NA PIERWSZE KOSMETYKI LA ROCHE-POSAY ZDECYDOWAŁAM SIĘ MNIEJ WIĘCEJ ROK TEMU. CZYTAŁAM I SŁYSZAŁAM WIELE POZYTYWNYCH OPINII NA ICH TEMAT. POSTANOWIŁAM JE WYPRÓBOWAĆ I… NIE POŻAŁOWAŁAM ;)
W kwestii pielęgnacji Polci, nigdy nie musiałam mieć całego arsenału kosmetyków – jeśli coś jest dobre, wystarczy nam zawsze ok. trzech produktów. Zazwyczaj jest to balsam, coś do mycia i kosmetyk do nawilżania skóry, który zawsze można mieć przy sobie.
Od jakiś dwóch miesięcy testujemy nowości od La Roche-Posay, które pokazywałam Wam już na InstaStories, ale obiecałam Wam też zrobić wpis, który nie będzie w sieci jedynie przez 24 godziny. Produkty, które stały się naszymi hitami, nie są tylko dla czterolatki. Można je stosować od pierwszych dnia życia naszego maluszka. Właśnie ten temat, a konkretnie temat pielęgnacji od pierwszych dni, został poruszony na warsztatach La Roche-Posay, na których z wiadomych przyczyn osobistych nie mogłam się pojawić… Kosmetyki na szczęście do mnie dotarły i to jest w tym wszystkim najważniejsze. Szczególnie dlatego, że problemy skórne pojawiają się u nas zazwyczaj w sezonie zimowym, a nasze zapasy zaczęły się pomału kończyć.
Odpowiednia pielęgnacja malucha to bardzo ważny element tej całej macierzyńskiej, a raczej rodzicielskiej, układanki. Od samego początku przywiązywałam dużą wagę do masowania Polci, smarowania jej balsamami, nawilżania ciałka. Skóra to największy organ człowieka, więc wybór odpowiednich kosmetyków powinien być przemyślany. Kondycja skóry i jej potrzeby zmieniają się wraz z wiekiem. Poza tym, codziennie narażana jest na działanie wielu czynników takich jak mróz, wiatr, słońce, suche powietrze, smog. Ostrożnym trzeba być zwłaszcza przy niemowlaczkach, których skóra jest dużo bardziej wrażliwa, cieńsza i podatna na uszkodzenia.
O skórę powinniśmy dbać wielowymiarowo. Oczywiście poprzez dobór odpowiednich dla skóry dziecka kosmetyków, ale również musimy pamiętać o właściwym żywieniu, o pilnowaniu stopnia nawilżenia powietrza w domu i przede wszystkim o styczności dziecka z takimi rzeczami jak gąbki czy inne bajery do kąpieli, które najczęściej są po prostu jednym, wielkim siedliskiem bakterii. Nie będę tutaj już wspominać o styczności dziecka np. z dymem papierosowym – narażenie dziecka na coś takiego to skrajna nieodpowiedzialność i mam nadzieję, że większość polskich rodzin o tym wie.
Ważny jest też dobór odpowiednich kosmetyków. Najważniejsze w pielęgnacji tak, dzieci, jak i dorosłych jest uzupełnianie poziomu lipidów w skórze. Dzięki temu skóra nie traci wilgoci i tworzy barierę ochronną, która przeciwdziała przedostawaniu się przez nią szkodliwych substancji, wywołujących między innymi uczucie swędzenia i czasem wręcz nieznośnie piekące i dokuczliwe podrażnienia. A teraz czas na przybliżenie Wam produktów z gamy Lipikar AP+, które po dwumiesięcznych testach są dla nas numerem jeden!
Lipikar BALSAM AP+
Ma bardzo przyjemną konsystencję – żadnego uczucia lepkości czy długiego wchłaniania. Balsam lekko i przyjemnie rozprowadza się po ciałku dziecka i ekspresowo się wchłania, zostawiając jedynie uczucie nawilżenia i ukojenia (jeśli skóra była podrażniona). No dobra, testowałam też na sobie, macie mnie! Zimą razem z Polcią mamy nieco przesuszone ręce i nóżki, a Polcia również buźkę, dlatego mogę potwierdzić, że z balsamem wszystkie nasze problemy znikają.
Jeżeli wasze pociechy mają skórę atopową Lipikar Balsam AP+ to produkt, który zdecydowanie powinnyście wziąć pod uwagę. Kilka moich koleżanek, które mają dzieci z AZS, używają tylko i wyłącznie balsamu marki La Roche-Posay i potwierdzają jego skuteczność.
Lipikar SYNDET AP+
To krem myjący, który również uzupełnia poziom lipidów i zapobiega swędzeniu oraz podrażnieniom skóry. Radzi sobie nawet ze skrajnie suchą skórą, bardzo dobrze nawilża i sprawia, że jest miękka w dotyku. Krem rozprowadzamy na zwilżonej skóry, wmasowujemy w ciałko i spłukujemy wodą. Lipikar Syndet AP+ nie szczypie w oczy, a u mnie największej furie podczas kąpieli były zawsze spowodowane właśnie podrażnieniem oczu. Oczywiście krem myjący nie zastąpi balsamu, którego trzeba użyć zaraz po umyciu.
Do tej pory, poza powyższymi dwoma, używałyśmy Lipikar Lait, który w składzie ma masło Shea (kocham!) i wodę termalną, a na samej stronie La Roche-Posay ma ok. 100 opinii i wciąż… 5 gwiazdek! Mamy również sztyft przeciw podrażnieniom Lipikar Stick AP+, który można z powodzeniem wrzucić sobie do torebki czy nawet włożyć starszakowi do kieszeni kurtki. Polka ma już od dawna nawyk, że jeśli tylko coś ją zaswędzi to sama sięga sobie po sztyft i smaruje dane miejsce. Zawsze mi mówi: „jus nie swędzi”.
Więcej o produktach przeczytacie oczywiście na stronie La Roche-Posay.
Mamy i rownież polecamy. Skóra mięciutka, dzieci nic nie swędzi. Szybko działa.
Cieszę się, że się u Was sprawdza! :)
mamy ten balsam i używa go cała rodzina :) śliczna ta twoja córeczka, jestem w szoku jaka już pannica :)
Ja jestem w szoku, a co się dziwić Wam - czytelnikom! :D
Cześć Alu, weszłam dziś na wpis, po Twojej rekomendacji sztyftu na stories i chyba mnie namówiłaś. Moja Lenka ciągle ma jakieś podrażnienia i wkurza ją to, że do wszystkiego wyjmuję jakieś wielkie tuby. A takie coś, rzczywiście mogłab używać sama :-) Bardzo fajny pomysł. Swoją drogą, czekam na przepis, przed chwilą po Twoim filmiku język uciekł mi do... :-P Fajny blog!
Agata sztyft sprawdza się naprawdę super, moja Polka sama po niego sięga, ma go często przy sobie i nie potrzebuję do niej latać z żadną tubą właśnie :) A przepis jak pewnie już wiesz, już jest - mam nadzieję, że sprawdziłaś! Dzięki :*
piękna Polcia !!! <3
Dziękujemy ślicznie :*
polecam balsam, jedyny ktory cos zdzialal ze skora mojej corki, a inne... masakra. takze zgadzam sie z autorka wpisu, kosmetyki sa rewelacyjne
Balsam robi furorę, maaasa super rekomendacji!