0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

14 lutego 2017

To już pół roku! Czyli o przedszkolnej przygodzie Poli...

Jeszcze nie tak dawno, siedziałam ze smutnym wzrokiem na swoim narożniku i odliczałam godziny do jej odebrania. Wrzesień minął mi totalnie bezproduktywnie. Niby miałam napawać się ciszą, pracować. A tymczasem nie robiłam nic. Bez dziecka wszystko było jakieś... smutne.

Całe szczęście smutek minął. Wzięłam się do roboty, a odprowadzanie Poli do przedszkola stało się normalnym obowiązkiem, którego czasem wyczekuję niecierpliwie już w niedzielny wieczór ;) Być może poszło całkiem łatwo dzięki Poli i temu, że ona wręcz kocha przebywać w swoim przedszkolu. Ale zacznijmy od początku.

Przedszkole Jeżykowa Dolinka i nasza przygoda z tą placówką, zaczęła się już rok wcześniej, kiedy to we wrześniu na jakimś wydarzeniu plenerowym, wśród wielu różnych wystawców z różnych dziedzin, podeszliśmy do małego stoliczka, małych krzesełek i super fajnych pań, które zachęciły Pola, by z nimi usiadła i coś ulepiła. Byłam pewna, że skończy się to płaczem - Pola była wtedy bardzo wstydliwa, dziwnie reagowała na obcych. Ale tutaj wyjątkowo słuchała Pani, siedziała razem ze mną przy małym stoliczku i po raz pierwszy ulepiła coś z masy solnej! Tym czymś był... jeżyk! Którego dzisiaj widzi codziennie na wejściu do przedszkola. Symbol tej placówki :) Kiedy odchodziliśmy od przesympatycznych pań, z naszym ulepionym jeżykiem, F. powiedział: kurcze! Jakie te panie mają podejście! Ja wzięłam wizytówkę i... i wszystko było już przesądzone. Na poniższych zdjęciach Polcia miała 1,5 roku!

 

 

 

 

Kiedy Pola miała już dwa latka i kilka miesięcy, przed wakacjami zaczęłam się rozglądać za jakimś przedszkolem. Wiedziałam, że blog rozwinął się na tyle, że muszę już po prostu zacząć normalnie pracować. Poza tym zaczynało nam się po prostu... nudzić. Ona coraz bardziej lgnęła do dzieci, całe dnie chciała spędzać na placach zabaw - ja musiałam zarabiać. I właściwie to nawet chciałam już po prostu odżyć. Kiedy jednak przyszło do szukania placówki, co chwilę miałam jakieś ALE. Odwiedziłam wiele przedszkoli, ale z każdego wychodziłam bliska płaczu. Nie wzbudzały mojego zaufania, nie czułam się tam bezpiecznie, a co dopiero dziecko. Wiedziałam, że w grę wchodzi tylko i wyłącznie przedszkole prywatne. Nie chciałam puszczać Poli w gąszcz 20 dzieci, albo i więcej. I wtedy pomyślałam sobie, że chyba rzeczywiście... pora wybrać się do tego "pierwszego strzału". Kiedy już się zdecydowałam, pozostało mi jedynie oczekiwać na ostatni tydzień sierpnia - był to tydzień adaptacji. Pierwsze dni spędzaliśmy razem z dziećmi, trzeciego dnia mieliśmy odprowadzić je i... pójść. Na dwie godziny, ale... dla nas rodziców to była jeszcze większa próba niż dla dzieci. Miałam mały stres, nie wiedziałam czego się spodziewać. Napadu płaczu, telefonu od pani, że jednak to za wcześnie...

A było tak. Odprowadzona Pola, z którą się pożegnałam, została wzięta przez Panią w jej ramiona i wtedy kiedy powiedziałam "papa", Pola wyciągnęła rączki, zapłakała, drzwi się zamknęły i... cisza. Trzy sekundy płaczu, a potem wie godziny zabawy. na drugi dzień ta sama sytuacja. A od 1 września było po prostu "papa" i już nigdy więcej nie było płaczu, ani przy odprowadzaniu, ani w trakcie zajęć, ani przy odbieraniu. A przepraszam! Przy odbieraniu były raz fochy i płacz... że za wcześnie - więc zaczęłam wydłużać jej czas pobytu w przedszkolu. Wrzesień był dla mnie okropny. Kilka razy zdarzało mi się płakać, kilka razy miałam wyrzuty sumienia. Właściwie wyrzuty sumienia miałam wiele razy. Nie wiem czemu. Po miesiącu z kawałkiem wszystko wróciło do normy. Było tak jak powinno być. Pierwsze przedszkole wrażenia opisałam we wpisie "Poszła Pola do przedszkola" - było to 14 września, więc zaledwie po dwóch ( właściwie trzech) tygodniach uczęszczania do przedszkola.

 

 

 

 

 

przedszkole ursynów

 

 

To wspaniałe wspomnienia, kiedy mogłam jeszcze uczestniczyć w zajęciach razem z nią. Obecnie jestem tam z rana i po południu dosłownie kilka chwil. Najdłużej przy odbiorach, bo Polę wtedy roznosi energia i strasznie ciężko mi ją utemperować i namówić do ubrania. Krótko mówiąc - ciężko jej stamtąd wyjść, najchętniej siedziałaby tam pewnie do końca, czyli do 18:30 ;)

Jakie są moje wrażenia, odczucia co do tej placówki? Cóż - intuicja mnie nie zawiodła, lepiej trafić nie mogłam. Jeśli macie coś takiego, że wchodzicie do przedszkola i czujecie: to jest to! To się nie zastanawiajcie. My matki, mamy do takich rzeczy nosa. Faktem jest, że pewne rzeczy wychodzą po czasie, ale ja po pół roku wciąż nie mam się do czego przyczepić. Pola zawsze wychodzi z przedszkola uśmiechnięta, prawie codziennie widzę na tablicy jej nowe prace. Przedszkole przygotowuje wiele ciekawych przedstawień, zabaw. Nie wspomnę już o tym, że Pola odkąd tam uczęszcza rozwinęła się tak niesamowicie, że czasem sama nie wierzę, że to moja córka. Mówi już dosłownie wszystko, pełnymi zdaniami. Ostatnio przyszła z przedszkola i poprosiła, żebym na YT włączyła jej "kollidę" ;)

Panie zawsze szczegółowo odpowiadają mi na moje pytania, nie ma problemu, żebym nie wiedziała jak jadła ( jedzenie MEGA ZDROWE );  jak spała - a właśnie! Pola odkąd chodzi do przedszkola, wróciła do dziennych drzemek. Ponoć jest z niej taki śpioch, że nie chce jej się za bardzo wstawać jak już zaśnie. Pola ma również chłopaka :D Franka! ( pozdrawiam mamę Franka jeśli to czyta :* ) - z Frankiem to była miłość od pierwszego wejrzenia, ale co się dziwić skoro i ja z jego mamą od razu znalazłyśmy wspólny język. O Franiu wie już cała moja rodzina, jak i o Poli rodzina Frania... :D Kto wie, może coś z tego będzie!

Cóż mogę więcej powiedzieć - życzę każdemu by w swoich poszukiwaniach trafił na takie przedszkole jak ja. Osobna kwestia, że ostatnio duuużo czasu siedziałyśmy w domu z powodu chorób i wyobraźcie sobie, że Pola potrafiła rano płakać, że chce do "pekola". Zdarza się to też w weekendy!

Tak więc, drogie mamy, jeśli jesteście z Warszawy, a konkretnie z dzielnic Ursynów, Mokotów - i szukacie placówki godnej zaufania dla Waszych pociech - służę radą i gorąco polecam Wam to przedszkole. Wszystkie informacje znajdziecie oczywiście na stronie przedszkola, o tutaj.

Jestem ciekawa czy i Wasze przygody przedszkolne miały taki łagodny przebieg jak u mnie, czy może było trochę bardziej stresująco. Dajcie znać! A my ściskamy wirtualnie wszystkich przedszkolaków!

Poniżej kilka zdjęć, które wybrałam spośród wielu, które przesyła rodzicom na e-mail, dyrekcja przedszkola + mały kolaż z mojego telefonu :)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

5 comments on “To już pół roku! Czyli o przedszkolnej przygodzie Poli...”

  1. My też niedługo zaczniemy przygodę z przedszkolem tyle że w Anglii ja mam większego stresa niż Nadia ;)

  2. mam nadzieję, że i u mnie będzie bezproblemowo, bo tak jak u Ciebie, ciagle sama jestem z cora, jest ona ze mna bardzo zwiazana... ale twoj wpis dodal mi otuchy, dzieki

  3. Ciekawe jak to będzie u nas :) szczerze mówiąc to ja bardziej boje sie przedszkola bo nie wiem co bez Kacperka zrobię w domu tez pewnie będę płakać a z drugiej strony nie mogę się już tego doczekać bo wiem że potrzebuje juz kontaktu z rówieśnikami. No ale jak narazie musimy czekac jeszcze chociaz do maja na adaptacyjne :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

@alicjawegnerpl

Zajrzyj na mój Instagram i sprawdź, jak żyję, manifestuję oraz działam.
cartcrossmenuchevron-down linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram