0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

Hashimoto, nawracające depresje, puchnięcie i tycie po 5 kilogramów w dwa dni. Ospałość, brak sił i chęci do życia. Wypadające włosy, poszarzała cera. Puchnące, bolące nogi i ... wiele innych objawów towarzyszyły mi od lat. Dzięki mojej pracy, którą kocham oraz niesamowitej determinacji i motywacji, wiele objawów ucichło, bo zmieniło się moje nastawienie. Ale niektóre wciąż pozostały i były wręcz nie do zniesienia.

W wieku 16 lat, z nieznanych przyczyn straciłam siły nawet na to, by chodzić. Leżałam na wpół przytomna w łóżku, budziłam się jedynie wtedy, gdy miałam pełny pęcherz. Do ubikacji szłam DOSŁOWNIE po ścianach,walcząc z opadającymi powiekami i uginającymi się nogami. Przestałam jeść, bardzo mało piłam. Właściwie momentami myślałam, że umieram. Lekarze zmieniali antybiotyki i nie potrafili postawić diagnozy. Mój stan skłonił ich do tego, by zrobili mi wszystkie możliwe badania. I wtedy się okazało: niedoczynność tarczycy i hashimoto. Przy czym przeciwciał było tyle, że nawet lekarze przecierali oczy ze zdumienia. Na początku byłam przerażona. Potem stwierdziłam, że ... da się przy tym normalnie funkcjonować i olałam temat na wiele lat. Endokrynolodzy kazali jedynie jeść tabletki, nie mówiąc mi nic więcej. Ani o diecie, ani o tym jak radzić sobie objawami choroby. Zresztą wtedy jeszcze nie łączyłam mojej senności, braku sił, wypadania włosów i wielu innych rzeczy, z chorobą hashimoto. Myślałam, że... tak po prostu ma każdy człowiek. Raz lepiej, raz gorzej. Choć ja przywykłam do tego, że ciągle coś jest nie tak. Ciągle byłam chora. A hashimoto się do tego bardzo często przyczyniało. Swoją drogą ta choroba to jakaś plaga. Ilekroć z kimś piszę, rozmawiam o chorobach, zewsząd słyszę: choruję na hashimoto, mam hashimoto, wykryli u mnie hashimoto!

Po urodzeniu Poli stałam się człowiekiem odpowiedzialnym. Wiedziałam, że muszę być w pełni sił, by móc wychować tego małego człowieka. Zaczęłam zgłębiać tajniki zdrowego żywienia, zwiększyłam swoją aktywność fizyczną. Ale bywało różnie. Jednak tak jak ostatnio Wam pisałam, dzięki metodzie małych kroków udało mi się pójść trochę naprzód i zmienić wiele nawyków żywieniowych, zastąpić złe rzeczy zdrowymi alternatywami. Krokiem do tych zmian było przede wszystkich dostrzeżenie, że to wszystko co się ze mną dzieje, jest wynikiem nieleczonej choroby i złego trybu życia. Myślałam, że wiem wystarczająco, by poczuć się lepiej, choć wiedziałam, że nie mam silnej woli i zbyt często grzeszę. Nie lubię też skrajności, więc kieruję się zdrowym rozsądkiem. Zaprowadzam zmiany wtedy, kiedy czuję, że nastał ten czas.

No i nastał. Po raz kolejny, wkroczyłam na wyższy level świadomości i mądrości, którą posiadłam dzięki niesamowitej książce. Agnieszka Maciąg, bo to ona jest autorką książki, wciągnęła mnie w 2016 roku na wyższy level szczęścia, dzięki fantastycznej książce "Pełnia Życia", o której dość mocno rozpisałam się tutaj. Od tamtej pory zmieniło się całe moje życie, a ja stałam się innym, lepszym człowiekiem. Jakiś czas temu w ręce wpadła mi kolejna książka Pani Agnieszki - Smak Zdrowia. Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale na pewno nie tego co zobaczyłam. Myślałam, że znajdę tam głównie zdrowe przepisy, ale znalazłam przepis na... wszystko. Zdrowe, szczęśliwe życie, czystość umysłu, spokój ducha, witalność.

Książka Smak Zdrowia, uświadomiła mi wiele, naprawdę wiele rzeczy. Czytając rady w niej zawarte, czułam, że chcę się temu poddać, że chcę spróbować. Bo chcę o siebie zawalczyć i chcę bliżej zgłębić chorobę hashimoto i metody walki z nim. Chcę zawalczyć o swoje zdrowie, o dobre samopoczucie. Nie chcę już każdego miesiąca przeżywać migren, skoków wagi - to jest do przeżycia, owszem, ale... ale ogranicza nas w normalnym, codziennym funkcjonowaniu, czasem odbiera siły tak jakby odcięto nam baterie.

Na początku książki, autorka opisuje swoje uzdrowienie. Pisała o nim już we wcześniejszej książce, więc wiedziałam od razu, że to co czytam teraz, nie będzie tylko tekstem o zdrowiu stricte fizycznym, ale również psychicznym. I wiedziałam, że to wszystko jest ze sobą mocno powiązane. Autorka sama przyznaje, że zdrowe ciało jest podstawą, ale ma przy tym świadomość, że na kondycję fizyczną wpływają też czynniki takie jak: zrównoważone, pozytywne emocje; spokojny, klarowny umysł i dobry kontakt z własną duszą. To trafia do mnie w 100%. Mam tego świadomość i dlatego tak bardzo dbam o to, by te czynniki były przeze mnie pielęgnowane - i dlatego tak często mówię o tym i Wam.

 

 

Agnieszka Maciąg, prowadząca kiedyś intensywny tryb życia jako modelka, wciąż borykała się z nawracającymi chorobami oraz... cierpiącą duszą. Dziś jest kobietą szczęśliwą, spełnioną, nie zażywająca antybiotyków - kocha całą sobą naturę i czerpie z niej wszystko to co najlepsze. Od czego rozpoczęła swoje uzdrowienie i przemianę? Od odpowiedniego nastawienia.

Książka uświadomiła mi jak wiele osób zmaga się z chorobami, ale tak naprawdę wcale nie chce z nich wyjść. chcemy budzić współczucie, chcemy, by ktoś się nami opiekował. A jednocześnie jesteśmy bardzo nieszczęśliwi, bo nie umiemy wyjść z własnej strefy komfortu. Bo czym będziemy tłumaczyć nasze porażki i niepowodzenia kiedy będziemy w pełni zdrowi?

Autorka zwraca też uwagę na to, że często pozbywając się bólu, myślimy, że problem czy choroba odeszły. Łagodzimy skutki, ale nie docieramy do przyczyn. Dlatego np. od wielu lat zmagam się z nawracającymi anginami, spuchniętą szyją, zapaleniem gardła itp. Wiecznie powiększone węzły chłonne, a od pewnego czasu również zatoki. W takich przypadkach należy się zastanowić, gdzie tkwi przyczyna i czy być może mój tryb życia nie ma na to istotnego wpływu. W książce nasz organizm opisywany jest z niezwykłym szacunkiem i uznaniem. Choć obecnie ludzie traktują go instrumentalnie, łykają tabsy i znów gnają na pełnych obrotach, to jednak coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że nasz organizm jest naszym sprzymierzeńcem, o którego trzeba dbać, trzeba się w niego wsłuchać i z nim zintegrować.

Ból, który często odczuwamy, to nic innego jak sygnały, które wysyła nam ciało. Ciało chce nam coś przekazać. Ale my nie słuchamy tego co chce nam przekazać, nie zastanawiamy się nad tym - tylko robimy szybką akcję reakcję - jest ból, bierzemy jakiś specyfik i bólu nie ma. Ale on powraca. Bo wciąż chce nam coś uświadomić. Czasem wynika to z nietolerancji pokarmów. W wielu przypadkach po poddaniu się takim testom na nietolerancję pokarmów i wyeliminowaniu z diety tego, czego nie tolerujemy - ludzie odzyskują swoje życie, energię, radość. Osobiście nie poddałam się jeszcze takim testom, ale jeśli tylko mój portfel na to pozwoli - będzie to mój obowiązek.

 

 

Wiele objawów czy chorób, rozwiązuje się także po przepracowaniu swojej przeszłości, np. relacji z niektórymi osobami. Mówiłam Wam już trochę o tym na pogadance na InstaStory, ale nie odnosiłam się wtedy bezpośrednio do zdrowia. Jak relacje czy przeszłość wpływają na naszą teraźniejszość i na nasze zdrowie? Organizm, w którym zablokowany jest przepływ zdrowej energii, w którym jest nadmiar stresu i leków - jest organizmem, w którym są zakłócenia. Nie może on normalnie funkcjonować jeśli energia nie może w nim swobodnie przepływać. Przepracowując swoją przeszłość, a przede wszystkim pozbywając się z siebie negatywnych uczuć: nienawiści, złości, żalu - poddajemy się procesowi oczyszczania i uzdrowienia. Autorka książki, zwraca uwagę na istotną kwestię przebaczenia. Wiem sama po sobie, że ma to naprawdę ogromny wpływ na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. I warto się z tym prędzej czy później rozprawić.  Emocjonalne powody fizycznych chorób nie są wymysłem dzisiejszych czasów, a znajdują swoje potwierdzenie nawet w teoriach sprzed tysięcy lat.

Nie chciałabym Wam zdradzać całej treści książki, chciałabym pozostawić trochę w tajemnicy, dlatego teraz przybliżę Wam bardziej kwestie, które coś mi uświadomiły i dzięki którym postanowiłam zmienić coś w swoim trybie życia.

RUCH

W książce poruszony jest temat skrajności. Od całkowicie biernej postawy i braku aktywności, po zbyt przesadne ćwiczenia i obciążanie organizmu. Ruch jest dobry, ale najlepszy jest wtedy, gdy jest on wykonywany dla naszego własnego dobra, bez wyścigu szczurów, kto szybciej zbuduje mięśnie. Dzięki książce, postanowiłam nareszcie spróbować jogi i chciałabym praktykować ją każdego ranka.

 

STYL ŻYCIA WG.... JOGINÓW

 

 

Agnieszka Maciąg dość często odnosi się do trybu życia Joginów. Jogini są pasjonatami zdrowego stylu życia, a o ich zasadach żywienia, mówił mi dość często mój tata, który miał dość dużą wiedzę w takim temacie. Patrzyłam wtedy na niego z niedowierzaniem i sama nie wierzyłam w to, że on czymś takim może się interesować. Przecież jeszcze kilka lat temu do obiadu dodawał trzy łyżki majonezu! W książce możemy przeczytać szerzej o Joginach i ich upodobaniach jeśli chodzi o żywienie. Wielbią oni m.in: żywność roślinną, produkty bogate w krzemionkę, zdrowe słodycze, sól himalajską, czystą wodę, zioła, dobre tłuszcze np. olej sezamowy, kokosowy i z pestek dyni. 

 

SEN

Kolejną ważną kwestią mającą wpływ na nasze zdrowie jest... sen. Wierzcie mi, że przy nasilającym się hashimoto, nawiedza mnie on nawet na stojąco :P Już w poprzedniej książce Agnieszki dowiedziałam się, że zgodnie z ajurwedą, najlepiej jest zasypiać między 21, a 22, przy czym o 23 powinniśmy już spać, dlatego, że najbardziej wartościowy sen jest właśnie między godziną 23, a 1. Wiem, że to trochę nierealne, ale muszę Wam powiedzieć, że kiedy kładę się spać po 23 - nieważne ile śpię, będę na drugi dzień nie do życia! Jeśli położę się przed 23 - bo przed 22 to moje dziecko nawet czasem nie śpi - na drugi dzień tryskam energią. Ale nie zawsze. Ważna jest też pora wstawania. Najkorzystniej jest wstawać między 4:30, a 6:00. Jeśli prześpimy ten moment, będzie nam ciężko się dobudzić, rozbudzić i normalnie funkcjonować. I to jest prawda. Czasem budzę się o 6 i myślę - ach, jestem chyba wyspana, może już zacznę coś robić? Zazwyczaj jednak ląduję w łóżku, skuszona jeszcze godzinką... a po godzinie 7 jestem nieżywa! Przypatrzcie się temu, może zobaczycie, że i u Was jest całkiem podobnie! Ważna jest też jakość spędzonego czasu przed pójściem spać - receptą na tragiczną jakość snu, jest nawkładanie sobie do głowy przed zaśnięciem nadmiaru negatywnych bodźców. Negatywne wiadomości, nieprzyjemna rozmowa z mamą, głupia dyskusja na wallu na FB. Wieczór powinien być czasem wyciszenia, relaksu, przyjemności. Jeśli nasz umysł nie wypocznie odpowiednio przed zaśnięciem, nie będzie w stanie w nocy się zregenerować!

 

 

TECHNIKI ODDECHOWE - PRANAJAMY

Na pewno każdy z Was miał w życiu sytuację, kiedy podczas stresowej sytuacji, usłyszał: wdech, wydech... zapewne nie raz tak zrobiliście i... czy kogoś z Was to uspokoiło? Mnie zawsze! Zawsze po kilku wdechach i wydechach, miałam wrażenie, że sytuacja nieco się uspokoiła - ta sytuacja wciąż wyglądała tak samo, ale mój umysł chwilę wcześniej, pobudzony i rozgniewany nakazywał mi widzieć tą sytuację 10 x intensywniej. Jak to zawsze powtarzam: obraz sytuacyjny jest takim jakim my stwierdzimy, że go widzimy. Do jednej i tej samej sytuacji, możemy podejść zarówno pozytywnie jak i negatywnie.

Ćwiczenie oddechowe 4-7-8 jest jednym ze sposób na bezsenność. Ćwiczenie to jest niezwykle proste - opiszę Wam je niedługo na InstaStory, ale już teraz możecie przecież poczytać o tym w sieci.

Oddech ma niesamowity wpływ na nasze emocje i psychikę, a co za tym idzie - na nasze zdrowie.

UBIÓR I KOSMETYKI

Za ten wątek kocham Agnieszkę Maciąg jeszcze mocniej. W tym temacie byłam chyba totalnie nieświadoma, a może.. nie chciałam niczego zmieniać i zamknęłam się na rozwój w tym temacie? Od lat patrzę na to w czym mi wygodnie, ale nie zwracam uwagi na to, z czego zrobione są tkaniny, czy jaki skład mają kosmetyki. Uświadomiłam sobie jak wielką krzywdę wyrządzam swoim nogom, nieodpowiednimi skarpetkami - i nareszcie zainwestowałam w skarpetki bezuciskowe. W temacie kosmetyków, obiecałam sobie natomiast, że jak tylko znajdę wkrótce czas, postaram się sama stworzyć dla siebie takie rzeczy jak: dezodorant własnej roboty, peelingi czy maseczki.

 

 

OCZYSZCZANIE ORGANIZMU

Postanowiłam, że w jeden wakacyjny miesiąc, nieco zwolnię, wezmę trochę wolnego i po prostu się sobą zaopiekuję. Autorka zdradza w książce jak oczyścić swój organizm i jak ważne jest oczyszczanie jelit - zdziwicie się, ale wpłynie to także na Waszą psychikę. Jak dowiedziałam się bowiem z książki, wszystko to co kumuluje się w dolnej części brzucha, zakłóca równowagę dolnych czakr, które są odpowiedzialne np. za funkcje seksualne. W kolejnych postach bliżej napiszę Wam o sposobach oczyszczania.

 

 

WODA

Szczerze mówiąc spotkałam się już z wieloma opiniami na jej temat. Dyskusje czy pić wodę źródlaną czy mineralną, czy pić podczas posiłków czy nie pić. Sama nie wiedziałam, kogo słuchać i kto ma rację. Jedno jest pewne - woda jest dla naszego organizmu niezwykle ważna, tak jak ważny jest układ moczowy, poprzez który możemy oczyścić swój organizm poprzez picie np. pokrzywy. Wg ajurwedy, wodę powinniśmy spożywać przegotowaną i lekko ciepłą. Ciepła woda ma niesamowite działanie - przyczynia się do utraty wagi, oczyszcza organizm, łagodzi zgagę - oczywiście należy pić taką wodę cały dzień. Picie zimnej wody jest wręcz niewskazane - mój wielki błąd... Nie należy tego robić zwłaszcza podczas jedzenia, bowiem organizm, który powinien skupić się na trawieniu pokarmów, będzie tracić energię na ogrzanie naszego ciała.

DIETA  NIEŁĄCZENIA

Ojj na to nie jestem jeszcze gotowa, choć książka niesamowicie mnie do tego zachęciła. W diecie nie łączymy ze sobą białek i węglowodanów. Łączymy je natomiast z grupą neutralną, w której znajdują się np. warzywa, owoce, surowe ryby, zioła, orzechy itp. W skrócie, dozwolone połączenia to: białka + grupa neutralna lub węglowodany + grupa neutralna. Nigdy trzy grupy w jednym posiłku, i nigdy białka + węglowodany. Cóż - nie próbowałam, więc ciężko mi ocenić, ale patrząc na efekty takiego stylu odżywiania, wiem, że wszystko przede mną.

W dalszej części książki możemy poczytać również o polecanych tłuszczach np. olej lniany, kokosowy, olej z pestek dyni, olej z czarnuszki, olej konopny czy z orzechów włoskich. O dziwo jogini i lekarze ajurwedy sami doceniają np. olej kokosowy, ale nie rozumieją zbytnio aż takiego szału na niego jaki panuje u nas w Polsce. Sięgają oni tak samo chętnie po na przykład... ekologiczny olej rzepakowy czy słonecznikowy !!! Podczas gdy u nas o oleju rzepakowym wymyśla się coraz więcej bzdurnych teorii, jakoby był on niesamowicie szkodliwy. 

W dalszej części książki możemy już korzystać z niesamowitych zdrowych przepisów na:

  • śniadania
  • napoje
  • sałatki, przystawki, dodatki
  • kiszonki
  • dania gotowane na parze
  • zupy
  • dania główne
  • zdrowe słodkości
  • mleka roślinne domowej roboty
  • mikstury i naturalne lekarstwa

 

 

 

Książka "Smak Zdrowia" autorstwa Agnieszki Maciąg - po raz kolejny stała się dla mnie moją biblią. Tym razem pozwoli mi ona nie tyle co być szczęśliwym człowiekiem, ale być człowiekiem zdrowym, silnym, pełnym energii. Książka w jakiś niesamowity sposób, z niezwykłą lekkością, sprawia, że człowiek przestaje traktować organizm jako coś co po prostu jest, a zaczyna go traktować jak swojego przyjaciela, o którego musi dbać.

Przede mną ogromna próba, wiele zmian, ale tak jak zawsze - w zgodzie z własnym sumieniem, swoim własnym tempem, nic na gorąco. Zmiany muszą być na zawsze, nie mają być czymś na chwilę. Dlatego wg mnie muszą następować powoli. Jedno jest pewne - rozpoczyna się dla mnie totalnie nowy etap, ale wierzę, że w nic nie warto inwestować tak bardzo jak we własne zdrowie. Także... moje "drogie" hashimoto. Wierzę, że jesteś sygnałem. Nie jesteś przeszkodą, a ostrzeżeniem. I być może potrzebowałam czasu, by to zrozumieć i w końcu coś z tym zrobić. Dziś wierzę, że ta niepozorna choroba była i jest mi potrzebna. Być może bez niej, wcale nie szukałabym wiedzy w książkach, nie próbowałabym zrozumieć jak poczuć się lepiej - a bez tej świadomości, nadal traktowałabym swój organizm jak śmietnik. Hashimoto i objawy, które miałam i mam, były bodźcem do tego, by coś zmienić, edukować się, szukać dalej i dalej i dochodzić do właśnie takich ludzi jak Agnieszka Maciąg, która swoimi tekstami przyczyniła się do ogromnych zmian w swoim życiu. Wkraczam teraz na kolejny etap - wdrażanie kolejnych zmian. I wierzę, że mi się uda. Tobie także może się udać - nieważne czy chorujesz na hashimoto czy nawiedzają Cię wieczne migreny -Twój organizm najwidoczniej daje Ci znak - a Twoim zadaniem jest go rozszyfrować.

 

 

 

To znów się stało. Nie ma w tym żadnego przypadku. Znów zmieniłam swoje życie. I znów stałam się szczęśliwsza. JESZCZE BARDZIEJ! Ta książka musiała trafić w moje ręce. Musiała, żeby znów pomóc mi przewartościować życie i wdrożyć w nie kolejne zmiany. Ta książka stała się moją biblią, którą zarażam teraz każdego z kim mam przyjemność rozmawiać czy pisać... dzisiaj opowiem o niej Wam.

To nie będzie zwykła recenzja, to nie będzie krótki opis książeczki. Już po kilku stronach tej literatury, wiedziałam, że wpis na jej temat będzie wpisem tak naprawdę o mnie i o moim życiu. Że będzie to jeden z ważniejszych wpisów, które pozwolą czytelnikom spojrzeć na swoje życie nieco inaczej...

Agnieszka Maciąg to osoba, o której nie wiedziałam zbyt wiele. Wiedziałam o czym pisze na swoim blogu, ale nie znałam jej historii, nie znałam drogi jaką przeszła. A żeby zrozumieć czyjś styl życia, a przede wszystkim czyjeś podejście do życia - trzeba lepiej poznać samego człowieka. Kiedy jakiś czas temu jedno z wydawnictw wysłało mi tą książkę, pierwsze co pomyślałam : jezu! Ile stron! Przeczytałam to co zawsze znajduje się na tyle okładki - to coś dla mnie - pomyślałam. Droga do lepszego życia, podróż w poszukiwaniu siebie, wyzbycie się palącej pustki w sercu i zastąpienie jej spokojem i szczęściem - tak. Tego zdecydowanie wtedy potrzebowałam... Nie wiedziałam jednak wtedy, że będzie to początek mojej nowej drogi, mojego nowego życia. Myślałam, że życiową rewolucję mam już za sobą, ale jak się okazało, czeka mnie jeszcze wiele pracy.

Kto uważnie czyta mój blog, wie doskonale, że jestem niepoprawną optymistką i na nic nie poświęcam tyle czasu, ile poświęcam na ... polepszanie jakości swojego życia. Pozytywne myślenie, optymizm, nie przejmowanie się i wychodzenie z uśmiechem z najgorszych sytuacji, to coś czego człowiek uczy się latami. Stanie się przy tym lepszym człowiekiem - to jeszcze więcej nauki. Kiedyś non stop pisałam Wam o książce, która wyciągnęła mnie z depresji. Tym razem - książka, która wpadła mi w ręce, nie musiała mnie wyciągać z depresji. Ta książka sięgnęła o wiele dalej. W głąb mojej duszy. Ale do rzeczy...

Agnieszka Maciąg... piękna, sławna, zjawiskowa osoba. To jedna z tych osób, które kojarzymy z telewizji, wiemy jaką robią karierę, ale ... rzadko wiemy coś więcej. Często zazdrościmy światowej sławy, pieniędzy, rozwoju - ale nie zastanawiamy się nad jednym. Czy to wszystko daje temu człowiekowi szczęście? Otóż... nie zawsze daje. Pierwszy rozdział w książce, jest o życiu Agnieszki. O tym jak ogromna pustka i paląca dziura w sercu, towarzyszyły jej przez długie lata. O tym, jak te wszystkie rzeczy, których my tak często zazdrościmy, tej dziury nie wypełniały. Pierwszy rozdział pokazuje nam drugą stronę tego pozornie pięknego i cudownego świata, pełnego pieniędzy, luksusowych samochodów, restauracji, bogatych mężczyzn... Ta druga strona to zepsucie, pustka i... pozory. Pierwszy rozdział jest opisem życia Agnieszki, w którym mimo sukcesów, fajnej rodziny - wciąż jest obecne uczucie, że ... czegoś jednak brak. Uczucie wewnętrznego bólu, który co by się nie działo - wciąż jest obecny i wciąż narasta. Ile tak można żyć, ile można błądzić? Bardzo długo. Książka pokazuje nam moment, w którym na takie życie, autorka nie ma już sił. I wtedy jej życie... się zmienia. Autorka rozpoczyna najważniejszą podróż swego życia. Podróż w głąb siebie. I tak nazywa się rozdział pierwszy - MOJE PODRÓŻE... Kiedy docierałam do jego końca, chciałam więcej! Miałam nadzieję, że kolejne rozdziały, będą już konkretnymi wskazówkami, jak osiągnąć ten błogi stan szczęścia. Po pierwszej części, zrozumiałam, że szczęścia nie możemy szukać na zewnątrz. Najpierw musimy odnaleźć je w sobie. Tak bardzo chciałam więcej szczegółów, które pozwolą mi zrozumieć, jak to szczęście odszukać. Nie zawiodłam się...

Rozdział drugi nosi tytuł: MOJE MAPY. Sporo wiedzy z kolejnych kartek, miałam już wdrożonej w życie... wizualizacje, mapy marzeń. Ale dowiedziałam się znacznie więcej. I to nie było tak, że zaczęłam stosować się do wiedzy zawartej w tej książce automatycznie, na siłę. Zdania, które przyswajałam - metody, o których czytałam - to wszystko jakoś tak naturalnie stawało się z każdym dniem sposobem mojego życia. Nie postępowałam w stu procentach tak jak autorka opisuje swoje czyny w tej książce, ale nagle zaczęłam odczuwać potrzebę robienia rzeczy opisanych w książce, których wcześniej nie robiłam i nie czułam, że powinnam je robić. Na przykład... zaczęłam się modlić. Do tej pory chodziłam do kościoła tylko gdy czułam, że chcę, że mam taką potrzebę. Nie uczestniczyłam jednak w Mszy Świętej, lubiłam po prostu od czasu do czasu, porozmawiać z Bogiem sam na sam, w pustym kościele, bez publiki. Jednak codzienna modlitwa była dla mnie czymś o czym nie tyle co zapominałam, ale nie miałam takiej potrzeby, by ją odmawiać. Po przeczytaniu książki Agnieszki, zaczęłam wieczorami czuć, jakby czegoś mi brakowało. Jakby w pięknej układance brakowało mi jednego elementu. Okazało się, że brakowało mi... Boga. Moje modlitwy i rozmówki z nim, dają mi teraz dużo sił, a przede wszystkim oczyszczają mój umysł i sprawiają, że moja dusza jest spokojna jak nigdy przedtem... ale wydarzyły się jeszcze inne rzeczy.

Jakiś czas temu, pokazywałam Wam na blogu swoje łupy z TK Maxx. Był tam zeszyt. Piękny, duży, z wyjątkowym napisem... Kupiłam go, bo czułam wtedy, że muszę go mieć. Wiedziałam, że będę notować w nim rzeczy wyjątkowe. Jednak nie miałam pomysłu na to, jakie to miałyby być rzeczy. Owszem mogłam sobie wymyślać, ale to... wszystko to byłoby na siłę. Czułam, że musi on poczekać w szafie na coś naprawdę ... dobrego. Podczas czytania książki i dotarcia do punktu, w którym Agnieszka proponuje pisanie scenariusza swojego życia... poczułam, że to jest to. Że ten zeszyt i hasło na nim, są idealne. Przecież dążenie do szczęścia i tworzenie dobrego scenariusza swojego życia, to rzecz najbardziej wyjątkowa, jaką mogłam sobie wymarzyć prawda? W zeszycie powstał więc piękny scenariusz mojego życia, opis moich relacji z dzieckiem, partnerem, opis mojej pracy. Powstała strona z kopertą na oszczędności i wyznaczonym celem... i powstanie tam jeszcze wiele pięknych rzeczy...

Dzięki książce nauczyłam się oczyszczać atmosferę w swoim mieszkaniu, nauczyłam też oczyszczać siebie samą ze złej energii, którą naładowali mnie inni ludzie. Niestety, ale najbliższa rodzina, którą odwiedzam, bardzo często "zmusza" mnie do słuchania czarnych scenariuszy, do słuchania narzekania. Kocham swoich najbliższych, ale są pewne schematy, w których są oni zamknięci i jest w nich coś takiego co sprawia, że w większości tematów się po prostu nie rozumiemy - ja jestem pełna dobrej energii, przepełniona optymizmem i wierzę... a właściwie wiem, że można wszystko. Oni nazywają siebie realistami... Tylko zgadnijcie komu... im czy mi... spełniają się wszystkie te nawet najbardziej nieosiągalne cele i marzenia. No więc właśnie... dość długo nosiłam w sobie żal do nich. Przepełniał mnie smutek, bo bardzo wyraźnie niektórzy bliscy dawali mi zawsze odczuć, że jestem oderwana od ziemi... próbowali na siłę wmawiać mi, że nie wszystko może być takie piękne, dobre i kolorowe. Ze wszystkich jednak tych rzeczy najbardziej bolał mnie ten dziwny wzrok, kiedy na negatywne sytuacje reagowałam: no i co z tego? Trzeba żyć dalej. Jakby ich martwienie się, często na zapas, było poprawne, ale mój optymizm już nie. Po przeczytaniu książki, pozbyłam się tego żalu, a przy ostatniej wizycie, kiedy to dziesiątki razy usłyszałam coś negatywnego - po prostu brałam głęboki wdech, w duszy obracałam sytuację w pozytywną i zachowywałam spokój. Pewnych zachowań ludzkich nie zmienimy, biadolenia i narzekania nie przestaniemy słyszeć. Musimy się nauczyć tego, by nie miało ono jednak jakiegokolwiek wpływu na nas. Jeśli o moich bliskich chodzi... pragnę głęboko wierzyć w to, że jednak dadzą się oni zarazić tą wiarą w dobry świat, dobrych ludzi i dobre sytuacje. Właściwie, mam głęboką nadzieję, że zmiany, które zachodzą w moim życiu, mi samej pozwolą takie dobre rzeczy do siebie przyciągać...

Ostatni rozdział książki, nosi tytuł: MOJE ODKRYCIA. Jest dość krótki, ale sprawił, że na wiele rzeczy w swoim życiu spojrzałam inaczej. Na swój związek, na mój dom, kuchnię, czy nawet na seks... I tutaj chciałabym się podzielić z Wami fragmentem książki, w której Agnieszka pisze na temat seksu. Te kilka zdań sprawiło, że przestałam uważać, że coś ze mną nie tak... wręcz przeciwnie. Zaczęłam uważać, że coś jest nie tak z tymi, którzy nad pewnymi rzeczami tak bardzo ubolewają, bo mają zakorzenione, że ... wszystko musi być tak jak dawniej...

"Nietrudno jednak zauważyć, że nasza cywilizacja z seksu uczyniła coś bardzo... karykaturalnego i smutnego. Wiele par zastanawia się, czy w ich życiu seks występuję wystarczająco często. Naukowcy z różnych dziedzin obliczają, jak często tę fizyczną czynność powinien wykonywać "zdrowy" człowiek. (...) sporo osób nie bierze pod uwagę, że "zapotrzebowanie na seks" nie zawsze może być takie samo. Prowadzi to niestety do wielu dramatów z związkach, zwłaszcza gdy na świat przychodzą dzieci. Rodzice są zwyczajnie zmęczeni i nie mają na zbliżenie fizyczne ani siły, ani ochoty. Po prostu. Mnóstwo par robi z tego jednak gigantyczny problem. "Kiedyś kochaliśmy się codziennie, teraz najwyżej raz w miesiącu!" I co z tego? Czy tu jest jakaś norma do wyrobienia? A przecież wraz z pojawieniem się dzieci pojawiają się inne wspaniałe uczucia! To właśnie te chwile są najbardziej ulotne, bo dzieci dorastają. Te niezwykłe momenty zaraz przeminą! Czasem mam ochotę krzyczeć: ludzie, ocknijcie się, chwytajcie te chwile, przeżywajcie je, cieszcie się nimi! Przestańcie się skupiać na tym, czego teraz nie ma. Jest coś innego. Doceńcie to! Napełnijcie się tym po brzegi. Zanurzcie się w tym. Przestańcie zastanawiać się nad seksem, który był, a którego nie ma. Wróci w odpowiednim czasie. I jeśli nauczycie się razem cieszyć tym, co jest, przeżywać te przecudowne nowe emocje, to na tym fundamencie wyrośnie nowa wartość i zupełnie nowa jakość seksu. Taka, której smaku nawet sobie nie wyobrażaliście!"

Agnieszka ma niesamowitą zdolność... coś takiego co sprawia, że człowiek nagle rzeczy skomplikowane zaczyna postrzegać zupełnie odwrotnie. Nagle wszystko staje się lepsze, prostsze i łatwiejsze. Człowiek z każdą kartką czuje, jak zaczyna rozumieć otaczający nas świat, ludzi, a przede wszystkim... siebie. Wszystko staje się jaśniejsze, bardziej zrozumiałe. Minęło niewiele czasu od przeczytania książki "Pełnia życia", a ja już widzę kolosalne zmiany w swoim życiu i jeszcze piękniejsze do niego podejście... Już wkrótce na moim facebooku, będziecie mogły wygrać książki Agnieszki Maciąg.

Kobiety moje kochane... pozytywne podejście do życia, zrozumienie swoich potrzeb, podróż w głąb siebie - to nie są infantylne hasła. Te rzeczy odmieniają CAŁE życie. Doświadczyłam tego kilka lat temu na własnej skórze i doświadczam obecnie każdego dnia. To ciągła praca nad samym sobą, ale w pewnym momencie będziecie to postrzegać nie jako pracę, a styl życia. Jeśli chcecie być szczęśliwe - to po prostu róbcie wszystko, by takie być. A jeśli są rzeczy takie jak ta książka, które są na wyciągnięcie naszej ręki - to dlaczego ich nie spróbować? Ja Agnieszce z całego serca dziękuję. Zaczynam dzięki niej po raz kolejny - nowe lepsze życie. Tym razem mam łatwiej. Wskakuję w to "nowe" ze starego, ale już wtedy bardzo dobrego. Wierzę jednak, że może być jeszcze lepiej. I będzie.

Książkę możecie kupić tutaj :   Oprawa twarda ; Oprawa broszurowa

dsc_2896

 

dsc_2897

 

dsc_2898

 

dsc_2903

 

 dsc_2937

 

dsc_2943

 

  dsc_2952

 

dsc_2956

 

dsc_2973

 

dsc_2976

 

dsc_2982

 

dsc_3006

 

dsc_3007

 

dsc_3015

Pierwotnie ten wpis miał za zadanie pokazać Wam ulubione książki Poli oraz moje. Przeglądając jednak zdjęcia naszło mnie na refleksje, które postanowiłam przelać tutaj. Może to dobrze, bo już dawno znudziły mi się wpisy, które nie są od serca, a są jedynie poleceniem czegoś od kropek czy myślników.

Książki - moja miłość od wczesnych lat. Ich zapach w bibliotece, stare zażółcone strony, podarte okładki w najstarszych egzemplarzach. Od 1 klasy podstawówki przesiadywałam tam po lekcjach i nikt nie mógł się nadziwić ile książek non stop wypożyczam. Dostawałam nawet dyplomy za największą ich przeczytanych ilość . Bodajże w 4 klasie podstawówki po raz pierwszy wypożyczyłam "Godzinę pąsowej róży" - zaufałam mamie, która mi ją poleciła i pochłonęłam ją w moment. Książka ta pokazała mi do jakiego stopnia jesteśmy w stanie rozwinąć swoją wyobraźnię i jak drukowane literki potrafią przenieść nas w zupełnie inny świat. Wracałam po nią między regały jeszcze wiele razy. Za każdym razem czułam to samo podekscytowanie i ten sam inny świat. W swojej głowie byłam bohaterką tej książki. Każde czytane zdanie odczuwałam jako swoją rzeczywistość. Za każdym razem tak samo pięknie, za każdym razem tak samo intensywnie. Dopiero kilka miesięcy temu postanowiłam ją zakupić i mieć przy sobie do końca życia. Celowo na allegro poszukałam starego wydania, podartego i zażółconego. Identycznego jak ten, który trzymałam w rękach w dzieciństwie.

Śmiem twierdzić, że czytanie książek już na etapie przedszkolnym miało na mnie wpływ i niesamowicie ukształtowało moją wyobraźnię, płynność wypowiedzi oraz wpłynęło na mój rozwój. Niesamowicie drażni mnie kiedy ktoś podczas czytania na głos przerywa, zacina, wydłuża wyrazy, bo ma problem z płynnym odczytaniem. Ostatnio doszłam do wniosku, że denerwują mnie ludzie, którzy nie czytają kompletnie nic. Uważam, że rezygnacja z czytania i zasłanianie się argumentem, że do szczęścia mi to nie potrzebne świadczy jedynie o tym, że człowiek jest ograniczony. Nie chodzi tutaj o masowe czytanie kilkunastu książek rocznie, ale jakiejkolwiek. Odkąd prowadzę intensywny tryb życia czytam mało, ale...czytam.

Bardzo przykra jest wizja narodu, w którym nikt nie czyta książek. Sądzę jednak, że taka wizja jest niemożliwa. Nawet jeśli jest coraz więcej ludzi, którzy w domu nie mają ani jednej książki, to śmiem twierdzić, że pozostali nadrabiają statystyki. Wystarczy spojrzeć na księgarnie, które wcale nie świecą pustkami, wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś mówi mi, że coraz mniej osób czyta mam wrażenie, że ocenia podług siebie. Skoro on nie czyta, nie chodzi do bibliotek i księgarni to nie zauważa innych, którzy to robią przez co kształtuje fałszywą opinię.

Może nie mam czasu na namiętne czytanie książek i nie przeczytam 52 pozycji w rok, ale przeczytam trzy dobre, do których już zawsze będę wracać. Może nie mam czasu, żeby przeczytać jedną pozycję w 3 godziny jak to bywało kiedyś, ale nawet jeśli będę ją męczyć 3 tygodnie - to warto.

Jeśli macie w otoczeniu osobę, która książek nie lubi - spróbujcie kupić jej egzemplarz, który porusza tematykę, która się interesują. Tak jak ja kupiłam mojemu F. książkę masy, a on opowiadał mi później co ciekawego tam wyczytał. Może nie jest to książka, która nauczy nas czegoś nowego, ale jeśli ktoś kto nienawidzi czytać podejmie się wyzwania, bo go to interesuje - to warto. I nie jest w tym momencie ważna tematyka.

Póki co cieszę się niezmiernie, że Pola przejawia miłość do książek już od jakiegoś czasu. Może nie lubi jak jej czytam, ale często przyłapuję ją jak ogląda swoje książeczki nawet kilkanaście minut z niesamowitym zainteresowaniem. Wierzę, że książki,z  którymi ma styczność praktycznie od pierwszych dni wpłyną pozytywnie na jej rozwój i bardzo dobrze rozwiną jej wyobraźnię.

Na koniec tego wpisu chciałam wymienić Wam moje ulubione pozycje ostatnio przeczytane, oraz ulubione książki Poli, które ogląda codziennie. Jeśli macie coś godnego polecenia - śmiało!

 

Moje książki:

1) Maria Kruger - " Godzina pąsowej róży"

2) Nicholas Sparks - " I wciąż ją kocham"

3) Nicolas Fargues - " Byłam za Tobą"

4) Mari Jungstedt - " Podwójna cisza"

5) Emily Giffin - " Dziecioodporna"

 

Książki Poli:

1) Otwórz okienko - kolory

2) FP - Kim jesteś?

3) Książeczki kontrastowe

4) Zwierzęta

5) Obrazki dla maluchów - owoce

 

 

pufa - pufy.pl

reksio - kreatywna igiełka

kocyk w pingwinki - FIUBZDZIU

 

DSC_8429

 

DSC_8431

 

DSC_8432

 

DSC_8434

 

DSC_8436

 

DSC_8438

 

DSC_8441

 

DSC_8442

 

DSC_8445

 

DSC_8447

 

DSC_8452

 

DSC_8453

 

DSC_8454

 

DSC_8455

 

DSC_8457

 

DSC_8460

 

DSC_8463

 

DSC_8464

 

DSC_8465

 

DSC_8468

 

DSC_8469

 

DSC_8472

 

DSC_8474

 

DSC_8475

 

DSC_8477

 

DSC_8478

 

DSC_8479

 

DSC_8481

 

DSC_8483

 

DSC_8487

 

DSC_8490

 

DSC_8492

 

DSC_8493

 

DSC_8494

 

DSC_8502

@alicjawegnerpl

Zajrzyj na mój Instagram i sprawdź, jak żyję, manifestuję oraz działam.
cartcrossmenuchevron-down linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram