i tak odczuwam jej pozytywne skutki, bo... samo zatrzymanie się i posiedzenie w spokoju już jest niesamowitym antystresorem!
Odpal sobie na YT medytację prowadzoną Gosi Mostowskiej, albo po prostu wpisz sobie w YT: meditation music i włącz jakiś podkład muzyczny. Zamknij oczy i... oddychaj. Obecnie uwielbiam słuchać twórczości norweskiego kompozytora, zwłaszcza utwory "Flying" - idealny do medytacji przed snem. Przeżywam przy nim najlepsze, kilkunastominutowe praktyki!
CODZIENNA PRAKTYKA WDZIĘCZNOŚCI
O rytuale dziękowania za dobre rzeczy i wdzięczności, piszę Wam od dawna nieustannie. Przyznam jednak, że w ostatnim czasie miałam z tym problem. Po prostu o tym zapominałam. Moja terapeutka dała mi jednak zadanie domowe: codziennie wieczorem wymieniać 10 rzeczy, za jakie jestem wdzięczna, za jakie chcę podziękować. I mają to być konkrety. Odkąd zaczęłam to systematycznie robić, zasypiam z poczuciem, że mam naprawdę wiele. W każdym, nawet ciężkim dniu jestem w stanie znaleźć pozytywy. Są dni, kiedy dzieje się wiele i mogę wymieniać rzeczy bez końca. Są dni, kiedy trudno mi znaleźć nawet 10 tych rzeczy. Ostatecznie jednak okazuje się, że zawsze są jakieś powody do wdzięczności. A praktykowanie się w dostrzeganiu ich sprawia, że z czasem powodów do wdzięczności jest coraz więcej! Jeśli 10 rzeczy sprawia Ci trudność, zacznij od dziękowania za 3 rzeczy każdego wieczoru, a potem stopniowo dodawaj ich coraz więcej. Zobaczysz, jak to zmieni Twoją energię i nastawienie do życia!
SPISYWANIE SWOICH UCZUĆ, EMOCJI, PRZEMYŚLEŃ
Niezwykle terapeutyczną siłę ma spisywanie na kartce wszystkiego tego, co siedzi nam w głowie. Tak jak czujemy. Może być nam ciężko zacząć, ale kiedy zaczniesz już pisać, wierz mi... wypłynie z Ciebie wszystko to, co siedziało w Tobie głęboko i szukało ujścia. Jeśli nie wiesz jak zacząć, napisz na kartce pytanie: jak się dzisiaj czujesz? I po prostu na to odpowiedz. Często przelanie swoich myśli na papier działa nawet lepiej niż wygadanie się przyjaciółce. Wyrzućcie z siebie emocje, napiszcie wszystko co czujecie, co Was nurtuje, co Was cieszy. Nie chodzi tylko o negatywne emocje. Chodzi o WSZYSTKIE emocje. Wyrzuć je z siebie.
OGRANICZANIE BĄDŹ CAŁKOWITE ODRZUCANIE RZECZY, KTÓRE NAS OSŁABIAJĄ
Większość ludzi, sama sobie szkodzi swoimi nawykami i wyborami. Musimy ustalić co zabiera nam energię, a co nam jej dodaje. A następnie ograniczyć jedno, a zwiększyć drugie. W miarę możliwości oczywiście. Spójrz na swój rozkład dnia, swoje czynności, nawyki. Co pozbawia Cię energii? Mnie pozbawia jej oglądanie wiadomości, bezmyślne przeglądanie instagrama, bezczynność, chodzenie późno spać, ciężkie i tłuste jedzenie, rozpamiętywanie przeszłości, lęk o przyszłość. To wszystko nasila się właśnie w kryzysowych momentach. Oczywistym jest teraz, że śledzimy wiadomości i chcemy być na bieżąco z sytuacją na świecie. Nie musimy jednak mieć włączonych wiadomości 24 na dobę i dodatkowo czytać o tym wszystkim non stop w telefonie. Jeśli chodzi o pandemię wirusa, to jedyne na co staram się wchodzić kilka razy dziennie, to taka relacja na onecie, w której jest godzina i jest kilka zdań odnośnie obecnej sytuacji, rządowych ustaleń o których powinniśmy wiedzieć, ograniczeniach, zarażeniach itp. Wystarcza mi to. Oczywiście czytałam trochę naukowych artykułów, w SM również non stop napotykam się na newsy odnośnie wirusa... ale kiedy czuję, że zaczyna mnie to osłabiać - wyłączam to wszystko i skupiam się na czymś innym.
Łatwo nam się teraz zapomnieć, jeść byle co, bo jest pod ręką, nie ruszać się i utknąć przed telewizorem - ale to właśnie w takich momentach musimy o siebie wyjątkowo zadbać i nie pozwolić, żeby złe nawyki wysysały z nas całą energię!
Najwięcej energii pozbawia nas... martwienie się! Dlatego zamień to co Ci szkodzi, na coś co Cię wzmacnia. Zamiast siedzenia i rozmyślania, poczytaj fajną książkę, zrób porządki albo po prostu - weź się za pracę lub pobaw się z dzieckiem. Nie masz wpływu na to co się dzieje, ale masz wpływ na swoje nastawienie i swoje działania.
ŚPIEWANIE MANTR
Przyznam, że dawno ich nie praktykowałam, a pamiętam, że w jednym z najtrudniejszym dla mnie etapie życia, były moją odskocznią i pozwoliły mi utrzymać się na powierzchni. Śpiew ma ogromną moc. Ciężko mi to wyjaśnić, ale kiedy regularnie śpiewałam mantry, miałam wrażenie, że tworzę wokół siebie jakąś niewidzialną tarczę, dzięki której nie dociera do mnie negatywna energia i nie ucieka ode mnie ta dobra. Miałam wokół siebie jakąś tajemniczą aurę, która uzdrawiała się z każdym wydobytym dźwiękiem. Faktem naukowym jest już to, że wszystko na tym świecie jest energią. Tak samo mantra. Jej dźwięk to energia o specyficznych wibracjach, zmieniających energię w nas samych. Przypominając sobie teraz swoją przygodę z mantrami, sama zmotywowałam się do powrotu do ich śpiewania! Moją ulubioną była mantra RA MA DA SA, o której dowiedziałam się z książki Agnieszki Maciąg. To mantra uzdrawiająca i otwierająca nasze serce. Pamiętam, że kiedy śpiewałam ją pierwszy raz, cała drżałam i wylałam morze łez... a potem wypełnił mnie błogi spokój i poczucie, że... jeszcze będzie pięknie.
CZYTANIE KSIĄŻEK
Zainwestuj w jakąś książkę, z której bije dobro, ciepło, piękna energia! Przekaz z tych książek zostanie z Tobą na zawsze, wyciągniesz z nich to co dobre dla Ciebie w danej chwili. Swoją przygodę z rozwojem osobistym zaczynałam od książki: Sekret. Będę zawsze mieć do tej książki ogromny sentyment, bo to ona dała mi bodziec do zmiany i pokazała, że kluczem do pięknego życia jest zmiana sposobu myślenia. Ale przełomem była dla mnie książka Agnieszki Maciąg - Pełnia Życia. Wtedy coś się we mnie przełamało i wyruszyłam w prawdziwą podróż w głąb siebie. Poczułam chęć jeszcze większych zmian. O książkach, które miały na mnie duży wpływ pisałam tutaj i tutaj.
To co czytamy, czego słuchamy ma na nas ogromny wpływ. Już kilka stron pozytywnej książki wprawia w nas w inne wibracje. Spróbuj!
PORANNE I WIECZORNE WYCISZENIE
Niby takie oczywiste, prawda? Założę się jednak, że zdecydowana większość z Was, spędza wieczór przed telewizorem, a na dokładkę wpatruje się już w łóżku w telefon. Wiecie czemu to nie jest dobre? Światło niebieskie emitowane przez nowoczesne urządzenia, zaburza wydzielanie melatoniny - hormonu, która odpowiada za zasypianie i regenerujący sen. Wpatrywanie się wieczorami w telefon czy inne urządzenia zaburza nasz cały rytm dobowy i biologiczny, nie wspominam tutaj już o wzroku. Kiedyś sama spędzałam wieczory przed tv, a potem jeszcze patrzyłam się do ostatniej minuty w telefon. Dzisiaj nie wyobrażam sobie takiego funkcjonowania.
Telefon i inne urządzenia odkładam na min. godzinę przed snem. Wyciszam się w łóżku, przy przygaszonym świetle. Najpierw czytam, potem medytuję, potem kładę na kilkanaście minut opaskę z siemieniem lnianym na oczy i wizualizuję. Staram się chodzić spać max. o 23.
Poranek tak samo - staram się wstawać na tyle wcześnie, by mieć jeszcze chwilę dla siebie sam na sam. Piję szklankę wody, a potem medytuję 15 minut. Wiosną i latem te poranki zaczynam już o 5/5:30 i biegam, afirmuję itp. Ale w okresie zimowym potrzebuję nieco więcej snu i czasu na regenerację.
Najgorsze co mogę sobie zrobić, to zaburzyć dobowy rytm przez zbyt późne pójście spać, objedzenie się na sam wieczór, siedzenie do późna przed TV. Rano czuję się jakbym była skacowana, a co za tym idzie mam mniej energii i jestem bardziej rozdrażniona. Czasem świadomie decyduję się na wieczór z netflixem, ale baaardzo rzadko, bo wiem, że będę tego żałować. Mam hashimoto i u mnie sen to podstawa. Niewystarczająca ilość snu od razu sieje spustoszenie w moim organizmie.
POZYTYWNE MYŚLENIE!
Po prostu! I ono przychodzi tak samo z siebie, kiedy stosuję się do wyżej wymienionych nawyków. Boimy się codziennie o tyle rzeczy. Ale tak naprawdę to nie te rzeczy wywołują w nas negatywne emocje, ale nasz strach! Nie chcę ciągle się bać. Nie chcę żyć w strachu, snuć wiecznie czarnych scenariuszy. Chcę żyć pełnią życia i mieć w sobie wiarę, że będzie dobrze! Wierzę, że każda trudna sytuacja to lekcja - i zawsze z każdej staram się wyciągnąć jak najwięcej wniosków.
Możesz sobie myśleć - łatwo Ci mówić. Nie, wcale nie łatwo. Pracuję nad sobą już ponad 6 lat. Doskonale pamiętam co to znaczy ciągle płakać, ciągle się bać, mieć ataki paniki, stany lękowe. Przeszłam zdecydowanie za dużo, bym mogła się zgodzić z tym, że "łatwo mi mówić". Praca nad sobą to najcięższa ze wszystkich prac w życiu. Wymaga ogromnej siły, determinacji, konsekwencji. Ale wiecie co? Dzięki tej pracy, można zmienić całe swoje życie na lepsze. Ja nie wyobrażam sobie żyć już inaczej. Moment, w którym postanowiłam przestać obarczać świat i ludzi winą za swoje niepowodzenia był najlepszym momentem w moim życiu. Kiedy weźmiesz odpowiedzialność za to jak się czujesz i jak żyjesz - otworzą się przed Tobą drzwi do najpiękniejszej podróży w Twoim życiu. Podróży w głąb siebie. Uwierz mi... warto!
Życzę Wam kochani dużo zdrowia, spokoju, cierpliwości i wiary w tym trudnym dla nas wszystkim czasie. Wierzę, że ta sytuacja będzie dla nas wszystkich najważniejszą lekcją w naszym życiu. I że wyjdziemy z niej jeszcze silniejsi. Nawet jeśli będziemy musieli odbić się od dna.
Ściskam Was ciepło i wysyłam ogrom dobrej energii. Jeszcze będzie pięknie <3
Dla mnie priorytet, bo tylko wtedy kiedy sama siebie otoczę miłością i troską - będę mogła otoczyć tym też innych ludzi. Bycie matką polką cierpiętnicą, kobietą myślącą o wszystkich tylko nie o sobie, to nie jest żaden powód do dumy - to coś, z czym powinniśmy walczyć i ten mit stanowczo obalać.
Oczywiście jestem mamą i wiem, że mając dzieci, czasem nasze potrzeby schodzą na dalszy plan. Nie kupię sobie, kupię dziecku. Nie zrobię czegoś tam dla siebie, ale zrobię coś z dzieckiem. I to jest ok, o ile nie zaczyna być przykrą, codzienną normą, w której stopniowo zapominamy o sobie, własnej tożsamości i o tym co jest dobre DLA NAS SAMYCH.
W tym roku moje postanowienia przyjęły formę mnóstwa małych celów i zadań na już, na bliższy czas. Mam też dwa większe, które bardziej niż celami do osiągnięcia są procesami, przez które chcę przejść, ale o tym powiem Wam w odpowiednim momencie!
Na początku stycznia otworzyłam jeden ze swoich notesów, a w nim wypisałam swoje ogólne postanowienia w kategoriach: ciało, ekologia, macierzyństwo, rozwój/pasje, finanse, biznes, życie towarzyskie, codzienna rutyna, podróże, dom.
W każdej kategorii znajdują się dość ogólne hasła, choć zdarzają się też i jakieś drobne cele do odhaczenia. Bardziej skupiłam się na długofalowych, codziennych działaniach, dzięki którym będę czuć się spełniona, spokojna, zadbana.
Do tego, na początku każdego miesiąca zapisuję sobie cele/zadania na ten właśnie miesiąc, żeby wiedzieć na czym się skupić. Sporo z tych rzeczy to rzeczy, które ciągle były odkładane: na później. Nie chcę już czekać z niczym na później. Bo po co?
Dziś chciałabym się z Wami podzielić tymi postanowieniami w zakresie SELF CARE. Jest to bardziej moja rutyna, niż coś co muszę w sobie szczególnie wypracować. Ale są to rzeczy, o których na blogu jeszcze nie wspominałam, zatem... do dzieła!
REGULARNE BADANIA - no bo jak tu "system" zawiedzie, to już cała reszta podpunktów będzie ch*** warta :P Choruję na hashimoto i niedoczynność tarczycy, więc co jakiś czas obowiązkowo podstawowa morfologia + tarczyca + sprawdzenie poziomu witamin.
UPORZĄDKOWANA PRZESTRZEŃ - będę tutaj trwać wytrwale przy swojej teorii, że porządek wokół nas, to również porządek w naszej głowie. Sama jestem z natury bałaganiarą, ale w ostatnich latach doznałam metamorfozy i z racji, że większość czasu pracuję w domu - muszę mieć w nim czysto. W moim przypadku zahaczało to jednak już o pedantyzm, więc znalazłam złoty środek. Nie drażnią mnie już aż tak pojedyncze rzeczy nie na swoim miejscu, ale ogólnie przestrzeń musi być czysta, no po prostu.
PICIE YERBY - zaczęłam ją pić dopiero w święta u mojej siostry i choć dopiero w temacie raczkuję, to już zauważam jak pięknie wpływa ona na jasność naszego umysłu i na naszą energię oraz koncentrację. Więcej jednak napiszę dopiero jak już będę mieć w tym dłuższy staż.
PROWADZENIE KALENDARZA 2020 - tego od Naturalnej Bogini, który pomaga nam żyć w zgodzie z naturą, naturalnym cyklem, wchodami i zachodami słońca, pełniami księżyca. Opowiadałam Wam już o nim na stories oraz we wpisie ze świątecznymi prezentami. Codziennie sprawdzam w kalendarzu jaką mamy fazę księżyca, notuję też na jakim etapie cyklu menstruacyjnego właśnie jestem. To pozwala mi lepiej rozumieć swoje emocje, potrzeby, ale też lepiej dopasować czynności, które sobie na dany dzień zaplanowałam. Wkręciłam się w ten temat niesamowicie i muszę Wam powiedzieć, że życie zgodnie z naturalnym rytmem jest dla kobiety niesamowitym, duchowym przebudzeniem.
PORANNA I WIECZORNA PIELĘGNACJA - nie będę Wam ściemniać. Nie zawsze to wygląda jak #homespa, czasem to po prostu wklepanie kremu w twarz i rozpoczęcie kolejnego dnia pełnego obowiązków. Ale mam taką regułę, że jeśli nie rano, to wieczorem - i na odwrót. Otóż każdego dnia, muszę i chcę poświęcać swojemu ciału i twarzy więcej niż 5 minut. Dokładnie je wymasować, oczyścić, nasmarować.
Pokazywałam Wam niedawno francuskie kosmetyki Corine De Farm, które testowałam w grudniu. Obecnie to one zajmują większość miejsca w mojej szafce, odkąd zdecydowałam się na to, że zostawiam w niej tylko kilka sprawdzonych i zaufanych perełek od 3/4 najbardziej lubianych przeze mnie marek kosmetycznych. Produkty Bio Organic Skin Care można obecnie dostać w sieci sklepów Rossmann. Jest też świetna seria Baby Bio.
Pielęgnację wieczorną dzielę na 3 etapy (poranna ma dwa, bez demakijażu):
To taka podstawowa pielęgnacja. Raz w tygodniu staram się pamiętać też o peelingu i jakiejś masce. Na co dzień raczej się nie maluję. Odkąd byłam na laserze frakcyjnym, większą uwagę przywiązuję do stanu mojej cery, która obecnie jest dla mnie w naprawdę dobrej kondycji.
MEDYTACJA - jak już zapewne wiecie, ta czynność stała się moją codziennością. Medytuję rano i wieczorem, dzień w dzień. Dzięki temu mam otwarty umysł, jestem spokojna i naprawdę ciężko mnie czymś rozdrażnić. Jestem pozytywnie nastawiona do świata i do ludzi i to jak wszystko postrzegam jest dla mnie niesamowitym darem. Jeśli wciąż nie wiecie z czym to się je, zapraszam do lektury mojego wpisu: Jak zacząć medytować? - znajdziecie w nim również wyzwanie, do którego możecie dołączyć w każdej chwili. Obiecuję - to odmieni Wasze życie!
Ja zamierzam w tym roku jeszcze bardziej wejść w temat medytacji i myślę, że sami się nie spodziewacie co takiego planuję!
POSIŁKI WG AJURWEDY - moje życie toczy się pod wieloma względami tak, jak zaleca Ajurweda czyli najstarszy na świecie system medyczny, powstały w Indiach. To dzięki ajurwedzie, zmieniłam znacznie swój styl życia i odkryłam w sobie nowe pokłady zdrowia i energia. Raczej wyznaję zasadę: wszystko jest dla ludzi - ale jednak nie mogę tak do końca odżywiać się jak w pełni zdrowy człowiek i nie mogę też sobie pewnych kwestii olewać, bo mój organizm zaczyna wtedy szaleć. Ajurweda to nie są sztywne zalecenia i zasady - ajurweda bardziej skupia się na tym by zrozumieć powiązania pomiędzy umysłem, ciałem, duszą, zmysłami. W dużej mierze skupia się na zrównoważonym, otwartym umyśle.
W tym roku, chciałabym jednak bardziej wejść w świat Ajurwedy i w świat ajuwerdyjskich posiłków - i chcę zobaczyć jak to na mnie działa, jak działa na moje Hashimoto. Jestem bardzo ciekawa tej przygody i czuję, że idę w dobrym kierunku <3
W temacie #selfcare mogłabym wymieniać i wymieniać. Bo to także temat ekologii, życia w zgodzie z naturą, bycia jak najbliżej niej. To także dobre relacje z ludźmi, miłość do samej siebie, higiena ciała i umysłu. To otwarte spojrzenie na świat i ludzi. To zdrowe żywienie, ruch, świeże powietrze. W tym roku kontynuuję swoją przygodę z bieganiem i szczerze mówiąc... jestem ciekawa gdzie dobiegnę :P Bieganie zmieniło znacznie moje życie i ukształtowało moją osobowość. I choć wciąż mam krótki staż w tej dyscyplinie, to jestem już jej oddana całym sercem.
SELF CARE. To nie tylko maseczki i przeciwdziałanie cellulitowi. To równowaga ciała, duszy i umysłu. To dbanie o siebie, na każdej możliwej płaszczyźnie. Dajmy sobie zatem miłość, czułość, troskę i opiekę. SAMI. W przeciwnym razie, nie będziemy w stanie 100% i bezwarunkowo dawać dobrej energii innym.
Jakie zatem będzie Twoje postanowienie w tej dziedzinie? Co w tym roku chcesz sobie dać? O co zadbać? Wierzę, że wkrótce znajdziesz prawidłową odpowiedź.
Wszystkiego dobrego!
Świadoma kobieta, to kobieta taka jak ja - taka, która pewnego dnia zrozumiała, że życie może być piękną przygodą. Ale trzeba się na to otworzyć i o to zawalczyć. Zawalczyć między innymi o siebie.
Prezenty świąteczne to nie jest żaden obowiązkowy punkt ze świątecznej listy to-do. Dać byle co, byle dać lub byle się popisać - to żaden wyczyn. Podarować coś od serca, z myślą o konkretnej osobie, jej pasjach, jej życiu - to jest zdecydowanie to, w co zawsze celuję. A w tym roku zrobiłam to z jeszcze większą uważnością i wczuciem się w bliskie mojemu sercu kobiety. Czego im potrzeba? Co lubią? Jak mogę wzbogacić drobnym upominkiem ich życie?
Przyznam Wam się jednak szczerze, że nie za bardzo lubię blogowe prezentowniki, toteż rzadko takowe robiłam. Nie lubię kolaży, nie lubię miliona propozycji - byle coś komuś polecić. W tym roku poczułam jednak przeogromną chęć, samodzielnego wyszukania, a następnie zakupienia perełek, które będą totalnie związane z kobiecością, rozwojem, naszą duchowością (nie w sensie religijnym) i naszym kobiecym, naturalnym rytmem. Chciałam, żeby to była kilak wyjątkowych rzeczy - każda z innej dziedziny. Przemierzyłam internety wzdłuż i wszerz i zamówiłam pięć wyjątkowych prezentów - w ilości podwójnej albo potrójnej, żeby mieć je również dla siebie.
I wiecie co? Jestem z tego zestawienia, które zaraz zobaczycie - cholernie dumna. Każdą jedną rzecz, stosuję w swojej codzienności. Każda jedna rzecz jest bliska memu sercu i jestem pewna, że będzie tak samo bliska sercu każdej świadomej, przebudzonej kobiety. Lub kobiety, która przebudzić się dopiero pragnie. Zobaczcie same...
Kolejny niesamowity produkt z platformy Naturalna Bogini. Ale nie tam zwykły kalendarz z datami i tyle. To kalendarz , który ma na celu zachęcić nas do bycia bliżej siebie i rytmu natury. Stworzony jest po to, by osadzić nas w rytmie natury i swojego ciała. Jest zaprojektowany zgodnie z rytmem dobowym, rytmem pór roku, faz księżyca, rytmem ciała. Przed rozpoczęciem każdego miesiąca, uzyskujemy wskazówki dotyczące stylu życia odpowiedniego dla danej pory roku, odżywiania i dbania o siebie w tym okresie. Kalendarz ma za zadanie ułatwić nam zgrać się ze swoim ciałem, wsłuchać się w nie i w swój zegar biologiczny.
Kalendarz wskazuje nam w jakiej fazie księżyca danego dnia jesteśmy i jak w tym okresie pielęgnować swoje ciało. W kalendarzu jest też opis poszczególnych faz cyklu menstruacyjnego, wskazówki jak zadbać o siebie na każdym etapie. Są przypomnienia o samobadaniu piersi, a także o profilaktycznych badaniach takich jak USG piersi. Możemy również zaznaczać ilości wypitej wody, wypróżnianie, ćwiczenia, kontakt z naturą.
W kalendarzu znajdują się też fajne, inspirujące cytaty, a to zawsze od razu inaczej nastraja człowieka na cały dzień.
No i poza oczywiście tym, jak kalendarz spełnia się w sensie praktycznym, nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o wyglądzie kalendarza. Przepiękna butelkowa zieleń z cudownym złotem, co pięknie nawiązuje do natury i do naszego rytmu.
Ja już się nie mogę doczekać planowania swoich dni z tym kalendarzem, mam nadzieję, że jeszcze lepiej pozwoli mi to o siebie zadbać i zsynchronizować ze swoim ciałem.
Szczegółowy opis Kalendarza 2020 znajdziecie TUTAJ.
Marzyłam o nich od bardzo dawna, ale ciężko było je gdziekolwiek dostać. Wiecie, że jestem fanką afirmacji. Uwielbiam ładować swoją głowę pozytywnymi hasłami. Uważam, że fajnie programować pozytywnie swój umysł - nie mylić z wmawianiem sobie haseł, w które nie wierzymy i które nie są prawdą.
Karty afirmacyjne: "Słowa dla duszy" stworzone przez kobietę, która miała ogromny wpływ na moje życie dzięki swoim książkom - Agnieszka Maciąg. Kocham tą kobietę. Jej książka "Pełnia życia" była ogromnym przełomem w moim życiu i bardzo odmieniła moje myślenie i podejście do życia.
To piękne pudełeczko zawiera w sobie mini książeczkę o tym, czym są afirmacje oraz 61 kart z afirmacjami. To jest tak tani prezent, a tak cudowny i inspirujący! Za ok. 30 zł, możecie sprawić komuś ogromną przyjemność i w dodatku mieć swój mały wkład w budowanie szczęścia tej osoby :)
Ja codziennie losuję sobie jedną i stawiam ją na biurku, przy którym pracuję. Tym sposobem, pozytywne hasło towarzyszy mi przez cały dzień i rozbrzmiewa w mojej głowie.
A to akurat prezencik ode mnie dla mnie - na mikołajki :) Mam trochę problem z wydawaniem pieniędzy na tego typu rzeczy, ale tym razem niezwykle lekko wydało mi się 100 zł na to małe cudeńko. Nie jestem jakąś wielką fanką biżuterii, ale niezmiennie każdego dnia noszę łańcuszek z krzyżykiem i złoty zegarek oraz pierścionek. Teraz do tej codziennej kolekcji doszła też taka oto bransoletka.
Czemu właśnie taka? Kiedy szukałam inspiracji na prezenty, które chciałabym zakupić i Wam pokazać, chciałam żeby każda rzecz, była hm... z innej kategorii :) Szukałam rzeczy z duszą, które mają przekaz, które idealnie będą współgrać z tą świadomą kobietą. I sama biżuteria w sobie nie była dla mnie przekonująca, ale naturalne kamienie - już tak. Miałam od dawna polubiony na IG sklep PLENER shop więc to jego stronę odwiedziłam w pierwszej kolejności. Nie chciałam pokazywać Wam jakiś bardzo drogich rzeczy, więc postanowiłam, że wybiorę coś do 100 zł - i zakochałam się w minerałce serca. Nie chodziło o wygląd - chodziło o kamienie, która ona posiada. Jestem zodiakalnym bykiem, a mój kamień to kwarc różowy. Kamień miłości. Oznacza on dobre relacje między innymi za samym sobą.
Moja bransoletka posiada właśnie kwarc różowy, ale posiada też kryształ górski - kamień oczyszczający, który pomaga w ogniskowaniu się na celu ; granat - wzmacnia odwagę, pomaga odrywać się od niezdrowych relacji, nałogów ; rodonit - kamień głęboko uspokajający, leczący duchowe i sercowe rany, pomaga nam się rozwijać ; oraz hematyt - kamień sił witalnych, działa pozytywnie na wszystko co związane z krwią, dodaje nam energii i witalności.
Kiedy przeczytałam o właściwości wszystkich kamieni, które posiada minerałka serca, wiedziałam, że to jest coś dla mnie i kupiłam bez zastanowienia. W ofercie jest też minerałka szczęścia, minerałka świadomości czy minerałka z Howlitem. Zdradzę Wam, że chcę mieć je wszystkie - będę je sobie kupować przy różnego typu okazjach typu urodziny, a nawet imieniny - których nigdy nie obchodziłam! :D
Nie mogłoby zabraknąć w moim zestawieniu czegoś do poczytania. Wiecie, że kocham czytać. Jest to dla mnie tak niesamowity przywilej, który jest dostępny totalnie za darmo. Wystarczy nam odrobina wolnego czasu... Słowa Mocy, to kolejna książka autorstwa Agnieszki Maciąg. Jest w niej mnóstwo afirmacji, modlitw, medytacji. Książka porusza temat uważności, wolności, bycia tu i teraz. Każda cecha taka jak cierpliwość, wytrwałość, pewność siebie - ma swój rozdział i swoje afirmacje. Czytanie tej książki jest dla mnie tak ogromną przyjemnością i tak wspaniałym oderwaniem się od codziennej gonitwy, że staram się ją dawkować sobie jak tylko mogę, żeby zbyt szybko jej nie pochłonąć - a wierzcie mi, oderwać się od niej jest niesłychanie ciężko.
Uważam, że tego typu książki, czytane w małych dawkach, ale każdego dnia - są dużo lepsze, niż kiedy połykamy je na raz, jesteśmy w chwilowej euforii, a potem zapominamy o wszystkim co z niej wynieśliśmy. Mam zasadę, żeby poświęcać książce min. 10 minut dziennie. Nieważne jak zabiegana jestem, ile mam obowiązków na głowie - muszę znaleźć tych kilka minut, żeby się zatrzymać i przenieść w inny świat. Książki Agnieszki zawsze działają na mnie niezwykle kojąco. Zmieniają punkt widzenia i człowiek z automatu zaczyna doceniać swoje życie i staje się bardziej pozytywnie nastawiony do świata i do ludzi.
I oczywiście skoro już kobieta czyta, żyje zgodnie ze swoim rytmem, karmi się pozytywnymi hasłami i nosi piękną biżuterię - to myślę, że powinna też zadbać o swoją cerę i oto, żeby dbać o nią naturalnie. W tym temacie jestem wierna kosmetykom Koi Cosmetics, które tworzy duet mamy i córki. Kocham wspierać to co polskie i kocham wspierać kobiety z pasją. Oczywiście musi to iść w parze z jakością. Kosmetyki Koi kocham całym swoim serce i polecałam Wam je już wielokrotnie. Stosuję je od ok. 2 lat, stosuje je moja siostra, mama, przyjaciółka, znajome i Wy - moje czytelniczki. Wszyscy podzielają moje pozytywne opinie :) Tym razem zestaw prezentowy zamówiłam z myślą o mojej mamie, która ich produkty po prostu kocha, a co za tym idzie - ciągle dzwoni do mnie czy mam może jakiś zapas, bo ona ma już na wyczerpaniu :D
Zestaw świąteczny SPA, który zaraz Wam pokaże, zawiera:
Jaram się niesamowicie. To jest tak cudowny prezent, że jestem wręcz pewna, że moja mama będzie wniebowzięta.
Jestem ogromnie ciekawa, która propozycja najbardziej przypadła Wam do gustu. Starałam się, żeby każdy prezent był z innej kategorii zarówno cenowej jak i ogólnie - dotyczył innej sfery naszej kobiecości. Myślę, że mi się to udało. Ja jestem zakochana absolutnie w każdym prezencie. Wszystkie te rzeczy już teraz stosuję w swojej codzienności i będę przeszczęśliwa, że obdaruję nimi również bliskie memu sercu kobiety.
Kurczę - no powiem Wam nieskromnie, że jestem taka dumna! Pierwszy raz w życiu, zrobiłam tego typu prezentownik. Włożyłam w to ogrom serca i zaangażowania. Chciałam, żeby to były propozycje totalnie w zgodzie ze mną i z wartościami, które wyznaję i które propaguję. Chciałam też, żeby sesja była w wyjątkowym miejscu, które odda klimat świąt - a takim miejscem jest na moim osiedlu flowershop Flori Moniki Kamińskiej :) Uwielbiam to miejsce. Monika jest wedding designerem, dekoruje przyjęcia i otworzyła również swój flowerstore, który na moje szczęście, mam tak blisko siebie. Wpadłam tam kiedyś podczas spaceru i wyszłam z moją pierwszą roślinką - skrzydłokwiatem. I wtedy zakochałam się w tym miejscu na dobre. Urządzone z niezwykłym smakiem. Czuć tam duszę i talent Moniki oraz jej miłość do roślin.
Moja Kasia z Happy Factory, kiedy zobaczyła kiedyś zdjęcie z tego miejsca od razu powiedziała: musimy tam zrobić sesję! No i... zrobiłyśmy. Dziękuję z całego serca Monice za możliwość zrobienia sesji w jej cudownym sklepie. Dziękuję Kasi - nikt lepiej nie uchwyciłby tego wszystkiego w tak cudowne kadry.
Jestem ciekawa co sądzicie o tym wpisie, o prezentach i o tych cudownych zdjęciach! Podoba Wam się kierunek, w jakim zmierza blog i ostatnie posty? Chcę tworzyć dla Was - kobiet. Chcę Was inspirować do świadomego życia i rozwoju. I myślę, że całkiem dobrze mi to wychodzi!
Dobrego dnia <3