Życie ma to do siebie, że ciągle funduje nam całą gamę emocji. Związane są one głównie ze zmianami - mniejszymi lub większymi - ale zawsze to jednak zmiany. To co nieznane budzi lęk, strach, a jednocześnie ekscytację. Chcemy czegoś, ale boimy się, że ... coś nie wypali. Dlatego właśnie tak wielu ludzi stoi w miejscu - tak jest bezpieczniej.
Dla mnie od stania w miejscu, bo "bezpiecznie', o wiele lepiej jest ryzykować i podejmować decyzje, które polepszą ( albo i nie) komfort mojego życia. Mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka ZMIANA. Co chwilę coś się zmienia, co chwilę podejmuję decyzje, które całkowicie wywracają moje życie do góry nogami. Dziś jednak po tym rolercoasterze emocji, chciałabym wreszcie poczuć psychiczny spokój, dopiąć pewne sprawy na ostatni guzik, znaleźć swoje miejsce, wiedzieć po co to wszystko. Odkąd przeprowadziłam się do Warszawy, moje życie to zupełnie inne realia niż w Inowrocławiu, szybsze tempo, większa mobilizacja, ogrom pracy. Nie użyłam za bardzo tego miasta, bo ciężko to zrobić, pracując zdalnie z dzieckiem 24/h u boku. Ten rok był rokiem wielkich zmian i rozwoju. Pora jednak zdecydować: co dalej? Przyznam to szczerze: jestem zmęczona. Dumna z tego, że z dzieckiem u boku tak wiele zrobiłam, ale... zmęczona. Nie mam ochoty na siłę udawać bohaterki i funkcjonować tak dalej, udając, że wszystko da się pogodzić, być cały dzień mamą, bizneswoman i panią domu. Tak się dało przez 2,5 roku i może dałoby się tak dłużej, ale ... działoby się to tylko i wyłącznie kosztem mojego zdrowia psychicznego ...
Od pewnego czasu, moje małe dziecko nie pragnie już tylko i wyłącznie mamy, o czym pisałam Wam w poprzednim wpisie... Pragnie innych dzieci, zabawy. Plac zabaw, kawiarenki - tam nie zawsze te dzieci są, a ja... cóż. Też mam gdzieś z tyłu głowy, że muszę przecież na rodzinę zarabiać - całe dnie na placu zabaw - ani mnie już nie bawią, ani nie zapewnią mi chleba. Kiedyś śmiałam się z mam, którym ciężko posłać dzieci do przedszkola. Dzisiaj jestem jedną z nich. Od roku wymyślam coraz to lepsze wymówki, by tego nie zrobić, ale wiem, że robiłam tak tylko dlatego, że to mi było ciężko odciąć pępowinę. Dziś kiedy mój biznes rozwinął się do znacznych rozmiarów, postanowiłam zadać sobie pytanie: co dalej? I oto pierwsza z ogromnych decyzji w naszym życiu... szukamy przedszkola! Tak. Pola od września pójdzie do jednej z warszawskich placówek, gdzie nareszcie będzie mogła każdego dnia bawić się z dziećmi, uczyć i odrobinę stęsknić za mamą ( która będzie przez pierwsze dni płakać do poduszki... ;) ). A Wam dziękuję za uspokojenie, że jest to najlepsze dla nas rozwiązanie...
Decyzja o przedszkolu wynika nie tylko z potrzeb i wieku Poli, ale też... z kolejnego kroku w moim biznesie. Rozwijam skrzydła i zaczynam mocno myśleć nad ... założeniem działalności! Mogłam zrobić to już dawno, niż męczyć się z tymi umowami o dzieło, ale musiałam mieć pewność, że będzie mi się to opłacało. Niski zus już kiedyś wykorzystałam, więc tym razem działalność będzie kosztować mnie znacznie więcej. Ale... mam ambitne plany. MEGA duży rozwój bloga, a nawet zaangażowanie/zatrudnienie osób trzecich do wizualnej oprawy bloga: zdjęcia, grafika, korekta tekstów. Po wakacjach zapewne ulegnie zmianie wygląd bloga... pójście Polki do przedszkola sprawi, że będę pracować w ustalonych godzinach np. 8-15. Do tej pory w pracy byłam ... cały czas. Po prostu wykorzystywałam te momenty, w których pracować mogłam, a wiecie same, że przy dziecku to są raczej 10 minutowe chwile spokoju... ;) Nareszcie będę mogła być na 100 % w pracy, a po powrocie Polki z przedszkola być w 100 % mamą, bez poczucia, że coś jeszcze muszę przecież zrobić.
Ten power do działania powodowany jest głównie moim największym marzeniem o... własnym mieszkaniu! Jakiś czas temu oznajmiłam Wam, że jesteśmy na dobrej drodze, by kupić swoje własne cztery kąty. Jednak po załatwieniu wszystkich formalności, kiedy dostaliśmy cynk: możecie je brać! Kiedy już prawie nasza stopa stanęła u notariusza... powiedzieliśmy - NIE! I całe szczęście... byliśmy o krok od popełnienia największego błędu w naszym życiu - powrotu do miasta rodzinnego. Skusiła nas niska cena w dopiero co budującym się bloku... I tyle. Tyle właśnie nas skusiło. Nic więcej. W porę się opamiętaliśmy i jak z nieba spadła nam kolejna okazja... w Warszawie. Mieszkanie o jakim nawet nie marzyłam. Osiedle, na którym nawet nie postawiłabym z ciekawości stopy, bo... gdzie mi tam do takich luksusów. Cena promocyjna, jakby czekało akurat na nas. I od nowa... od nowa wszystko załatwiamy, bojąc się tym razem, że może mierzymy zbyt wysoko, ale jednak wierząc, że się uda. O największym marzeniu jakim było kupno mieszkania i o jego realizacji mam osobny wpis, który da Wam mocnego kopniaka w tyłek, ale czeka on sobie cierpliwie, aż będę mieć stu procentową pewność, że mieszkanie jest nasze. A tego dowiem, że się już za kilka dni! Wierzę głęboko, że się uda, jestem wręcz przekonana i jeśli tak będzie, do nowego gniazdka wprowadzimy się za rok! To będzie kolejny rok ciężkiej pracy, odkładania każdego grosza na wykończenie mieszkania, kompletowanie wymarzonych ozdób do swoich czterech kątów... Będę w tym gniazdku najszczęśliwszą osobą pod słońcem...
Niby to naturalne zmiany, a dla mnie chyba największy z przełomów w życiu... odcięcie pępowiny, kupno mieszkania, rozwój biznesu. Czasem już szaleją we mnie te wszystkie myśli, ogarnia mnie jakiś myślowy chaos, bo przecież z jednej strony muszę biec, gonić za marzeniami, z drugiej lubię sobie spokojnie stać, obserwować i cieszyć się chwilą. Łapię ten balans, skaczę z krawędzi na krawędź - jednego dnia na maksymalnych obrotach, drugiego na totalnym luzie. Wybiegam myślami o wiele dalej niż do czasu wprowadzenia się do własnego mieszkania. Wiecie... kiedy to wszystko się już wydarzy, będę miała głowę wolną od wiecznego liczenia ile jeszcze potrzebuję złotówek na wkład własny, od wiecznego niepokoju, że nie mam swoich czterech kątów... kiedy już osiągniemy z moją rodziną to do czego tak dążyliśmy, skupimy się na tym co musimy zrobić tylko wtedy, gdy w naszych głowach nie będzie już tego rozgardiaszu. Ślub i podróże po całym świecie - tego właśnie pragniemy, ale póki co mamy inne priorytety... póki co trzeba załatwić inne sprawy, by potem móc już na chillu wziąć piękny, romantyczny ślub z naszych marzeń, a nie wyobrażeń innych. By jechać na podróż o jakiej my marzymy, a nie jaka będzie fajnie wyglądać w internecie, na pokaz... chcemy chłonąć życie jeszcze bardziej, ale jeszcze trochę musimy na to życie życiem zapracować. To i tak piękna sprawa, że nawet teraz nauczyliśmy się to robić, ale... nadal coś siedzi z tyłu głowy, choć zmieniło się tyle, że nie jest to już odległe marzenie, a cel w trakcie realizacji...
I kto by pomyślał... kiedy rok temu rzuciliśmy wszystko i bez większych planów i oszczędności zaczęliśmy życie od nowa. To TYLKO rok... a tak wiele zmienił, tak bardzo nas doświadczył. Pokazał, że rodzina była, jest i będzie najważniejsza... i jeśli na pierwszym miejscu będzie miłość i wsparcie - to każdy problem będzie do przejścia, a każde marzenie... do zrealizowania. Nie wierzysz? Spróbuj...
Ala, nawet nie wiesz jak się cieszę Twoim szczęściem! Trzymam mocno kciuki za wszystkie decyzje i śledzę Twoje losy mocnooo podekscytowana! Jesteś wzorem do naśladowania! <3
Bardzo mi miło Emilia! Cieszę się jeśli dla kogoś mogę być wzorem :* A swoim losem obecnie sama jestem masakrycznie podekcytowana! :D :*
Trzymam mocno kciuki za realizację i spełnienie wszystkich planów i marzeń! Uda się, na pewno! ? MUSI, skoro tyle wysiłku i pracy człowiek w to wkłada i nie czeka na to co będzie i nie poddaje się kiedy życie kopie go w tyłek, a oddaje kopniaka i idzie dalej z jeszcze większą determinacją!
Nie jestem z Tobą od samego początku, ale odkąd dołączyłam do mamalloholiczek staram sie być na bieżąco i nadrabiając Twoje wpisy zmotywowałaś mnie do walki o swoje i z początkiem roku- podobnie jak Ty opuściłam rodzinny dom i zamieszkałam z partnerem i naszą roczną wówczas córeczką i mimo że miałam wiele obaw jak to będzie, teraz wiem ze mimo problemów podjęłam najwłaściwszą decyzję w życiu- najlepszą dla NAS <3 Dziękuję;*
Marcela nawet nie wiesz jak się ucieszyłam z Twojego komentarza!!! To super, że wzięłaś swoje życie w swoje ręce - obawy zawsze są, to normalne! Trzeba iść do przodu mimo wątpliwości ! :* Cieszę się, że w jakimś stopniu zmotywowałam Cię do tych decyzji! Powodzenia! :*
czemu ja tak tuczysz? piszesz na blogu o swoim dbaniu o sylwetke, zdrowym odżywianiu, a z corki robisz tlusciocha
Zanim nastepnym razem napiszesz podobna, zwyczajnie chamska i prostacka rzecz, zrob to pod prawdziwym i imieniem i nazwiskiem.
Gdzie niby to dziecko jest " tluste " ? Byłoby szczuplutkie to ze głodzi. Eh no ale cóż są ludzie i parapety takie jak ten na dole który chyba dla zabawy pisze takie głupoty. Ps. Pola ślicznie wyglada :)
dziękuję :*
Trzymam kciuki kochana moja za to mieszkanko! wiem, jak bardzo o nim marzysz. Uda się! Nie ma opcji, że nie.
i ja za Ciebie trzymam :*
Alicjo niesamowicie motywujesz do działania i zmiany swojego życia na lepsze. Stałam się właśnie taką sfrustrowaną matką polką, ale dosyć tego. Nie mam ochoty już więcej patrzeć na kogoś z chorą zazdrością, nie mam zamiaru się porównywać. Muszę wziąć życie w swoje ręce, a Twoje sukcesy będą dla mnie powerem, że skoro Ty mogłaś, to i ja dam radę. Dałaś siłę. Niesamowitą siłę! Dziękuję!
Kochana każda z nas w pewnym momencie wysiada i staje się taką sfrustrowaną kurą domową... nie porównuj się nigdy, to zabija nas od środka! Wiem coś o tym! Bądź silna i spójrz na swoje życie szerzej, inaczej niż dotychczas! Powodzenia!
Dziecko tluscisz hahaha ? to ja znowu slyszd ze glodze a mala je więcej niż ja ? życzę powodzenia i czytając od 2lat bloga jestem przekonana ze się Wam uda!!! Czekamy na info o zmianach no i mam nadzieję ze jakieś male spotkanie czytelniczek bloga tez sie znajdzie ? pozdrawiam
Monika od września będę już nareszcie mogła zacząć planować takie rzeczy, marzy mi się takie spotkanie baaardzo! :) Buziaczki :*
jestem Ci mocno wdzięczna, za wszystko co dla mnie robisz i to nieświadomie... twoje wpisy zawsze trafiają we mnie z taką siłą, że najpierw sobie myślę... co ona tam gada... a potem wcielam w życie, przyznaję Ci rację... jak Ty to robisz dziewczyno?! nawet się nie znamy, a czuję jakby bylo zupelnie na odwrot... a coreczke masz przepiekna i ktos kto napisal komentarz o tluszczu, ma chyba mozg obrosniety tym tluszczem :) bardzo mocno Cie sciskam i mam nadzieje, ze kiedys Cie poznam!
Jeju dziękuję! Komentarze pod tym wpisem o wdzięczności mnie po prostu tak wzruszają... dziękuję! <3
Brawo Ty!! Oby Ci się Szyszko spełniło.. ostatnie zdanie jest cudownym podsumowaniem!!
dziękuję!!!! :)
Ala - bohaterka! Uwielbiam i chcę więcej!
Jeeeej! <3 Dzięki! :*
Serio dajesz kopa do życia i działania, czytając Twoje wpisy wierzę, że jest dobrze i że się uda :)