Chcę żeby moje życie było jakieś. Pełne radości, barw, kolorów, zakrętów, tajemniczych uliczek. Chcę żeby moje życie miało jakiś smak, zapach, kolor, kształt. Żeby mnie bawiło, wznosiło, upuszczało, kołysało mną.
Żeby mnie oblewało zimną wodą, a zaraz potem paliło do czerwoności. Chcę żeby w życiu zachwycał mnie każdy jego element. A w świecie każdy jego kawałek. Uśmiech gościa w autobusie, albo kwiat dziwnego kształtu. Zwyczajna kamienica, czy chmura na niebie. Żeby każdy krok był magiczny, lekki beztroski jak dla małego dziecka. Żeby było pięknie, a czasem tragicznie, co by z zachwytu zbyt częstego się czasem nie przewrócić. Chcę żeby to życie było takie jakie wmawiano mi, że być nie może. Magiczne, wyjątkowe, szalone a zarazem nad wyraz spokojne gdy trzeba... żeby to życie nie przestało zaskakiwać, ale jednak pozwalało czuć grunt pod nogami. Żeby wiało, padało, prażyło, orzeźwialo. Żeby był dotyk, żeby była bliskość, żeby od czasu do czasu jakiś problem, albo jakieś wzruszenie ramion.
Żeby było jakoś, a nie żeby nie było nic. Żeby nie było to życie miałkie, już bez większego znaczenia, wyprute, byle przeżyć, byle zastygnąć i się aż tak nie martwić, nie starać. Och, byle takie nie było. Żebym tylko umiała i sobie przyrzekła, że to już tak do końca w tej wrażliwości, w tym pięknie, w tej wierze, w tej radości z życia. Że to już zawsze będzie tak duchowo, tak wyjątkowo, tak inaczej niż większość, na swój sposób samotnie, a jednak z otwartym sercem dla świata. Żebym mogła zagwarantować, że nie zastygnę w marazmie życia, że nic mi tej wiary nie zabije, a nawet jak zabije to mi ją wróci. Żebym mogła sobie przyrzec, że nie pozwolę sobie nigdy poczuć, że nie zasługuje na więcej. Żebym zawsze wiedziała, że człowiek tak pełen miłości, musi mieć kogoś kto wylewane pokłady miłości bezinteresownie uzupełni. Żebym nie dała sobie wmówić, ze to wymysł. Żebym zawsze wierzyła, ze zasługuję. Żebym zawsze siebie kochała. Miała szacunek. Żebym umiała się żegnać gdy trzeba. Żebym zawsze dostrzegała inne drzwi, inne możliwości. Żebym smakowała życia, dawała sobie szanse, próbowała, eksperymentowała. Żebym to życie było jakieś jak już mówiłam... nie miałkie. Nie żadne. Jakieś.
jaka Polcia już duża!!! cudowna i śliczna dziewczynka :) a niedawno taki malutki skrzatek :*
Alu kocham jak tak piszesz... cudnie...
Dziękuję ślicznie :* Pozdrawiam!
Przepięknie napisane! Życie musi być jakieś! :))))
Dziękuję! :) :* Prosto z serducha!