To niesamowite jak łatwo człowiekowi przychodzi mówienie, że czegoś nie potrafi, że się do czegoś nie nadaje. Jeszcze do niedawna, kiedy zabierałam się za napisanie jakiegoś postu od serca, przychodziła jakaś dziwna blokada.
Nie umiałam znaleźć odpowiednich słów, skleić fajnie zdań. Wszystko nagle wydawało mi się takie trudne. Przestałam pisać fajne historie i poruszające tematy. Dom, dziecko, rodzina, życie, praca - te wszystkie rzeczy tak mocno rozładowywały moje baterie, że mój umysł nie miał już ochoty się więcej gimnastykować. Ilekroć próbowałam - odpuszczałam. Stwierdziłam, że widocznie już nie umiem w te klocki. Ciężko mi się uzewnętrzniać i ubierać w słowa swoje emocje. Jakiś czas temu, w jednej z książek, przeczytałam o umiejętnościach, które nieważne jak są dobre - trzeba nad nimi pracować, udoskonalać je. W przeciwnym razie, pozostaniemy na tym samym poziomie, albo wręcz sprawimy, że umiejętności zanikną. Wiecie. Pisania liter i czytania nie zapomnimy. Ale kto wie czy nie spadniemy z roweru, jeśli wsiądziemy na niego po trzydziestu latach.
Fragment z książki o umiejętnościach, uderzył mnie tak bardzo, że w moment, dosłownie w moment otrzeźwiałam. Owszem, każdego dnia stukałam w klawiaturę, pisałam artykuły - o wnętrzach, o witaminach, o zdrowiu. Ale przestałam ubierać w słowa te najbardziej nieuczesane myśli, które kłębiły się hurtowo w mojej głowie każdego dnia. Wzięłam tamtego dnia do ręki, ołówek i kartkę i nie myśląc o odpowiedniej składni, literówkach i interpunkcji, zaczęłam pisać - o tym co akurat siedziało mi w głowie. Kilka godzin później usiadłam i już na komputerze, napisałam kolejne zdania, już w innym temacie. I poszło. Odblokowałam się. Temat za tematem. Bez końca. Zarwana noc, co nie zdarzało mi się już dawno, bo nie było takiej potrzeby. Żarówka nad głową, oświecenie. Wystarczyło poćwiczyć, przestać się spinać, dać się ponieść. Wystarczyło wziąć ołówek do ręki i na luzie dać wypłynąć na kartkę swoim myślom. Cieszę się, że przez ostatnie miesiące nie robiłam tego na siłę. Może umiejętność pisania musiała we mnie dojrzeć na nowo, uzyskać nowy wymiar. Może musiałam przestać to robić, by po pewnym czasie wrócić do tego od razu wskakując na wyższy poziom. Tęskniłam za tym, wiecie? Pisanie było dla mnie zawsze ulgą i lekiem. Pozwalało mi się wyżyć, wyżalić, uporządkować swoje myśli. Od najmłodszych lat, prowadziłam pamiętniki, bo dzięki nim nie magazynowałam swoich wszystkich emocji tylko i wyłącznie w swojej głowie. Przelewanie ich na papier, było czymś na kształt rozmowy z przyjacielem - dawało ulgę.
Tak łatwo jest powiedzieć, nie umiem. Rzucić w kąt zainteresowanie, którego nie spróbowaliśmy nawet oszlifować. Umiejętności nie przychodzą do nas same i same się w nas nie rozwijają. Umiejętności trzeba z siebie wydobyć, a potem każdego dnia nad nimi pracować. Zrozumiałam, że jeśli chcę dobrze pisać, muszę przede wszystkim dobrze czytać. Czytać piękną i inspirującą literaturę. Ładować swoją głową pięknymi obrazami, słowami. Muszę czerpać inspiracje ze wszystkiego, ale przede wszystkim muszę częściej brać do ręki ołówek, długopis, kartkę czy telefon. I spisywać. Każdą fajną myśl, każdą wartą uwagi refleksję. Tak łatwo jest pozwolić umrzeć swoim umiejętnościom. Stwierdzić, że się nie umie, nie chce. Tak łatwo jest poddać się lenistwu, usprawiedliwiać, szukać wymówek.
Już tak wiele razy, wydawało mi się, że nie umiem, a potem spróbowałam i okazywało się, że nawet mi to wyszło i to za pierwszym razem. A co dopiero jakbym jeszcze trochę poćwiczyła? Odkąd bloguję, zostałam poddana wielu wyzwaniom. Publiczne wystąpienia, nagrania do kampanii, pisanie artykułów na tematy, w których musiałam się odpowiednio douczyć. Za każdym razem, nachodziła mnie ta dziwna myśl, że przecież ja tego nie potrafię. A później brałam w tym wszystkim udział i okazywało się, że potrafię. Muszę w to tylko uwierzyć i wydobyć z siebie to co najlepsze. A potem umiejętnie to szlifować i dopracowywać.
Najpiękniejsze efekty, daje nam w życiu to, co sprawia nam trudność. To, co zmusza nas do myślenia. To, co wymaga pracy. I takich efektów właśnie teraz świadomie pożądam i samej sobie obiecuję, że następnym razem, zamiast mówić: nie umiem - po prostu spróbuję milion razy. Aż się nauczę.
Zawsze lubiłam Twoje pamiętnikowe posty i rzeczywiście mi ich brakowało. Niby pamietnikowe ale jednak zawsze poruszające jakaś ważna kwestie - jak ta dzisiejsza :) czekam na więcej :)
Och, będzie więcej! Bardzo mi miło! :)
Pięknie powiedziane. Nam się często wydaje, że czegoś nie umiemy, nie damy rady, a najgorsze jak jeszcze ktoś obok mówi ci to samo. Trzeba się przemóc i na przekór wszystkiemu spróbować. Cieszę się że to przeczytałem. Pozdrawiam serdecznie.
A ja się cieszę, że mogłam o tym napisać! Dzięki! :) Pozdrawiam!
Dziękuję bardzo.
całe moje życie, czego się nie tknelam, wmawiano mi, ze sie nie nadaje.. ciezko bylo sie przestawic i wreszcie w siebie uwierzyc, ale pomalutku, krok po kroku mi sie to jakos udaje. dziekuje za ten post i za to co dzis mowilas na stories. duzo mi to dalo do myslenia i zmotywowalo do dalszej walki. dziekuje.
Kochana walcz, walcz, bo życie masz tylko jedno !!! :) Uda się na pewno! Ściskam ciepło :*
Bardzo mądry post, Ja trzymam się zasady, że umiem wszystko i do wszystkiego się nadaję, a jak czegoś nie umiem to się podszkolę i będę umiała :)