Polcia jeśli chodzi o zabawki to ogólnie złote dziecko. Bawi się wszystkim. Miała co prawda ostatnio etap, że nie bawiła się prawie niczym, w ogóle nie spędzała czasu w swoim pokoju, a jak już chciała się czymś bawić, to były to maskotki i figurki zanoszone do... salonu :D Ostatnio jednak powiedziałam: koniec! Dziecko moje posłusznie wysprzątało nareszcie pokój za pomocą moich wskazówek - ale już bez pomocy manualnej :D I wróciła na szczęście chęć na bawienie się w SWOIM pokoju. Nadmiar wszystkiego jakoś tak sprawia, że dzieciakom nie chce się używać wyobraźni do wymyślenia jakiejś czadowej zabawy. Moje dziecko niby bystre, mądre ( wiadomo, w końcu to MOJE dziecko :D ) a jednak też mamy ten problem, że nie wie co robić, w co się bawić i wszystko jest nudne. Są jednak takie rzeczy, które zauważam, że są u nas na topie i naprawdę fajnie się sprawdzają w codziennej zabawie. I dzisiaj takie właśnie rzeczy z naszej codzienności, postanowiłam Wam pokazać :)
Oczywiście od razu dodam, że propozycji mogłoby tutaj być dużo więcej. Polcia uwielbia wszelkiego rodzaju figurki, maskotki. Uwielbia wszystkie zabawy, z których można się czegoś nauczyć, np. loteryjki Kapitana Nauka czy gazetki z różnymi zagadkami - mamy tego całe mnóstwo. W takich gazetkach są ćwiczenia, dzięki którym dziecko uczy się liczyć, czytać, pisać, odróżniać zwierzęta, rośliny. Numerem jeden są u nas oczywiście książki, ale dzisiaj pokażę Wam jedynie jedną z nich i to taką, którą poleciła nam psycholog i która jest naprawdę wartościowa. Prezent na Dzień Dziecka powinien być jedynie dodatkiem, ale fajnie by było, gdyby był przemyślany i naprawdę sprawił naszemu dziecku radość. Ja zawsze zadaję sobie pytanie: po co Pola sama najchętniej sięga? Jakie bajki lubi? Jacy bohaterzy bajkowi są jej ulubionymi? Co często pokazuje mi w sklepach, w gazetkach? Jakie ma zainteresowania, co obecnie lubi robić najbardziej?
Sama zawsze doceniam mocno osoby, które dając mi prezent, naprawdę myślały o tym co sprawi mi radość, czym się zajmuję, co lubię, jakie mam zainteresowania. Kupić coś od tak, byle coś komuś dać - to żadna sztuka.
No. To teraz pora przedstawić Wam kilka naszych TOP propozycji. Mam nadzieję, że nawet jeśli żadna z poniższych propozycji nie będzie dla Was - to nasunie Wam chociaż odpowiedni trop odnośnie upominków dla Waszych pociech ... :)
Hulajnoga Lol Surprise to było marzenie Polci odkąd zobaczyła ją w galerii w Inowrocławiu. Jak łatwo się domyślić oglądając nasze relacje, Pola to fanka LOL z krwi i kości :D Ja tam się cieszę, bo lubię jak dzieci mają na punkcie czegoś fioła, kolekcjonują coś i po prostu - mają zajawkę :) Hulajnogę udało mi się zamówić z internetu za ok. 115 zł. Ceny są różne, ale na pewno bardziej opłaca się zamawiać przez internet niż kupować stacjonarnie. Hulajnoga jest kolorowa, dwukołowa i wg mnie wcale nie kiczowata. Polcia stabilnie na niej jeździ, wręcz sunie jak szalone, więc zakup uważam za udany :D Tutaj możecie sprawdzić ceny hulajnogi w różnych sklepach :) Wiadomo, jeśli dziecko nie lubi lub nie zna LOL Surprise, to taki wzór się nie sprawdzi, ale myślę, że ogólnie hulajnoga ( nie ważne z jakim wzorem ) to mega dobry pomysł na prezent na Dzień Dziecka. Dobra hulajnoga powinna być przede wszystkim lekka - ta właśnie taka jest. Biało czerwona flaga na hulajnodze nie jest w zestawie :D Pola postanowiła chyba w duchu patriotyzmu nieco ją sobie ozdobić i tak oto w centralnym punkcie znajduje się nasza piękna polska flaga. Można? Można :D :P
Wcześniej miałyśmy trójkołową hulajnogę z Decathlonu, ale jest ona zdecydowanie dla niższych dzieci - w zeszłym roku się sprawdziła, ale w tym była już niestety za mała. Aczkolwiek jeśli Wasze pięciolatki są niższe od Polduna, to u nich się zapewne jeszcze taka sprawdzi.
Ten zestaw Pola dostała akurat pod choinkę. Ciastolina jest świetną zabawą, zwłaszcza kiedy chcemy, żeby dzieciom po całym dniu wrażeń opadły emocje i żeby mogły się trochę manualnie pobawić. Lepienie z ciastoliny rozwija motorykę małą i koordynację wzrokowo-ruchową. Dziecko podczas takiej zabawy pobudza swoją kreatywność i ćwiczy koncentrację. Cóż - same zalety :) Bo przecież pominę fakt, że ktoś to potem musi sprzątać i zapewne jest to matka :D Zestaw dentysta jest na tyle fajny, że nawet ja lubię polepić sobie zęby i złapałam zajawkę, żeby był jak najbardziej równiutkie :D Swoje mam krzywe, to chociaż w zabawie sobie ulepię białe i równiutkie :D Zestaw można kupić już za ok. 48 zł z dostawą - klik. W zestawie znajdziecie plastikową głowę, w której po otwarciu znajdziecie dziury na zęby. Są też ciastoliny w kolorze białym, czerwonym i turkusowym. Z białej ciastoliny robimy zęby, a z czerwonej i turkusowej możemy zrobić aparat ortodontyczny :D Jest też foremka do wyrabiania zębów, wiertełko, lusterko, szczoteczka i taki "chwytak" do zębów.
Z zestawów Play Doh, mamy też super zestaw Wesoła Kuchenka, w którym w foremkach robi się krewetki, mięso, warzywka - naprawdę rewelacja.
Uwielbiamy to !!! Naprawdę. To jest wg mnie najlepsza forma zabawy z dzieckiem - zaraz po wygłupach :D Chodzi mi mianowicie o naukę poprzez zabawę. Pola z tej gry dowiedziała się już naprawdę wielu rzeczy i zawsze motywuje ją fakt, że za prawidłowe odpowiedzi zgarnia żetony. W grze Squla Quiz są bardzo różne pytania - do takich by prawidłowo odczytać godzinę na zegarze, po takie: kto zostawił ślad pokazany na obrazku? Albo: Kiedy jest ci ciepło to... a - pocisz się, b - łzawisz itp. Pytania dotyczą zarówno zwierząt jak i ludzi, pogody, rymów. No jest tutaj szeroki zakres wiedzy naprawdę :) Teoretycznie jest to gra dla uczniów klas pierwszych, ale naprawdę wierzcie mi, że 5 latek poradzi sobie z większością pytań, a jeśli nie - to właśnie z tej gry dowie się jakie są odpowiedzi i na pewno to zapamięta. O to chyba właśnie chodzi, prawda? :) Tutaj możecie sprawdzić gdzie i za ile kupić taką grę. A my dziękujemy z całego serca wujkowi Maciejowi i cioci Monice za ten prezent dla Polci :* Takie prezenciki uwielbiamy i doceniamy najbardziej!
Nie wiem czy wiecie - ja przypomniałam sobie o tym robiąc zdjęcia Squli do tego wpisu :D Ale Squla to także platforma edukacyjna, w której znajdziecie interaktywne gry, quizy, zadania dopasowane do wieku Waszych dzieci, edukacyjne filmy. Przy abonamencie rocznym płaci się 15 zł za miesiąc, więc na pewno jest to mały koszt za za inwestycję w rozwój i wiedzę naszego dziecka. Ja właśnie wykupiłam dostęp, więc na dniach powiem Wam jakie są moje wrażenia.
Niesamowita i obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego dziecka. Poleciła mi ją psycholog, u której byłam skonsultować się w sprawie nieśmiałości i wrażliwości Poli. Książka cudownie porusza zagadnienie nieśmiałości i pokazuje dzieciom, że mimo jej odczuwania, można normalnie funkcjonować, budować poczucie własnej wartości i krok po kroku przełamywać swoje słabości. Książeczkę dostaniecie w internecie już za ok. 20 zł - sprawdźcie tutaj :)
Zawsze, kiedy nie mam pomysłu na prezent - ostatecznie sięgam po książkę. To jest zawsze strzał w dziesiątkę. Pola uwielbia kiedy jej czytam, pomalutku zaczyna już sama ( na razie tylko króciutkie wyrazy). Ja jestem prawdziwym książkoholikiem i cieszę się, że tą miłością zaraziłam również Polę. Jeszcze do niedawna kupowałyśmy książki w ilościach no... całkiem niezłych :D Od kilku miesięcy przerzuciłyśmy się na bibliotekę i potrafimy tam spędzać całe godziny. Pola zawsze wykorzystuje swój limit książek maksymalnie i wychodzi z biblioteka obładowana po czubek nosa :D Mamy taką wieczorną rutynę, że zawsze czytamy dwie książki: jedną krótszą całą, a po niej rozdział czy jakąś część długiej - np. teraz czytamy Anię z Zielonego Wzgórza, którą przywiozłam od moich rodziców. To, że podoba się Poli to jasne. Ale najbardziej niesamowite jest to, jak po latach podoba się mi. Kiedy Pola zasypia podczas czytania Ani to ja łapię się na tym, że galopuję z tekstem jeszcze dalej i dalej... i ciężko mi się oderwać... Z takich grubszych książek, przeczytałyśmy ostatnio z Polą ponad 400 stron Przygód Mikołajka i ok. 400 stron Dzieci z Bullerbyn. Uwielbiam to, że każdego wieczoru przez dłuższy czas, wracamy do tych samych bohaterów jednej książki... Polecam Wam takie coś z całego serca!
Nasz nowy hicior, który kupiłyśmy spontanicznie na ostatnich zakupach w galerii :) Mamy już całkiem pokaźną kolekcję zabaw od Kapitana Nauki, ale tym razem postawiłyśmy na to co jest u nas teraz na topie - nauka pisania i czytania. Polcia uwielbia tego typu "zabawy" i nawet sama sobie chyba nie zdaje sprawy, jak wiele one ją uczą :) Na kartach można pisać literki, na początku wg kropek, w następnych linijkach samemu. Są też wzorki, które rysuje się na tej samej zasadzie. W zestawie jest zmazywalny pisak, dlatego zabawkę można w kółko eksploatować. Kochamy wszystkie zabawy od Kapitana Nauki, a niewielka cena jest tutaj ogromnym plusem. Zestaw Litery Piszę i Zmazuję można kupić już za ok. 22 zł z wysyłką.
Ogólnie jeśli chodzi o naukę pisania itp. to w empiku zawsze jest masa różnych zeszytów do ćwiczeń, dopasowanych do dzieci w różnym wieku. To właśnie w tym dziale przepadamy zawsze z Polą najbardziej. Od zawsze każdemu polecam taką formę zabawy z dzieckiem. Zmuszanie do nauki zazwyczaj ma odwrotny skutek, a tutaj wystarczy odpowiednią dawkę wiedzy przemycić poprzez rysunki, zagadki. W większości takich zeszytów za prawidłowo wykonane zadania dostaje się naklejki, które się prawidłowo rozwiązanych zadaniach nakleja - to zawsze bardzo motywuje Polcię, ale ona ogólnie jest wielką fanką jakichkolwiek naklejek, więc może dlatego ten sposób jest dla niej taki dobry :D U Was też naklejki robią taki szał? Jestem właśnie ciekawa czy to powszechne zjawisko u dzieci hehe :)
Jeśli chodzi o Kapitana Naukę to dla młodszych pociech, polecam z całego serca serię Loteryjek, np. dla 2 latków: Zwierzęta, Kolory, Świat. Dla 3 latków: Ubrania . Dla 4 i 5 latków: Pory Roku, Kosmos albo Rodzinka :) Pola do tej pory uwielbia ubranka, pory roku i rodzinkę :) W grze znajduje się 6 plansz i 36 żetonów. Loteryjki polegają na wyszukiwaniu żetonów, które pasują do naszej planszy. Fajna zabawa, w której dziecko ćwiczy spostrzegawczość, umiejętność rozpoznawania kształtów i motorykę małą.
No. To na tyle! Co roku, staram się wybierać kilka propozycji adekwatnych do wieku Polci. Wybieram te rzeczy, które dobrze się u nas sprawdzają w danym czasie. Nie chcę robić na siłę 100 propozycji dla każdego wieku, bo... bardziej obiektywna będę pokazując to co akurat u nas jest na topie :D Polcia bawi się wieloma zabawkami, ale chciałam Wam pokazać te rzeczy, które nie kosztują majątku, bo przecież ... prezent na Dzień Dziecka powinien być jedynie dodatkiem. Niech Dzień Dziecka będzie wyrażeniem miłości poprzez spędzenie wspólnie czasu, wymyślanie rozrywek na świeżym powietrzu, bycie tu i teraz całym sobą dla dziecka. I niech to wszystko o czym napisałam, będzie w naszej codzienności znacznie częściej, niż tylko w Dzień Dziecka :)
A jakie są nasze plany na Dzień Dziecka? Chyba uzależnimy je od pogody. W Warszawie zawsze jest co robić. Może postawimy na piknik w plenerze. Zrobimy kanapki, babeczki. Weźmiemy kosz z owocami, kocyk, gry planszowe i piłkę. I może po prostu będziemy spędzać ze sobą czas grając, bawiąc się, śmiejąc i wcinając pyszności na świeżym powietrzu ... Rozmarzyłam się!
Może wybierzemy się do jakiegoś muzeum, a może na jakąś małą wycieczkę w nowe, dotąd nieznane nam miejsce. Każda okazja jest dobra, by dać dziecku 100% uwagi i całego siebie. W tym roku jakoś tak nie mogę doczekać się Dnia Dziecka, jak gdyby to miało być moje święto. Cóż... sprawianie dziecku frajdy zawsze jest mega satysfakcją i radością dla rodzica, więc może to dlatego.
Jestem ciekawa jakie Wy macie plany? Zabawa w domowym zaciszu, a może plener, który nic nie kosztuje? Długi spacer całą rodziną i ogromna pizza, czy może wycieczka do parku rozrywki? Czego nie wymyślicie, jestem pewna jednego - dla każdego dziecka najważniejsze będzie to, że będziecie tego dnia razem. I to w tym wszystkim będzie przecież najważniejsze. Cała reszta to tylko miło dodatek :)
Dobrego Dnia Dziecka kochani! Bawcie się dobrze i cieszcie się sobą ... :*
Ach, zapomniałabym! Pochwalcie się też, na jakie prezenty zdecydowaliście się w tym roku i jakie zabawki są teraz u Was na topie? Jestem ogromnie ciekawa co u Waszych pociech sprawdza się teraz najbardziej ... :) Ściskam Was ciepło kochani :*
Mam to szczęście, że wszystko co kupuję Poli, jest w ciągłym użytku. Polcia bawi się dosłownie wszystkim - pozwalam jej przy tym na totalną swobodę, bez pouczania jej, że ma w trakcie zabawy za bardzo nie rozwalać. Nie chcę przecież zabić jej kreatywności i wyobraźni :) Pola doskonale wie, że po skończonej zabawie musi posprzątać i że jeśli się czymś już nie bawi, to lepiej to schować. Bałagan jest u nas non stop, bo Pola uwielbia bawić się np. w przedszkole, a w przedszkolu to wiecie - wszystko się przyda!
Każda zabawka, która była i jest w naszym domu - jest hitem. Nigdy nie kupiłam chyba bubla, który by się nie sprawdził. Prezenty na Dzień Dziecka, to w naszym domu zazwyczaj koszta w granicach 100 zł, ale drugie tyle wydajemy np. na kino tego dnia, albo basen, plus lody i inne bajery. Na to drugie nigdy nie żałuję pieniędzy, nawet jak mam w portfelu ostatnie grosze. Ale na to pierwsze, zawsze staram się również trochę funduszy wygospodarować, bo wiem, że dla mojej córki, która bez okazji prezentów raczej nie dostaje - to cudowne dostać coś, co pokazywała mi paluszkiem milion razy w sklepie.
Dziś przedstawiam Wam 10 propozycji prezentów na Dzień Dziecka - w różnej kategorii cenowej, bo wiadomo, że to sprawa indywidualna. Jakbym miała więcej oszczędności, zabrałabym Polę nawet do Disneylandu, a co! Zazwyczaj stawiam na prezenty, które mogą coś wnieść do rozwoju dziecka, mieć pozytywny wpływ na jego edukację. Jest teraz tego na rynku caaaała masa, więc można przebieeerać, wybieeerać. Jak wiecie, jeśli chodzi o mnie to zazwyczaj decyduję się na zakupy on-line i najczęściej czyham na promki. Uwielbiam takie sklepy jak sklep internetowy empik.com, bo po pierwsze wiem, że tam znajdę dosłownie wszystko zarówno dla mojej Polci, jak i dla Millci czy Kacpra. Nieważne czy niemowlak, czy nastolatek - w sekcji dziecięcej jest ponad 30 tys produktów, no więc... to mówi samo za siebie. Po drugie - najczęściej ogarniam to przez mobilną aplikację, za sprawą kilku kliknięć. Tak samo mam z książkami. No ale do rzeczy. Oooooto moje propozyszyn na Dzień Dziecka - sprawdzone i polecane by Mamala&Pola :P
Ostatnio w naszym domu totalny hit, mam zamiar zamówić więcej wzorów. Puzzle w niebanalnym opakowaniu, ciekawe obrazki do ułożenia. Na stronie empik.com jest jeszcze wzór z syrenką, o tutaj. Obrazek składa się z 64 elementów, więc cena 50 zł, jest dla mnie ( jak na tą jakość) jak najbardziej ok. Ciekawostką może być fakt, że puzzle są wykonane z papieru z recyklingu i są zadrukowanego farbami na bazie warzyw !!! Genialne, co ?!
24 elementy zamknięte w małym pudełeczku. Świetny motyw foliowych, świecących akcentów. Tak jak i poprzednie puzzle, wykonane są z papieru z recyklingu. No i koszt - dwie dyszki ... niebo!
Takie rzeczy z Poldunem uwieeelbiamy !!! Serio, nie mogłam się doczekać, aż Polka będzie w takim wieku, że będziemy mogły wycinać różne rzeczy, składać, malować - to dla mnie taka frajda, jakbym cofnęła się w czasie i ze swoją młodszą siostrą ( a mam tylko starszą :P ) mogła się pobawić i zapomnieć o całej reszcie. Maski są zrobione z przetworzonego papieru z zadrukowanymi farbami roślinnymi. Zestaw kosztuje 4 dyszki i wszystko co potrzebne do zrobienia masek, jest w środku. A spotkałam się już z zestawami, gdzie połowę rzeczy, trzeba było sobie ogarnąć na własną rękę. Do tego zestawu, nie trzeba wyciągać nawet nożyczek. Do zrobienia jest 6 masek, w środku prócz nich, znajdziemy arkusz naklejek, elastyczne sznureczki i klej w sztyfcie.
Polcia dostała go od nas na swoje trzecie urodziny. To już koszt nieco grubszy, bo cena regularna globusa to coś koło 200 zł. Globus ma funkcje fajnych piosenek z całego świata, uczy odgłosów zwierząt na danych kontynentach, przywitań w innych językach. Bardzo fajna zabawka, która wprowadza dziecko w świat geografii, zwierząt i kultury w różnych zakątkach świata.
Polduna ma w swojej biblioteczce dwie takie książki od kilku miesięcy i zamierzam dokupić jej jeszcze jakiś egzemplarz. Mega spoko sprawa, zwłaszcza dla dzieci, które nie umieją jeszcze czytać. Wystarczy, że dziecko naciśnie długopisem na to, co go interesuje, np. obrazek dinozaura - a długopis przeczyta wszystko co trzeba. Ja co prawda jestem wzrokowcem, więc i tak nic nie zapamiętuję z tego, co "on" mówi :D Ale Pola już tak :D Póki co, w swojej biblioteczce mamy : Poznaję zwierzęta w zoo ; Fascynujący świat dinozaurów. Mam teraz zamiar dokupić Polce książkę: Poznaję zegar. Długopis TING to oczywiście jednorazowy koszt ok. 170 zł, a jedna książeczka to koszt 60 zł. Patrząc na wymiar edukacyjny takiego prezentu - warto.
Polcia dostała to jakiś czas temu od swojego chrzestnego - suuuper wprowadzenie dziecka w temat zawodów, które są przez nas wykonywane np. nauczycielka, pielęgniarka, informatyk itp. Możemy układać obrazki, dopasowując postacie do ich narzędzi i miejsc pracy, a możemy też skorzystać z karty zadań i zagadek. Polka bardzo fajnie podłapała dzięki temu, co komu jest potrzebne w pracy, czym kto się zajmuje.
Tutaj bardziej gra dla rozrywki i dla ćwiczenia refleksu - bez niego może być naprawdę ciężko. Prosta, nieskomplikowana gra - drewniane myszy, które trzymamy za ogonki i uciekamy przed jednym z graczy, który jest kotem Stefanem. Kot kula kostką i jeśli wypada mysz - nic się nie dzieje. Jeśli kot - musimy uciekać, żeby kot nas nie złapał. Do dyspozycji mamy też karty, które tracimy kiedy nie uda nam się uciec, albo jeśli uciekniemy bez potrzeby - wtedy kiedy wypadnie mysz i kot nie łapie. I działa to w dwie strony.
Gra logiczna domino z cudownymi ilustracjami. Solidne wykonanie, łatwo się nie zniszczy. Kartoniki możemy dopasowywać nie tylko cyframi np. 3 do 3, ale może być to cyfra 3 położona obok 3 kwiatków - bardzo fajne na etapie nauki podstawowego liczenia.
Wszystkie powyższe propozycje to nasze sprawdzone i używane od kilku miesięcy zabawki. Pola ma na ich punkcie absolutnego fioła, a i ja się cieszę - bo dla mnie każda zabawa jest lepsza, od zabawy w przedszkole i udawania pani przedszkolanki :P Albo od leczenia kilkudziesięciu figurek :P
Na tegoroczny Dzień Dziecka wybraliśmy dla Polci dwie rzeczy: hulajnogę i klocki lego. Troszkę większy budżet, ale hulajnogę mieliśmy kupować tak czy siak, więc lepiej dorzucić ją do klocków jak jest okazja. Klocki lego są u nas ciągle numerem jeden, odkąd Polcia dostała swoje pierwszy zestawy na roczek, od mojej siostry.
Mam nadzieję, że udało mi się Was choć trochę zainspirować - wiecie, że w kwestii zabawek nie decyduję się nigdy na buble, ale nie wydaję też na to nie wiadomo ile pieniędzy. Jak same widzicie, większość naszych gier czy zabaw to koszta ok 30 zł, a frajda jest nie z tej ziemi. Pokój Polci skrywa jeszcze dużo więcej zabawek i fajnych gier, ale nie będę Wam tutaj hurtowo wszystkiego pokazywać, bo to nie miałoby sensu. Jutro, wszystkie rzeczy ze wpisu, pokażę Wam na stories, tak żebyście mogły sobie to obejrzeć z bliska, a nie tylko na zdjęciach :)
Dajcie znać, co zaplanowaliście dla dzieciaków na Dzień Dziecka - my chyba skusimy się jeszcze na basen, albo na kino :)
No bo ile można?! Nieee mam już chyba tej cierpliwości co kiedyś i chyba z głowy pomału wybijam sobie drugie dziecko, bo najzwyczajniej w świecie, maleńkie dzieci zaczynają mnie przerażać, serio! Ledwo co wyszłam z pieluch, z przewijania, z tej całej "brudnej" roboty i jaram się niesamowicie faktem, że mam pod dachem prawie czterolatkę. Kapryśną i obrażalską, ale jednak coraz mądrzejszą i bardziej kumatą. Taka moja "pyjaciołka" co to się ze mną trochę pokłóci, a potem pogada jak baba z babą. Tupnie nogą i się obrazi, a potem pomoże mi sprzątać w kuchni. Te dzieci się jednak na coś przydają. Zwłaszcza jak zaczynają po sobie sprzątać :P
Ale tak całkiem serio, serio. Nigdy nie myślałam, że polubię kreatywne zabawy, granie z dzieckiem itp. - dopóki nie doszłam do poziomu gdzie ta kreatywność i gry edukacyjne mogą mieć naprawdę jakiś poziom, a ja spędzając tak czas z dzieckiem nie dosyć, że super się bawię to jeszcze mam mega satysfakcję, że ta cała zabawa niesie ze sobą jakąś wartość - uczy moje dziecko. I to jest taaaak fajne, że momentami jaram się tym chyba bardziej od mojego dziecka, które swoją drogą ma jeszcze małą trudność z przegrywaniem, ale cóż... jestem tym typem rodzica, że nie daje dziecku wygrywać za każdym razem. Niech się uczy życia. Nie zawsze będzie lekko ;)
Dobra, dobra. Wracam już do tematu. Bo tak jest zawsze. Zacznie o grach, a skończy na filozoficznych rozważaniach o życiu i przemijaniu. Najgorzej. Nie będę Was zatem zamęczać moimi farmazonami, tylko przejdę do konkretów, czyli tychże właśnie hitów, które tak Was zainteresowały po wstawieniu filmików na InstaStories. I ja się Wam wcale nie dziwię - dobre rzeczy wystarczy pokazać i powiedzieć o nich jedno słowo - i one bronią się same. Ale ja mimo wszystko, chcę Wam powiedzieć dziś o tym wszystkim więcej. Mamy tego całkiem sporo, ale wierzcie mi, że to wszystko jest warte poznania! Na początek nasze ukochane gry edukacyjne zakupy i gotowanie. Genialne!
Absolutnie fantastyczna, prosta i ciekawa gra dla całej rodzinki. Żetony przedstawiają asortyment sklepowy : ubrania, jedzenie, akcesoria itp. Mamy dostępne również wózki i listy z produktami z różnych sklepów. To co w tej grze jest mega fajne, to fakt, że mamy jedną grę, ale aż 12 różnych sposobów na rozgrywki. Możemy wybrać rozgrywkę polegającą na tym kto szybciej włoży do koszyka produkty ze swojej listy. Możemy też rozegrać to na zasadzie odkrywania odwróconych kart i odkładania ich jeśli nam nie pasują, ćwicząc tym samym pamięć. Opcji jest wiele i wszystkie są ciekawe - my z Polą rozgrywamy wszystkie opcje jedna po drugiej. Gra jest idealnym sposobem na ćwiczenie u dziecka jego koncentracji, pamięci, spostrzegawczości, a także podejmowania szybkich decyzji i logicznego myślenia. HIT nad hity :) Gra jest tak naprawdę najdroższą rzeczą z dzisiejszego wpisu i kosztuje 39,90. Możecie zakupić ją tutaj.
Podobnie jak w przypadku poprzedniej gry - jedna gra, kilka sposób na zagranie w nią. Gra zawiera również anglojęzyczne warianty, dzięki którym dzieci dodatkowo mogą podszkolić się w nauce języka angielskiego. W gotowaniu mamy do dyspozycji listy z zakupami, żetony ze składnikami potraw i talerze z czterema różnymi potrawami. I tak jak poprzednio: możemy zrobić wyścigi typu kto pierwszy ten lepszy, czyli wylosować po jednej liście zakupów, dobrać talerz i ścigać się kto pierwszy ułoży na talerzy wszystkie składniki z listy. Możemy wylosować kilka żetonów i opowiedzieć historyjki o każdym z nich - uśmiałam się przy tym niemiłosiernie, zaznaczając Poli, że może zmyślać, a ona z każdym owocem przypominała sobie historię a to zakupów, a to jakiegoś gotowania ze mną, a to jakiejś wycieczki. Możemy grać na zasadzie odkrywania żetonów położonych tak, że nie widzimy co na nich jest. Możemy się wymieniać, aż w końcu ktoś z nas uzbiera wszystko z listy. Możemy też podzielić się żetonami na pół, wybrać z nich to co mamy na liście, a resztę odwrócić tak żeby nie było widać co na nich jest i wśród nich dokonywać wymian. Opcji jest naprawdę wiele, wszystkie opisane są w instrukcji :) Grę możecie kupić tutaj.
Jedna gra, trzy sposoby na jej rozegranie, a dzięki temu trzy kategorie wiekowe: 2+, 4+ i 6+. PRZEPIĘKNE ilustracje na usztywnianych kartach już same w sobie sprawiają, że gra jest wyjątkowa. Memory możemy rozegrać na trzy sposoby, w zależności od wieku dziecka. Tradycyjnie - szukając dwóch podobnych obrazków. Nieco trudniej - odgadując różnicę na dwóch takich samych, znalezionych obrazkach. Najtrudniej - w momencie odkrycia dwóch tych samych kart, każdy z uczestników może krzyknąć na głos różnicę jaką zauważył - kto pierwszy, ten lepszy. Różnic można wskazać jedną, dwie lub trzy - trzeba ustalić to na początku gry.
Memory na 3 sposoby jest dostępne w kilku wersjach: Zwierzyniec, Co robimy? , Świat baśni, Zabawy podwórkowe. Wszystkie dostępne rodzaje możecie zobaczyć tutaj.
Bardzo fajny i prosty sposób na przyswojenie dziecku angielskich słówek i zwrotów. Zestaw kart dwustronnych ( z polską i angielską nazwą obrazka) , płyta i książeczka, w której możemy zobaczyć w jaki sposób możemy wykorzystać karty. Ale tutaj nie trzeba żadnej instrukcji, możemy bawić się i uczyć jak tylko chcemy. My z Polką, po prostu bierzemy karta po karcie i mówimy zarówno po polsku jak po angielsku. Mamy też swój patent, w którym wybieramy 10 kart, nazywamy je w dwóch językach, a potem zadaję Poli pytanie: what is this? Pola odpowiada np. jabłko, na co ja mówię: in english, please - i wtedy Pola mówi już po angielsku - o ile pamięta. Bawimy się również tak, że nazywamy po angielsku wszystkie kolory, które znajdują się na obrazku, lub krzyczymy WHIITE! i każda z nas musi znaleźć trzy karty z obrazkiem, który ma ten właśnie kolor. Tutaj opcji i sposobów na rozgrywkę i naukę jest multum. Ograniczeniem jest tylko nasza wyobraźnia, serio. W pudełku z kartami znajduje się również płyta CD, na której możemy znaleźć angielskie piosenki, a także wspomniana książeczka, w której prócz sposobów na rozgrywki karciane, mamy też masę zadań i obrazkowych zagadek. Pola jest w wieku, w którym zaczyna bardzo szybko podłapywać angielskie słówka, więc takie zabawy są i dla niej i dla mnie jak najbardziej na plus. Mamy jeszcze "na zapas" nieco zaawansowane wersje dla dzieciaków 6+, ale czekają na swoją kolej. A może na Was? ;) Wszystkie wersje możecie zobaczyć tutaj.
Nasz faworyt. Pola od kilku miesięcy ma fazę na różnego rodzaju zadania, zagadki itp. Masowo kupuję jej zeszyty z różnymi zadaniami w każdym możliwym markecie. Chodzi mi o zadania typu: zakreśl niepasujący do reszty obrazek. Połącz zwierzęta z ich śladami. Połącz kropki. I tak dalej, i tak dalej. Pola koooocha to robić, a ja w sumie sama się w to wkręcam i lubię jej w tym towarzyszyć. 100 zabaw to jeszcze lepsza zabawa, bo ... bo nie trzeba po rozwiązaniu zagadek, wyrzucać wszystkiego do kosza. 100 zabaw to zestaw 30 dwustronnych, zmywalnych kart z zadaniami, flamaster, a także książka, z masą różnorodnych zadań do rozwiązania. W zestawie znajdziemy zarówno ćwiczenia matematyczne jak i przyrodnicze czy językowe. Niektóre z zadań ćwiczą umiejętność rysowania czy szeregowania przedmiotów. Dzieci ćwiczą swoją spostrzegawczość, precyzję, umiejętność liczenia. Nie miałam nawet pojęcia, że Pola z dnia na dzień będzie coraz bardziej starannie i z ogromnym zaangażowaniem podchodzić do tych zadań. Nie na kolanie, nie na szybko, nie byle jak. Niesamowite jak wiele możemy dać swojemu dziecku, wydając tak nie wiele. 100 zabaw to koszt ok. 30 zł. Mamy dostępne wersje dla dzieci w wieku 3-4 , 4-5, 5-6 a także 6-9 lat. Wszystkie wersje 100 zabaw możecie zobaczyć tutaj.
Gry z tej serii pomagają naszym dzieciom ćwiczyć przede wszystkim spostrzegawczość i pamięć. W zależności od gry, dziecko uczy się nazewnictwa ubrań, kolorów czy zwierząt. Są wersje, które edukują w zakresie np. recyclingu. Loteryjka to zestaw plansz i żetonów. Tutaj również, w oczy rzuca się fantastyczna oprawa graficzna. W grę można zagrać na cztery sposoby, w zależności od wieku dziecka i stopnia trudności. Najłatwiejszy wariant polega na przygotowaniu 1 planszy i 6 pasujących do niech żetonów, a następnie odszukaniu na planszy obiektów z żetonów, które trzeba na tych obiektach położyć. Trudniejsze warianty uwzględniają np. odwrócenie żetonów tak, by nie było widać co na nich jest lub na rozłożeniu WSZYSTKICH plansz i żetonów i dopasowanie ich do siebie. Loteryjka jest dostępna w wersji dla dzieci już od drugiego roku życia. Wszystkie jej wersje możecie zobaczyć tutaj.
Ostatnią rzeczą, którą chciałabym się z Wami podzielić jest książka. A właściwie dwie, warte polecenia książki. Angielski dla dzieci - piosenki oraz Na tropie angielskich słówek. Pierwsza z tych książek, zawiera 15 popularnych utworów, zarówno w wersji angielskiej jak i polskiej wraz z zapisem nutowym. Do książki dołączona jest płyta, na której są wszystkie piosenki z książki. Z Polką śpiewamy piosenki w obu wersjach - nie wszystkie jeszcze dobrze znamy, ale niektóre znałyśmy jeszcze przed kupieniem książki - z tym idzie nam wyśmienicie. No i przede wszystkim - które dziecko nie lubi śpiewać?!
Druga książka czyli Na tropie angielskich słówek to przepięknie ilustrowana książka, w której dzieci uczą się kolorów, odnajdują przedmioty na planszach, uczą się angielskich słówek i zwrotów. Masa frajdy i duża dawka wiedzy dla naszych smaków - i dla nas of kooors. Książka jest naprawdę solidna i wykonana w taki sposób, by nie można było jej zbyt szybko zniszczyć. Dzięki książce, dzieci poznają angielskie nazewnictwo emocji, członków rodziny, kolorów, części ciała itp. Cena moim skromnym zadaniem, absolutnie na plus - 30 zł z groszami za książkę, która jest rajem dla oczu i główki malucha, to naprawdę nie wiele. Książkę możecie zobaczyć ( i oczywiście kupić!) o tutaj.
Na dzisiaj to już wszystko. Każda rzecz, którą Wam dzisiaj przedstawiłam pochodzi ze sklepu internetowego Kapitan Nauka. Jak dla mnie, numer jeden wśród stron, które oferują nam tego typu asortyment. Jak sami już zauważyliście, mimo, że Polka ma 4 lata, to jej gry i zabawy spokojnie nadałyby się i dla młodszych i dla starszych pociech. Różne warianty gier, różny kategorie wiekowe, a do tego masa wiedzy i ogrom zabawy. Sama nie sądziłam, że tak się wkręcimy z Polą w tą całą naukę przez zabawę. Ale jednak można łączyć przyjemne z pożytecznym i nie trzeba się ograniczać do jakiś bzdurnych zabaw, które nie niosą ze sobą nic wartościowego. Wierzcie mi, że moja Pola gdyby jej pozwolić, lampiłaby się na YT godzinami. I uwierzcie mi, że nawet takie dziecko, mimo wszystko kiedy ma wybór, wybierze własnie takie zabawy, które Wam dzisiaj pokazuje. Zachęca również cena, która jest naprawdę atrakcyjna. Wg mnie asortyment jest na kieszeń większości Polaków. A patrząc na to, że na edukacji dziecka oszczędzać nie powinniśmy... może warto w tym roku nie szaleć z nie wiadomo jakimki prezentami i zrobić dziecku prezent tego typu? Moja Pola byłaby wniebowzięta. Na prezent mikołajkowy, nasze propozycje są jak znalazł!
Pamiętajcie, że dzieci nie są aż tak leniwe jak nam się czasem wydaje - nauka przemycona w tego typu zabawach, nie męczy, nie wywiera presji. Po prostu przemycamy ją w formie pięknych obrazków, ciekawych rozgrywek - i ona już robi swoje. Zdecydowanie złapałam bakcyla i chyba odnajdę się w roli nauczycielki własnego dziecka. A dodatkowo umocnię jeszcze więzy między nami. Byle nie za bardzo. Bo ta mała kluska, przybiega ostatnio do naszego łóżka, KAŻDEJ, ale to absolutnie każdej nocy, awrrr! Ale cóż - do osiemnastki powinno jej minąć ;)
Ufff... dotarliśmy do końca. Jak Wam się podobało? Wpadło Wam coś w oko? Mam nadzieję, że tak, bo już na dniach, na facebooku wystartuje wieeeelkie rozdanie z zabawami od Kapitan Nauka. Bądźcie czujni!
Dlatego dzisiaj tematem numer jeden będą właśnie prezenty. Kiedy ostatnio wstawiłam na blog propozycję na prezenty na Dzień Dziecka, na blogu był totalny szał! Rozejrzałam się na drugi dzień po pokoju i w głowie miałam całą masę wpisów dotyczących właśnie zabawek. Ale stwierdziłam, że ... co tam zabawki! Lepiej pokazać coś innego, wyjątkowego, oryginalnego. Coś przy czym dziecko nie tylko dobrze się bawi, ale również się rozwija. I to wcale nie są jakieś nudne rzeczy, rzucone w kąt po jednym dniu. To coś, co ciągle jest w użytkowaniu i to nie tylko przez Polę!
Dzisiaj skupimy się na produktach wspierających rozwój dziecka. Jedne z tych, które mamy zaczęły nam towarzyszyć już od pierwszych dni życia Polki w formie... książeczek kontrastowych!
To właśnie rodzinne wydawnictwo Sierra Madre jako pierwsi w Polsce w 2011 roku wprowadzili koncept czarno-białych książeczek. Ale na tym się nie skończyło. Jeśli kojarzycie ich tylko z tymi książeczkami, to muszę wyprowadzić Was z błędu. Ich produkty mogą Wam towarzyszyć znacznie dłużej niż pierwszym roku życia dziecka. I ja Wam dzisiaj pokażę cóż to takiego... ale zanim przejdę do produktów dla starszaków, chciałabym Wam na pierwszy ogień pokazać nowość właśnie dla maluszków - dzięki takim właśnie prezentom, możecie nie tylko sprawić przyjemność dziecku czy młodej mamie, ale mieć też fajne poczucie, że wsparliście właśnie w wyjątkowy sposób rozwój dziecka.
W kartoniku znajdziemy zestaw kart kontrastowych, przeznaczonych głównie dla dzieci do 1 roku życia. Do kart dołączony jest klips, dzięki któremu możemy stworzyć wyjątkową książeczkę, którą przywiesimy np. do wózka albo w aucie. Książeczka jest jak najbardziej bezpieczna i dostosowana do użytkowania przez najmłodszych. Zawieszka została również wyróżniona w konkursie Komitetu Ochrony Praw Dziecka jako zabawka przyjazna dziecku.
No dobra... ale wy chyba najbardziej czekacie na propozycje dla starszaków, które zapowiadałam Wam na InstaStory, prawda? Pamiętacie te tajemnicze karty, w tajemniczych pudełkach? To są dopiero czadowe prezenty!
Są to trzy pudełka ( do kupienia również oddzielnie ), w których znajduje się po 30 kart z danej kategorii. Możecie o niej poczytać tutaj.
W tym pudełku znajdziecie 30 kart z przepisami na pyszne posiłki, które idealnie trafiają w gusta najmłodszych. Po jednej stronie karty znajduje się zdjęcie posiłku, czas przygotowania, ilość porcji oraz stopień trudności. Wymienione są również wszystkie składniki - i ich małe obrazki - genialne dla dzieci nie umiejących czytać. Na odwrocie karty znajduje się ... przepis! Prosty, obrazkowy z krótkimi komendami typu: dodaj bakalie, dodaj jogurt, wszystko wymieszaj. Na samym dole znajdują się rady dla młodego Szefa Kuchni, mówiące np. o tym, żeby dodać więcej jabłka, jeśli chcemy słodszą surówkę. Mało tego - już same nazwy są przyciągające dla dzieci np: to nie feler, krzyknął seler albo paluszki rybne pana kapitana :)
Karty GOTUJ Z DZIECKIEM to idealny sposób na dni, kiedy sami nie wiemy co zjeść - możemy wylosować kartę, albo wybrać coś adekwatnie do czasu jakim dysponujemy. To idealny sposób na dzieci takie jak Pola - wiecznie niezdecydowane. Tutaj mają czarno na białym - jaki posiłek mogą zjeść, co w nim jest zawarte. Wystarczy dać dziecku kilka kart, pozwolić wybrać, a potem wspólnie coś ugotować.
Tym razem na kartach nie znajdziemy jedzenia, ale... sztuczki! Trzydzieści wspaniałych i wyjątkowych sztuczek! Na jednej stronie karty możemy zobaczyć nazwę sztuczki, spis rzeczy potrzebnych do jej wykonania, poziom trudności oraz... efekt - czyli ukazanie co zobaczy nasza widownia w formie rysunkowego komiksu. Na odwrocie karty mamy instrukcję krok po kroku jak daną sztuczkę wykonać oraz RADY NIE OD PARADY.
Co najważniejsze - rzeczy potrzebne do sztuczek to np. ścierka, moneta, ołówek... a czasem jedynie nasze... dłonie i kawałek sznurka. Albo same dłonie! To jest idealna propozycja dla starszych dzieci, które będą chciały pokazywać Wam samodzielnie czary, których się nauczyły :) Zachwyt i podziw jakie dziecko widzi na twarzy swoich rodziców jest niezwykle ważne i budujące. Dziecko ćwiczy wiarę w siebie, cierpliwość, motywuje się do tego, by zrobić coś jeszcze lepiej. Chwalenie dziecka i docenianie jego starań wpływa ( nie tylko na tych najmłodszych) niezwykle dobrze, a wręcz magicznie. Dzieciaki dostają skrzydeł, czują się dowartościowane i wierzą w swoją... moc! Magiczną moc! ;)
No i tutaj coś w sam raz dla dzieci żądnych nowych doświadczeń - eksperymenty! Mali naukowcy będą tutaj mieli nie małą frajdę. Trzydzieści różnych eksperymentów od walki żywiołów po domowy elektromagnes. Podobnie jak poprzednio - na jednej stronie karty mamy nazwę eksperymentu, poziom trudności i potrzebne składniki. Na odwrocie mamy już szczegółową instrukcję - kroki do wykonania, naukowe wyjaśnienie oraz rady dla młodego naukowca. Eksperyment nie dosyć, że pozwala dziecku na samodzielne wykonanie ciekawego doświadczenia, to jeszcze je szczegółowo wyjaśnia - np. w przypadku domowego elektromagnesu, dziecko może dowiedzieć się o polu magnetycznym, które wytworzył dzięki połączeniu drutem biegunów plus i minus.
I jak? Podoba Wam się SERIA "CZAS Z DZIECKIEM"? Mi bardzo - oczywiście nie bardziej niż Poli :) Ale to jeszcze nie koniec. Mam dla Was jeszcze dwie propozycje, które na pewno przypadną Wa do gustu. Gotowi? To lecimy!
Idealny sposób na wyćwiczenie zdolności manualnych, ćwiczenie pamięci, rozwój dziecka, a przy tym wszystkim - świetną zabawę. Pola uwielbia od jakiegoś czasu wszelkiego rodzaju rysowanie, malowanie, układanie puzzli. Sprawia jej to niesamowitą frajdę i muszę przyznać, że z czasem stała się przy tym bardzo cierpliwa i niesamowicie skupia się na wykonywanych czynnościach. Jest niezwykle precyzyjna, a przecież jeszcze niedawno rzucała czymś jeśli jej coś nie wyszło.
Puzzlowanki malowanki, to pudełko, w którym znajdziecie dwa zestawy ścieralnych puzzli - 12 elementowy i 24 elementowy. Do tego dołączone są cztery kredki świecowe oraz materiałowa szmatka, dzięki której cały rysunek z puzzli można w moment zmyć... i stworzyć kolejny! To istna dawka kreatywności, nauki i zabawy dla każdego dziecka. Nie układa w kółko tych samych puzzli, tylko tworzy własne "ilustracje", które potem układa, zmazuje i... tworzy kolejne!
Na koniec zostawiłam dla Was coś książkowego. Tworząc ten wpis i robiąc do niego zdjęcia kompletnie zapomniałam o tej książce - a czułam, no czułam, że coś jeszcze chciałam Wam pokazać. Ale nic straconego, dwa dni później Pola sama się o książkę upomniała prosząc o zdjęcie jej z regału... no i masz! Matce się przypomniało!
Wierzcie mi, że kompletnie nie wiedziałam jak takie małe dzieci mogą uczyć się technologi w jakiś prosty, zrozumiały sposób. A jednak. Hello Ruby to pierwsza tego typu książka w Polsce. Podzielona jest na dwie części: ta pierwsza opowiada o przygodach Ruby i jej przyjaciół. Druga część to zestaw zadań.
" Zadania przedstawią w praktyce problemy ze świata kodowania: jak stworzyć algorytm (mycia zębów), jak rozpoznać wzór (obrazków na tapecie), jak ułożyć pętlę (figur tanecznych), czy też jak szukać błędu w instrukcji (przygotowania kąpieli). Dzięki nim mali programiści rozwiną swoje umiejętności, przy okazji świetnie się bawiąc! "
Pola początkowo skupiała się na opowiadaniu, ale od jakiegoś czasu i druga część stała się dla niej dużo bardziej zrozumiała i atrakcyjna. Książka posiada niesamowite ilustracje, a zadania w drugiej części są atrakcyjne nie tylko dla starszaków, ale i dla nas - rodziców. Zadania wcale nie są trudne i niezrozumiałe - wręcz przeciwnie. Przykładowo mamy ćwiczenie z sekcji STRUKTURA DANYCH, nazywające się : czas na drugie śniadanie!
W ćwiczeniu tym, dziecko musi pomóc Ruby dopasować jedzenie do właściwych przegródek. Przyznam, że Pola radzi sobie z tego typu zadaniami naprawdę fajnie, a i ja mam przy tym fajną zabawę i oczywiście satysfakcję!
I jak? Zaciekawieni? Zainspirowani? Prezenty przypadły Wam do gustu? Lalki barbie i auta też mają swoje miejsce w życiu dzieci, ale przy wyborze gier, zabaw czy książek dla dzieci, pamiętajmy o tym, że warto inwestować w produkty, które pełnią nie tylko funkcję rozrywkową, ale potrafią sprytnie podczas tej rozrywki nauczać. Dzieci chłoną wiedzę jak gąbka, a nauka jest najfajniejsza wtedy kiedy na pierwszy rzut oka... jej nie widać ;)
Dotrwajcie do końca wpisu... tam czeka na Was niespodzianka ... prezenty ! :)
Mam dla Was super fajne prezenty! Wśród wszystkich uczestników zabawy, rozdam trzy egzemplarze książki HELLO RUBY - specjalnie dla Was! :)
Zabawa jest tylko dla osób lubiących FB: Mamala i Sierra Madre
Zasady są proste:
I... czekaj na wyniki! Bawimy się w dniach 31.05 - 04.06. Wyniki ogłoszę w przeciągu 5 dni od zakończenia konkursu.
POWODZENIA!
Kiedy pokazałam na instastory zajawkę tego, co dzisiaj zobaczycie - zostałam zalana wiadomościami: co to takiego?! Jakie to fajne! Skąd to masz?! Gdzie to można kupić? Ale bajer! - i ja się wcale tym wiadomościom nie dziwiłam. Dawno się tak dobrze z Polą przy niczym nie bawiłam, jak właśnie przy tym.
Jakiś czas temu Pola za moją namową oddała potrzebującym wszystkie zabawki, które jak stwierdziła "są dla dzidzi" - mowa tutaj o rzeczach, które po prostu już jej nie bawią, na które jest za duża. Mnie z kolei przerażał wieczny bałagan i fakt, że tych wszystkich zabawek jest o wiele za dużo. Nie chodzi o to, że jestem jakąś zakupoholiczką - 90 % tych zabawek zawdzięczam blogowaniu. Uznałam jednak, że raz na jakiś czas będziemy się nimi dzielić z tymi, którzy ich nie mają.
Po dość dużej zabawkowej selekcji, razem z Polką wybrałyśmy dwie nowe "zabawki" - od razu wiedziałam, że będą one idealne na taki właśnie wpis. Nie wiedziałam jednak, że będą one AŻ TAK FAJNE, że wpis zrobię kilka godzin po otworzeniu paczki. Ale nie mogłam dłużej czekać. I w tym oto momencie dzielę się z Wami receptą na najlepszy dzień dziecka ever. Dzień, w którym dziecko nie tylko dostanie prezent, ale spędzi też przy tym prezencie sporo fajnego czasu ze swoimi rodzicami. Tak jak to było u nas. Razem z Polą miałyśmy przy tym całkiem sporo frajdy...
Pudła były dwa. Na pierwszy rzut poszła...
To jest coś niesamowitego. Choć zawsze wydawało mi się, że nie lubię czegokolwiek co wymaga składania, tak tamtego pięknego dnia zmieniłam zdanie całkowicie. Niesamowite elementy, frajda przy ich łączeniu. Zestawy Magic Playset to tekturowe modele konstrukcyjne do samodzielnego składania. Produkty wykonane są z ekologicznych, przyjaznych środowisku materiałów.
W środku pudełka mamy kilka plansz, z których należy powyjmować wszystkie elementy. Instrukcja krok po kroku, mówi nam, co z czym należy połączyć. Wszystko wczepia się do podstawy, która umieszczona jest w dolnej części pudełka. Byłyśmy z Polką idealną drużyną, bo Pola wszystko dzielnie wyłamywała z tekturki i kolejno mi podawała. Ja zajęłam się montażem, choć nie powiem i to Poli nawet wychodziło. Nie wiem nawet po jakim czasie, bo byłyśmy tym wszystkim tak zafascynowane - złożyłyśmy cały domek, a Pola bawiła się nim... znów nie wiem nawet ile :)
Jakieś dwie/trzy godziny później ubłagała mnie o złożenie następnego zestawu...
Nie robiłam już zdjęć podczas montażu, tylko całkowicie oddałam się zabawie. I tutaj frajda była JESZCZE WIĘKSZA!!! Musiałyśmy zadbać o każdy najmniejszy szczegół - zawiesić maleńkie sukienki na małe wieszaczki, zamontować za pomocą takich specjalnych zacisków wysuwaną kasę, a nawet położyć menu na stoliki w cukierni... Nie mogłam się na to wszystko napatrzeć, co chwilę wykrzykiwałam: jakie to ekstra! Polusia zobacz !!! Po złożeniu to wszystko wyglądało po prostu NIESAMOWICIE.
Pola bawiła się zestawami do końca dnia, łączyła sobie elementy - przeskakiwała z domku do domku i robiła przemeblowania ;) Ja obdzwoniłam pół rodziny i kilka koleżanek, podrzucając im mega pomysł na prezent na Dzień Dziecka. Ci, którzy mnie czytają od dawna, wiedzą, że tak już mam, że jak coś jest dobre, to mam ochotę wykrzyczeć to całemu światu. A, że mam szczęście do dobrych rzeczy to już druga sprawa. Szkoda tylko, że Pola nie była tak chętna do sprzątania jak do zabawy... :)
Zestaw z Myszką Minnie możecie zakupić tutaj. Z kolei zestaw z Zosią - tutaj.
Zestawy tego typu dostępne są również w wersji z Kopciuszkiem - klik ; i w wersji z Anną i Elsą - o tutaj.
Cena zestawu, jak na jakość wykonania, ogrom zabawy i zaangażowania dziecka jak i rodzica - jest naprawdę niewielka. Mam nadzieję, że nasza dzisiejsza propozycja przypadła Wam do gustu i że kolejne szkraby będą mogły czerpać satysfakcję z tak fajnej zabawy. Tymczasem, ja szykuję się pomału do kolejnych, ciekawych propozycji prezentów z okazji tego ważnego dla naszych pociech dnia. Trzymajcie się ciepło!
Prezent pod choinkę, to zawsze dla nas - rodziców, duże wyzwanie. Należy zadać sobie podstawowe pytanie: co nasze dziecko lubi najbardziej? Co sprawia mu największą radość? Kiedy już wiemy mniej więcej, w która stronę iść, musimy przy wyborze kierować się rozsądkiem - każdy swoją kieszeń dobrze zna, więc nie chodzi mi tutaj o finanse, a o... praktykę. Czy dziecko będzie bawić się daną zabawką, czy zabawa będzie tylko chwilowa? Czy prezent będzie łatwy w użytkowaniu, czy może będzie tylko stał i ładnie wyglądał. Każdą rzecz, którą weźmiemy pod uwagę, musimy prześwietlić i dostosować pod potrzeby i upodobania dziecka. W taki właśnie sposób, dopasowałam do Poli te rzeczy, które Wam dzisiaj pokażę.
Wzięłam pod uwagę fakt, że zabawek mamy już naprawdę wiele, a tych edukacyjnych zwłaszcza. Postanowiłam, że pójdę w kierunku dobrej zabawy i zainteresowań Polki, które najbardziej rzucają mi się w oczy. Po pierwsze: Pola kocha maskotki. Codziennie wybiera sobie inną do przedszkola, a w domu opiekuje się nimi. Po drugie: kocha skakać, biegać, ruszać się non stop! Po trzecie: uwielbia bawić się w panią doktor... po czwarte: uwielbia... budować! Po piąte... uwielbia ... AUTKA! Tak, dobrze widzicie - autka! Na ich widok w markecie krzyczy : mamaaaa zobacz jakie autko! Ma już swoją kolekcję czerwonych ferrari dzięki naszemu F.
Teraz już chyba wiecie czego się spodziewać poniżej, prawda? To zaczynamy!
Jeśli maskotka to... tylko taka, która naprawdę chwyta za serducho i powala wyglądem! Taka jest właśnie ta nasza mysza... Pola powędrowała z nią dzisiaj do przedszkola, oznajmiając mi, że przedstawi ją wszystkim dzieciom. Nasza nowa myszka jest urocza - mięciutka, oryginalna, barwna. Idealna również dla dużo młodszych pociech, które dzięki różnym materiałom myszki, poznają świat poprzez dotyk, poznają nowe faktury i zauważają między nimi różnicę. Dla starszych dzieci takich jak Pola, taka mysz to już coś więcej - to przyjaciel do przedszkola, do spania, do udawanej herbatki. Mysz jest w fajnym prostokątnym pudełku, które łatwo zapakujecie w papier i przyozdobicie - prezent pod choinkę idealny! Mysz pochodzi z firmy TRUDI - produkują oni nie tylko maskotki myszy, ale całą masę lalek, maskotek - od małego żółwia, po wielkiego lewa.
Wszystkie produkty marki TRUDI znajdziecie tutaj, a naszą myszę o tu. Jej koszt to 64 zł, co patrząc na wykonanie ( rewelacyjne) i na wygląd jest ceną adekwatną. Czasem kiedy widzę w marketach ceny zwykłych maskotek, których wykonanie pozostawia wiele do życzenia, łapię się za głowę, serio! W łapkach myszki, przy intensywniejszym dotyku, możemy poczuć kuleczki - kolejne fajne odkrycie dla malucha!
Wybrałam dla Polki trzy autka, ale niestety dwóch pozostałych nie było w magazynie, a ja nie chciałam czekać dłużej z tym wpisem. I może lepiej, że jedno? Na pewno będziemy sukcesywnie dokupować kolejne - nie ma co do tego żadnych ale! Autko, które wybraliśmy to Klasyczny Volkswagen Microbus - jego koszt to zaledwie 25 zł! Jest bardzo fajnie wykonany - ma otwierane drzwi z jednej strony i bagażnik. Bardzo fajnie się nim jeździ i ... jedyne czego mu brak to kompanów! Ferrari poszły obecnie w odstawkę - Volkswagen jednak to klasa sama w sobie - nawet dla dziecka. I naprawdę to niesamowite, jak taka mała, tania rzecz potrafi zająć dziecko i je uszczęśliwić!
Autko pochodzi od producenta GOKI - baaardzo lubimy tą firmę i mamy z niej bardzo dużo rzeczy. Daleko nie trzeba szukać - chociażby nasza mała kuchnia. Wszystkie produkty GOKI znajdziecie tutaj. A nasze autko, o którym mowa - o tutaj.
Wiedziałam, że ta krowa będzie strzałem w dziesiątkę. Co prawda dnia pierwszego, Pola stwierdziła, że krowy się... boi. Ale na drugi dzień, skakała na niej już tak intensywnie, że cały dom aż huczał! Na pomysł takiego prezentu wpadłam już dawno, kiedy to Pola chodziła ze mną do kawiarenki dla mam i dzieci, i szalała tam właśnie na takich dmuchanych stworzeniach. Początkowo mieliśmy kupić słonika, ale w porę stwierdziłam, że trzymanie za wielkie uszy i skakanie jednocześnie, raczej będzie trudne. Tutaj złapać jest łatwiej, a i dzięki temu łatwiej nie spaść - choć mam wrażenie, że to w spadaniu jest największa frajda - zwłaszcza, że jest ono celowe. Polę odwiedził w zeszłym tygodniu, pięcioletni kolega - on również skakał jak szalony. Na zdjęciu krowa nie jest nawet dopompowana do końca, bo nie mogliśmy znaleźć odpowiedniej końcówki do naszej pompki. Pola jednak twierdzi, że jest OKEJ! ;)
Na takiej krówce mogą skakać dzieci do... 40 kg. Wychodzi na to, że przy dobrych wiatrach to i drobny dorosły poskacze. Cena: 113 zł. Firma to uwielbiana przeze mnie GOLLNEST & KIESEL KG. Skupia ona właśnie takie marki jak wyżej wspomniane GOKI. Wszystkie produkty tej firmy zobaczycie tutaj , a jeśli interesuje Was krowa - to znajdziecie ją tu.
Pola dostała kilka miesięcy temu od swojej babci kilka lekarskich akcesoriów, ale tych najtańszych, plastikowych, których wykonanie pozostawiało wiele do życzenia. Pola ciągle nas badała, stukała w kolana młotkiem, osłuchiwała brzuszki. Pomyślałam wtedy, że fajnie byłoby mieć dla niej cały zestaw lekarza, w jakiejś fajnej walizce, czy pudełku. No i znalazłam - idealny! Po zamówieniu nie pamiętałam nawet, czy akcesoria są plastikowe czy drewniane - ja uwielbiam i to i to! Ale jeśli już ma być plastik, to niech on będzie dobrze zrobiony, a nie wiecie... kicz za 5 zł. Po otwarciu okazało się, że jednak jest to drewno. Pola w moment znalazła sobie pacjenta - mysz! W zestawie małego lekarza znajdziemy: stetoskop, termometr, receptę, strzykawkę, dwa młoteczki, szpatułkę do gardła, żel i maść. Wszystko znajduje się w piękne, pomarańczowej walizce, z którą dziecko na prawdę czuje się jak prawdziwy lekarz! Pola co rusz do nas podchodzi i mówi, że przyszła nas zbadać i zobaczyć czy jesteśmy chorzy czy zdrowi. To chyba najfajniejszy prezent jaki ostatnio dostała, bo wpasowuje się on w 100 % w jej obecne zainteresowania. I chyba o to chodzi, prawda?!
Koszt zestawu to 121 zł. Mało czy dużo? Nie mi to oceniać. Nie jest to kwota, którą sobie wydajemy ot tak, przynajmniej nie dla mnie, ale jest to cena na pewno adekwatna do produktu. Walizka pochodzi z firmy SEVI. W asortymencie tego producenta znajdziecie nie tylko takie zestawy, ale też mebelki, tablice do rysowania, chodziki, instrumenty i wiele, wiele innych super rzeczy, które zobaczycie tutaj. A zestaw małego lekarza możecie obejrzeć, czy kupić bezpośrednio tutaj.
No i na koniec rzecz, którą Pola dostała zaledwie wczoraj...
Jego składaniem zajęła się cała rodzina! Tutaj też produkt marki SEVI. Domek jest z miękkich, gąbczastych elementów, które co WAŻNE! Są nietoksyczne, przyjazne dla środowiska i nadają się co recyklingu! Nasz zestaw zawiera 108 elementów i bardzo łatwo się go składa. Mieliśmy dużą frajdę przy "wyciskaniu" odpowiednich fragmentów gąbki i wciskaniu tych prawidłowych.
Zestaw jest myślę, bardzo fajny cenowo - 85 zł. Sugerowany wiek pociech to 3+ i tutaj rzeczywiście nie ma co się z tym sprzeczać. Zabawka jest dla dzieci, które zrozumieją, że domku nie rozwala się ciągle i nie układa od nowa. Służy nam on jako domek dekoracyjny, którym się zajmujemy, jak to tłumaczyłam Polce: podlewając kwiatki, jeżdżąc taczką, spacerując po balkonie i po ogródku. Mamy chłopców niech się nie poddają! Specjalnie dla Was wyszukałam męską wersję: WESOŁY ROLNIK NA FARMIE z 52 elementów. Z kolei nasz uroczy domek znajdziecie tutaj. Dla ułatwienia podlinkuję Wam tutaj również kategorię, w której znajdziecie więcej rzeczy do układania: PUZZLE I UKŁADANKI.
Mam nadzieję, że sporo z Was właśnie znalazło idealny pomysł na prezent pod choinkę - niekoniecznie dla Waszych pociech, ale dla pociech Wam po prostu bliskich. Wybraliśmy rzeczy, które są naprawdę fajne i nie są rzucane w kąt po minucie, bynajmniej nie przez Polę. Myślę, że ceny są naprawdę fajne.
Wszystkie powyższe produkty pochodzą ze strony HOPLIK. Dzięki temu sklepikowi, możemy właśnie wszyscy czytać ten wpis i podłapać super fajne inspiracje. Na stronie Hoplika znajdziecie masę, ale to naprawdę masę innych zabawek, dla dzieci w każdym wieku. Znajdziecie właściwie nie tylko zabawki, ale i książki, wyprawkę dla maluchów, meble do pokoju czy ubranka. Na prawdę warto trochę pobuszować, bo to co pokazałam ja to zaledwie kropla w morzu.
Pewnie niektórzy z Was zastanawiają się też, jaki prezent pod choinkę dostanie Pola... Na razie zdradzić tego nie mogę, ale Ci którzy obserwują mnie na instastory, zapewne widzieli już w przedpokoju ogromny karton od KidKraft - na pewno pokażemy Wam to cudo, ale dopiero po świętach. Zatem... do usłyszenia! I dajcie znać jaki prezent pod choinkę Wy sobie upatrzyliście.
Jedne z Was dopiero planują ciąże, inne właśnie urodziły. Kolejne mają dzieci poniżej roku, inne powyżej. Jest też wiele takich, co ma dzieci w wieku nastoletnim, ale te dzieci spokojnie mogłyby już się ze mną dogadać jak z rówieśnikiem, co dziwne, bo to ja dogaduję się z ich mamami! Ale do czego dążę - inspirować chciałoby się tutaj wszystkich, ale ciężko o coś takiego, kiedy dziecko z pewnych rzeczy najzwyczajniej w świecie dorasta. Dzisiejszy wpis miał być odpowiedzią na pytanie, które wielokrotnie wpada do mojej skrzynki - Ala! Co kupić dziecku w wieku 6 miesięcy?! Co kupić na roczek? Co kupić, gdzie kupić, co najlepsze, co beznadziejne... No i dzisiejszy wpis miał mieć fotorelację, czysto produktową, ale jak się okazało, niektóre dzieci ( ekhm.) z niektórych rzeczy nie wyrastają nigdy. I wykorzystają każdą okazję, by poczuć się jak mała dzidzia. Tak było w przypadku Poli na przykład, która za nic nie pozwoliła mi zrobić sesji foto w spokoju. I nie dały nic tłumaczenia, że to jest dla małego dziecka. Po złożeniu rzeczy, którą zaraz zobaczycie dziecko moje najukochańsze, po prostu ... zakochało się w czymś, co miałam mieć tylko na chwilę i przekazać w prezencie dalej. Dlatego wybaczcie mi, wybaczcie, ale rekomendację produktu dla dziecka 6m+ zrobiła Wam... 2,5 roczna dziewucha.
Bardzo fajna rzecz i żałuję, że nie miałam czegoś takiego, kiedy Pola była mniejsza. Oczywiście teraz też jej się to podoba, ale nie oczekujmy, że celowo kupimy coś takiego dwu czy trzylatce, bo normalną rzeczą będzie, że posiedzi tam max. 10 minut. Przecież to duże dziewczyny i chłopaki już są w takim wieku! Dlatego przy robieniu zdjęć, które zaraz zobaczycie, myślałam, że padnę ze śmiechu! Zabawka dla dzidzi, a w niej Pola, która wygląda momentami na ... cztery lata! I te długie nogi, które ledwo tam wcisnęła! Ale do rzeczy.
Pamiętam, że w wieku 6 miesięcy, Pola uwielbiała wszelkie zabawki, w których mogła, a to coś wcisnąć, a to coś przekręcić, a to coś wdusić. Dziecko w tym okresie jest bardzo zainteresowane wszystkim co się rusza, świeci i wydaje odgłosy. Dzieci rozwijają swoje zmysły i odkrywają ... świat.
Właśnie dlatego uważam, że ten fotelik jest mega trafnym wyborem dla dzieci w przedziale wiekowym 6 miesięcy do 1,5 roku. Pompowane siedzisko sprawia, że nic się dziecku nigdzie nie wbija, nic nie zawadza, a przebywanie w foteliku jest niezwykle komfortowe. Na stoliku znajdziemy wiatraczek w kształcie kwiatka, przyciski, które po wduszeniu świecą się w różnych kolorach i wydają odgłosy ( ale takie do zniesienia ;) ) , wyskakującego stwora i trzy breloki z różnymi obrazkami i wybitymi wzorami, które są idealne dla malucha, który może sobie sprawdzić różne tekstury.
Siedzisko jest przede wszystkim wygodne i przenośne, co sprawia, że bez problemu możemy wziąć je w podróż, do auta, czy do większej torby ( po złożeniu). Podczas zabawy dobrą opcją jest to, że stolik dla większych dzieci może stać osobno, nie musi być połączony z siedziskiem i będzie to o wiele lepsza opcja, niż gdyby miał on krępować dziecku ruchy i utrudniać wyjście. Samo siedzisko może się jednak sprawdzać dużo dłużej i służyć nam już bez stoliczka. Kolejny plus to materiałowa wyściółką, którą możemy w każdej chwili wyprać.
Poniżej możecie zobaczyć fotelik z każdej strony i samemu ocenić, czy produkt jest warty zainteresowania. Ja sama mogę powiedzieć jedynie tyle, że na pewno nie polecałabym Wam czegoś, co polecenia warte nie jest. Czytają mnie dziesiątki tysięcy ludzi i w jakimś sensie ponoszę odpowiedzialność za Wasze wybory, chyba więc teraz rozumiecie, dlaczego na tym blogu nie ma miejsca na buble, prawda? Póki co pozostawiam Was z pięknymi zdjęciami, które mam nadzieję oddają uroki tego fajnego siedzonka dla maluszków... Mam nadzieję, że dla wielu z Was ten wpis będzie fajną inspiracją jeśli chodzi o prezent dla dziecka 6m+.
Zostaw komentarz pod tym postem na blogu i udostępnij wpis na FB w dniach 15.11 - 17.11 ! Napisz dlaczego to Ty chcesz zgarnąć ten cudowny fotelik i zajrzyj do tego wpisu 18 listopada - dowiesz się czy... jesteś zwycięzcą! ;) POWODZENIA !
Kochani, bardzo dziękuję za tak dużą ilość zgłoszeń! Wszystkie komentarze były interesujące i jak wiecie... wybrać jedną osobę z kilkudziesięciu to dla mnie nie lada wyzwanie. Zawsze czytam wszystkie komentarze i nie mam żadnych kryteriów typu: wiersz, wzruszenie itp. Może wygrać wszystko, od wierszy po wzruszająca historię, po zwyczajny jednozdaniowy komentarze. Ja po prostu czytając, muszę czuć, że ... to jest to! I dzisiaj poczułam tak przy komentarzu... MIROSLAW SOCHA! Wiem doskonale co będzie czuła żona, czekając na kuriera! ZNAM TO! ;)
GRATULUJĘ WSZYSTKIM I ... nie zniechęcajcie się oraz bądźcie czujni! Do końca roku mam zaplanowane minimum... TRZY konkursy! Wszystkie wypasione! :) Dlatego śledźcie fanpage i bądźcie aktywni!
Prezenty dla dzieci - kupujecie je tylko przy okazji urodzin, dnia dziecka, czy może robicie drobne wyjątki po drodze? Jak zapewne wiecie jeśli chodzi o Polę, raczej wyręczają mnie w tym inni, ale w moim życiu poza córką, jest jeszcze jedna istotka, która zajmuje sporą część mojego serca - Milla - chrześniaczka.
I chyba dobrze, że nie śpię na pieniądzach, bo rozpieściłabym ją do granic możliwości. To przy niej wprawiałam się w przewijaniu, w usypianiu i to przy niej poczułam, że nareszcie chcę być matką. Tak mała różnica wieku między Polą, a Millą, to najlepsze co mogłyśmy z siostrą dla nich zrobić. Więź, która powstaje na naszych oczach zadziwia chyba całą rodzinę.
Miasto rodzinne odwiedzam stosunkowo rzadko. Jednak zawsze wtedy staram się mieć jakiś upominek dla mojej "drugiej córki". I tym razem było podobnie, choć jeśli mam być szczera, gabaryt wcale nie był taki mały, co za chwilę sami dostrzeżecie. No, ale... duże nie znaczy, drogie. Tym razem postanowiłam zrobić Millci wcześniejszy prezent na dzień dziecka - nie będzie mnie w Inowrocławiu, w tym czasie, więc... pomyślałam o tym już teraz. Milla powiedziała jakiś czas temu, że chciałaby klocki, ale takie... "dziewczyńskie". Doskonale wiem ile kosztują "dziewczyńskie" zestawy najbardziej znanych nam firm. Doskonale też wiem, ile kosztują mega duże zestawy. Te małe... cóż - są fajne. Ale złożenie ich to jakieś 5 minut, a nic nie sprawia większej frajdy jak wybudowanie całej restauracji.
No i jak myślicie? Czy istnieją klocki, które są:
a) tanie
b) ładne
c) kompatybilne z innymi popularnymi markami ?
Odpowiedź brzmi... TAK! Istnieją! Są przecudowne i sprawiają, że z zachwytu kwiczy nad nimi nie tylko 4-latka, ale i jej starszy brat, który właśnie przyjął swoją pierwszą komunię. Wiecie... dla dzieci nie ma znaczenia cena. Lubimy popularne marki i chętniej takim ufamy, to oczywiste. Ale czy trzeba się ich sztywnie trzymać i nie robić żadnych odstępstw? Żadnych skoków w bok? ;) Czy tańsze, ZAWSZE oznacza gorsze? Nie. Jest wręcz na odwrót - to drogie nie zawsze oznacza, że jest lepsze. A niestety nam rodzicom często zdarza się tak myśleć - i wtedy dzieje się prosta rzecz - przepłacamy.
A ja... ja lubię misz-masz. Lubię droższe, popularne marki, ale sztywno się ich nie trzymam. Jeśli widzę, że coś jest tańsze, a równie fajne - nie zastanawiam się. Z chęcią testuję nowe rzeczy i ciągle znajduję nowe marki, którym zaczynam ufać. Wielokrotnie pokazywałam tutaj inspiracje dla dzieci w wieku mojej Poli - pojawiały się głosy, że kurcze szkoda, bo Wasze starsze dzieciaki już za małe... no a przecież nie pomyślałam, że z tych wszystkich rzeczy, które dostaje ode mnie Milcia, mogłabym również robić fajne zestawienia, a przy okazji pomóc mamom starszaków. Uznajcie zatem ten wpis za małą próbę. Zobaczę ile tu mam zbuntowanych 4, 5, 6 latek. A może nawet starszych? W końcu klockami bawią się nawet dorośli ;)
Co do mojego wyboru - konkretnie są ta klocki Natalia Club. Ja zdecydowałam się na restaurację i willę z rodzinką. Chwilę przede mną ubiegła mnie siostra i Milla dostała też zestaw domek z basene. Klockami śmiało mogą bawić się dzieci w wieku 4+. Moja Polka choć młodsza, nigdy drobnych rzeczy do buzi nie brała, ale póki co trwamy jednak przy większych elementach, które idealnie udaje się jej składać. Póki co większe zestawy z tyloma elementami niech będą zajęciem dla starszaków takich jak Milla. Czy to był prezent idealny? Dziewczynka, którą zobaczycie poniżej twierdzi, że tak. Zresztą... myślę, że zdjęcia mówią same za siebie.
Klocki możecie kupić tutaj.
Zabawka to zabawka. Może kiedy jeszcze byłam na etapie wybierania śpioszków na 56 cm, to mówiłam sobie, że żadnych plastikowych kiciusiów w domu nie będzie, ale jakoś szybko zrozumiałam, że szczęście dla matki największe to radość dziecka z czegokolwiek, a nie radość z designu zabawki czy ścian. I mimo że moje dziecko uwielbia drewniane zabawki, bawi się nimi chętnie od maleńkości, tak też wkracza teraz w etap fascynacji swoimi ulubionymi bajkowymi postaciami. I choć bajek w TV nie ogląda, to filmiki na YT, skutecznie zaraziły ją miłością do Hello Kitty, Myszki Minnie i Świnki Peppy. Zrozumiałam, że dla dziecka nie ma znaczenia wygląd, cena ( no dobra to wiedziałam od zawsze) , a ma znaczenie tylko i wyłącznie wpasowanie się w gust małego dziecka i przeznaczenie czyli... zabawa.
Niejednokrotnie spotkałam się z odmową kupna zabawki przez matkę, bo: tandeta, bo niemodny wzór. Owszem, czasem dziecko uprze się na coś, co my matki doskonale wiemy, że jutro zostanie rzucone w kąt, albo najzwyczajniej w świecie nie stracimy dychy na miecz świetlny, który pachnie jeszcze chińskimi rączkami. Ale odmawiać dziecku tylko dlatego, że wzór hello kitty jest ponoć oklepany i beznadziejny? Dobra! Dla mnie to też nie jest coś co powala designem, ale moje dziecko kwiczy na widok takich pierdołek i potrafi się nimi ( i ze mną, sick!) bawić całe godziny. I serio bez znaczenia jest, czy to kawałek drewna czy plastiku. Zabawa jest przednia tak czy tak. U nas z zabawkami do pewnego czasu było jak z ubieraniem - jeśli Pola dawała mi wolną ręką, wybierałam to co mi się podoba. Jeśli jednak Pola twardo pokazywała, że woli ubrać bluzkę z kucykami pony - ustępowałam i nie zakładałam na siłę czegoś innego. Rzecz z zabawkami uległa jednak zmianie. Z ciuchami trochę też. Znam gust swojego dziecka, więc staram się wybierać takie rzeczy, które jej sprawią radość, na których widok ona będzie piszczeć z zachwytu. Uruchomiła mi się w tym przypadku taka chęć zwyczajnego sprawiania radości, co cieszy mnie bardziej w tym życiu niż cokolwiek innego. I choć w naszym domu jest wiele bardzo drogich zabawek, tak coraz częściej znajdują się w nim tanie gadżety, które w użytku są częściej niż te drogie cacka.
O kwestii, że nie zabawki, a czas jest najważniejszy wspominać nie będę. Jedno drugiego nie wyklucza, a fakt, że takie komentarze pojawiają się tylko przy drogich zabawach zdecydowanie potwierdza regułę, że to my mamy fioła na punkcie kasy - bo skoro dla dzieci cena nieważna...to jakie znaczenie na wychowanie dzieci i czas spędzany z nimi ma fakt, że na jedną zabawkę wydaliśmy 20 zł, a na jedną 500? ;) W naszym przypadku zresztą zabawki = wspólny czas. No przykro mi, ale nie jestem matką kreatywną, nie chce mi się wymyślać tysiąca kreatywnych zabaw, a na wycinanie i inne tego typu rzeczy przyjdzie jeszcze czas. Zabawki to dla mnie wybawienie - wystarczy kupić ( lub dostać w prezencie) wyjąć i ... bawić się razem z dzieckiem długie godziny :)
PS: KOCHANI PILNE! Zajmie Wam to tylko pół minuty, a mnie przybliży do realizacji kolejnego marzenia… Wiecie, że lubię podejmować się wielu wyzwań. Tym, którego podjęłam się teraz to plebiscyt KIK – kobieta roku. Startuję ponieważ … no właśnie – dlaczego startuję? Bo jestem kobietą spełnioną, taką która robi coś co ma wartość – często motywuje innych do zmiany swojego życia na lepsze, rozbawia do łez, wzrusza. Nie uważam się za nikogo wyjątkowego, ale czasem robię „wyjątkowe” rzeczy.
Głosowanie jest internetowe. Żadnych smsów, kosztów. Jedyne co musicie zrobić to kliknąć „zagłosuj”, wpisać swój e-mail i potwierdzić głos, który przyjdzie na waszą skrzynkę. Sprawdźcie SPAM, bo to tam może wylądować wiadomość.
Będę Wam moi drodzy ogromnie wdzięczna. Wszystko co tutaj robię, robię dla Was, dla Was tworzę coraz wyższej jakości teksty, zdjęcia. To z Wami tworzę piękną społeczność i chciałabym byście poświęciły mi teraz kilka sekund… Mogę na Was liczyć?!