To uczucie zna zapewne każdy z Was. Przyjaźnicie się, mówicie sobie o wszystkim, spędzacie razem fajnie czas - ale nagle przychodzi moment, w którym zauważasz, że... relacja staje się jakby... jednostronna. Ty ciągle wkładasz, ale nic nie wyjmujesz. Stajesz się tylko elementem czyjejś układanki, potrzebnym do zaspokajania czyichś potrzeb lub... niepotrzebnym wcale.
Ile razy przez to przeszłam. Całe życie goniłam za osobami, które nie były warte mojego zainteresowania. Całe życie wkładałam więcej niż powinnam, ale niewiele otrzymywałam w zamian. Chciałam być dla wszystkich, ale mało kto był dla mnie. Kiedy założyłam blog i myślałam, że znalazłam nagle grono cudownych, wartościowych kobiet - okazało się, że wraz z rozwojem bloga, również zaczęłam być w głowach niektórych tylko elementem do rywalizacji lub po postu elementem, który może komuś "coś załatwić". Odcięłam się od tego i od wielu relacji z przeszłości. Choć kiedyś to nie było wcale takie łatwe...
O ile teraz jestem osobą, która bez żadnego ALE odcina macki i kończy bezwzględnie wszystkie toksyczne relacje, nieważne czy rodzina, czy znajomy - tak kiedyś nie potrafiłam tego wcale. Myślę, że tak naprawdę zanim przejdziemy do robienia porządków w naszych relacjach z innymi ludźmi, musimy najpierw dojść do ładu z samym sobą. Bo tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy zrozumiemy, czego dokładnie chcemy od życia, na czym nam zależy, co jest dla nas ważne - tak dopiero wtedy, dojdzie do nas, że ... że do szczęścia wcale nie są nam potrzebni ludzie, którzy są przy nas tylko pozornie. Kiedy uporządkujemy własne wnętrze, zrozumiemy, że odcięcie się od niektórych ludzi, jest tak naprawdę o niebo prostsze, niż nam się kiedyś wydawało.
Wcale nie chodzi o palenie za sobą mostów. Wcale nie chodzi o wyrzyganie sobie i obrzucenie dawnej przyjaciółki wyzwiskami, żeby odejść z czystym sumieniem, że się powiedziało, co się chciało powiedzieć. Tak robią ludzie słabi. Tak robią ludzie, którzy wolą spalić most niż po prostu po nim przejść i nigdy więcej na niego wchodzić. Oczywiście, sytuacje są różne. Ale przeszłam w swoim krótkim życiu naprawdę wystarczająco, by wiedzieć, że bolesne rozstania pełne tragizmu, pozostawiają w sercu jedynie palącą dziurę i przerażającą pustkę. Dziś żałuję każdej relacji zakończonej dramatem. Dziś żałuję, że nie byłam kilka lat temu tak dojrzała jak teraz, by móc pewne sprawy zakończyć pokojowo. A tak naprawdę... niektórych spraw wcale nie trzeba kończyć. Kiedy przestaniemy im poświęcać uwagę - zakończą się same. Wierzcie mi - czasem niektóre rzeczy należy pozostawić Bogu. On wie najlepiej, co jest dla nas dobre, a co złe.
Warto też wspomnieć o ... winie. I o wybielaniu samego siebie... Czasem kiedy trafiam na dyskusje niektórych kobiet, które jak małolaty przekrzykują się: mam wyjebane, czy ktoś mnie lubi! Nie potrzebuję fałszywych koleżaneczek - zastanawiam się czy taka kobieta może być dojrzała w przyjaźni, skoro podejmuje dyskusję na tak niskim poziomie. Nie ufam takim osobom. Ton wypowiedzi i liczne przekleństwa obrażające drugą osobę mogą świadczyć jedynie o tym, że to one same mogły narazić relację na toksyczność. Zbyt wiele wymagając, a nie wiele od siebie dając. To jakim językiem się posługujemy i to w jaki sposób wyrażamy emocje, mówi o nas naprawdę wiele. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że bardzo często jest tak, że samych siebie wybielamy i nie widzimy błędów, które w danej relacji popełniliśmy my sami.
Nim nazwiemy jakąś relację czy osobę toksyczną - zastanówmy się czy aby na pewno my jesteśmy bez winy. Nie twierdzę, że wina jest zawsze po obu stronach. Nie wiem kto wymyślił to twierdzenie, ale jet ono najgłupszym z jakim się spotkałam, a jednocześnie najbardziej popularnym i powtarzanym przez ludzi jak mantra. Sama byłam w relacji, w której to ja byłam tą złą, a druga osoba nie miała w tym jakiejkolwiek winy. Byłam też w relacji, która była całkowicie odwrotna. Owszem, większość relacji opierała się na winie spoczywającej po obu stronach. Ale twierdzenie, że tak jest ZAWSZE jest wynikiem ignorancji i przeświadczenia, że znamy przypadki całego świata i każdego jednego człowieka. Tymczasem mówimy to bazując jedynie na własnych doświadczeniach. A nasze własne doświadczenia to naprawdę zbyt mało, by wysnuć wnioski, że TAK JEST WSZĘDZIE ...
Myślę, że bardzo często niesłusznie nazywamy jakąś relację toksyczną, mając zbyt wygórowane oczekiwania wobec drugiej osoby i całej relacji. Nie możemy wymagać od przyjaciółki, która ma dzieci, by dzwoniła do nas każdego dnia i spotykała się z nami kilka razy w miesiącu. Pamiętam, że kiedy urodziłam Polkę, to ostatnim o czym myślałam to podtrzymywanie relacji z bliskimi mi dziewczynami. Wiedziałam, a właściwie liczyłam na to, że zrozumieją, że moje życie zmieniło się teraz o 180 stopni. Że telefony będą teraz nie raz na tydzień, a raz na dwa miesiące... że spotkania zwłaszcza po przeprowadzce, będą nie raz w miesiącu, a raz na pół roku. Może ciężko zrozumieć osobom bezdzietnym, że mając rodzinę, pracując od poniedziałku do piątku, w weekendy ostatnie o czym myślimy to spotkania ze znajomymi.
Mam przyjaciółkę, z którą znamy się od ponad 20 lat. Nie mamy do siebie żalu, że widzimy się dwa razy do roku. Rozproszyłyśmy się po Polsce, każda z nas ma własne życie, własną rodzinę - dwa razy do roku umawiamy się spontanicznie i balujemy do rana. Mamy nadzieję oczywiście, że będzie możliwość, by spotykać się częściej, ale każda z nas musi złapać ten grunt pod nogami, ustabilizować się, skończyć studia, czy tak jak w moim przypadku, nareszcie się przeprowadzić i wyjść na swoje.
Na wszystko w życiu jest odpowiednia pora, odpowiedni czas. Czasem zbyt pochopnie oceniamy, że jakaś relacja jest toksyczna, bo nie potrafimy zrozumieć, że ta relacja jest po prostu inna. Kilka dni temu rozmawiałam z przyjaciółką przez telefon i śmiałyśmy się, że ... za jakiś czas będziemy przeżywać drugą młodość, z odchowanymi dziećmi i znów będzie czas na wspólne spotkania i pogaduchy przez telefon. Żadna z nas nie siedzi na tyłku, tylko ciężko pracuje - relacja nie została zaniedbana przez brak chęci, a przez brak czasu.
O ile, rozumieją to obie strony, możemy być pewni, że nic tej znajomości nie zabije. Nie liczy się ilość spędzonego czasu, a jego jakość... Są osoby, z którymi rozmawiam co drugi dzień, z którymi spotykam się dużo częściej niż ze swoją przyjaciółką - ale to wcale nie świadczy o tym, że te osoby są moimi przyjaciółmi. Po prostu łatwiej mi się z tymi osobami zgrać czasowo, więc z tego korzystam. Ale na zawsze w sercu będę mieć tą jedną, jedyną osobę, z którą przeżyłam najpiękniejszy czas w swojej młodości...
Jeśli chcemy już zrobić czystki w znajomych, musimy być pewni, że relacja jest naprawdę toksyczna i nie wnosi nic do naszego życia. Takich relacji jest całe mnóstwo. Rodzina, która nie wnosi do relacji między Tobą, a nią nic prócz robienia z Ciebie czarnej owcy i wmawiania Ci, że wszystko robisz źle. Wścibska ciotka czy teściowa, która ma na celu jedynie mącenie Ci w głowie. Bliska znajoma, która pod przykrywką słodkich słówek, chce z Ciebie jedynie wyciskać fakty z Twojego życia. Czy koleżanka, która zbliża się do Ciebie jedynie dla korzyści, które może wynieść z Waszej "znajomości".
Prześledź swoje życie i zobacz - kto naprawdę przejmuje się Twoimi problemami i kto w miarę możliwości jest przy Tobie. U mnie taką osobą jest przede wszystkim moja siostra. Chciałam powiedzieć, że rodzice, ale jednak nie... jednak najbardziej ona. Była przy mnie ZAWSZE i szanowała każdy mój wybór, nawet jeśli go nie rozumiała. Gdybym miała dać sobie odciąć rękę za relację, która przetrwa WSZYSTKO, byłaby to właśnie relacja między nami.
Nie chodzi o to, że między nami jest różowo. Wiedziemy totalnie różne życia, mamy w wielu kwestiach inne poglądy. Miałyśmy między sobą niesnaski i jakieś ukryte żale, ale być może wynikało to z tego, że żadna z nas w pewnym momencie nie radziła sobie sama ze sobą. Ale co by się nie działo, żadna z nas nigdy nie była obojętna na problemy drugiej. Wiem, że mogę pojawić się u niej w środku nocy i to działa też w drugą stronę. Właściwie nigdy się nad tym nie rozwodzę, ale jak tak teraz o tym myślę to i ja i ona mamy na świecie coś najbardziej wartościowego, czego nie można kupić za pieniądze...
I to dla takich osób warto żyć, o takie osoby warto zabiegać, o taką relację warto dbać. Jeśli ktoś ma w dupie Twoje problemy, to znaczy, że mu na Tobie po prostu nie zależy. Nie zrozumcie mnie źle. Relacje są różne. Nie możemy oczekiwać od całego świata, że kiedy powiemy, że mamy problem, on oleje wszystko co ważne i skupi się na nas. Chodzi o minimum zainteresowania.
Jeśli relacja opiera się na tym, że jedna osoba jest w centrum zainteresowania, a kiedy Ty mówisz o sobie, zapada niezręczna cisza - jeśli relacja polega na tym, że ktoś totalnie nie szanuje naszych poglądów i uważa, że jego racja jet jedyną - i przede wszystkim - jeśli jakaś relacja źle na nas wpływa i czujemy, że jest dla nas destrukcyjna - nie ciągnijmy jej... TY - TY powinnaś być dla siebie NAJWAŻNIEJSZĄ osobą na świecie i wyznawać zasadę zdrowego egoizmu. Nie jesz śmieci ze śmietnika, bo siebie szanujesz - nie pozwól więc, by ktoś zaśmiecał Twoją głowę czy Twoje poczucie własnej wartości.
Pamiętaj jednak o tym co najważniejsze - zanim zrobisz porządki w ludziach, którzy Cię otaczają - najpierw zrób porządek z samym sobą. Twoje myślenie może się wtedy zmienić o 180 stopni. Możesz w pewnych relacjach dostrzec błędy po obu stronach i zrozumieć, że wcale nie warto ich kończyć. A te, które naprawdę są toksyczne - kiedy przejdziesz wewnętrzną przemianę, wcale nie będzie Ci ich żal. Nie będziesz żywić urazy, żalu, nie będziesz nienawidzić. Kiedy dojdziesz do ładu z samym sobą, zrozumiesz, że negatywne uczucia niczego nie zmieniają. Czasem trzeba po prostu zrozumieć, wybaczyć czy po prostu... zapomnieć.
Wiem, że to ciężkie. I wiem, że jeśli Twoje rany są świeże, możesz teraz pomyśleć: tak się nie da! Rozumiem to doskonale. Ty jednak musisz zrozumieć, że... wszystko się da. Nienawidzić jest łatwo. Ale czy nienawiść jest dla nas dobra? Nie chodzi o ty, że musisz się wyzbyć negatywnych uczuć dla kogoś - musisz się ich wyzbyć dla siebie. Bo to na Ciebie mają one zły wpływ. Pamiętaj, że jakiekolwiek negatywne myśli i uczucia przyciągają kolejne. A nie chcesz chyba ściągnąć na siebie lawiny nieszczęść, nieprawdaż? Poza tym... musisz być ponad to. Mieć w głowie jeden cel: być dobrym człowiekiem... pytanie brzmi... czy jesteś na to gotów?
Nawet nie wiesz jaki mi dałaś do myślenia! Na początku właśnie taki trochę bunt, że jak to, tak nie można, ale z każdym słowem coraz bardziej rozumiałam. Mega tekst, uwielbiam Cię czytać :)
Bardzo mi miło ! :)
Alka, nie znamy się, ale nawet nie wiesz jak często zmieniasz mój tok myślenia !!! To jest nie do ogarnięcia, że ja, twardo stojąca przy swoich poglądach, przy Tobie wymiękam!!! Rób dalej to co robisz, bo swoją dojrzałością, wpływasz realnie na życia ludzi, zwłaszcza tych, którzy jeszcze błądzą po zakamarkach życia ! Kocham nooo! <3
Wow, jestem w szoku :) Zmienić tok myślenia, mając zakorzenione pewne poglądy - super! :) Jeżeli moje patrzenie na świat, w jakiś sposób na Ciebie wpływa - nie trzeba mi nic więcej <3
mam sporo do nadrobienia u Ciebie, ale zaczęłam od tego posta, bo jest troche na czasie jeśli chodzi o relacje w moim życiu.
jak zawsze w punkt ? i wiesz co? fajnie, że starasz się uświadomić wszem i wobec,
że istnieją takie relacje. a jest ich na pęczki. dobrze Cię mieć!
i musze Ci sie do czegoś przyznać..
zaśmiałam się raz. 'Warto też wspomnieć o... winie.' w mojej głowie już szykowałam kieliszki, ale to nie o to wino chodziło ?
Jak na siostrę przystało, trzeba mieć skojarzenie związane z alkoholem, nie ma innej opcji :D
Ala, jak zwykle w sedno! Dodałabym do tego zestawu relację z osobami, które mącą w relacjach z innymi. Często takie osoby chyba myślą sobie, że nastawiając kogoś negatywnie do jego przyjaciela/kolegi/ect. zbliżą się do tej osoby. W konsekwencji stwarzają właśnie toksyczną relację, która nie przetrwa, bo nie ma racji bytu.
Po prostu trzeba szanować innych ludzi i dać im kredyt zaufania ?. Życie weryfikuje każdą relację.
Ach, też jest sporo takich "relacji" o których mówisz. To fakt, myślałam, że tak robią dzieci, ale jednak dorośli też to robią i "trochę" perfidniej nawet :) Również znam z autopsji!
Też musiałam kilka cięć porobić. Co ciekawe, są osoby, z którymi kontakt się urwał, właśnie przez rozjazdy, prace, dzieci, ale jak się spotkałyśmy ostatnio po kilku latach, to od razu "zaklikało".
W tym roku kończę 26 lat i dopiero od niedawna lubię siebie. Do tej pory byłam swoim największym hejterem, a niektóre relacje utrzymywały mnie w tym myśleniu.
Relacje z innymi osobami, mają OGROMNY wpływ na naszą samoocenę, na to jak siebie postrzegamy. Ja przez wiele lat goniłam za osobami, które miały mnie w tyłku, przez co czułam się zawsze 'niższa' i gorsza, bo przecież to ja muszę walczyć. Ach, dużo by o tym pisać i gadać... człowiek dorasta i Bogu dzięki, bardziej niż na innych zaczyna mu zależeć po prostu na sobie. A to już samo weryfikuje kogo chcemy w swoim otoczeniu mieć :)
Moja mama zawsze mi mówiła "gonisz czasem za kimś a ten ktoś Cie nie zauważa to stan na chwile obejrzyj sie za siebie i zobacz czy za Tobą tez nie biega ktoś o wiele bardziej wartościowy od tego za kim Ty gonisz :)"
Aż się zatrzymałam przy tym komentarzu - 100 % racji. My gonimy za kimś, ktoś za nami - i wcale tej osoby nie zauważamy. Przeżyłam to kilka razy...
Uwielbiam Cie. Nawet nie wiesz jak bardzo Twoje posty i Twoje instastory zmieniaja moje myslenie. Dzieki Tobie staje sie lepszym czlowiekiem :). Mam inny poglad na swiat i na ludzi. Nie poddaje sie, walcze! Ten post tez dal mi wiele do myslenia. Dziekuje Alka ?.
Jeju jeju jeju! <3 A Ty nawet nie wiesz, jak takie komentarze mnie wzruszają i dodają mi skrzydeł! Coś niesamowitego! Cieszę się, że mogę być częścią twojej drogi ku bycia lepszym człowiekiem! :* nie poddawaj się nigdy! :*
W samo sedno ❤
<3 do jutra! :*
Chyba byśmy się dogadały.
:*
[…] To punkt obowiązkowy, który każdy musi przejść jeśli chce być człowiekiem szczęśliwym i wolnym. Zerwałam kontakt z wszystkimi, którzy choć w małym stopniu powodowali chaos w mojej duszy. Zerwałam kontakt z każdym z kim nie chciałam go mieć i z każdym kto nie wiele w tej relacji dawał, ale bardzo dużo chciał brać. Dla mnie nie ma w tej kwestii sentymentów. Kieruję się w życiu zdrowym egoizmem i odcinam się od toksycznych ludzi, nawet jeśli jest to moja rodzina. Nie robiłam tego w sposób drastyczny, nie wylewałam żali – pozwoliłam relacji naturalnie „wymrzeć”. O tym właśnie procesie pisałam dość obszernie tutaj. […]