Dokładnie 4 miesiące temu przyszła na świat. Najważniejsza istota w moim życiu. Zaskrzeczała odważnie i ucichła w moich ramionach. Dziś leży obok, śmieje się na głos i fika nóżkami tak mocno, jak gdyby chciała już wstać i iść przed siebie.
Pamiętam jak bardzo zniecierpliwiona byłam kiedy w pierwszych dniach nie robiła nic innego poza snem, płaczem i jedzeniem. Pamiętam jak bardzo pragnęłam, by po prostu coś zaczęło się dziać. I zaczęło. W tempie błyskawicznym zaczęła zmieniać się jej buzia, jej ciało, jej miny, wydawane dźwięki. Nagle zaczęła przewracać się na brzuszek, łapać przedmioty, śmiać się w głos, ziewać w prześmieszny sposób, trzeć sobie oczka gdy jest śpiąca. Tak proste czynności tak bardzo chwytają za serce. W łóżeczku zastaję ją zawsze w odwrotnej pozycji niż jest kładziona, a gondola zaczęła robić się mała i zbyt bardzo ograniczała widoki, zatem zmieniliśmy ją na spacerówkę. (spokojnie, spacerówka wcale nie oznacza, że dziecko musi siedzieć w pionie). Spacery stały się niczym wycieczki krajoznawcze, a płacz z powodu zmęczenia ciągłym podnoszeniem się na łokciach, by zobaczyć coś poza moją facjatą ustąpił. Jej twarz zdaje mi się być czasem taka dorosła, tak świadoma tego co dzieje się wokół. Wiem, że już niedługo będę tęskniła za tymi małymi rączkami, stópkami itp. Tak jak już teraz tęsknie za tym 'noworodkowym skrzeczeniem' i machaniem łapkami na oślep. Dlatego tak bardzo staram się upamiętniać to co jest tu i teraz, cieszyć się tym. Celebrować każdy moment, każdą chwilę.
Pisałam Wam ostatnio o zmianach jakie zaszły w mojej córce. A jak ja zmieniłam się przez te cztery miesiące? Chyba, a raczej na pewno stałam się bardziej cierpliwa i wrażliwa. Cięty język przestał już być tak cięty, a charakter złagodniał. Zaczęłam bardziej doceniać każdą minutę i przestałam marnotrawić czas. Niedziele stały się ulubionym dniem tygodnia, a przespanie pod rząd czterech godzin bez przerwy zaczęło być tak rzadkie, że kiedy się zdarzy... traktuję to jak miłą niespodziankę, za którą warto podziękować. Może nie temu na górze, ale Poli :P
Czego jej życzę na kolejny miesiąc? Chyba mniej płaczu, a więcej radości. Wspaniałego rozwoju i zdrowia. Spokojnych nocy i nieprzeszkadzania w dziennych drzemkach (tych spokojnych nocy to w sumie bardziej sobie :P ). Wszystkiego co najlepsze... bo zasługujesz. I zawsze będziesz zasługiwała. A to co jestem w stanie Ci dać, zawsze ode mnie dostaniesz. Miłość, szacunek, pomoc + to co materialne. Choćbym miała dawać Ci co najlepsze kosztem siebie - zrobię to.
Kocham Cię córko. Wszystkiego najlepszego.
O mamuniu! Jaka słodycz! :)
Ma Twoje spojrzenie :) i tą mądrość w oczach! Jest przesłodka. Moja jest trzy tygodnie starsza i chodź daje mi "popalić" czasami to czuję to samo co Ty ;). Podziwiam Cię, za to jaką jesweś matką :). Pozdrawiam. Magdalena
Dziękuję kochana! :*
Samych wspaniałości Polu :)
Moja wczoraj poraz pierwszy wzięła stopę do buzi :) Takie małe rzeczy w oczach matki są wielkie jak góry. Zresztą Tobie tego tłumaczyć nie muszę, bo doskonale wieszo co chodzi ;)
haha nie ma to jak przekręt na brzuszek podczas przewijania ... albo jedzenia ;) urocze
śmieszka z niej niezła :) fantastycznie sobie dajesz radę w macierzyństwie! :)
Czytając ten tekst to tak jakbym czytała tekst o mojej Julce i jej postępach u nas dokładnie wszystko tak samo -uwielbiam to...:*
Śliczna :)
Jak dumna w tej spacerówce :)
Az zatęskniłam za taką kruszynką :). Moje brzdące już takie duże!
Pięknie to napisałaś. Ja już przebieram nogami. Nie mogę doczekać się spotkania ze swoją Polą.Pozdrawiam
Słodkości