Uwielbiam doświadczać, próbować nowych rzeczy, a przy tym poznawać siebie i swój organizm. O ile niektórzy nie przywiązują większej wagi do tego co jedzą, ja wiem, że jednak jest coś w powiedzeniu "jesteś tym co jesz". I nie bardzo rozumiem jak można swój organizm traktować jak śmietnik, skoro to o siebie powinniśmy egoistycznie dbać najbardziej na świecie.
Dieta bez pszenicy to dieta, na którą zdecydowałam się dzięki cateringowi dietetycznemu Juicy Jar. Choruję na hashimoto już wiele lat, a przy tej chorobie pszenica sieje w organizmie wyjątkowo niebezpieczne spustoszenie.
Takich wniosków nie wysnułam na podstawie tego, co czytam w sieci, a głównie na podstawie własnych obserwacji. W dzisiejszych czasach pszenica jest tak okrutnie zmodyfikowana, że jej spożywanie źle wpływa nie tylko na osoby chore, ale też na zdrowe. Jeśli chodzi o mnie, jedząc tego typu zboże, jestem wiecznie osłabiona, senna, bez werwy. Brzuch, nawet jeśli nie jem za dużo, wygląda jak maleńki ciążowy i nie ma wcale, a wcale nawet delikatnego zarysu. Kiedy tylko przestaję jeść to zboże - brzuch z automatu się wciąga, energia wraca. Dla mnie to wystarczające...
Na co dzień jednak, zwłaszcza kiedy gotuje mój F. ciężko całkowicie zrezygnować ze zboża jakim jest pszenica. Zawsze gdzieś się ona znajdzie i nici z mojego planu, by wyeliminować ją całkowicie. Byłam ogromnie ciekawa jak mój organizm zareaguje na CAŁKOWITE jej odstawienie. Takie wiecie w 100%... efekty przerosły moje najśmielsze oczekiwania i szczerze mówiąc byłam tak podekscytowana tym co się ze mną dzieje, że człowiek po drugiej stronie telefonu mógłby pomyśleć, że dostałam za polecanie tego kupę siana ;) Ale nie. Ja po prostu sama w to nie wierzyłam, a jak się czymś ekscytuję to gadam o tym jak najęta ( instastory było przykładem :D ).
Pierwszego dnia diety, stanęłam z samego rana na wadze, widząc 67,5 kg. Po dwóch dniach było już o,5 kg mniej, po trzech kilogram, po czterech 1,3 kg, a po siedmiu... równe DWA KILOGRAMY MNIEJ !!!
Dwa kilogramy to nie dużo, ale dwa kilogramy w jeden tydzień, to naprawdę coś. Zwłaszcza, że ostatnio zrzucenie nawet pół kilograma było dla mnie nieosiągalne. Nieważne jak się starałam, waga nawet nie drgnęła. Drgnęła dopiero podczas tej diety...
Ale zacznijmy od początku. Zdecydowałam się na dietę 1200 kcal. Byłam z początku przerażona, ale eksperci z Juicy Jar, zapewnili mnie, że eliminując pszenicę, nie odczuwa się aż tak bardzo łaknienia. Trochę nie chciało mi się wierzyć, ale rzeczywiście - posiłki były wystarczający, nie odczuwałam głodu pomiędzy nimi. Brzuch wciągnął się praktycznie po jednym dniu, czułam też lekkość w nogach - często zatrzymuje mi się w nich woda. Ale tak naprawdę nie cyfry na wadze i nie brzuch zrobił na mnie największe wrażenie. Największe wrażenie zrobiło na mnie to, co zadziało się z moim samopoczuciem... Być może podziałała tutaj też świadomość i dobre nastawienie, ale zdecydowanie przyczyniła się do tego eliminacja pszenicy. Wszystkie te czynniki połączone w całość, dały właściwie efekt mieszanki wręcz wybuchowej. Bo to co odczuwałam przez tydzień tej diety, było tak nieziemskim powerem i siłą do działania, jakiej nie miałam już na prawdę dawno.
Siedem dni tyrki, od rana do nocy. Wstawanie ok. 6, robienie makijażu, prasowanie ciuszków do przedszkola, budzenie Poli, odprowadzenie jej, pędzenie do domu i... ekspresowe sprzątanie i intensywna praca do wieczora, a wieczorem zabawy z dzieckiem, kąpanie, ogarnianie ponownie mieszkania po całym dniu. Właściwie brzmi znajomo prawda? Normalny dzień z życia matki. Różnica tkwi w tym, z jak wielkim bananem na twarzy to robiłam i z jakim powerem! Działałam na maksymalnych obrotach, a moje pozytywne nastawienie do wszystkiego, dziwiło momentami mnie samą.
Może to wszystko brzmi nierealnie, ale nieprawidłowe odżywianie przy chorobie jaką jest hashimoto, naprawdę wysysa z nas siłę, energię, życie. Mam teraz porównanie! Dwa dni po zakończeniu cateringu, wyruszyłam pociągiem do swojej rodziny, gdzie rozłożona totalnie przez chorobę, która zaatakowała mnie wraz z momentem wyjścia z pociągu, po prostu znów sobie wszystko olałam. Nie, nie zaczęłam znów szamać pizzy i objadać się w opór, ale ... wiecie jak to jest w gościach, i to jeszcze będąc chorym, kiedy raz nie możesz patrzeć na jedzenie, a raz chwytasz parówkę, bo już musisz coś zjeść, bo zaraz umrzesz. Nie robię z tego powodu tragedii, choroba to choroba, ciężko podczas niej funkcjonować i jeść normalnie. Ale... dzisiaj dochodzę już do siebie i mam siły, by postać dzisiaj przy garnkach i upichcić sobie coś zdrowego i smacznego.
Wiedząc już, jak wpływa na mnie dieta bez pszenicy, na pewno będę pilnować tego, by praktycznie wcale jej nie spożywać. Ten power, który mam podczas takiego jedzonka, jest po prostu na wagę złota.
Zastanawiacie się pewnie, czy jedzenie było smaczne i czy ZAAAAWSZE wszystko było super pyszne i do przełknięcia. Siedem dni i pięć posiłków każdego dnia, daje nam 35 posiłków. Na 35 posiłków, nie przełknęłam... trzech. Kukurydza z sosem wasabi, sałatka z burakiem, chlebek z czymś czego nie byłam w stanie przełknąć. Myślę, że to całkiem dobry wynik, zwłaszcza, że nie lubię naprawdę wieeeelu rzeczy, które większość normalnych ludzi uwielbia.
Posiłki były różnorodne, zawsze idealnie doprawione i co ważne, a może i najważniejsze - ŚWIEŻE. Oprawa, czyli pudełka czy chociażby torba - na plus. Torba z fajnym, motywującym przekazem, który z rana dostarcza nam odpowiednią dawkę motywacji i pozytywnej energii.
Jak i w przypadku moich wcześniejszych doświadczeń z cateringiem dietetycznym, okazało się, że istnieje wiele rzeczy, które uważałam za niesmaczne, a teraz są moimi faworytami. Na przykład kokosowa jaglanka z granatem. Mistrzostwo świata!
Totalnym zaskoczeniem i czymś nowym, był dla mnie... omlet!!! Ha - jak to mogło być zaskoczenie, skoro omlety to to co w kuchni uwielbiam i robię praktycznie każdego dnia? Otóż omlet ten był ... z ciecierzycy! Totalny orgazm kulinarny i naprawdę wielkie zaskoczenie. Koniecznie muszę poprosić Juicy Jar o przepis na to cudo. Aha! Zapomniałabym! Podczas tej diety, o dziwo nie miałam ochoty na ... słodkie! Raz tylko marzyła mi się biała, chrupiąca bułeczka...
W torbie zawsze znajdziemy nasz dzienny jadłospis, żebyśmy mieli pojęcie co w ogóle jemy. Prócz jadłospisu ogólne wskazówki, np. takie, by dietę wzbogacać o min. 3 litry wody dziennie - nie wiem czy udawało mi się pić aż tyle, ale piłam naprawdę często i dużo, więc mam nadzieję, że tak.
Ogólnie, moja nota 5/5 i serio nie mam się do czego doczepić. Zawsze znajdą się posiłki, które lubimy bardziej, lub lubimy mniej. Znajdą się też takie, których nie jesteśmy w stanie przełknąć. Całe szczęście u mnie ilość tych ostatnich była naprawdę śladowa, co mnie ogromnie cieszy. Na pewno wrócę do tej diety jeszcze nie raz, zwłaszcza przy tej świadomości, jaki ma ona na mnie wpływ. Wyniosłam z tych siedmiu dniu kolejne fajne doświadczenia i poznałam swój organizm jeszcze bardziej, dlatego jestem za to bardzo wdzięczna ( jak za wszystko :D ).
Nie ruszają mnie te wszystkie dyskusje na temat głupiej mody. Nie słyszałam jeszcze o nikim, kto jadłby coś czego nie lubi, tylko dlatego, że taka jest moda. To nie moda. To coraz większa świadomość w społeczeństwie. Świadomość tego co jemy, świadomość tego, jak to na nas wpływa. Dzisiaj możemy nie odczuwać skutków zaśmiecania swojego organizmu, ale za kilka lat... owszem. Daleki mi do "fit freaka", wyznaję raczej zasadę zdrowego rozsądku i pewnie nie raz na moich zdjęciach zobaczycie coś czekoladowego czy coś z glutenem, pewnie nie raz odwiedzę też pizzerię. Ale mam już świadomość co naprawdę powinnam ograniczyć do minimum i postaram się w tym trwać.
Więcej informacji o diecie bez pszenicy od Juicy Jar znajdziecie tutaj.
A Wy? Jest coś co szczególnie źle na Was wpływa? Kiedy czujecie się najlepiej?
Miałam podobne odczucia jak zrezygnowałam z pszenicy wiec rozumiem co czujesz :) super !
Oby tak dalej! :) :*
2. Kg to naprawde sukces , elimnuje przenice ale nie na 100%,to znaczy w tyg.staram sie ograniczac. 1200,kacl to bardzo malo I tu bym podniosla minim do 1500 . Ja najlepiej sie czuje po treningu mam mega powera
Tak tak, byłam na redukcji i nie ćwiczyłam akurat wtedy, więc 1200 było dla mnie ok :) Ja już czekam aż mi się polepszy ze zdrowiem i wracam do treningów, też dają mi power!
super wygląda to jedzonko, sama bym chciala sprobowac takiego cateringu, bo latwiej jest wtedy trzymac diete na pewno, powodzenia w dalszej realizacji celu
To fakt, jest o wiele łatwiej i to mega wygoda ! Dzięki :)
Jestem dietetykiem, zazwyczaj pacjenci w pierwszym, drugim tygodniu stosowania diet redukujacych mase ciala maja takie duze spadki masy ciala spowodowane ubytkiem plynow, wiec do nic nowego... a przy twoim wzroscie I masie ciala 1200 kcaL to bardzo malo wiec tym bardziej spadek masy na takim poziomie to nic zadziwiajacego...
Oczywiście, że to nic zadziwiającego, bardziej cieszę się z samopoczucia i powera jaki mam, kiedy jestem na takiej diecie ;) A że taki ze mnie typ co się ze wszystkiego cieszy, to się cieszę i z 2 kilogramów, o :)
Szkoda tylko, ze tyle opakowań z tego. Góra śmieci po tygodniu
To akurat w nawet małym stopniu, nie jest dla mnie problemem :) Wyrzucam śmieci dwa razy dziennie nawet ;)
Jasne. Chodziło mi bardziej o to ile śmieci się "produkuje "zużywając dziennie tyle plastiku.
Postanowiłam odłożyć trochę kaski i za tydzień zamawiam - tylko jeszcze się waham skąd, bo tyle tego :)
To fakt, jest teraz ogromny wybór i konkurencja - ale to dobrze, bo można znaleźć coś w niskich cenach :)
reklama
No skoro ktoś pisze czy mówi o jakiejś firmie, to chcąc nie chcąc robi jej reklamę, oczywiste ;)
przecież widać, nie trzeba o tym informować w komentarzach :)
No oglądałam wtedy instastory jak to jadłaś i muszę przyznać, że oj tak, był power niesamowity - i super! :) Widać, że Ci służyło!
[…] wczesnego wstawania, kiedy byłam na diecie bezpszenicznej, o której pisałam we wpisie – Tydzień z dietą bez pszenicy – 2 kilogramy w dół i energia nie z tej ziemi … . To było dwa lata temu. Wstawałam wtedy o 6 rano, co jak na mnie było wyczynem godnym podziwu. […]