Może na 1 rzut oka zaleci tutaj kontrowersją, ale byłoby to śmieszne, zwłaszcza, że wpis pisze ktoś kto CC przeszedł. Tak. Wizja kolejnego pocięcia brzucha i uczucia jakby się było postrzelonym i niepełnosprawnym sprawia, że temat kolejnego dziecka zdaje się odkładać coraz to bardziej w czasie...
Mój poród to było coś...pięknego. Zawsze gdy myślę, że mogłabym to znów przeżyć, cieszę się jak głupia. Pamiętam jak dziś, kiedy rano po badaniu lekarz powiedział "Zaczęło się", a ja z wielkim brzuchem pobiegłam na patologię pakować torbę, po czym pobiegłam na porodówkę i zadzwoniłam kolejno po F. siostrę i położną. Nigdy w życiu nie przypuszczałabym , że lewatywa może być czymś co na człowieku nie robi w ogóle wrażenia. Może nie będę tutaj oryginalna, ale wiem, że nie każdy tak miał, więc muszę to napisać. Wiele osób paraliżuje strach. Mnie rozpierała radość! Tak bardzo wyczekiwałam Poli, że próg bólu zdawał się nie istnieć wcale. Tzn. czułam ból, sprawiał mi on dyskomfort, ale ta myśl w głowie, że ZARAZ, już za moment ją zobaczę była dla mnie jakimś meksykiem. Do końca nie wierzyłam w to, że ja, właśnie ja, która dopiero niedawno ukończyła szkołę i je obiadki podawane przez mamusię, zostaję matką! Ciąża, poród było dla mnie czymś tak kosmicznym, że ciężko było mi uwierzyć, że ja to przeżywam. Czułam się dosłownie jak jakiś wybraniec! Wszyscy byli przekonani, że będzie ciężko. Przecież Ala ma niski próg bólu. Przeżywa jak boli ją głowa, niemalże jakby miała zaraz umrzeć. A tu proszę. 2,3,4,5,6...7 centymetr i ...uśmiech! Tu fotka, tu przytulas. Żadnego jęknięcia, żadnego "ała", nic! Tylko oddech i ta wizualizacja jej wyglądu w głowie!
8,9 centymetr...coraz ciężej, coraz bardziej boli, ale zaciśnięta dłoń F. i towarzystwo wspaniałej położnej i Patrycji sprawiały, że wszystko było wciąż piękne. I dalej byłoby pięknie, gdyby nie jedno słowo, które spowodowało, że oczy zalały mi się łzami - "cięcie". To było jak wyrwanie z jakiegoś cudownego snu. To było jak przywołanie kogoś do porządku, pstryknięcie i powiedzenie "halo, tutaj rzeczywistość!". Czemu tak zareagowałam? Bo po prostu chciałam doświadczyć porodu w całości, a nie położyć się na stole i dać się pociąć. W tym przypadku było to ratowanie życia mojej córki, wiem to. Ale w tamtym momencie było to dla mnie ciosem. Dodatkowo doszedł stres, że przecież jeśli nagle podejmuje się taką decyzję, to coś do cholery musi być nie tak. Fakt. Było. Tętno spadało co chwilę przez owiniętą wokół szyi pępowinę. Dziś dziękuję lekarzowi za tą decyzję, ale gdybym znów miała pewność, że tak zakończy się mój kolejny poród, w życiu świadomie nie zdecydowałam się na kolejne dziecko.
Jak już napisałam : głupotą jest poddawać dyskusji to jaką kto jest matką na podstawie tego jak kto dziecko urodził, ale mam też prawo wyrazić swoje zdanie na temat samej OPERACJI. Nigdy w życiu, ale to nigdy nie zapłaciłabym ani jednego grosza, za to, by ktoś mnie pociął, szarpał za brzuch, kładł rękę, wypychał mi dziecko a potem zszywał tych kilka warstw. NIGDY. Wbrew pozorom, drogie panie - znieczulenie nie sprawia, że nie czujecie kompletnie niczego. Owszem czujecie i dla mnie było to bardziej niekomfortowe niż skurcz przy 9 cm na stole operacyjnym, gdy czekałam na znieczulenie przed CC. Ale to, że ja nie zapłacę, nie oznacza, że kto inny nie może. Doskonale rozumiem jak strach przed rodzeniem dziecka SN może paraliżować. Wydawało mi się kiedyś, że cięcie pewnie załatwiłoby sprawę. Takie fajne, bezbolesne. A tu proszę. Wcale go jednak nie chciałam, a dostałam w gratisie. I wcale to takie fajne się nie okazało...
Zanim ktoś mi tutaj powie, że robię z siebie ofiarę - proszę przeczytać kilka zdań wyżej. Do 9 centymetra nawet nie jęknęłam. "Ale do partych nie doszłaś" - 100 % kobiet po SN doskonale potwierdzi fakt, że to skurcze są najgorsze, parte to już pikuś. Oczywiście nie mówię tu o porodach z komplikacjami, gdzie prze się 40 min, a i tak kończy się cc. Ale do rzeczy. Tak jak poród był dla mnie bólem, ale do zniesienia, tak pierwsze godziny po CC, kiedy znieczulenie zaczęło schodzić, były dla mnie koszmarem, który nie pozwalał mi wstawać do dziecka i totalnie się na nim skupić. Ten pieprzony ból nie pozwalał mi nawet swobodnie oddychać. Najgorsze było chyba 1 wstanie z łóżka... tego jak bolało, nie muszę nikomu tłumaczyć. Nie bez powodu sporo osób przy 1 wstaniu traci przytomność. NEVER AGAIN! Ale chyba jeszcze gorszym był ten obraz... ja idąca z cewnikiem między nogami... pozszywana i ledwo żywa...i mijająca kobietę, która urodziła siłami natury później ode mnie i chodzi sobie z dzieckiem na rękach po pokoju. Podczas gdy moje dziecko w nocy musi być podawane na moją klatę przez F, a każde moje wstanie na siku trwa pół godziny. 10 minut dosuwania się do boku, 10 min przygotowania psychicznego i 10 min w pozycji siedzącej i kolejnego przygotowania, że muszę wstać i się wyprostować, a co za tym idzie napiąć ranę. I tak 2 tygodnie chodzenia jak postrzelona sarna na polowaniu... Nie. Nie chcę znów tego przeżywać. Chcę znów leżeć na porodówce, czuć każdy skurcz, patrzeć na zegarek, popijać wodę, siedzieć na piłce. Chcę czuć to zmęczenie, które mówiło mi "Jesteś coraz bliżej, zaraz ją zobaczysz". Chcę znów poczuć ten dreszczyk emocji i chcę przeć i zobaczyć jak to jest. Nie chcę znów wylądować na stole i dać się po prostu pociąć.
I dla głupców, których już świerzbi, żeby napisać na klawiaturze jakieś gówno, które wynika z braku czytania ze zrozumieniem. Nie poddaję tutaj dyskusji tematu, który poród uczyni z Ciebie lepszą matkę, bo to jaką jesteś matką, to akurat oceni Twoje dziecko i raczej będzie miało w dupie jakim otworem wyszło. Mówię tutaj jedynie o tym, co dla mnie jest lepsze/gorsze i co JA wspominam lepiej/gorzej.
Na koniec dodam jeszcze jedno... żyjemy w takich czasach, że jestem za swobodnym wyborem. By być dobrą matką, trzeba być szczęśliwą matką. A żeby być szczęśliwą trzeba dokonywać wyborów, które nam to ułatwią. Dlatego jeśli chcesz CC, bo uważasz, że to wygodne - rób! Jeśli chcesz rodzić SN, bo uważasz, że to Cię uszczęśliwi - zrób to. Wybór należy do Ciebie - pamiętaj jednak o tym, że niestety w przypadku SN Twój wybór może w pewnym momencie nie mieć żadnego znaczenia. Możesz czuć się rozgoryczona i wściekła, ale doskonale będziesz też rozumiała, że to wszystko dzieje się tylko po to, by ratować Ciebie i Twoje dziecko.
Dlatego drogie Panie - wolny wybór. Możecie świadomie decydować się na CC, tylko błagam..nie opisujcie tego jak masażu w SPA, bo operacja to nie masaż...
PS: Na koniec dodam, że wszystkie komentarze ludzi, którzy w głowie mają jakieś chore podziały, będę kasowane. Tekst jest jedynie moim własnym odczuciem, jak czułam się po cięciu... jeśli ktoś tego nie rozumie, tzn. że powinien kliknąć czerwony krzyżyk i przenieść się na inną stronę np.pudelek. Tam treści są łatwiejsze do zrozumienia.
Ja miałam cc, odczuwanie bólu jest indywidualna sprawa.. Ja 10 h po cc wstawalam juz i karmilam.. A na następny dzień chodziłam normalnie :) i tak samo szybko pozbieralam się po operacji kręgosłupa gdzie 2-3 tyg trzymają w szpitalu a ja po 4 dniach juz bylam w domu ;) ja cc miałam z racji wielkości młodego ?
I mieć przy sobie dziecko, gdyby nie cc na świecie nie byłoby naszej córki albo nie byłoby mnie i jej. I co? Wtedy byłabym lepszą matką, bo za wszelką cenę rodziłam naturalnie? Mój mąż byłby lepszym ojcem?! Nie! Bo nasze życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, łóżeczko, które na nią czekało w domu mogłoby na zawsze zostać puste...
Ja przed porodem przeżyłam już dwie inne operacje, dlatego nawet nie myślałam o cc. Po prostu miałam przed oczyma ten obraz dochodzenia do siebie. Oczywiście nie wiem, jakbym się czuła po cięciu, mogę tylko gdybać... Do porodu podeszłam bez stresu i naprawdę bardzo dobrze go wspominam (czy to dziwne?). W moim przypadjku natura zrobiła swoje, zastrzyk adrenaliny był tak ogromny, że w sekundę zapomniałam o wcześniejszych godzinach a po kangurowaniu i drzemce już chodziłam po oddziale. Dlatego w ogóle nie rozważam cc w przyszłości. Ale też zupełnie nie rozumiem tych łatek gorszej i lepszej matki. Masz rację pisząc, że to ocenią nasze dzieci a nie inne kobiety.
Ala ja to wszystko rozumiem. Ja też rodziłam sn Ale tylko do 4 cm. Potem ktg i bardzo wysoki puls małej. Szybko decyzja o cc,o którym nawet nie myślałam i nie przewidywalam ..mała trzymała w raczce pepowinke. ten ból, brak odwiedzin w szpitalu z powodu wirusów..ciągły mój słaby ze nie mogę wstać do własnego dziecka..ALE JEST ZE MNĄ JUŻ 5 MIESIĘCY. kocham nad życie i jestem wdzięczna że taka decyzje podjeto.
Dzieki za te słowa CC to OPERACJA i to czasem bardzo poważna o czym sama dobrze wiem. Podziały, które tworzą matki są idiotyczne. MATKA to MATKA a czy jest dobra to oceni czas i dziecko.
Oj, jakbym czytała opis swojego porodu :-( tak bardzo chciałam urodzić sn, że jeszcze kilka miesięcy na wspomnienie nagłej cc płakałam z żalu i czułam się gorsza. Na szczęście to minęło :-) niedawno miałam drugie cc, decyzja o nim zapadła tez przed samym porodem, ale odczucia po były o wiele wiele lepsze.
nigdy z własnej woli nie dałabym się pociąć, cc to poważna operacja, znieczulenie działa krótko, według mnie ten ból po, wstawanie, chodzenie to najgorsze chwile z mojego życia, nie wiem teraz, jak to przeżyłam ;-)
Powiem tak... ja podczas porodu blagam o cc , nie myslalam w ogole racjonalnie .. bardzo sie ciesze ze urodzilam naturalnie i nikt nie bral powaznie moich prosb tymbardziej ze samo parcie trwalo doslownie chwile i zycze Ci z calego serca kolejnym razem tego doswiadczyc :) a zdanie o tym ze dziecku jest obojetne ktora.dziura wyszlo jest idealne :D
Niestety ja tez miałam cesarkę (niestety dwie) ?...
Przy pierwszej coz przy bolach partych szybki krzyk lekarza nie przyj lecimy na ciecie (ulozenie posladkowe w 33 tygodniu ciąży) ...
Dziwie sie ze po 10 h poprzedniczka wstała bo w Szpitalu akademickim w ktorym lezalam nie pozwalali przez 12h ruszać glowa a co dopiero wstawać... Coz same wiemy jak sie wstaje pierwszy raz... I pozniej...
Niestety przy drugiej ciąży przy 8 cm usłyszałam nie mozemy ryzykować idziesz na ciecie...
Na szczęście przy każdej cesarce byl mąż... To on mnie wspieral... Trzymal za rękę...
Tez tego nie chciałam i dziwie sie ze dziewczyny ze strachu chca cc...
I wkurza mnie podejscie ze to nie poród!
A gdzie jest tak, że mąż może być przy CC? przede mną drugie CC i boję się, bo wiem co mnie czeka, ale u nas nie może mąż wejść na sale :(
Katowice Ligota Szpital Akademicki wspaniali lekarze polozne i caly personel
W Warszawie w większości szpitali :)
16 godzin rodziłam naturalnie w szczęściu i zgodzie ze sobą, że oto dziecko moje za lada moment przyjdzie na świat. 16 godzin do 10 cm rozwarcia. Potem...właśnie! 45 minut bóli partych i gwałtowna decyzja "robimy cięcie". Wiesz, ja już wtedy nie myślałam, modliłam się, aby syn urodził się cały i zdrowy. I tak się stało. Przeczytałam później, że dziecko z zamartwicy, niedotlenione, wymeczone przedłużającym się porodem naturalnym. Każdego dnia patrząc na syna, dziękuję lekarzom, że podjęli decyzję o cesarce ? a tym wszystkim przemądrzałym, które krzyczą najgłośniej że cc to nie poród mówię niech się w d.... pocałują.
PS. Jak za te d.... dostanę bana to się wkurzę ;)
Jak różnie można odczuwać ból...Ja jestem osobą której nie jest straszny ból, typu tatuaże, stłuczenia itp. Mam chyba wysoki próg bólu, mąż się śmiał, że jestem ze stali i pewnie nawet nie pisnę w trakcie porodu. A myślałam, że umieram, może to też dlatego, że Mały nie chciał się pojawić aż 5dni po terminie i miałam sztucznie wywoływany poród. Rodziłam 12 godzin, z czego praktycznie nic nie pamiętam, oprócz ciągłego bólu, aż ponoć oczy mi wychodziły, a potem byłam prawie nieprzytomna, bo mąż nie mógł ze mną nawiązać kontaktu. Mały zaczął się dusić (okazało się, że się "nie zmieści"), a mnie na CC wieźli ze skurczami partymi, ostatni miałam jak robili mi znieczulenie. Byłam już tak wykończona, że przykro to mówić, ale było mi wszystko jedno. Chociaż całą ciąże przygotowywałam się do naturalnego porodu: ćwiczenia, szkoła rodzenia, pozycje (tylko po co jak mi kazali leżeć pod KTG cały czas, więc może i dlatego tak źle znosiłam wszystko), picie odpowiednich herbatek w ostatnich dnia ciąży itp. Jak poczułam, że znieczulenie zaczęło działać, to ból/ dyskomfort odczuwalny w trakcie CC był już niczym. Tak samo mąż mówił, że wróciłam do bycia ze stali po porodzie, bo tylko ja po korytarzu chodziłam wyprostowana, a wszystkie kobiety zgięte w pół przez ból po cięciu. Tylko, że u nas nie było mężów na sali poporodowej, więc musiałyśmy sobie same radzić. Ale do czego dążę, że 12 godzin rodzenia było dla mnie koszmarem, może dlatego, że sztucznie wywoływany był poród i byłam w strasznej rozpaczy, że tak się dzieje. A po cięciu praktycznie nie miałam problemu z bólem. Każdy inaczej odczuwa inny rodzaj bólu. Pewnie gdyby poród zaczął się naturalnie tak jak u Ciebie, też bym nie czuła nic z radości. A bolało nas to czego nie chciałyśmy, czyli u Ciebie CC, a u mnie faszerowanie lekami na wywołanie porodu. I jak duży wpływ miała tutaj nasza psychika?
O tak psychika rodzącej ma ogromne znaczenie. Ponoć nastawienie mamy to najlepsze znieczulenie .
Odczucia przy cc są sprawą indywidualną. Ja rodziłam syna przez cc - ułożenie poprzeczne pośladkowe. Po cc czułam się super, nie miałam większych problemów ze wstaniem, ból był do zniesienia, a po wyjściu ze szpitala radziłam sobie sama z dzieckiem. Gdybym miała rodzić kolejne dziecko to bardzo chciałabym przez cc!
Ja miałam cc ze względów zdrowotnych. Inna kwestia, że Młody na dzień przed porodem "pokazał pupę" ;) Od początku byłam z Nim sama, więc wiedziałam, że muszę dać radę. Wstałam po cesarce po 6h (niby nie powinnam), poszłam pod prysznic i po prostu funkcjonowałam. Irytuje mnie strasznie dzielenie na dobre i złe matki, bo SN czy CC. Każda przeżywa to na swój sposób i każda inaczej się czuje. Nie wypowiem się na temat SN, bo nie wiem nawet co to skurcz. Ale nie jestem gorsza od innych Matek tylko dlatego, że rodziłam przez CC :)
Ja o cc nawet nie chciałam słyszeć i przekonana byłam, że urodzę siłami natury. Przyjeżdżając do szpitala ze skierowaniem do końca miałam nadzieję, że będą wywoływać poród, a gdy okazało się, że lekarz zarządził cc też rozpłakałam się mimo świadomości tego, że ratują życie mojego dziecka. W gratisie dostałam powikłania po cc. Krwiak i znowu na stół operacyjny - dziękuję bardzo za takie "SPA"
Zgodze sie z toba Mamala bol po cc jest okropny zanim zbierzesz sie do wstania minie dobre kilkanascie minut kazdy ruch powoduje rozrywajacy bol.9 lat temu sn urodzilam starsza corke ,porod trwal 26 godzin bol straszny jednak po urodzeniu bylo ok,2 lata temu urodzilam mlodsza corcie Lenka urodzona przez cc ze wzgledu na wade serduszka oraz zagrozenie ze porod sn moze trwac tak dlugo jak przy pierwszej corce .Zawsze myslalam ze cc to pikus do sn ale jednak bardzo sie pomylilam nie dosc ze bol straszny to jeszcze w moim przypadku znieczulenie nie zadzialalo i czulam jak rozcinaja mi brzuch nikomu tego nie zycze dopiero jak zaczelam krzyczec plakac dali mi znieczulenie ogolne .Koszmar poprostu
Ja tez miałam cc z racji wielkości dziecka. I właściwie to było wyproszone cc. Po pierwszym porodzie po prostu bałam się rodzić SN gdzie o mało nie udusiło się pierwsze dziecko. Trzeba je bylo wyciągać vacu. Wizja drugiego dużego, które mogłoby utknąć przy wyjściu i mieć np. niedotlenienie przerażała mnie. Stąd błaganie o cc. I teraz gdybym miała mieć 3 dziecko i wybór SN lub CC to szczerze nie wiem. Po cc dają tak silne środki przeciwbólowe ze czułam się jak młody Bóg. Pomijając ósmą godzinę po porodzie gdzie trzeba wstać i iść się umyć. Koszmar. Ale dalej luz. I nawet nawał pokarmu w piersiach był o jeden dzień szybciej niż przy SN. Także ciężko porównać. Są plusy i minusy. Ale warto przeżyć poród naturalny żeby zobaczyć jakie cudowne uczucie zalewa nas od
Ty dwa tygodnie, a ja mc nie bardxo mogłam się kłaść Ani wstawać z łóżka.W szpitalu do wyjścia czyli do 4 doby dawali mi dolargan narkotykowy zastrzyk, miałam problemy z ciśnieniem , pięciokrotnie podawali mi podczas cc efydryne, zabronił wstawać do drugiej doby... bo fikne, wstałam na wieczór ale był to koszmar zła na potem zrobiłam kilka kroków do umywalki i słabo mi się zrobiło.Nam wysoki próg bólu, cc znioslam fatalnie.Brzuch długo bolał po bokach, nawet balsamu nie mogłam delikatnie rozsmarować.
Jestem okropnym czytelnikiem. Często czytam, rzadko komentuję, ale dzisiaj zostawię po sobie ślad... Dla mnie cc było wyrokiem, spełnił się mój najczarniejszy scenariusz, doszłam niemal do końca porodu, skurcze parte przez pół godziny, a i tak wylądowałam na stole. Byłam pewna, że kolejne ciąże skazane są z góry na cc i powiem szczerze, że byłam załamana. Czułam się podobnie, dochodziłam do siebie długo i było to bardzo niekomfortowe. A później dowiedziałam się o vbac. Zaczęłam zgłębiać temat, rozmawiać z Położną, z lekarzem i mieć nadzieję. Większość ciąż z powodzeniem może zakończyć się porodem naturalnym, a wcześniejsze cc samo w sobie nie jest wskazaniem do kolejnych cięć. Sporo o tym u siebie pisałam ;) Mam nadzieję, że kolejnym razem ani Ciebie, ani mnie nie będą musieli ciąć. I tego nam życzę :*
U mnie też cc nie było wyborem, do tego dobre po operacji musieliśmy oboje z synkiem znaleźć się w szpitalu dziecięcym i być "w pełni sprawna". Koszmar.
*dobę
U mnie skończyło się CC z powodu skurczy i braku rozwarcia. I masz rację. Bolało w trakcie. Bardzo bolało. Po operacji i w kolejnych dniach już znacznie mniej niż samo cięcie. Nie wiem od czego to zależy. A najbardziej bolały mnie spartańskie warunki w szpitalu, w którym rodziłam. Gdyby nie znajoma położna zobaczyłabym męża, a on mnie dopiero przy wyjściu ze szpitala. Nie muszę pisać kto podawał mi dziecko, kto pomagał wstać? Odpowiedź: nikt. Po wieczornym obchodzie lekarskim, który miał miejsce godzinę po moim powrocie na salę, aż do rannego obchodu NIKT do mnie nie zajrzał!
Jeśli masz ochotę przeczytać jak to było u nas, zapraszam:
http://jagodowamama.blogspot.com/2015/02/rodzic-po-ludzku-przez-cesarskie-ciecie.html
U mnie pierwsza cc z wyboru lekarza ból nerwu kaleka i tak jak piszesz straciłam przytomnosc z bólu. Kolejna 3 dzieci urodziłam naturalnie cudowmnie szczęśliwie z mężem to przeżyliśmy. Wcale tak nie bolało po pół godz można się umyć i przytulać swoje dziecko.
Zgadzam się z Tobą Ala. Oj zgadzam. Szkoda ze nie udało się jak chciałaś ale może drugim razem. Mam znajomą która się uparla ze da rade i drugie dziecko urodziła SN mimo pierwszej cc ratując życie jej i dziecku. Drugie rodziła prawie dobę ale sama opowiada ze to jak się czuła PO było niebem a ziemią w porównaniu z tym po cc. Sama miałam szczęście urodzić 3razy SN. Ale za każdym razem do samego końca bałam się by nie usłyszeć "musimy zrobić cc". Natura ten poród SN naprawdę mądrze wymyśliła. Wiem ze jedna ma szersze biodra i jej łatwiej inna się więcej wycierpi ale wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy z tego ze to poważna operacja. Bałam się jej bardziej niż nastu, dziestu godzin skurczy. I już kij z blizna po cięciu ale...samo cięcie, gdzie ja się bałam nawet tego z.o.o w obawie ze jak anestezjolog ciut się pomyli będę kaleką. Przeraża mnie cc a twój opis (nie tylko Twoj) mnie w moich objawach utwierdza.Oj jeśli kiedyś będę znów rodzic mam nadzieje ze uda mi się znowu SN .
Miałam to szczęście, że urodziłam SN. Teraz już tak mogę stwierdzić. Chociaż po porodzie powiedziałam, nigdy więcej, kolejne będzie CC choćbym miała za nie płacić w prywatnej klinice ;) kobiety dzielące ze mną salę jeszcze bardziej utwierdzały mnie o tym, że CC jest łatwiejsze, bez problemu opiekowały się dziećmi, nie brały żadnych leków przeciwbólowych.Samego porodu nie wspominam źle, no może ból po oxy trochę większy. Ale szycie [w niedokładnym znieczuleniu i coraz szyciu "na żywca"] to inna bajka, tak samo dochodzenie do siebie, a Twój opis wstawania z łóżka taki znajomy.
Jednak z perspektywy czasu widzę, że [pomijając szycie :)] poród fizjologiczny jest łatwiejszy do zniesienia przez organizm, nie wyrządza tylu szkód, a wniosek ten snuję choćby na podstawie mojej mamy, która miała drastyczne w skutkach choć odległe powikłania po cc czego następstwem musiała być histerektomia okupiona ogromnym cierpieniem i kolejnymi powikłaniami pooperacyjnymi. Także, jeżeli zdecyduję się na kolejne dziecko to tylko SN, chyba, że zajdzie inna konieczność.
Wiem co czulas podobnie miałam lecz ja tylko do 6 cm doszłam z skorczami krzyzowymi ale tętno zaczęło spadać zaklinowala się i w 7 minut byłam na CC choć dwa razy mi się w kręgosłup wbijali a cewnik nic przyjemnego do tego to odretwienie nogi jak zwaty usta suche pić się chce pić niechca dać na sali dopiero poporodowej mąż mi córeczkę przywiózł bo mi nie chcieli dać bo przecież Zmęczona jesteś i nie odlozysz jej sama bo nogi sparalizowane dopiero rano wstanie z rana w brzuchu strach że zemdleje jak po wycieciu wyrostka wiedziałam jaki to ból był a tu dwa razy większa rana strach jak iść do toalety pod prysznic potem do innej sali bo przenosili mnie więc w sumie cieszylAm się po tylu godzinach że cc że w kobcu ja zobaczę ale jak mi ktoś powie ze to spa to go w lep walne szkodatylko że nadal mam martwa skórę na brzuchu nie wróciło czucie po 3,5 roku nadal.
Oj zgadzam się. Ja doszłam do 7-8 cm i to samo- cc, bo Polka owinięta pępowiną (i to chyba 2 czy 3 razy). Tak mi adrenalina skoczyła ze strachu, że przestałam czuć na chwilę skurcze. I ja nie usłyszałam pierwszego krzyku- za późno było na inne znieczulenie, więc miałam narkozę. Po nie było tragicznie, ale pierwszej nocy nie miałam Małej przy sobie (cesarka wieczorem), kolejne dni wspominam jako trudne, ale do przeżycia :) Teraz przygotowuję się do porodu naturalnego i mam WIELKĄ nadzieję, ze nie będzie żadnych do niego przeciwwskazań ;)
Ja też dzielnie znosiłam poród ale po kilkunastu godzinach mówiłam do Dr że nie mam już siły żeby zrobił mi CC. Powiedział że zbada mnie i wtedy podejmnie decyzje. Po badaniu oznajmił że mam 10cm rozwarcia i wtedy już dostałam powera ;-)
Szczerze to liczyłam że na końcu pojawi się jakiś news :p
Właśnie, mało się mówi o niedogodnościach i bólu po CC. Ja od razu miałam wskazania do CC, więc nawet nie myślałam o naturalnym porodzie, trombofilia, potem do tego doszły na gwałtu rety lecące w dół, cała ciąża na zastrzykach w brzuch, a jeszcze młody owinięty dwukrotnie pępowiną. I tak sobie myślałam, że ten ból mnie ominie, szybkie CC, więc może nie będzie tak źle. BYŁO! BYŁO BARDZO ŹLE. Miałam pełną narkozę gdy zaczęła do mnie docierać świadomość, nie umiałam niczego innego powiedzieć, tylko: Dlaczego to tak boli? MI się wydawało, że szepcę, że nikt mnie nie słyszy, a darłam się podobno z bólu bardziej niż rodzące naturalnie kobiety i to przez 6 godzin! Żadne środki znieczulające nie pomagały, pielęgniarki wzruszały ramionami, że pewnie mam niską odporność na ból, bo dostałam już środki, więc nie powinno mnie boleć, a ja o niczym innym nie myślałam, jak o rozdzierającym bólu. Przez 8 godzin nawet nie pomyślałam o synku, bo cały mój umysł był wypełniony bólem, czułam się, jakby mnie rozpruli i jakbym się w trakcie operacji obudziła z otwartym brzuchem, nie wiem do czego porównać ten ból, nie rodziłam naturalnie, ale wydaje mi się, że to moje CC było gorsze od niejednego naturalnego porodu. Po 8 godzinach, dopiero zapytałam, gdzie moje dziecko. I do dziś, do dziś mam z tego powodu cholerne wyrzuty sumienia, że co ze mnie za matka, która dopiero po 8h po CC przypomniała sobie, że właśnie została matką, to poczucie winy tak głęboko w człowieku siedzi, że ciężko potem sobie z tym poradzić, czuję się jakbym porzuciła moje maleństwo, gdzieś tam zaraz po wyjęciu z brzucha trafił do kuwety, leżał taki samiuteńki maleńki, nie wiedząc co się zadziało, od razu dostał butlę z MM i nikt się nie patyczkował. Więc mój poród wspominam jako jeden wielki koszmar i klęskę:(((
Wspolczuje. Po znieczuleniu podpajeczynowkowym przez jakis czas nie czuc bolu, a przy narkozie jak u Ciebie nie ma dziala znieczulenie na pierwsze godz po operacji. A czasem, gdy ktoś nie może się dobudzić, dostaje lek wspomagajacy wybudzenie, ktory jednoczesnie odwraca dzialanie lekow przeciwbolowych, a nawet hamuje nasze wewnetrzne mechanizmy przeciwbolowe. Cierpienie jest wtedy duzo wieksze. :-(
Ja przez CC urodziłam tylko pierwszego Synka, ze względu na zagrożenie życia (stan [przedrzucawkowy). też długo nie mogłam dojść do siebie... pierwsze podniesienie się z łóżka uważam za koszmar...dobrze jeszcze że nie musiałam co chwile wstawać...bo mój synuś budził się co 4 godziny na mleczko....urodził się niestety w 34 tyg. ale zdrów jak rydz... ale sama na oddziale musiałam spędzić po porodzie jeszcze miesiąc. Najgorsze dla mnie było to, że karmiłam Synka tylko raz, ponieważ potem musiałam brać silne leki. Drugiego Synka urodziłam vacum...miałam skurcze już dzień przed porodem...nie spałam całą noc a rodziłam do 21 godziny...nie miałam sił na parcie...ale ten poród wspominam najlepiej....miałam świetnie Panie doktor przy porodzie i mama mnie wspierała...a trzeciego Synka urodziłam SN był mniejszy od poprzedniego Synka, ale ból był większy....może to dlatego, że na porodówce byłam sama...miałam skurcz za skurczem...w sumie szybko poszło, ale vacum było mniej bolesne...jednakże ciesze się, że dałam rade...najważniejsze,że wszyscy moi Chłopcy są zdrowi...
PS. uwielbiam czytać Twoje wpisy...są świetne i takie życiowe/prawdziwe...
Rozumiem Cię doskonale - słowa lekarza "proponuję rozwiązanie ciąży poprzez cięcie cesarskie" po 1,5 godz. parcia było jakby świat stanął w miejscu. JA??!! TO NIEMOŻLIWE!! do 6 miesiąca pracowałam, dojeżdżałam do pracy pociągiem , mijały kolejne miesiące z brzuchem a ja czułam się doskonale! Myślę sobie - matka polka ze mnie - poród to będzie pikuś - pół godziny i mam moje małe serduszko w rękach! Nie było w ogóle mowy o CC, a jednak ... Główka synka była już widoczna w kanale rodnym, ale ustawiła się twarzyczką do wyjścia i za nic w świecie nie chciał się odwrócić. Szczerze - uważam że przeszłam wtedy oba porody - CC i SN. Mięśnie od parcia bolały mnie do 2 tyg, a rana po cięciu "ciągnęła" do zdjęcia szwów. Chcemy z mężem kolejne dziecko, jestem gotowa przejść to wszystko jeszcze raz, aby mieć jeszcze jednego tak cudownego szkraba :)
Także miałam nieplanpwane cc. Pierwsze 3dni nie moglan usiasc na lozku. Czulam sie jak napisalas jak pistrzelona. Po kilku godzinach probowania siłami naturalnymi, radości, zdjęciach, masowamiu pleców przez męża, swietnym znieczuleniu PDA wszedł lekarz i powiedział ze ciśnienie córki odczytane na komputerze jest niepokojące i ze przejdziemy na salę operacyjna gdzie za kilka minut będzie ordynatorka. Nie było lez na wiadomość , był strach męża o nas, a ja przekonana ze musi być dobrze " co by się nie działo mam dobrą grupę krwi 0rh+ a mała będzie prędzej z nami" i krótka cicha modlitwa "czuwaj nad nami " . Nie oceniam cesarki jako gorszy poród od naturalnego. CC nauczylo mnie 1: nigdy nie powinnyśmy robić cesarki na własne życzenie. Dlaczego? Bo pierwsze doby po niej nie pozwalają nam być matkami. Dzięki Bogu mieliśmy pokój rodzinny. Pierwsze 3 doby maz robił wszystko wokół córki. Przydtawial ja mi do piersi. Myl mnie i przebiera, ja mogłam tylko leżeć, nie potrafiłam nawet usiąść by napic się głupiej wody, moglam karmić tylko przy jego pomocy , pod koniec 2 doby musiał z pomocą siostry pomoc mi usiąść i wstać. Jaki to był wielki ból. A po powrocie do domu trwało prawie 3 tyg aż mogłam bez bolu wstawać i się poruszać. Jaki bd 2 poród nie wiem. Na pewno tez damy rade. Ale na pewno nie będę go planować.
Witam! Ja rodziłam naturalnie, doszłam do pełnego rozwarcia, potem prawie godzinę trwała 3 faza porodu i nic. Mała się cofnęła i usłyszałam "cięcie". Jak na palnie filmowym. Moje pytanie brzmiało "ale co ja źle zrobiłam?!" Okazało się, że przez moją budowę anatomiczną, poród naturalny jest niemożliwy. Nie jestem ani krągła, ani chudziszcze, po prostu tak od środka mam. Powiem tylko jedno, cc było dla mnie zaskoczeniem. Od początku wiedziałam, że chcę urodzić naturalnie i o cc nawet przez chwilę nie pomyślałam. Jednak stało się i dziękuję wspaniałym lekarzom i położnym, którzy wtedy przy mnie byli. Moim zdanie stan po cc zależy od indywidualnych predyspozycji. Nie demonizujmy, ja po12h wstałam, było trochę słabo i ciężko, ale do zniesienia. Spa bym tego nie nazwała, ale masakry też nie było! Rozumiem, że autorka ma przykre doznania, nie przeczę i nie neguję. Ja jednak zniosłam to bez większych przykrości i uważam, że dziewczyny, które piszą, że cc to super sprawa, mają do tego prawo. Być może mają inny próg bólu, inne potrzeby,zero użalania się nad sobą (bez obrazy). Każdy poród jest inny, każde dziecko jest inne, każda z nas jest inna. Nie plujmy na siebie bo to, bo tamto. Cieszmy się, że nasze dzieci są zdrowe i piękne.
A ja chce kolejne dziecko i wiem, że jestem skazana na kolejne cc i jeśli mam przywitać na tym świecie kolejną piękną istotę to zrobię to bez zastanowienia.
Ja po dwóch cesarkach. Druga zniosłam znacznie lepiej. No ból i rozpruty brzuch doprowadzić mogą wręcz do depresji. Ale można się pozbierać. Taaa, może naturalny poród lepszy ale przy lozysku przodujacym to strata dziecka i zagrożenie dla matki. A niestety takie miałam rozpoznanie.
"Bo po prostu chciałam doświadczyć porodu w całości, a nie położyć się na stole i dać się pociąć." Bardzo smutne zdanie.
Współczuję takich doświadczeń i takich wspomnień. Współczuję ciężkiej rekonwalescencji i rozczarowania samą formą porodu. Życzę, aby kolejny (jeśli do tego dojdzie) poszedł zgodnie z Twoim planem.
Dodam od siebie 5 groszy. Co ty mozesz wiedziec o SN.... ;) podobnie jak ty do konca mialam usmiech na twarzy.. jednak faza ostatnia, mimo ze trwaa 18minut tylko byla straszna. Parcie tak bolsne, ze krzycalam aby mnie cieli... po porodzie oczywiscie mowilam, ze przy kolejnym bede brac znieczuelnie. Minelo 16mc... stwierdzam, ze wcale tak zle nie bylo i jak Bog da bedzie kolejny porod naturalny.
ps. ty mialas problem z siusianiem a ja ze sra.. tez masakra po SN
Niewiele brakowało, a miałabym CC. Nawet się cieszyłam, że zostanę pocięta. Z opowieści z porodówki, CC wydawało się NAPRAWDĘ jak wizyta w spa. Nasłuchałam się niesamowitych i przerażających wspomnień z SN. Bałam się porodu naturalnego jak nie wiem.
Kiedy przyszło co do czego, cieszyłam się, że rodziłam naturalnie. Tuż po porodzie normalnie wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic, mogłam się też bez problemu zajmować maluchem. Z resztą - na moim blogu opisuję całą historię z porodówki, momentami wieje grozą, ale właściwie jest bardzo pozytywnie ;) bomabycmrucznie.pl
Dla mnie CC w pierwszym momencie było zbawienie, po trzech dniach wywoływania porodu nie ukrywam, że czekałam, aż mnie potną. Ale to co się dzieło potem, koszmar, wychodząc ze szpitala po 7 dniach chodziłam zgięta w pół, wejście na trzecie piętro było wyzwaniem. Teraz wiem, że kolejnego dziecka nie będzie, nigdy więcej CC, a siłami natury nie będę mogła urodzić.
Po CC bardzo szybko doszłam do siebie.Bez środków przeciwbólowych i bez cewnika chodziłam do córki na neonatologie -może to mnie napędzało(chęć zobaczenia jej,przytulenia ).Nie mogłam jej mieć przy sobie :( Jedyne co złe z cc i co siedzi w mojej głowie,to ten moment kiedy ją wyjmują a ona nie płacze.I jakiś żal,że miałam ją na sobie tylko minutę.
Ja przezylam porod silami natury na szczescie zakonczony porodem nie CC. Jednak to lekarz mi pomogl i dzieki jego interwencji moj Syn przyszedl szybcej na swiat. Byl malenki i mimo ze chcial przyjsc na ten swiat bylo mu ciezko sie wdostac mimo mojeo parcia. Teraz jestem w 2 ciazy i mam nadzieje ze ta ciaza skonczy sie porodem SN bo CC boje sie panicznie po ty jak widzialam kobiete ktora rodzila 3 tyg przede mna jenak nadal byla w szpitalu ze wzgledu na Maluszka i jeszcze nie funkcjonowala normalnie. Ja po porodzie po przespaniu sie - synek byl 20 godzn w inkubatorze - chodzilam normalnie
Każda z nas jest inna i ból odczuwa inaczej. Ja całą ciąże czułam ze będę miała cięcie. Ale jak szłam na porodówkę aby rodzić SN to tak jak Ty sie cieszyłam. Już miałam gdzieś że moje 'wydaje mi się' się nei sprawdziło. Ważne było aby wreszcie spotkać tyle wyczekiwane Maleństwo. Po całym dniu na porodówce miałam cięcie. Cieszyłam się. Bo poród SN wydawał się nie mieć końca. Skurcze na ktg wykazywały że są duże a ja nie czułam nic. Tętno moje takie wysokie, dziecka niskie. Różne metody indukcji, nic. Miałam już 8cm i nic. Byłam sama, bez nikogo. Czasami położna przyszła sprawdzić co się dzieje. Miałąm wrażenie że 15 h to za mało i będą mi tak kazać leżeć kolejne 15h. I miałam taki power do działania, że po cesarce wstałam od razu. Wiem że bolało jak cholera. I że każdy ruch był koszmarem. I też miałam to odczucie patrząc na kobiety po SN, które tak szybko do siebie dochodziły. Ale chyba ta świadomość że jestem tylko ja dziecko, dawały mi kopa i wiedziałam że nikt nie przyjdzie mi pomóc przy przewijaniu, czy karmieniu. I dałam radę :) Cięcie wspominam bardzo pozytywnie. Miałam poczucie jakby było to swojakiego rodzaju 'wybawienie' z tej porodówki. Ale były takie kobiety na pooperacyjnej sali, które z bólu dostawały morfinę. Wiem, że są tez i takie kobiety które po prostu są wygodne i nie wiem czego oczekiwały po CC, ale większość z nich z pewnością ledwo znosiła ten ból. Ważne jest że to ciepło dziecka przy piersi, te pierwsze godziny kiedy sie patrzy jak ono śpi, potrafi łagodzić ten ból. Ja nie mogłam spać. Ja nie mogłam się napatrzeć :)
Mialam planowe cc, a więc nie mogę się wypowiadać na temat bólu SN ale ja mam całkiem inne odczucia zw. z cc. Wstalam na drugi dzien normalnie, tylko rana ciagnęła. Ukłucia w kręgosłup nawet nie poczułam, a potem czułam jedynie szarpania i gniecenie. Moze dlatego, ze czasem stoje tez po tej drugiej stronie barykady tj. od strony glowy do parawanika ;-) no i porownujac bol poopwracyjny to na pewno cc mniej mnie bolalo od laparoskopowego usuniecia pecherzyka zolciowego. :-) no fakt, cc to operacja spora. My widzimy kreseczke, a w rzeczywistosci to krwawa rzeznia, wszystko na wierzchu. W dodatku nie jest to latwa operacja dla strony anestetycznej. Ginekolodzy tną, wyjmują dzidzię i zszywają, a w tym czasie trwa walka o dobre cisnienie, ktore zawsze mocno spada, natlenienie, uspokojenie... I wszystko trzeba pod katem dwoch osob.
Ojj jak ja Cię dobrze rozumiem jeśli chodzi o poród.. Przeżyłam każdy Skórcz, dosłownie każdy..miałam całkowite rozwarcie i główkę synka było widać..byłam już wyczerpana ale szczęśliwa, że za kilka minut TO nastąpi..i co..? Moja położna informuje mnie, że trzeba robić cc bo serduszko zaczyna zwalniać.. Jaki ja wtedy czułam zawód i złość na samą siebie, że nie dałam rady ojj :-( zaczęli mnie ciąć, jeszcze zanim znieczulenie zaczęło działać ałć no ale gdyby nie cc to nawet nie chcę myśleć w jakim stanie byłby mój syn. Tak bardzo chciałam z Nim leżeć po porodzie "skóra do skóry" a dali mi Go tylko na kilka sekund :-( a potem czekałam ponad 2h, dłuuugie 2h. Na szczęście bardzo szybko doszłam do siebie po cięciu ale mam nadzieje, że jak dane mi będzie rodzić kolejny raz to uda się SN :-)
W pierwszą noc oczywiście synek był na oddziale noworodkowym, nie było mowy, żebyśmy byli razem..no i był karmiony mm i przez to bardzo się bałam, że będziemy mieli problem z kp, na szczęście ciągnął cyca jak szalony ssaczek ;-) A teraz 4 miesiące po cc jak mnie czasem synek pogniecie po brzuchu to nieziemsko boli.. Ale cieszę się, że Go mam i jest zdrowiuśki :-)