Matczyna nijakość, a w niej ja. Nijaka, niewyróżniająca się żadnymi skrajnymi i charakterystycznymi poglądami na temat macierzyństwa. Od dwóch i pół roku jadąc na intuicji i nie zawodząc się na niej wcale. Trafiając na dyskusje, co się powinno, a czego nie i nie rozumiejąc o co to wielkie halo... przecież wystarczy kochać. I tyle.
I w tej matczynej nijakości nie jestem sama, ale też jestem jednocześnie wyobcowana. Zastanawiam się... skąd to wszystko się bierze? Te poradniki, ci specjaliści. Tak, tak - chcemy być lepszymi rodzicami. Jednak czy to wszystko nie mija się z celem? Czy nie lepiej żyć chwilą, postępować tak jak podpowiada serce? Czy nie lepiej tego serca słuchać, niż na forach wiecznie pytać o każdą najmniejszą pierdołę, nie ufając sobie wcale? Wierząc w każde słowo poradników jak w biblię, a nie biorąc sobie na to wszystko poprawki? Czy nie lepiej wsłuchać się w dziecko i spojrzeć w jego oczy, niż ślepo obierać jakieś drogi wyznaczane przez tych, co niby wiedzą lepiej od nas. Któż może matko wiedzieć lepiej od Ciebie?
Któż Twoje dziecko pozna lepiej niż Twoje oczy, które widzą każdą łzę, każdy smutek i każdą radość. Któż lepiej niż Ty, zna każdy gest Twojego dziecka, każdą jedną minę i któż będzie wiedział, że kiedy mina jest taka i taka, to trzeba przytulić, a kiedy inna to trzeba odejść. Nikt matko, bo Ty znasz dziecko najlepiej. Od pierwszej chwili gdy spojrzałaś dziecku w oczy, do teraz - gdy całujesz na dobranoc.
Ja ciągle słyszę... że noszę, bo tak przyzwyczaiłam. A ile tak jeszcze nosić będę...a do osiemnastki jak już sama zejdzie ze mnie. Albo jak się wyprowadzi... a ile tak spać z dzieckiem jeszcze będę... aż partnera nie przyprowadzi, bo w czwórkę to się na pewno w łóżku nie zmieścimy. A może bym tak krzyknęła porządnie w końcu, to by zrozumiała. A ja wolę rozmawiać i tłumaczyć setki razy, bo wiem, że nawet jak minie kilka miesięcy zanim zrozumie to wiem, że było warto. A może bym tak... a może srak. A przecież w tej książce to nie kazali odpowiadać sarkastycznie i nie kazali oszukiwać, że plac zabaw dziś zamknięty. A w innej książce to jeszcze kazali dziękować dziecku, że się przeciwstawia, bo to takie super, że dziecko asertywne. A skąd Wy specjaliści od siedmiu boleści wiecie jak ja z własnym dzieckiem mam postępować. Gdybyście tylko tacy mądrzy byli, za jakich Was inni uważają, to byście zrozumieli, że ile dzieci tyle "technik" wychowania.
Bo każde dziecko inne jest. I jak jednemu odpowiesz : "jajco" to się zamknie w sobie, a drugiemu jak tak powiesz to się zaśmieje i nawet nie pomyśli, że mogłoby to go zranić. A dziesięcioro innych dzieci, zareaguje jeszcze inaczej i weź tu człowieku bądź mądry i jedną książkę do wszystkich stosuj. I weź tu czytaj i na każdym kroku myśl jak masz postąpić i z tego wszystkiego na samym końcu zdaj sobie sprawę, że w tym całym dążeniu do perfekcyjności, o jednym najważniejszym zapomniałaś - o tym, że macierzyństwem trzeba się delektować. Każdą chwilą ważną lub mniej ważną. Iść za głosem serca, nieco spontanicznie, a zarazem rozważnie. Poradniki i rady innych traktować jako wskazówki, a nie wyznaczniki. A głosu swego serca słuchać najbardziej. Wsłuchiwać się w potrzeby dziecka i samemu poddawać rozważeniom co dla niego będzie najlepsze. Uczyć się na własnych błędach i wyciągać wnioski, a nie za każdym razem gdy coś nam nie wyjdzie, stwierdzać, że poniosło się klęskę.
Nie rodzimy dzieci z wiedzą zawartą w małym paluszku, jak wszystko robić idealnie. Sami na przestrzeni dni, doszkalamy się w tej matczynej miłości i stajemy się bogatsi o nowe matczyne doświadczenia. Poradniki, rady specjalistów i metody wychowawcze nie zrobią z Ciebie idealnej mamy i nie zrobią roboty za Ciebie. Co z tego, że będziesz postępować w 100 % tak jak mówi każde słowo w książce, jeśli sama czuć tego nie będziesz? Czytaj, inspiruj się, wyrywkowo podchwytuj to co do Ciebie przemawia, ale nie rób czegoś z czym do końca się nie zgadzasz, bo przecież ten z przedrostkiem mgr i dr, specjalista do spraw wychowania, specjalista od dzieci, na pewno ma wiedzę większa od Ciebie. Największa wiedza jest w Twojej głowie i nazywa się intuicją. Tak. Czasem Cię pewnie zawiedzie, ale powiem Ci nieskromnie, że porównując się z koleżankami, które od dwóch lat ( albo i więcej) jadą na książkach, rozważając książkowo wszystkie emocje dziecka, bo ktoś tak kazał... to ja jestem tą bardziej wyluzowaną i spokojną, ufającą sobie, a nie innym. To ja nie stwarzam sobie dodatkowych problemów, jakby mało mi było tych, które mam. To ja nie rozważam kilka godzin, czy ta smutna mina była aby na pewno wyrazem głębokiego zranienia przez mój podniesiony ton czy może poczucia żalu. Bo ze smutku wolę wyrwać dziecko zabawą niż pogadanką o zrozumieniu i szacunku emocji, jakby jeszcze dwuletnie dziecko rozumiało o czym ja do niego w ogóle mówią używając takich słów.
Czy decydując się na dziecko, zrobiłaś to, bo tak kazały książki? Zrobiłaś to, bo przekonały Cię koleżanki? Te czynniki mogły się do tego przyczynić, ale ostatecznie decyzję podjęłaś tylko dlatego, że TY czułaś, że jest ona słuszna. Że tego chcesz. Czemu więc w kwestii wychowania miało być inaczej?
Przestań postrzegać się jako ktoś, kto ma mniej do powiedzenia w zakresie wychowania, tylko dlatego, że nie kształciłaś się w tym temacie na uczelni. Poznałam w swoim życiu wiele matek i wierz mi... jeszcze nie spotkałam takiej, z której książka uczyniłaby super matkę. Za to te, które jadą na intuicji... one same w sobie są najlepszą książką. I jeśli już mam się czymś/kimś inspirować - to właśnie nimi i ich metodą wychowawczą zwącą się... UFAJ SOBIE.
Ja po prostu... dziękuję.
Naprawdę nie ma za co ... :*
Uwielbiam Twoje wpisy!
Bardzo mi miło Asiu! <3
Pamiętam jak jeszcze byłam w ciąży i właśnie wręcz chciałam, być podręcznikową mamą. Zainwestowałam w kilka książek, ale kiedy dziecko pojawiło się na świecie...rzuciłam je w kąt. Nie wyobrażałam sobie postępowania według czyichś zasad, które sprawdził na nawet setkach dzieci. Po prostu słuchałam siebie. I to samo radzę każdej innej mamie. Tak jak Alu piszesz - oczywiście, że intuicja czasem zawiedzie - ale uczmy się na swoich błędach ;)
Dokładnie, lepiej słuchać siebie i zawodzić się na swojej intuicji niż mieć potem do siebie pretensje, że się posłuchało jakiś durnych rad... :) :*
Zmień słów szyk w zdaniu, a za mądrego uznają Ciebie ;-) Czy jakoś tak ;-) Tą blondyneczke to nie bolą oczy jak ma w nich włosy?
Nie skarżyła się ;)
od dziewczynek wzroku nie można oderwać, świetny duet, musiało być wesoło :) co do wpisu zgadzam się w 100 %!
We dwie one są rewwwwwelacyjne! <3
:*
:*
Jezu, siedze w autobusie do pracy i sie popłakałam. Mama mi zawsze ubierała takie rajstopy do sukienek i spódniczek. Tak mnie drapaly, ze potrafiłam lezec na podłodze i drapać sie o dywan cala powierzchnia ciała! A w szkole ściągałam, bo w lawce usiedzieć źr swedzenia nie mogłam. Do tej pory nie nosze rajstop. Mam 25 lat i jak muszę zalozyc rajstopy to marzę, zeby polozyc sir na tym dywanie i drapać. Auć. : D
Hahahah jejuuu aż tak?! Ja z kolei mam traumę jak sobie przypomnę jak mama zakładała mi rajty i podciągając do góry szczypała po nogach aaa! :D
szczypanie po nogach to było wybawienie! :D
Ostatnio ubrałam leginsy do pracy (jestem uczycielką w przedszkolu), jakieś wygrzebane z szafy. Swędziały, jak tamte rajty!!! Bawiłam się z dziećmi w wyścigi w przesuwaniu się tyłkiem po dywanie. Żeby ulżyć sobie :D :D :D
Kochana dziękuję Ci za ten wpis jak dobrze wiedzieć że są jeszcze normalni rodzice na tym świecie . Swoją drogą miałam od kilku dni załamanie czy oby dobrze wychowuje? Czy nie powinnam skorzystać z jakiejś złotej rady ? Dzieki tobie nie popełniłam tego błędu :-) I jakoś tak mi lepiej :-*
Na pewno dobrze wychowujesz, nie wątpię w to wcale, a wcale! :*
Sama prawda.
:) !
Jakie to prawdziwe, dzieki ci za te słowa. Dziewczyny wymiatają małe gwiazdeczki
gwiazdy... filmowe prawie że! :D
Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś, zresztą już nie pierwszy raz ;) Uwielbiam czytać Twoje posty, ponieważ są takie prawdziwe, szczere... autentyczne.
A zdjęcia są cudownym dopełnieniem obszernej treści.
Brawo, chciałabym choć w minimalnym stopniu osiągnąć taki poziom jaki Ty reprezentujesz w blogosferze!
Całusy dla Was dziewczyny :*
Nawet nie wiesz jak mi umiliłaś dzień, w którym to przeczytałam... ! :* Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i jestem pewna, że osiągniesz wyyysokiii poziom, tego Ci życzę! <3 :*
Fantastycznie czyta się Twoje wpisy prosto z serducha! Czekam na więcej... :*
Miło miiiii! :* Będzie dużo więcej i to już od dzisiaj! :) :*
Ja właśnie dzięki intuicji nie popełniłam wielu błędów! Oczywiście czytam poradniki parentingowe, różne fora..ale to nie znaczy, że mam się nimi kierować.. wszystko z rozumem ;)
Jak mam przerwę w czytaniu Twego bloga to aż mi głupio i tak pusto..ale nieraz po prostu brakuje czasu :( ale wiedz, że i tak zawsze jestem! :) <3