Pamiętacie jak kilka miesięcy temu miałam przyjemność brać udział w warsztatach z samym Michel Moran? To właśnie wtedy po raz pierwszy miałam do czynienia z robotem kuchennym z prawdziwego zdarzenia.
Pod okiem Michel’a, robiliśmy wielkanocne potrawy (w moim przypadku było to Ciasto 3bit, łatwe i pyszne - na herbatnikach - przepis bez pieczenia!) używając do tego sprzętu Kenwood Chef XL. Potem Michel pokazywał nam jak zrobić przepyszną perliczkę z pesto z groszku. Do tej pory przemiło wspominam to spotkanie. Mimo tego, że gotowanie to dla mnie zawsze najbardziej stresujące wyzwanie w mojej pracy - jednocześnie gotować, relacjonować, ogarniać kuchnię, robić zdjęcia - nie jest łatwo. Może byłoby łatwo, gdyby nikogo nie obchodził efekt końcowy, ale przecież jak już gotować dla innych - to tak, żeby im smakowało, a nie żeby nadawało się jedynie na kompost :P
Całkiem niedawno, nadeszła pora na drugą część kampanii Kenwood. Polegała ona na zapoznaniu się z robotem Kenwood już we własnym domowym zaciszu. Dostałam sprzęcior na kilka tygodni, w których mogłam go na spokojnie przetestować i za jego pomocą spróbować robić różne potrawy. I byłam sceptyczna, chciałam coś ugotować raz, pokazać Wam to i tyle. Mój F. totalnie zakochał się w tym sprzęcie i okazało się, że gotowaliśmy z nim praktycznie codziennie i ciężko nam go teraz odesłać :D Przede wszystkim zauroczyła nas funkcja wyrabiania ciasta, które rękoma wyrobić ciężej. Ciasto nie lubi ciepła, a wyrabiając je w dłoniach nie sposób tego ciepła wytworzyć. Trzeba wyrabiać je sprawnie i szybko. I w życiu nie wyrobiliśmy ciasta lepiej, niż zrobił to właśnie robot. Tak nam się ta funkcja spodobała, że co najmniej cztery razy robiliśmy leniwe, dwa razy pizzę, raz tartę i raz ... tagliatelle z bazyliowym pesto. No dobra, ja byłam tylko pomocnikiem, to F. jest u nas od gotowania :D No ale co do pesto... to właśnie to danie, totalnie podbiło nasze serca. A totalnie się tego nie spodziewałam :)
Zastanawiałam się jakie danie - które zrobię z pomocą sprzętu - będzie najlepsze do pokazania Wam. Ostatecznie padło właśnie na pesto - bo robot idealnie nadaje się do wyrobienia ciasta, a funkcja blendera - do zrobienia pesto.
TAGLIETELLE Z BAZYLIOWYM PESTO
przepis na 3 porcje
Składniki na pesto:
- 2 doniczki bazylii
- ok. 100 g orzeszków piniowych
- 1 papryczka chilli
- 3 ząbki czosnku
- 100 g parmazanu
- oliwa - ok. 100 ml, aczkolwiek wlewaliśmy na oko, do uzyskania odpowiedniej konsystencji
Składniki na makaron:
- 200 g mąki krupczatki
- 2 jajka
- szczypta soli
Zanim przystąpimy do robienia pesto, za pomocą robota i szatkownicy - ścieramy parmezan.
Do przyrządzenia pesto używamy blendera. Liście bazylii myjemy i odrywamy ogonki. Wrzucamy do blendera czosnek i papryczkę w całości oraz umyte liście bazylii. Blendujemy. Dorzucamy starty parmezan i dolewamy oliwę - my dolewaliśmy na oko, aż widzieliśmy, że konsystencja jest odpowiednia. Blendujemy. Przekładamy pesto do słoiczka
Następnie zabieramy się za makaron :) Potrzebny nam będzie hak do wyrabiania ciasta. Do misy przesypujemy przesianą wcześniej mąkę. Dodajemy jajka i szczyptę soli. Wyrabiamy ciasto, aż zrobi się z niego kula. Wkładamy do lodówki na ok. 30 minut. Po wyjęciu z lodówki, ciasto rozwałkowujemy, podsypujemy mąką ( musi być suche). Tniemy na długie paski o szerokości ok. 0,5 cm. Makaron gotujemy ok. 5-10 minut. Czas zależy tak naprawdę od tego jaka porcja, jaka płyta grzewcza - musicie sami sprawdzić, kiedy makaron będzie już idealny do jedzenia.
I teraz bardzo ważne - do gorącego makaronu, dodajemy sos - nie na odwrót. Szybko mieszamy i nakładamy na talerze. Na koniec opruszamy grubo mielonym pieprzem, parmezanem i orzeszkami pini. Jedliśmy to we trójkę - była u nas Kasia z HappyFactory, która podczas gotowania robiła zdjęcia do tego wpisu. Usiedliśmy wszyscy przy stole i... odpłynęliśmy :P
Pesto wyszło obłędnie !!! Myślę, że to zasługa tego, że wszystko zrobiliśmy jak należy. Użyliśmy najwyższej jakości składników, nie kupowaliśmy żadnych zamienników. Zainwestowaliśmy w dobrą oliwę. Orzeszki pini też robią robotę, z tańszymi orzechami mogłoby to już smakować inaczej. No i ciasto... wyrobione przez robota. To zupełnie inna bajka. Makaron był przepyszny. I to obłędnie przepyszny :) Od razu jak zjadłam, wiedziałam, że to był dobry wybór i że będę na maksa szczęśliwa jeśli podzielę się z Wami przepisem na to cudo.
PLANETARNY ROBOT KUCHENNY - CZY TO MA SENS?
Ok, przyznaję. Byłam sceptyczna. Ale to tylko dlatego, że gotowanie mnie stresuje :D Moje gotowanie to warzywa wrzucone na patelnie grillową i ugotowanie kaszy w garnuszku. Nie do końca kumałam, po co wydawać tyle kasy na sprzęt, skoro to wszystko co on robi - można zrobić samemu. No i dopiero kiedy sobie zaczęłam go testować, odczułam różnicę i przede wszystkim zobaczyłam, jak taki sprzęt ogarnia to, czego ja robić nienawidzę. Kroić, siekać, wyrabiać, miksować, ścierać.
Kenwood Chef XL jest sprzętem dość dużym i ciężkim. Osobiście nie miałabym go póki co, gdzie przechowywać - a szkoda. Czy to jednak wada? Raczej nie. Nikt nie oczekuje przecież, że coś co ma w sobie tyle funkcji i nazywa się robotem - będzie wielkości jabłka ;) To, że jest ciężki to tylko i wyłącznie zaleta. Sprzęt podczas używania, stoi stabilnie na blacie, nie rusza się i nie przesuwa po powierzchni. Moc sprzętu - ogromna bo aż 1200 W. Może właśnie dlatego, wyrabianie ciasta ręką a robotem, to dwie zupełnie inne bajki i inny efekt końcowy.
Zalet jest ogrom. Duża, pojemna misa. Osłony przeciw chlapaniu. Regulacja prędkości. Wysoka jakość sprzętu. Robot jest sprzętem multi zadaniowym. Ogarnie za nas wiele kuchennych czynności i w dodatku - zrobi to lepiej. Marka Kenwood zdecydowanie stawia na jakość i funkcjonalność i to widać po ich urządzeniach. Mam nadzieję, że to nie jest ostatni raz, kiedy mam przyjemność korzystać z ich sprzętów.
Kiedy pokazywałam Wam robota na stories, odpisywałyście, że również taki posiadacie i nie wyobrażacie sobie bez niego życia. I wiecie co ja stwierdzam? Że póki czegoś nie mamy, to twierdzimy, że jest nam to niepotrzebne :D A jak już czegoś spróbujemy, to ciężko potem wrócić do rzeczywistości, w której tego nie ma. Cóż - ja z bólem serca, muszę do niej wrócić i pożegnać się z robotem, ale... to była fajna przygoda i cieszę się, że dzięki niej, mogę Wam teraz podrzucić przepis na obłędne pesto! Mam nadzieję, że spróbujecie zrobić je w domu - z robotem, lub bez :) Uściski!
MNIAM! Z chęcią bym teraz takie pyszności zjadła <3
Nooo pycha to było <3
Ale pyszności ❤ biegnę na zakupy ??
No biegnij biegnij bo to pyszność nad pyszności jest! :D