0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

Jak zapewne większość z Was wie, od dobrych kilku miesięcy samodzielnie w zaciszu domowym, próbuję odświeżać sobie swoją pamięć w kwestii języków obcych. No dobra, jednego języka :P

Ogólnie przez całą podstawówkę, gimnazjum i liceum byłam z j.angielskiego prymusem - świetny akcent, głowa do języków, swobodne wypowiadanie się i wieloletnia edukacja w prywatnych językowych szkołach. No i wierzcie mi lub nie, ale kilka lat studiów, na których angielski nie był na jakimś porywająco wysokim poziomie + kilka lat po studiach, kiedy w ogóle go nie używałam - zrobiło swoje. Nie jest tak, że totalnie zapomniałam tego języka, ale gramatycznie stwierdziłam, że jest cienko. Dodatkowo znów wróciła do mnie bariera językowa i 3 miesiące temu jakiś gość na ulicy zapytał mnie o coś po angielsku to mu odpowiedziałam: i don't speak english - i z burakiem na twarzy zwiałam :D I to mi dało do myślenia. Serio, ja się nie mogłam po tej sytuacji pozbierać, bo nie rozumiałam co się właściwie w tamtym momencie wydarzyło i dlaczego nie wdałam się w konwersację, podczas kiedy potem wracając w myślach dosłownie nawijałam po angielsku i szło mi nieźle.

Wróciłam wtedy do swoich podręczników, nowej książki, słownika i coś tam od czasu do czasu w tym temacie robiłam, ale niezbyt systematycznie. I miesiąc temu odezwała się do mnie szkoła ESKK i niezobowiązująco dali mi dostęp do platformy online, żebym sobie zobaczyła czy odpowiada mi taki styl nauki, czy w ogóle to do mnie przemawia. Kilka razy na samym początku Wam coś o tym mówiłam, ale celowo nie zdradzałam nazwy platformy, bo w sumie nie wiedziałam co o tym sądzić i czy cokolwiek z tego wyjdzie. Ale wyszło. A pytań od Was o naukę w domu był cały ogrom, więc po krótce postanowiłam Wam o tym opowiedzieć.

 

KURS JĘZYKA ANGIELSKIEGO ONLINE - ESKK

Kursy na platformie ESKK są dostosowane indywidualnie do potrzeb danej osoby. Ja wybrałam poziom średnio-zaawansowany, bo na trybie początkującym zawsze się wszędzie nudziłam. Na początku było mi jednak trochę ciężko, ale wystarczyło odświeżyć sobie podstawy i jakoś to poszło :) Po pierwszej lekcji serio, byłam załamana. Ale z każdą kolejną widziałam efekty - przypominałam sobie coraz więcej reguł języka, zasad gramatyki i rozumiałam coraz więcej zwrotów. Obsługa kursu jest banalnie prosta. Każda lekcja podzielona jest na :

 

  • KURS ONLINE - podczas którego robicie różne zadania, wyjaśniane są reguły panujące w j. angielskim, czytane są teksty. W niektórych zadaniach trzeba coś uzupełnić z poprawną formą, w innych wsłuchać się w tekst i zaznaczyć później zdania, które są prawdziwe.
  • MATERIAŁY AUDIO - znajdziecie tutaj wszystkie nagrania audio z danej lekcji. Na początku to pomijałam, ale potem zaczęłam odtwarzać, żeby lepiej się osłuchać z językiem - to było mega pomocne i widziałam, że z lekcji na lekcję rozumiem coraz więcej.
  • AUDIOBOOK - kurs jest specjalnie przygotowany do nauki ze słuchu. Jest dostępny w formie mp3. Można go sobie zgrać np. na telefon i słuchać praktycznie wszędzie np. biegając czy jadąc autobusem.
  • PRACA DOMOWA - krótki test, który po wypełnieniu wysyłacie nauczycielowi. Tak! Na kursie w ESKK każdy ma swojego nauczyciela, któremu może zadać pytanie, przesłać pracę domową do sprawdzenia i ogólnie - jesteśmy cały czas pod jego opieką.

 

Co jakiś czas odbywają się też czaty z nauczycielem o różnej tematyce. Są też czaty dla studentów danego kursu.

 

 

Na początku podczas słuchania i wypełniania kursu online, robiłam notatki. W ten sposób lepiej zapamiętuję. Ale... przy każdej lekcji, jest również rubryka z GRAMATYKĄ, gdzie macie wszystkie notatki, które spokojnie możecie wydrukować. Ja tak zrobiłam i okazało się to baaardzo pomocne. Uczę się z nich jak już nie siedzę przy komputerze i chcę sobie wszystko utrwalić. Każda lekcja ma też rubrykę SŁOWNICZEK i tam znajdziecie słownictwo, które było używane przy danej lekcji.

W moim pakiecie, każda lekcja to tak naprawdę DWIE LEKCJE - nie musicie ich robić w całości, możecie robić np. po lekcji dziennie, a możecie nawet jedną lekcję rozłożyć na kilka dni jeśli jesteście naprawdę zapracowanymi istotami :) Ja pierwszą lekcję robiłam ponad godzinę, tak ciężko mi szło, drugą już dużo szybciej - zawsze po dwóch lekcjach robiłam pracę domową i przechodziłam do dwóch kolejnych. Zanim przystępowałam do pracy domowej, zawsze po zrobieniu dwóch lekcji online, drukowałam całą gramatykę i słowniczek, uczyłam się i dopiero wtedy czułam się pewnie, żeby odrobić zadanie. Podeszłam do tematu naprawdę z wielkim zaangażowaniem, bo po prostu bardzo mi zależy. Mając 26 lat człowiek uczy się dla siebie. Nie dla ocen, nie dla nauczyciela, nie dla rodziców. Dla siebie. I to jest najbardziej wartościowa nauka, jakiej można się podjąć.

W kursie są dodatki takie jak gra w memo, gry i ćwiczenia - naprawdę, fajnie wolne chwile wykorzystać na coś takiego zamiast oglądania telewizji. Trening szarych komórek jeszcze nikomu nie zaszkodził :)

Myślę, że fajną opcją są również konwersacje z lektorem. Odbywają się one przez Skype albo telefon w ustalonym przez studenta momencie. Tego typu konwersacje przebiegają bez kontaktu wzrokowego. dlatego łatwiej się skupić na wymowie bez presji, że ktoś na nas patrzy.

W kursie są też dostępne filmiki z native speakerem Simonem. Filmiki są dość niestandardowe, a sam Simon jest przezabawny. Łatwo podchwycić od niego nowe słowa, poznać ciekawostki kulturowe i osłuchać się z językiem i akcentem. W końcu nic tak nie uczy języka (jakiegokolwiek), jak przebywanie wśród osób, które go używają.

 

 

 

 

EGZAMIN

Po ukończeniu kursu, możesz wypełnić formularz i zgłosić chęć przystąpienia do egzaminu ( przeprowadzane są w różnych miejscach w Polsce).

"ESKK jako członek sieci telc współpracuje w zakresie egzaminów telc ze Studium Języków Obcych Uniwersytetu Łódzkiego – licencjonowanym partnerem telc GmbH, nadzorującym przeprowadzanie egzaminów w podległej sobie sieci centrów i ośrodków egzaminacyjnych telc w Polsce.

Po zdaniu egzaminu otrzymasz międzynarodowy certyfikat telc dokumentujący poziom Twojej wiedzy. Certyfikat telc jest uznawany w większości krajów europejskich, zatem jego posiadanie może znacznie ułatwić Ci podjęcie nauki lub atrakcyjnej pracy w krajach Unii Europejskiej. Certyfikat telc jest także coraz szerzej honorowany przez polskich pracodawców i wyższe uczelnie (certyfikaty telc są traktowane jako równoważne z egzaminami wstępnymi czy końcowymi na wielu polskich uczelniach). Zgodnie z Rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów z dnia 16 grudnia 2009 r. w sprawie sposobu przeprowadzania postępowania kwalifikacyjnego w służbie cywilnej (DzU Nr 218 poz. 1695) certyfikaty telc (od poziomu B2) są oficjalnie uznawane przez administrację Rzeczypospolitej Polskiej jako potwierdzenie znajomości języka."

 

KURSY O INNEJ TEMATYCE

Wiem, że wpis jest o j. angielskim ale jak Wam o tym nie napiszę to się uduszę chyba :D No muszę! Na platformie ESKK jest też masa kursów z innych dziedzin - kursy komputerowe, księgowe albo np. psychologiczne! Ceny tych kursów to wg mnie naprawdę grosze. Jest kurs dotyczący tematyki jogi albo relaksacji. Piszę Wam o tym, bo często przed dalszą edukacją blokują nas fundusze albo czas. A tutaj w wolnych chwilach, zamiast scrollowania fejsbuka, możemy się czegoś nauczyć. Ja od dawna marzyłam o tym, żeby się w końcu podszkolić nawet w takich kwestiach jak Excel, serio. Wiedza to jest coś, czego nikt Wam nigdy nie zabierze.

I teraz tak dla rozjaśnienia kwestii finansowej to nie zagłębiałam się w to jak to wygląda przy każdym kursie, ale... kurs języka angielskiego na poziomie średnio-zaawansowanym to koszt ok. 116 zł miesięcznie za pakiet MAX - dodatkowo jest pobierana opłata wpisowa w wysokości 25 zł, którą płacicie tylko raz. Jak już jesteście studentami ESKK to później już tej kwoty nie płacicie. Serio - nie spodziewałam się takiej dawki wiedzy za tę kwotę, ale z tego co wiem ESKK oferuje czasem ten kurs w promocji za 69,90 zł miesięcznie.

Podsumowując: jeśli tak jak ja, nie macie zbyt dużo czasu ( albo pieniędzy) na szkoły językowe, do których trzeba dojeżdżać o ustalonych porach - to to będzie dla Was idealne. Jestem mamą - nie mam nikogo do pomocy. Wychowuję dziecko, prowadzę firmę, zajmuję się domem, biegam - ciężko tutaj wygospodarować czas na coś innego. A tutaj - siadam do nauki kiedy mam czas i kiedy mam na to ochotę. Nie mam żadnej presji, nikt mnie nie ocenia.

Jestem w trakcie kursu, a już widzę jakie postępu zrobiłam. Nadal czułabym się niepewnie za granicą, ale w końcu odświeżam w głowie to, czego uczyłam się tyle lat. Na początku byłam podczas kursu nieco zdezorientowana. Powrót do nauki mając 26 lat nie jest zawsze lajtowy, ale z lekcji na lekcję coraz bardziej ogarniałam temat i miałam też coraz większe ambicje. Zachłysnęłam się tym tak samo jak bieganiem. Mam cel i do niego dążę :)

 

 

PREZENT DLA WAS

Platforma ESKK postanowiła dać Wam - moim czytelnikom, darmowy dostęp do kursów online, abyście mogli sami wypróbować ich lekcje. To jest naprawdę fajny gratis, bo zanim się na to zdecydujecie, możecie już tego spróbować i zobaczyć czy to dla Was. Aczkolwiek jeśli mam być szczera, ja po 1 lekcji byłam przerażona, ale bardziej wynikało to z tego, że po prostu odzwyczaiłam się od nauki byłam zła na siebie, że tak zaniedbałam swoją znajomość angielskiego. Ale... pamięć szybko mi wróciła.

Mam teraz wielką chrapkę na kolejne kursy. Kolejne języki, kursy jogi, relaksacji, kursy komputerowe. Mówiłam Wam już na początku tego roku, że to będzie dla mnie rok ogromnego rozwoju, ale teraz złapałam jeszcze większego bakcyla i chcę podszkolić się we wszystkim co tylko przyjdzie mi na myśl. Nie chcę ciągnąć 100 srok za jeden ogon, ale myślę, że krok po kroku, kurs po kursie... wszystko z głową :)

Uff... jak zwykle miałam napisać to krótko i treściwie, ale no... nie potrafię. Jak złapię zajawkę na temat to mogłabym pisać i pisać.

Mam jednak nadzieję, że dotrwaliście. Jestem też ciekawa czy ktoś z Was robił już jakiś kurs na tej platformie - jakie są Wasze wrażenia?

Ściskam Was ciepło - Mamala :*

Pamiętam to jak dziś. Liceum. Każdy z Nas czuł się już prawie jak dorosły. Nowa szkoła, nowy start, można pokazać się od innej strony.

Wychowawczyni mi znana. Uczyła mnie historii w podstawówce. Fajna babka. Byłam jej najlepszą uczennicą. Pierwsze miejsca w konkursach historycznych, dodatkowe zajęcia, referaty na oceny celujące. Wszystko ponad program. Jednak już na starcie zauważyłam, że nie jest już taka jak kiedyś. Szydercze uśmiechy, docinki. Czułam jakąś dziwną energię, która od niej biła. 

Na lekcji organizacyjnej zrobiliśmy wyboru do samorządu klasowego. Zostałam przewodniczącą. Uczniowie nie znali mnie jeszcze zbyt dobrze, ale widocznie wzbudziłam zaufanie. Stwarzałam wrażenie pewnej siebie, bo z taką maską żyje się po prostu łatwiej. W rzeczywistości byłam krucha, słaba, nie mogłam znaleźć swojego miejsca na ziemi. Wszystko ładnie pięknie. Tydzień później na godzinie wychowawczej, wychowawczyni wpadła na "genialny" pomysł. Każdy z nas, na kartce napisać miał trzy osoby, które lubi najbardziej i trzy których nie lubi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wyniki zostały ujawnione.

"Najbardziej nielubiane w klasie są X,Y i Alicja W." - ogłosiła głośno przy 30 osobach, przy czym przy moim nazwisku na jej twarzy pojawił się głupi uśmieszek. Poczułam się jakbym dostała w twarz. Ja, stwarzająca pozory niezniszczalnej i wygadanej dziewczyny - poczułam, że palę się ze wstydu, a oczy zaszły mi łzami. Dawno nie czułam się tak poniżona. I pomijam już fakt, że nie wiem czy to była prawda, bo zbierając wtedy kartki widziałam się w rubryce tych najbardziej lubianych. To już jest mało istotne. Czułam się źle. Cholernie źle. Dla kogoś kto ciągle w siebie wątpi, a swoje poczucie własnej wartości uzależnia od innych, było to tak, jakby ktoś wyrwał cząstkę mnie i ją zdeptał, przeżuł i wypluł.

Ale minęło kilka dni i wszystko zaczęło wracać do normy.  Cudownie spełniałam się w roli przewodniczącej i każdego dnia potrafiłam załatwić wszystko to, co było w interesie mojej klasy. Na przerwach prowadziłam "korki" z j. angielskiego, ponieważ pani, która Nas go uczyła nie potrafiła przekazać wiedzy tak, by ktokolwiek skumał o co chodzi. I to był kolejny błąd. Niby podważyłam autorytet nauczyciela. Teoretycznie chciałam dobrze. Zawsze w każdej szkole była jedną z najlepszych uczennic jeśli chodzi o j.angielski. Miałam do tego głowę, świetny akcent. Umiałam też uczyć innych. Ale szkoła nie lubi uczniów, którzy się wychylają i są przebojowi. W naszej szkole najbardziej lubiane były takie szare myszki w pierwszych ławkach. Nie przeszkadzały, ale też nigdy się nie udzielały.

Chciałam mimo wszystko się na coś przydać. Za chwilę miałam jednak zaliczyć kolejny fuck-up. Lekcje fizyki nie należały do najprzyjemniejszych, ale znieślibyśmy to, gdyby nie fakt, że po pierwszym sprawdzianie okazało się, że skala ocen kończy się na czwórce. Taki system znacznie zaniża średnią końcową wszystkich ocen, bo piątki z fizyki nie dostanie nikt. Miałam w sobie poczucie takiej misji, że nie możemy być traktowani jak idioci, którzy jako jedyni ze wszystkich szkół w mieście, mają jakiś inny system oceniania. Poszłam do dyrekcji. Nie poszłam tam walczyć. Chciałam, żeby było sprawiedliwie. Brak piątek nie był jeszcze tak fatalną sprawą jak fakt, że to co przy normalnej skali łapałoby się na dwójkę, przy skali pana od fizyki było na pałę. Tej interwencji dyrekcja nie przełknęła. Dowiedziałam się, że jestem bezczelna, że uważam się za nie wiadomo kogo. Wiele epitetów usłyszałam na swój temat, zostałam wyśmiana, wytknięta palcem. A na koniec zwołano w szkolę radę. Z mojego powodu. Zwołano radę jak gdyby chodziło o gwałt na uczennicy.

Kolejny zwykły szary dzień. Wchodzę do szkoły. Godzina wychowawcza. "Przykro mi, ale nauczyciele jednogłośnie stwierdzili, że zostałaś usunięta z samorządu.". Stoję jak wryta. Co ja im zrobiłam? Znów ten cholerny szyderczy uśmieszek. Znów moje łzy w oczach. Znów moje starania okazały się niczym. Może jestem totalnym gównem. Może jestem nic nie warta. Może oni mają rację. A może to i lepiej. Może teraz nie będzie już żadnych kwasów, może lepiej się usunąć, nie wychylać. To było akurat ciężkie, bo byłam jedną z tych uczennic: głośne, przebojowe. Tylko, że za tą moją głośną naturą, była też wielka ciekawość świata, aktywność, zaangażowanie. Ale jak już wspominałam - nauczyciele tego nie lubią.

Myślałam, że teraz będzie już tylko lepiej. Że będzie spokój. Najgorsze miało jednak nadejść. Wkrótce do grona nie trawiących mnie nauczycieli, dołączyła pani od języka niemieckiego. Nie ma mnie na lekcji. Przychodzę dopiero na drugą. W szkole wielkie poruszenie. Nauczycielka nie chce wpuścić mnie do klasy krzycząc, że o wszystkim wie już dyrekcja, że natychmiast mam dać telefon do rodziców. Jestem bezczelna, po co w ogóle chodzę do szkoły, z takim podejściem daleko nie zajdę. I znów. Czuję się jak gówno. Można mnie wyzywać, można mną pomiatać. Wszędzie wszystkim przeszkadza. Mam coraz mniejszą chęć chodzić do szkoły. Całą urazę i złość chowam jednak w sobie. Po cichu w samotności płaczę, ale wśród znajomych nadal staram się mieć maskę niezniszczalnej. Zresztą wśród nich, nie myślę o tym całym syfie zwanym szkołą. Nie mam już ochoty się uczyć i robić nic. Szkoła i nauka są do bani. To wszystko jest nic nie warte.

Po sytuacji z j.niemieckim wróciłam do domu. Mama powiedziała mi, że dostała telefon ze szkoły. Podobno są ze mną poważne problemy.  Do szkoły uczęszczają chłopacy dostający same pały, są też ćpuny, są złodzieje. Są jednostki, które potrafią wyzwać nauczyciela na środku sali. Ale to ja jestem poważnym problem. To ja te problemy stwarzam. Same pozytywne oceny, zaangażowanie, raz nie było mnie na lekcji - najbardziej problemowy uczeń w szkole. O co tutaj chodzi... W kolejnych dniach dowiedziałam się z prywatnych źródeł, że wychowawczyni obgaduje mnie... poza szkołą. Ze swoimi koleżankami. Dzień wcześniej widziała jak w szkole w czasie przerwy siedziałam na schodach. Nade mną stał kolega. Jej wersja : " I siedzi i ryczy na tych schodach, przeżywa jakieś miłosne rozterki i co ona sobie głupia myśli, że szkoła to miejsce na takie rzeczy?". Nie dałam rady. Dlaczego ciągle jestem na językach? Dlaczego w ogóle ktoś tak bardzo na mnie się skupia? Czy jestem aż tak żałosna? Czy jestem aż takim gównem, że mój smród porusza wszystkich wkoło?

Może brzmi to niepozornie, ale mnie dotknęło jak nigdy. Te wszystkie wydarzenia razem wzięte spowodowały, że moje poczucie własnej wartości spadło w końcu do zera. Z radosnej nastolatki, która czuje, że może wszystko stałam się zbłąkaną duszą. Czułam się jak ... jak nikt. Zaczęłam dostawać pały za nieuzasadnione sprawdziany, za nieobecności nawet z powodu choroby na forum klasy zostawałam przepytywana. Codziennie grożono mi nagannym zachowaniem. W kolejnych dniach za złe zachowanie koleżanek, podczas gdy ja siedziałam cicho - musiałam pisać jako jedyna niezapowiedziane kartkówki. Miałam dość. Wróciłam do domu i poleciałam prosto do toalety. Zaczęłam wymiotować, a na myśl o szkole dostawałam dreszczy. Czułam, że nie znaczę nic. Zamknęłam się w pokoju, zasłoniłam roletami całe okno. Poszłam spać. Wstałam o 20, spakowałam się do szkoły i szłam spać dalej. Rano szkoła, po szkole sen w ciemnym pokoju, pobudka o 20 i znów spać. Nim się obejrzałam minęło mi w tym stanie kilka miesięcy.

Kilka miesięcy w ciemnym pokoju. Odcięłam się od rodziny, a w weekendy ( i nie tylko....) odreagowywałam alkoholem. Depresja pochłonęła mnie całą. Coraz mniej się uczyłam. Jakby tego było mało przed ukończeniem pierwszej klasy kiedy świadectwa były już wypełnione jednak nie można było ich jeszcze nikomu pokazać dowiedziałam się, że koleżanki wychowawczyni już widziały moje świadectwo. Nie rozumiałam czemu, ale wkrótce zrozumiałam. Wychowawczyni chciała się zapewne popisać, jaką zgotuje mi nauczkę. Doprawdy, świetnie opracowany plan... Zakończenie roku. Odbieram świadectwo. Zachowanie UWAGA nieodpowiednie. Nawet koleś, który wyniósł ze szkoły telewizor nie dostał takiego zachowania...Jebs. Chaos w głowie. Wpatruję się w ten świstek papieru. Oczy zalewają mi się łzami. Pytam zdziwiona " Nieodpowiednie...?". W odpowiedzi dostaję znów ten głupi szyderczy uśmiech i odpowiedź: " A dziwisz się?". Jestem gównem... jestem gównem.

Wakacje mnie zregenerowały. Spotkania z przyjaciółmi, wspaniałe osoby wkoło. Beztroska, chillout, pierwsze wyjazdy bez rodziców nad jezioro. Na regale leżała książka. Dostałam ją od mamy. Miała tytuł sekret, a mama kiedy mi ją kiedyś dała powiedziała: może to Ci pomoże. Pewnego dnia w końcu po nią sięgnęłam i zaczęłam czytać. Pierwszy raz poczułam, że może jeszcze odzyskam sens życia. Ten prawdziwy. Taki, który sprawia, że chce się żyć, że chce się sięgać gwiazd. Pewnego dnia wstałam, odsłoniłam rolety i zaczęłam żyć. Druga i trzecia klasa liceum upłynęła mi na fazie: wyjebane. Dużo wagarowałam i miałam tryb imprezowicza, ale wychowawczyni z tego co pamiętam zaszła w ciążę i odeszła, fizyki w 3 klasie z tego co pamiętam już nie było.

Czy sytuacja w liceum miała na mnie wpływ? Tak. Ogromny. Do tej pory mam problem z wiarą we własne możliwości. Często zwierzam się siostrze, że ogromnie jej zazdroszczę tego, że umie to i tamto podczas gdy ja do wszystkiego mam dwie lewe ręce. Przed każdym napisaniem pracy na studia odczuwam presję, że człowiek taki jak ja nie może napisać nic wartościowego ani czegoś co ma sens. Zaniżone poczucie własnej wartości dotknęło mnie całej. Nie chodzi tutaj tylko o to co w głowie, ale też o wygląd, który pewnego dnia stał się moją obsesją. Bo tu nie chodziło tylko o fakt, że nic nie znaczę. Ja po prostu cała jestem... do dupy. W moim późniejszym życiu miało miejsce jeszcze wiele przykrych sytuacji, które wynikały z niskiej samooceny.

Dziś z tym walczę. Staram się wierzyć w siebie i kochać swoje odbicie w lustrze. Studiuję i jestem wspaniała mamą. Staram się. Codziennie staram się doskonalić we wszystkim co robię, ale wiem, że pewnych przykrych doświadczeń nie wymażę z pamięci. I czy tego chcę czy nie chcę, one już na zawsze będą się one odbijać na mojej psychice. Bo mimo walki i wiary we własne możliwości - pewne sytuacje są zbyt głęboko zakorzenione, by pozbyć się ich całkowicie.

PS: Tych przykrych sytuacji było o wiele więcej. Nie starczyłoby mi jednak miejsca, by o tym wszystkim napisać. Obrywało mi się nawet wtedy gdy się nie odzywałam. Obrywało mi się za wyraz twarzy - jak się nie uśmiecham wyglądam jakbym była wkurwiona. Gdy odpowiadałam przy sprawdzaniu obecności "Jestem" stwierdzano, że powiedziałam to bezczelnie i w moim głosie czuć pretensje. W drugiej klasie na zastępstwo przyszła do nas dyrektorka. Nigdy cała klasa nie była tak cicho jak na tych zajęciach. Dyrektorka zadała pytanie dla ochotników. Pamiętam, że chodziło o wojnę w jakimś kraju. Zgłosiłam się jako jedyna i odpowiedziałam. Kilka dni temu czytałam o tym w jakiejś książce i czułam się tak cholernie dumna, że jako jedyna z całej klasy miałam taką wiedzę i jeszcze zdobyłam się na odwagę, by o tym powiedzieć. Kilka dni później moja mama dostała informację ze szkoły, że na zajęciach z dyrektorką byłam nieuprzejma i przeszkadzałam... Prosty sposób na to, jak zabić w uczniu chęci do nauki i jego ambicje.

Dlaczego o tym piszę? Bo liceum to czas, kiedy człowiek szuka własnej tożsamości. Błądzi, szuka odpowiedzi na milion pytań. Sprawdza, testuje, doświadcza. Jeśli podczas tego etapu, na naszej drodze staną osoby, które na każdym kroku będą nam pokazywać, że nie znaczymy nic - uwierzymy w to. Dziś, kiedy o tym sobie przypominam, myślę sobie: jeny, dlaczego nic z tym nie zrobiłaś? Dlaczego pozwoliłaś się tak traktować? Dlaczego nie powiedziałaś rodzicom, siostrze? A no dlatego, że tak właśnie działa ten mechanizm. Kiedy ktoś kto powinien być autorytetem, jest nauczycielem i ma "władzę" - zaczynamy wierzyć po cichu, że to z nami jest coś nie tak. I choć bardzo swojego "oprawcy" nienawidzimy... rośnie w nas poczucie, że to my jesteśmy winni. I jeśli komuś o tym powiemy - inni również uznają nas za innego.

Nauczycielu bądź człowiekiem. Nie podcinaj skrzydeł. Pozwól tym skrzydłom latać.

 

Anty reklama dla mojej szkoły. Pozdrawiam i pokazuje dziś środkowy palec. To i tak za mało.
Tempus w Inowrocławiu. A napisy na budynku mówią same za siebie.

@alicjawegnerpl

Zajrzyj na mój Instagram i sprawdź, jak żyję, manifestuję oraz działam.
cartcrossmenuchevron-down linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram