0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

Dzień dobry, dzień dobry :) O moich porankach wiecie już naprawdę bardzo dużo. Wiecie, że to dla mnie czas na afirmacje, na jogę, na pyszne, zdrowe śniadanie - to wszystko nastraja mnie na calutki dzień i daje mi dobrą dawkę energii.

Wiadomo - są też takie dni, że wstaję o 7 i mam ochotę położyć się z powrotem i nawet wtedy nie mam ochoty na robienie czegokolwiek dla siebie, ale takie rzeczy też trzeba wpisać w scenariusz życia, które przecież nie jest kolorowe przez 365 dni w roku. No na pewno nie u mnie. Pomyślałam sobie ostatnio, że to czego nie pokazuję praktycznie wcale - to wieczory. Głównie dlatego, że mocno na jakość mojego snu wpływa światło niebieskie, więc staram się je ograniczać i telefon zostawiam w salonie już ok. godziny 20/21.

Mniej więcej od godziny 19, choć zależy to też od pory roku, zaczynamy już z Polą cały rytuał od kąpania po medytacje, od pielęgnacji po wspólne czytanie, wizualizowanie w łóżku - Pola też się w to wciągnęła :) Różnie to wychodzi - zawsze idziemy za głosem serca i robimy to na co mamy ochotę. Są pewnie niezmienne takie jak czytanie książek - to jest akurat punkt programu, którego ani ja ani Pola nie przepuścimy nigdy :)

Dzisiaj zapraszam Was do swojego świata i przedstawiam moje wieczorowe rytuały. To od nich w dużej mierze, zależy jakość mojego snu oraz moje samopoczucie dnia następnego.

 

ZDROWA KOLACJA

Oczywiście zjedzona wspólnie z domownikami, bez włączonego tv w tle. To czas na bycie razem, na opowiedzenie o swoim dniu i dostarczenie organizmowi ostatniego posiłku tego dnia. Zazwyczaj staram się, żeby było to coś lekkiego - choć bywają dni, że jest to pizza albo sałatka cezar z bagietką :D Podkreślam Wam co chwila takie wyjątki, bo nie chcę z siebie robić nadczłowieka, która non stop postępuje dobrze i właściwie, zgodnie z tym co dobre dla zdrowia i ducha. Te wyjątki typu pizza to dla mojej psychy też mega ważna rzecz! ;)

O ile codziennie rano wypijam czystek, tak wieczorem wypijam magiczny zielony napój, o który tak często pytacie - niezmiennie od lat jest to Pure Body od Natural Mojo. To była chyba pierwsza rzecz ( razem z szejkiem waniliowym) jakie przetestowałam i byłam mega zadowolona jak po piciu tego cyka mi metabolizm. Do tej pory się nie rozczarowałam. Cały czas mam przyjemność współpracować z NM więc bez zmian możecie korzystać z 25 % zniżki na hasło MAMALA25. Enjoyyy :P

 

 

 

 

PIELĘGNACJA

Czas po kolacji to u nas czas pielęgnacji - Pola bierze kąpiel, ja biorę kąpiel. Myjemy zęby, myjemy i rozczesujemy włosy. Pola smaruje buźkę swoimi kremikami, ja po całym demakijażu, nakładam na twarz swoje ulubione kosmetyki i balsamuję całe ciało. Obecnie używam do tego balsamu odżywczego od Resibo. Jest mega wydajny, pięknie pachnie i super nawilża i wygładza skórę. Czy jest to dla mnie przykry obowiązek? Nie. Lubię o siebie dbać i lubię kiedy wiem, że coś co robię, wpływa na moje zdrowie, psychikę bądź ciało. Jeśli do tego dochodzi również zaangażowanie Poli i robimy to wspólnie - to jestem podwójnie szczęśliwa, bo mam świadomość, że kształtuję u Poli dobre nawyki, które pewnie zostaną z nią na zawsze.

 

 

Na oczyszczonej twarzy, zawsze wieczorem ( zazwyczaj w łóżku) robię sobie masaż twarz za pomocą masażera z kwarcu różowego od Naturalnej Bogini. Kwarc różowy oznacza zdrowe relacje i miłość przede wszystkim do samego siebie. Systematyczne masowanie twarzy spłyca delikatnie zmarszczki, redukuje obrzęki, pobudza krążenie - ruchy wykonuje się od wewnętrznej do zewnętrznej strony, żeby pobudzić limfę. Przede wszystkim... taki masaż jest niesamowicie odprężający i jest świetną formą relaksu! Uwielbiam robić to wieczorem, bo wtedy podczas masażu, z twarzy schodzi mi całe napięcie. Fantastyczne uczucie.

 

 

 

 

MEDYTACJA

Od pewnego czasu, rozkładam wieczorem matę ( tak samo jak i rano ) i wyciszam się poprzez medytację bądź krótką jogę. Czasem jest to po prostu siedzenie na poduszkach do medytacji i branie głębokich, świadomych oddechów. W zależności od tego na co mam nastrój i ochotę. Pola obserwuje i kiedy chce - dołącza. Nigdy jej do niczego nie namawiam. Pokazuję jej swoje życie i daję jej do zrozumienia, że może brać z tego to, co jej się podoba. Efekt jest taki, że coraz więcej rzeczy robi ze mną. Może dlatego, że nie czuje przymusu, a może dlatego, że widzi jak to na mnie wpływa? Jedno jest pewne - jeśli będziemy dziecku kazać coś robić, to nawet jeśli początkowo miało ono na to chęci - wraz z nakazaniem tego przez nas, straci je natychmiastowo. Nawet dorośli tak mają ;)

 

 

Poduszki do medytacji Zafu, które mamy, towarzyszą mi od chwili mojego Soul Campu, gdzie dostały je wszystkie uczestniczki. Można je zakupić na stronie YogaBazar. Są w turbo fajnych kolorach, są wygodne i solidnie wykonane. Świetnie sprawdzają się w jodze, do ćwiczenia pozycji siedzących, w których mega ważnym elementem jest .... wyprostowany kręgosłup. Ja mam akurat poduszki z bawełny, ale są też dostępne lniane.

 

 

 

PORA DO ŁÓŻKA... PODZIĘKOWANIE, PACIERZ I WSPÓLNE CZYTANIE

Kiedy jesteśmy z Poldunką już w łóżku, zawsze, ale to zawsze ( z czego jestem cholernie dumna) dziękujemy ze najlepsze rzeczy jakie nam się przytrafiły danego dnia. Wczoraj np. Pola dziękowała za to, że była w przedszkolu, za to, że mama ( to ja to ja! ) się z nią bawiła, za to, że ułożyłyśmy budowlę z klocków lego. Później odmawiamy pacierz i zaczynamy czytanie bajek. Mamy taką zasadę, że czytamy jedną krótszą książkę z biblioteki + jakąś część długiej, którą czytamy każdego wieczora. Obecnie jest to Ania z Zielonego Wzgórza. Bywa tak, że Polcia zasypia podczas czytania książki - bywa tak, że sama przerywa, że już nie chce i wtedy SAMA proponuje mi, żebyśmy sobie coś powyobrażały czyt. poćwiczyły twórczą wizualizację. Czasem robimy to naprzemiennie, czasem chce mówić tylko ona, czasem prosi, żebym to ja coś opowiedziała. Głównie mówimy o sytuacjach takich jak pobyt w lesie, na plaży - coś co nas wyciszy i uspokoi.

Zawsze podczas tego, kładziemy już sobie na oczka nasze opaski z siemieniem lnianym od I Love Grain. Pola również podłapała to ode mnie - mało tego... F również! Musiałam mu jedną opaskę dokupić i podarować, żeby nie kradł mi mojej! :D I tym sposobem, całą naszą trójką, wszyscy zasypiamy z opaskami na oczach. Opaski są ZAJEBISTE. Przez odcięty dostęp do światła, zwiększa się wydzielanie melatoniny, więc rano czujemy się bardziej wypoczęci, zrelaksowani. Są w 100 % naturalne. Materiał na zewnątrz to 100% certyfikowana bawełna, a wkład wybieramy zależnie od upodobań - może to być tak jak u nas siemię lniane, a może to być kasza jaglana albo gorczyca. Opaskę można podgrzać i zrobić z niej termofor - taki kompres jest idealny np. na problemy z zatokami.

 

 

 

Opaska delikatnie leży na Waszych gałkach ocznych i już w tym właśnie momencie, będziecie odczuwać jak Wasze oczy odpoczywają i jak z okolic czoła schodzi całe napięcie i stres. REWELACJA, powiadam Wam !!! ;)

 

JEŚLI NIE ZASNĘ...

Jeśli nie zasnę podczas wizualizacji, a Pola padnie... to kontynuuję leżenie z zamkniętymi oczami i często powtarzam sobie jakąś krótką, nie wymagająca wysiłku afirmację, najlepiej taką 1 zdaniową. " Przyciągam do swojego życia wszystko czego pragnę... " - w zależności od nastroju.

 

NAJWAŻNIEJSZA ZASADA - ZASNĄĆ MIĘDZY 22:00 A 22:30

I odpowiednio wcześnie wstać :) Jeśli przekroczę godzinę 22:30, nie jest ważne, czy będę spać 5, 8 czy 10 godzin - będę nie do życia. Ale jeśli kładę się wcześnie, to również nie po to, by spać do 10 - wtedy odpowiednio wcześnie wstaję czyli ok. 5:30 - 6:00. Spanie zbyt długo, potrafi dać efekt taki jak spanie zbyt krótko. Ile razy obudziliście się wcześnie i stwierdziliście, że w sumie to już moglibyście wstać, czujecie się dobrze, ale jednak skusiliście się na dalsze spanie... w efekcie wstawaliście później i czuliście się jak zdjęci z krzyża. Znacie to? Ja bardzo ;)

PODSUMOWANIE CAŁEGO DNIA

Zawsze staram się wygospodarować ok. 5 minut, żeby usiąść i podsumować swój dzień. Opowiadałam Wam już kiedyś na stories o swoim magicznym plannerze: Plan na Dobrostan. Odhaczam w nim każdego dnia swoje zdrowe nawyki, notuję ile spałam, co dobrego dla siebie zrobiłam. Zaznaczam też jaka jest faza księżyca i w jakim fazie cyklu miesiączkowego jestem - to pozwala mi zrozumieć moje nastroje danego dnia, zrozumieć dlaczego były chęci lub ich zabrakło. Plan na Dobrostan to nie są tylko kartki do zaznaczenia dobrych nawyków, ale to piękne wprowadzenie i wyjaśnienie, jak żyć zgodnie z cyklem miesiączkowym - wyjaśnienie, w jakiej fazie i czemu jesteśmy rozpromienione i pełne sił, a w innej trochę z nich opadamy. Każdy aspekt życia jest opisany i są podane cenne wskazówki, dotyczące snu, jedzenia, dbania o siebie. Czytanie tego to była wspaniała lektura - później zabrałam się już za codziennie odhaczanie moich nawyków :) Naprawdę dziewczyny, na rynku nie znalazłam nic podobnego i Naturalna Bogini ma ode mnie wielki szacun za stworzenie tego cuda! Swoją drogą z całego serca Wam ten portal polecam - ogrom wiedzy o zdrowym życiu, świetna baza miejsc związanych z jogą, ajurwedą itp. Dużo już się stamtąd dowiedziałam i wciąż zaglądam żeby sprawdzić czy jest tam coś nowego.

 

 

 

JEŚLI WIECZÓR JEST CHAOSEM - DZIEŃ NIE MA PRAWA ROZPOCZĄĆ SIĘ DOBRZE

Masa moich koleżanek narzeka na permanentne nie wyspanie, zmęczenie już od pierwszej chwili kiedy otworzą oczy. Też tak kiedyś miałam, zwłaszcza przy swojej niedoczynności i hashimoto. Ale pewnego razu stwierdziłam, że muszę wybrać: oglądanie TV po nocach jako forma relaksu po ciężkim dniu - czy zadbanie o swoje zdrowie, o swój umysł. Nie robię sobie rzeczy, które na dłuższą metę wyrządzają mi krzywdę - tv po nocach, siedzenie z telefonem w łóżku. Oczywiście mówię to JA - mama jednego 5 letniego dziecka. Nie muszę już wstawać po nocach, nie muszę uwijać się do nocy z niemowlakiem itp, więc mówię to ze swojej perspektywy.

Zauważyłam, że ludzie na starcie odrzucają najbardziej proste rozwiązania - często mówią: na mnie to nie działa. A ile razy spróbowałaś? Raz, dwa? Trzeba eksperymentować, sprawdzać - i nie poddawać się po jednym, czy dwóch razach. Jeśli od lat zasypiacie z telefonem przy głowie i objadacie się na noc, to nie zregenerujecie się przez jeden wieczór z opaską na oczach. Wyszukujemy sobie na siłę choroby, próbujemy znaleźć przyczynę, która usprawiedliwi nasze złe samopoczucie - a przyczyną najczęściej jesteśmy my i nasze nawyki. Ale to już ciężko przyznać :)

Potraktujmy życie jak doświadczenie. Zobaczmy co jest dla nas dobre, co na nas dobrze wpływa. Eksperymentujmy. To co sprawdzi się u jednej osoby, u innej nie sprawdzi się wcale. Faktem jest jednak, że żeby pewne rzeczy podziałały, trzeba do nich podejść więcej niż raz. Jestem ciekawa jak Wy dbacie o jakość swojego snu i wieczorne wyciszenie :) Kto wie, może i Wy mnie czymś zainspirujecie?

Chciałabym Was wprowadzić w świat jakim jest twórcza wizualizacja. Jest to zjawisko, które u wielu ludzi występuje dość instynktownie. Tak było i ze mną, kiedy byłam jeszcze nastolatką. Nie wiedziałam wtedy, że to się jakoś nazywa, że jest to coś, co można wznosić na wyższy poziom i można robić to lepiej. 

 

Czym jest twórcza wizualizacja?

Gdybym mogła Wam opisać Twórczą Wizualizację jednym zdaniem, określiłabym to jako zdolność widzenia umysłem. Wizualizacja to nic innego jak wyobrażanie sobie pewnych rzeczy. Jest to technika relaksacyjna, w której po odpowiednim rozluźnieniu ciała, zaczynamy wizualizować sobie bezpieczne i kojące miejsce. Np. możemy wyobrażać sobie, że leżymy na plaży i słyszymy szum morza. W miarę możliwości staramy się wchodzić w wizualizację możliwie jak największą ilością zmysłów - możemy próbować poczuć piasek pod ciałem, słońce muskające nasze ciało. Możemy słyszeć fale, śpiew ptaków. Taka wizualizacja to prawdziwa uczta dla naszego ciała i ducha. To cudowna relaksacja, w którą w miarę ćwiczenia możemy wchodzić coraz intensywniej. 

Ale wizualizacja może nam służyć także do wyobrażania sobie celu, który chcemy osiągnąć. Jest to wtedy zarówno relaks jak i budowanie w swoim umyśle obrazów, które na prawdę chcemy urzeczywistnić. Wtedy ta technika staje się też biletem do naszym marzeń. Bo przecież jakby nie patrzeć, wszystko zaczyna się do myśli - i to one kreują w pewnym stopniu nasze życie.

 

DLACZEGO NIE DOSTAJĘ TEGO O CZYM MYŚLĘ I CZEGO PRAGNĘ?

No i pewnie sobie teraz myślicie - no dobra. Skoro, wystarczy odpowiednio myśleć - to czemu nie mam tego, o czym w kółko myślę i czego pragnę? Pomijając czynniki zewnętrzne, dzieje się tak dlatego, że często nasze myśli i pragnienia są ze sobą sprzeczne. Czyli np. myślimy o bogactwie, ale jednocześnie jest w nas strach związany z biedą, z niezapłaconymi rachunkami, z nagłymi wydatkami. Chcemy być zdrowi, ale ciągle myślimy o lekach jakie bierzemy, o lekarzach, których musimy odwiedzić, bo przecież na pewno coś nam jest. Taak, chcę być zdrowa i tryskać energią, ale w tym brzuchu tak coś boli. No i jeszcze wujek google podpowiada, że to oczywiście rak. Co by nam nie było - google ma zawsze jedną diagnozę.

POZYTYWNE MYŚLENIE TO NIE WSZYSTKO

Przez nasz umysł dziennie, przelatuje 50/60 tysięcy myśli. I ja bym bardzo chciała zobaczyć proporcję, ile z tych myśli jest negatywnych, ile pozytywnych. Na pewno cała masa jest zupełnie neutralna. Wiecie… jedziecie autobusem, patrzycie w okno i myślicie sobie: ciekawe, o której wypiekają świeże bułki w mojej piekarni…?

Często jest tak, że osoby narzekają cały dzień, o wszystkim wypowiadają się negatywnie - ale kiedy zapytamy je wieczorem, dlaczego tak ciągle narzekają, to one będą w szoku, bo jak się okazuje wiele z nas robi to nieświadomie i nie mamy nawet pojęcia jak destrukcyjny ma to na nas wpływ. Dużo razy w przeszłości, bo teraz już tego nie robię, mówiłam narzekaczom: oj przestań ciągle na wszystko narzekać. I te osoby od razu się broniły: nie no co ty, ja tylko stwierdzam jak jest. Ok, stwierdzały jak jest, ale robiły to nagminnie i to zbyt bardzo było nacechowane negatywnie. Bo ja mogę stwierdzić, że nie podoba mi się taka i taka partia, ale nie muszę od razu kogoś wyzywać i sprowadzać wszystkiego do tego, że marny jest ten nasz los i że się człowiek w takim kraju nigdy nie dorobi.

Pozytywne myślenie jest ważne, ale twórcza wizualizacja to coś więcej niż pozytywne myślenie. To proces, który pozwala nam podjąć jakąś decyzję, a następnie sprawić aby się urzeczywistniła. I to pozytywne myślenie, to tak naprawdę jeden z kroków do osiągnięcia tego stanu.

 

NIE JEST ISTOTNE CO WIDZISZ - ISTOTNE JEST JAK TO WIDZISZ

Arystoteles nauczył, że obrazy to zasadnicza część naszych myśli i że bez nich nie da się prawidłowo rozumować. Uważał, że motywacja nadchodzi kiedy ktoś albo coś widział, albo to sobie wyobrażał poprzez tworzenie lub pamiętanie danego obraz w myślach. Musicie pamiętać o tym, że kiedy tworzy się myśl - tworzy się energia. Dlatego musimy w tym doborze naszych myśli, być trochę ostrożni.

Marzenia pozwalają nam myśleć o tym czego najbardziej pragnie się w życiu. Z pomocą twórczej wizualizacji używamy wyobraźni do tworzenia wyraźnego obrazu tego, czego pragniemy. I potem, kiedy już mamy ten obraz, musimy karmić tą myśl energią i emocjami, aż zamieni się w rzeczywistość. I chciałabym podkreślić iż ważne jest, by myśleć o konkretach. 

Jeśli marzymy o domu - musimy widzieć go w każdym najmniejszym szczególe. Ile ma pokoi, czy jest na obrzeżach miasta, czy pośrodku wsi. Jak wygląda, jakie panują w nim emocje. Jeśli chcemy więcej zarabiać - musimy ustalić sobie tą wymarzoną kwotę, wiedzieć ile wpływać będzie nam na konto, ile będziemy wydawać, na co. Oczywiście nie aż tak szczegółowo, ale muszą to być konkrety. Jeśli marzymy o drugiej połówce - jakie ma mieć cechy, co chcemy z nią robić ( prócz tych oczywistych rzeczy, oczywiście).

WYWIAD W DDTVN - EFEKT INSTYNKTOWNEJ WIZUALIZACJI I SILNEGO PRAGNIENIA

wieku 21 lat, bardzo intensywnie wyobrażałam sobie siebie w telewizji. O ile teraz, wręcz od tego stronię i odmawiam pewnych propozycji, tak kiedyś było to dla mnie marzeniem i jednocześnie abstrakcją. Ja, szara myszka z małej mieściny, 21 lat i mi się wywiad w telewizji zamarzył. I jakoś tak samo z siebie wychodziło, że ciągle mi ten obraz siebie w DDTVN stawał przed oczami. Wiedziałam jak się czuję, wyobrażałam sobie to studio, kanapę na której zawsze siedzą goście. Mam wrażenie, że pragnęłam tego całą sobą. I pewnego dnia, na moją skrzynkę e-mailową przyszła propozycja wywiadu w DDTVN. Kiedy odczytywałam tego e-maila, było mi słabo i miałam wrażenie, że nogi zaczynają się uginać pode mną na samą myśl wywiadu, o którym przecież tak marzyłam. Nie miałam wtedy pojęcia, że na to wyobrażanie sobie tego czego pragnę, jest jakaś specjalna nazwa. Nie wyobrażałam sobie tego, by to osiągnąć. Robiłam to dlatego, że kiedy zamykałam oczy i widziałam ten obraz, odrywałam się od szarej rzeczywistości w której żyłam. Wyobraźnia ma wielką moc... 

 

4 REGUŁY TWÓRCZEJ WIZUALIZACJI

 

By przybliżyć Wam czym jest wizualizacja, pokażę Wam 4 reguły jakie w niej panują:

  1.  WIZUALIZACJA CELU - musimy ujrzeć nasz cel w myślach
  2. UŻYWANIE OBRAZÓW MENTALNYCH - trzeba odziać to nasze pragnienie w jak najwięcej możliwych zmysłów ( czucie, smak, zapach, dźwięk, emocje)
  3. PRAKTYKA - umysłowa próba wszystkiego co związane z osiągnięciem celu. Wszystkiego co nam o nim przypomina, lub nas do niego zbliża
  4. POWTÓRKI - czyli im częściej będziesz wizualizować cel, tym lepiej.

Czyli teraz w praktyce. Najpierw widzimy nasz cel - dla przykładu, otwarcie restauracji. Mamy cel, widzimy go. Potem dodajemy obrazy mentalne - wyobrażamy sobie naszą restaurację, widzimy wszystkie stoły, czujemy zapachy, witamy ludzi, słyszymy muzykę. Praktyka będzie tutaj polegała na tym, że ilekroć będziemy widzieć jakąś restaurację, będziemy wracać myślami do naszego celu. Szukanie informacji, oglądanie programów gdzie pokazują restauracje z całego świata. Musimy wprowadzić do życia jak najwięcej elementów związanych z naszym celem. I oczywiście, musicie wpisać w scenariusz życia porażki i niepowodzenia. I musimy też pamiętać, że wiele z ograniczeń, na które się napotkamy, może wynikać z tego, że my sami je nieświadomie manifestujemy. Bo, negatywne wyobrażenia mają tak potężną moc, że mogą spowodować stres, napięcie, nawet choroby. A te pozytywne… mogą zmienić nasze życie.

Pamiętajmy, że niewiele z marzeń spełnia się na co dzień. Wiecie, chcemy czegoś, czegoś innego w sumie też. Noo, tego jednak nie. Ale jak tak w sumie pomyślę, to jednak tak. Tamto też jest spoko. Takie sprzeczne informacje tworzą zamieszanie w naszym umyśle i nic wtedy z tego nie wynika. Zawsze rezultat jaki osiągamy jest wynikiem naszych myśli. Czyli, najpierw mamy pomysł na danie - potem gotujemy. Najpierw w głowie pojawia się myśl o namalowaniu obrazu - potem malujemy obraz.

Czasem ludziom wydaje się, że myślą pozytywnie, zobaczcie:

  • W ogóle nie choruję!
  • Nigdy w życiu nie będę biedna!
  • Brzydzę się nienawiścią.

No i teoretycznie spoko, nie? Przecież osoba nie choruje, nie jest biedna, nie nienawidzi. Ale zobaczcie - te wyrażenia i tak są nacechowane negatywnie. Bo skupiamy się w nich jednak na tych negatywnych emocjach, mimo, że przekaz mówi, że jesteśmy zdrowi, bogaci i kochamy świat i ludzi. Ale trzeba zacząć uczyć się mówić to samo, innymi słowami.

  • Jestem zdrowym człowiekiem.
  • Dobrze mi się wiedzie.
  • W życiu stawiam na miłość i szacunek.

Ten sam przekaz, a jednak bardziej pozytywny. Musimy nauczyć się myśleć w innych kategoriach. Jeśli jesteśmy chorzy, myślmy o naszej chorobie w kategorii dochodzenia do zdrowia, postępów. Zamiast o biedzie, myślmy o bogactwie. Zamiast o nienawiści, myślmy o miłości. Jeśli mamy długi - myślmy w kategorii zarobienia, by je spłacić, a nie tego ile musimy spłacić i jak bardzo jesteśmy w czarnej dupie. Nie chodzi o to, by wmawiać sobie, że żyjemy w innej rzeczywistości - chodzi o to, by myśleć o tym, co możemy zrobić, by znaleźć się w lepszej i myśleć o tym, jak będziemy się czuć, gdy już się w niej znajdziemy. 

 

W wizualizacji ważne są takie 2 kroki:

  1. Zdecyduj czego chcesz
  2. Skoncentruj się na myśli, by ją przyciągnąć. Dodaj uczucie i emocje. Zobacz, powąchaj, posmakuj, poczuj.

Same chęci tutaj nie wystarczą. Musimy czegoś pragnąć każdą komórką naszego ciała. Ludzie posiadający silne pragnienia potrafią osiągnąć rzeczy z pozoru niemożliwe. Ludzie o słabych chęciach mają tendencję do poddawania się i rezygnowania i rzadko wykorzystują swój potencjał. Mówi się, że jeśli posiadasz pasję, możesz osiągnąć wszystko. Może brzmi trochę coachingowo, ale pomijając pewne predyspozycje i ograniczenia, na które nie mamy wpływu - jest w tym dużo prawdy.

CO CHCĘ OSIĄGNĄĆ? CZEGO CHCĘ?

Trzeba odpowiedzieć sobie na te pytania. Pomyślcie sobie, co sprawiłoby Wam radość. Jak chcielibyście, żeby wyglądało Wasze życie, zdrowie. Co chcielibyście posiadać, czym się zajmować. Jak chcielibyście się czuć? Ja wiem, że to jest trudne, bo często sami nie wiemy czego tak naprawdę chcemy. W książkach na temat twórczej wizualizacji znajdziecie opisy testu ciała, za pomocą którego możecie sprawdzić jak Wasze ciało reaguje na Wasze pragnienia i zobaczyć, czy jest to naprawdę to czego chcecie.

Tym wpisem, chciałam wprowadzić Was w świat wizualizacji dlatego, że jest to też technika, która jest pewnym etapem na drodze do naszej harmonii. Żeby wizualizacja poskutkowała, trzeba poszukać w sobie wewnętrzny spokoju i opanowanie. Czas spędzany codziennie w zupełnej ciszy to pożyteczne i dobroczynne ćwiczenie. Odnajdujecie wtedy taką jasność swojego umysłu, opanowanie, radość, spokój - to wszystko bardzo wpływa na nasze życie.

Prawdziwa satysfakcja pochodzi z bycia, a nie z bodźców zewnętrznych

a to właśnie od nich często uzależniamy swój nastrój. Miałam taki czas w swoim życiu, kiedy byłam szczęśliwa, bo z każdej strony atakowały mnie te bodźce - byłam zajęta, pochłonięta ogromem projektów, wyzwań. Ale kiedy nic się szczególnie nie działo, okazywało się, że samo “bycie” sprawia, że ja już taka szczęśliwa nie jestem. Kiedy skoncentrujemy się na swoim wnętrzu zamiast polegać na bodźcach zewnętrznych, zaczniemy zmieniać swoje życie od środka i zapewnimy sobie uczucie satysfakcji i spełnienia.

Musimy szukać balansu wewnętrznego. Zamiast wypełniać swoje życie nieustannym działaniem, stańmy twarzą w twarz ze swoją wrażliwą postacią. BYĆ i ROBIĆ z naciskiem na być. Bo to nie znaczy, że my mamy przestać działać. Musimy działać. Ale nacisk trzeba jednak kłaść na to by BYĆ.

Dawajmy sobie ten czas na regularny relaks, medytację, odprężenie. Celebrujmy codzienność. Cieszmy się spacerami, spotkaniami z bliskimi, dobrą książką. To wszystko odnawia naszą duszę i łączy nas z uniwersalnym umysłem.

KSIĄŻKA O TWÓRCZEJ WIZUALIZACJI

Jeśli czujecie, że chcielibyście spróbować wizualizacji - bo nie jest ona u Was instynktowna, albo po prostu chcecie robić to lepiej - sięgnijcie po książkę "Twórcza wizualizacja", z której dowiecie się krok po kroku jak wygląda ta technika i jak należy ją wykonywać. Ja chciałam Wam dzisiaj jedynie przybliżyć temat tej techniki, ale reszta zależy już od Was... Powodzenia!

Ostatnio w szufladzie wygrzebałam swój wydrukowany plan miesięczny - obejmował on trzy sfery: duchowość, żywienie i treningi. Opublikowałam go na blogu jakiś rok temu i do tej pory pamiętam, jak wysyłałyście mi zdjęcia druków tegoż planu.

Tym razem słowo duchowość postanowiłam zamienić na rozwój. Bardziej mi to pasuje do celów, które chciałam tutaj opisać. Cele, to może zbyt dużo powiedziane. Takie plany traktuję raczej jako wskazówkę, coś co powala mi trzymać rytm i za często z niego nie wypadać. Od długiego już czasu mam dobrą passę - trzymam się wszystkiego systematycznie, nie mam wiecznych spadków nastroju i energii. Właściwie mogę śmiało powiedzieć, że moja "dobra zmiana" i postanowienia zamieniły się w styl życia. Do niczego się już raczej nie zmusza, ale... się pilnuję. Bo z natury to ja jednak jestem leniem. Dlatego niezmiernie się cieszę, że jestem obecnie tak zdyscyplinowana, że nawet jak mi się cholernie nie chce, to sobie mówię: musisz wstać i to zrobić. I wstaję i to robię. I zawsze, ale to zawsze okazuje się, że trudne było jedynie ruszenie dupy. Reszta to już pikuś.

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać mój plan w 3 sferach: rozwoju, żywienia i treningów. Chciałabym zmieniać te plany co miesiąc, by każdego miesiąca skupiać się na czymś trochę bardziej, na czymś innym trochę mniej. Ostatnie miesiące były planami ogólnymi, spisanymi na blogu i poszło mi dobrze - no prawie. Nadal nie zrobiłam badań na IO, bo ta wizja porannych dwóch godzin na czczo w klinice mnie przeraża, ale ogarnę to. Sama się sobie dziwię, że tak zwlekam z czymś co dotyczy mojego zdrowia. Nikt nie jest idealny O.o Ale żeby już nie przynudzać - zobaczcie jak wygląda mój plan...

 

PLAN ROZWOJOWY

 

  • codziennie min. 1 lekcja angielskiego - i nie ma opcji, że nie. MUSZĘ. I też to ciągle odkładam...
  • codziennie spisywanie rzeczy, za które jestem wdzięczna - podczas czytania książki "Magia" wypisywałam codziennie rano aż 10 rzeczy, a wieczorem dziękowałam za tę jedną, jedyną, najlepszą, która się zdarzyła w ciągu dnia. Nadal chcę rozpoczynać dzień wdzięcznością i tak samo go kończyć, ale niekoniecznie chce sobie narzucać ilości czy jakieś reguły. Po prostu i rano i wieczorem chcę się skupić na wdzięczności i za coś podziękować
  • przeczytać w całości książkę "Twórcza Wizualizacja" i dokończyć moje notatki 
  • codziennie poświęcić min. 15 minut na poczytanie o fotografii lub obróbce - skoro już kupiłam nowy obiektyw, to wypadałoby coś w tym kierunku zrobić
  • codziennie poświęcić czas na poczytanie o czymś, o czym zbyt wiele nie wiem - np. poczytać artykuł o... no nie wiem - ustroju politycznym w Chinach ;)
  • założyć i prowadzić dziennik myśli - prościej to ujmując: dziennik. Chciałabym przerzucać wszystkie swoje myśli danego dnia, wszystkie obawy, wątpliwości, marzenia. To taka forma terapii. Często pisząc, zadając pytania, sami znajdujemy na nie odpowiedzi i dochodzimy do ciekawych wniosków. To może być cenne doświadczenie. Poza tym zawsze uwielbiałam pisać pamiętniki :)

 

By udało mi się mieć na to siłę i energię, oczywiście będę starała się jak do tej pory - chodzić spać przed 22, wstawać przed 6, modlić się, afirmować i robić większość tych rzeczy, o których pisałam we wpisie: Wczesne poranki i czas dla siebie - moja recepta na udany dzień

 

 

 

PLAN ŻYWIENIOWY

 

  • pić min. 2,5 litra wody dziennie
  • jeść zdrowe i regularne posiłki, ostatni ok. 18 ( chodzę spać ok. 22)
  • pić codziennie czystek

W celu ułatwienia sobie zdrowego żywienia, postanowiłam wypisać sobie kilka propozycji na śniadania, przekąski, obiady i kolacje. Będę z nich wybierać to na co aktualnie mam ochotę, chyba, że wpadnę na coś totalnie innego, ale to takie moje hity jednak i faworyci :)

 

ŚNIADANIA:

  • jajecznica z 2 jaj + kromka chleba dyniowego + warzywa ( rukola, pomidor, ogórki kiszone)
  • omlet z owocami
  • omlet warzywny np. z rukolą, pomidorkami koktajlowymi, cukinią
  • 1 kanapki z awokado, kiełkami, pomidorem + 1 jajko na miękko
  • owsianka z owocami

 

PRZEKĄSKI ( DRUGIE ŚNIADANIE):

  • koktajl warzywno-owocowy ( jabłko, banan, jarmuż)
  • jogurt naturalny z jabłkiem, bananem i pestkami dyni
  • pudding chia z musem owocowym albo po prostu cząstkami owoców
  • shake białkowy od Natural Mojo ( w sumie moja ulubiona opcja) - najlepiej Fit Coco, albo Fit Vanilla. Na hasło MAMALA25 macie 25% zniżki na cały asortyment ! :) 

 

 

 

OBIADY: 

  • kasza bulgur z grillowaną cukinią i brokułem gotowanym na parze + camembert
  • pieczona ryba z ryżem jaśminowym i pieczonymi batatami
  • kochany przez Was, przeze mnie, ale zwłaszcza przez moją córkę... makaron z brokułem i jogurtem naturalnym  :)
  • makaron ze szpinakiem i łososiem i sosem na bazie jogurtu

 

KOLACJE:

  • kanapki z pastą z awokado lub pastą rybną
  • sałatka: roszponka, kiełki, ogórek, pieczony kalafior
  • naleśniki z mąki ryżowej ( wkład dowolny) może być wytrawny: szpinak, pieczarki albo banan  i jogurt naturalny :)
  • zupa krem z warzyw np. z zielonego groszku

 

PLAN TRENINGOWY

  • trening min. 3 x w tygodniu
  • codziennie min. 30 minut szybkiego marszu na świeżym powietrzu
  • zejść do wagi 62 kg i ją utrzymać
  • basen 1 x w tygodniu
  • zacząć sezon biegowy i chcę zacząć jak zwykle od zera, żeby się nie zniechęcić: 1 km, 2 km, 3 km, 5 km. Póki co w marcu chcę sobie spokojnym tempem dojść do piątki, którą ukoronowałam medalem. W tym roku będę walczyć o kondycję na dyszkę :)

 

No. Tradycyjnie ( wow, drugi raz w życiu :D ) drukuję sobie ten plan na kartce A4 i kładę sobie na biurku. Dzięki niemu będę miała jakiś punkt zaczepienia, którego będę starała się trzymać. Wiem po co to robię - dla samej siebie. I to powinna być największa motywacja. O samych siebie powinniśmy dbać najbardziej. Powinniśmy siebie kochać, dbać o siebie i traktować NAAAJLEPIEJ! Tylko wtedy możemy tak traktować innych i dać im prawdziwą, bezwarunkową miłość, która nie jest kosztem nas samych. Jeśli macie ochotę zobaczyć jaki był mój 1 plan, w którym był również aspekt duchowy, zapraszam Was na wpis: Mój plan na formę w 4 tygodnie . Obejmuje on plan duchowy, żywieniowy i treningowy. Może z niego też uda się Wam coś zaczerpnąć :)

Dobrego marca kochani!

Poprzedni wpis o książkach zaczynałam słowami, że to o nie padło najwięcej pytań w mojej blogowej karierze. Well... nic się nie zmieniło. Dosłownie 10 minut temu, dostałam kolejne wiadomości, o któreś z książek, które kiedyś pokazywałam.

Mnie to wcale nie dziwi :) Gdybym tylko je pokazywała i mówiła, że fajne, pewnie większość z Was by to olała. Ale książki, które czytam pozwalają mi być coraz lepszą wersją siebie i wieść coraz lepsze życie. Dzięki nim więcej wiem, więcej rozumiem i umiem w to życie - po prostu. Widać to po mnie, po moim stylu życia - i to chyba najlepsza reklama dla książek, za które jestem wdzięczna i mega często to podkreślam. Długo zabierałam się za drugą część tego wpisu, ale chciałam po raz kolejny skompletować pokaźną liczbę, żebyście mieli w czym przebierać. Dzisiaj podpowiem Wam jakie książki mogą pomóc Wam żyć piękniej i spokojniej, ale też jakie pomogą Wam w budowaniu swojego biznesu i własnym rozwoju. Te drugie tak naprawdę pomogą Wam po prostu być bardziej efektywnym na polu zawodowym.

Książka sama w siebie nie zmieni naszego życia, ale my za pomocą książek już tak. Jeśli mamy w sobie wystarczające chęci i potrafimy dopuścić do siebie nowe rozwiązania i pogrzebać w swojej głowie i życiu - to mamy duże szanse na to, by zmienić swoje życie na lepsze. Książki tego typu nie są tylko ratunkiem dla nieudaczników i ludzi nieszczęśliwych i zagubionych - są jak najbardziej również dla tych, którzy już żyją pięknie, ale stale chcą odbywać podróż w głąb siebie, stale chcą się emocjonalnie ( i nie tylko) rozwijać oraz stale poszerzać swoje horyzonty. Praca nad sobą nie trwa kilka miesięcy, nie trwa kilka lat. Pracować nad sobą trzeba całe życie. Zawsze znajdzie się coś do poprawy.

Tym razem nie robiłam zdjęcia każdej książki z osobna, za to Kasia zrobiła mi piękne zdjęcie wszystkich książek - łatwiej będzie Wam zapisać jedno zdjęcie, niż robić screeny każdej z osobna :)

 

 

Zaczniemy od samej góry... :)

 

MANUFAKTURA CODZIENNOŚCI

Joanna Matusiak

 

Dostałam tą książkę w prezencie od mojej siostry i był to strzał w dziesiątkę. Dawkowałam sobie kartki tej książki w taki sposób, by czytać ja baaaardzo długo. Niesamowite jak z pozoru zwyczajną codzienność, można opisać w taki sposób, by człowiek zaczął i wokół siebie dostrzegać to, co uważał za oczywiste. Mnóstwo ciekawych przemyśleń na temat życia i spostrzeżeń, które dają człowiekowi do myślenia. Jednocześnie brak oceniania innych i tonu w stylu: słuszna jest tylko moja racja. Właśnie to sprawia, że człowiek nie czując się oceniany, sam dochodzi do mniejszych lub większych wniosków na temat tego jakim jest człowiekiem, jak traktuje siebie i innych. Lektura obowiązkowa!

 

ROZMARYN I RÓŻE

Agnieszka Maciąg

Wydawnictwo Otwarte

Agnieszka Maciąg to osoba, dzięki której moje życie obrało zupełnie inny kierunek. To jej książka pt: Pełnia Życia sprawiła, że wzięłam się za swoje życie tak naprawdę. Za swoje życie i za siebie. O książce pisałam w swoim wpisie pt: Wyższy level szczęścia. Bo wtedy naprawdę wskoczyłam na inny level. Okazało się, że można żyć piękniej, lepiej, spokojniej - mimo problemów i trudów dnia codziennego.

Pierwsze strony książki Rozmaryn i Róże wywołały we mnie dziwną reakcję. Będąc szczerą pomyślałam sobie: jezu! Ja nie chciałam czytać o jakiejś podróży na Lazurowe Wybrzeże... Potem z każdą kolejną stroną rozumiałam, że książka jest nie tylko o podróży. Podróż ta była tylko tłem. Książka jest o podróży, ale do swego serca. Cudowne refleksje na temat postrzegania świata, ludzi, problemów. Pięknie przedstawione podejście Agnieszki do życia, jej rytuały, wrażliwość. Czytając to, sama od razu miałam ochotę żyć piękniej i pełniej. Cudowne wartości, przesłanie i przede wszystkim spokój bijący z każdej książki Agnieszki - bardzo to cenię.

 

TWÓJ DOBRY ROK

Agnieszka Maciąg

Wydawnictwo Otwarte

 

 

O rajuśku! Kocham tą książkę! Nie mogę się zawsze doczekać końca miesiąca, żeby przeczytać kolejny rozdział. Świetna pozycja, w której znajdujemy inspiracje na każdy miesiąc roku. Główną inspiracją na styczeń, była na przykład Mapa Marzeń - proces tworzenia swojej Mapy Marzeń pokazywałam Wam we wpisie: Moja Mapa Marzeń - co powinno się na niej znaleźć i jak ją zrobić?

Książka Dobry Rok to dla mnie taki przewodnik, dzięki któremu wiem na czym się skupić w danym miesiącu. Kartki tej książki prowadzą mnie przez ten rok i jakoś tak są dla mnie wskazówką jak przeżyć szczęśliwie każdy miesiąc, na czym się w nim skupiać. Rewelacyjny pomysł, idealny dla mnie. W tym roku wyjątkowo nie robiłam planów noworocznych, ale robię sobie właśnie takie mini plany miesięczne, które są dla mnie jedynie wskazówką, a nie planem, który muszę zrealizować krok po kroku do tego i tego dnia. Takie plany, pozwalają czuć grunt pod nogami i nie żyć w totalnym chaosie :)

 

TWÓRCZA WIZUALIZACJA DLA POCZĄTKUJĄCYCH

Richard Webster

To jest mój hit w obecnym czasie. Już drugi raz wypożyczyłam tą książkę, bo ostatnim razem wyjechałam i musiałam ją szybko oddać, a byłam gdzieś w połowie. Tym razem wypożyczyłam, by ją dokończyć i zrobić sobie notatki, które przydadzą mi się i w życiu i na wyjeździe Soul Camp, na którym będę wprowadzać uczestniczki w świat wizualizacji.

Książka jest napisana bardzo prosto i zrozumiale. Nie ma tam żadnego skomplikowanego języka i terminów. W prosty sposób wyjaśnia czym jest wizualizacja i wprowadza nas w jej świat krok po kroku. Jak sobie wyobrażać, jak wizualizować, by to czego pragniemy stawało się rzeczywistością. GENIALNA lektura, którą powinien przeczytać każdy człowiek na tym świecie. Już po kilku kartkach człowiek zaczyna rozumieć jakie popełnia błędy w swoim myśleniu i dlaczego tak często przyciągamy to o czym myślimy, ale przede wszystkim dlaczego mimo naszego pragnienia, nie dostajemy tego czego chcemy ( lub wydaje nam się, że chcemy to mieć).

PS: Znalazłam w tej książce zasuszoną, czterolistną koniczynkę <3

 

BÓG JEST MŁODY

Franciszek

Kolejna pozycja z biblioteki, którą jednak chciałabym zakupić i mieć dla siebie na zawsze. Chyba nigdy Wam o tym nie mówiłam, ale dla mnie nie było wspanialszego Papieża od Papieża Franciszka. Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie patrząc na to, że pamiętamy wszyscy doskonale naszego rodaka Papieża Jana Pawła II. I choć wtedy będąc młodą osobą, myślałam, że nikt nigdy go godnie nie zastąpi, tak teraz uważam, że świat ma prawdziwe szczęście, mając takiego Papieża jakim jest Franciszek. Książka to niesamowita rozmowa Thomasa Leonciniego z Franciszkiem. Wg mnie, tę pozycję powinni przeczytać nie tylko młodzi - dużo bardziej przyda się ona dorosłym, zwłaszcza rodzicom nastolatków, nauczycielom. Wszystkim, którzy pracują z młodzieżą. Mnóstwo trafnych i wspaniałych refleksji na temat młodzieży, przyszłości, na temat relacji między starszymi, a młodymi. Cudowna książka, dzięki której młodzież poczuje się potrzebna i ważna, a starsi być może inaczej spojrzą na swoją starość i młodość swoich dzieci, wnucząt, podopiecznych. Pozycja obowiązkowa dla każdego kto chce budować most między jednym pokoleniem a drugim, nie zatracając przy tym wiary i swoich wartości.

MARSJANIE I WENUSJANKI

John Gray

Dostałam tą książkę kilka lat temu od swojej siostry, ale wróciłam do niej dopiero po kilku latach. Byłam w szoku, że to książka, która również opiera się na technikach myślowych. Książka wyjaśnia nam jak poprzez czynienie cudów codzienności, można odmienić swoje życie, zwiększyć swój potencjał, polepszyć kontakty z innymi ludźmi. Książka uczy nas radzenia sobie z trudnościami w życiu, z wyzwaniami, które nas często przerastają. Właściwie opiera się ona na tym, by nauczyć się zmierzać z problemami ze spokojem. By mimo wszystko mieć w sobie wiarę i miłość. Nie jest to typowa o książka o pozytywnym myśleniu, ale się na nim opiera. Zauważyłam, że każda książka czy to o zdrowiu, czy o szczęściu czy o zmianie swojego życia na lepsze - jaka by nie była - wszystko sprowadza się do tego co w naszej głowie. To wystarczający dowód na to, że głowa to podstawa i w niej się wszystko zaczyna :)

Z tego co widzę książka chyba nie jest już nigdzie dostępna :(

UNF*CK YOURSELF. NAPRAW SIĘ!

Gary John Bishop

Świetna książka, dla każdego, kto czuje, że w jego głowie zbyt często odzywa się jego wewnętrzny krytyk i generalnie dla każdego, kogo zaczyna wkurzać natłok swoich własnych myśli. Książka pokazuje nam jak nasz wewnętrzny krytyk, która mówi nam ciągle: nie nadajesz się, nie dasz rady, nie jesteś wystarczająco dobra - potrafi wysysać z nas całą energię i blokować nasz potencjał. Książka choć mocno skupia się na działaniu, również podkreśla w jaki sposób to co w głowie, wpływa na nasze życie. Ale bardziej niż na "magicznym przyciąganiu" skupia się na technikach, by się po prostu naprawić i zacząć działać, a nie siedzieć na 4 literach i słuchać głosu w swojej głowie, w który wierzymy jak w mantrę. Jest dość dosadna co sprawia, że człowiek czuje się jakby dostał po pysku. Działa to tak, ze najpierw się trochę na autora wkurzymy, a potem wkurzymy się już tylko na samego siebie i zaczniemy działać. Muszę koniecznie wrócić do tej pozycji, bo minęło już parę dobrych miesięcy od jej przeczytania, a jest to książka z typu tych, które trzeba przeczytać więcej niż raz.

 

SZTUKA AFIRMACJA. UWOLNIONA POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI

dr Joseph Murphy

 

Tutaj nie będę się zbytnio rozpisywać, tylko odeślę Was do wpisu, w którym przedstawiłam Wam tą właśnie książkę: Afirmacje - czym są i jak je stosować? 

Świetna pozycja, dzięki której zrozumiemy czym są afirmacje i jak należy je stosować - wbrew pozorom afirmowanie nie polega na gadaniu sobie: jestem bogata, milion razy dziennie. Poza świetnym wprowadzeniem do świata afirmacji, znajdziemy też kilkadziesiąt formuł poruszających wszystkie aspekty naszego życia. Od tych dotyczących miłości, po pracę, zdrowie, kontakty z innymi ludźmi, dobry sen czy wewnętrzny spokój. Z książki fajnie wyrywają się kartki - moja wygląda jakby miała 100 lat, na dodatek najlepsze afirmacje są wyrwane ( mam ich chyba 5, z czego dwie katuję codziennie). Wspaniale na mnie działają, ale zaczęły działać dopiero wtedy kiedy stałam się w tym systematyczna i bardzo dokładna, tzn. afirmowałam je dwa razy dziennie po 10 minut - w ciszy i spokoju, z pełną wiarą, że to co czytam już się dzieje - tu i teraz.

 

BĄDŹ MĄDRZEJSZY!

Brian Tracy

Chyba nigdy żadna książka i żaden wykład, nie zmienił tak bardzo podejścia do mojej pracy, do mojej firmy, ale przede wszystkim do mojego funkcjonowania. Książka pokazuje nam jak nauczyć się działać i myśleć jak ludzie sukcesy. Uczy nas dostrzegania i wykorzystywania szans na rozwój. Pokazuje jak planować, jak szkolić własny mózg i w pełni wykorzystywać jego potencjał. Książka skupia się na działaniu, choć i tutaj autor również opiera wszystko na tym, by myśleć pozytywnie i skupiać się na celach, na zyskach, na pragnieniach, a nie na brakach. To wszystko pokazuje, że nie można odnieść w niczym sukcesu, jeśli w głowie snujemy same czarne scenariusze. Choć cała książka opiera się na działaniu, to chyba jest nawet rozdział poświęcony temu co w naszej głowie i jak nasze myśli mają się do działania i efektów naszej pracy. GENIALNA pozycja i od razu uprzedzam, że przyda się nie tylko ludziom biznesu, ale każdemu kto wykonuje jakąś pracę - czyli chyba większości? :P

 

MOC PRZYCIĄGANIA PIENIĄDZA

Joseph Murphy

 

Ta książka leżała w rodzinnej biblioteczce odkąd byłam mała. Pamiętam jej okładkę doskonale. Ostatnio zauważyłam ją na regale u siostry i sobie ją "pożyczyłam". Uznałam, że skoro to dobro rodzinne, to chyba nie muszę nikogo informować? :P Skoro Patrycja mogła ją sobie wziąć od mamy, to ja chyba też mogłam ją sobie wziąć, prawda? :P

Przyznam, że dzięki tej książce, wróciłam na dobre tory jeśli chodzi o myślenie o pieniądzach. Zobaczyłam ile krzywdy robi nam postrzeganie pieniędzy jako coś złego. Zobaczyłam jak krzywdzące dla nas samych jest ocenianie ludzi, którzy mają pieniądze, zarzucanie im, że na pewno ukradli itp. Zrozumiałam, dlaczego biedni stają się jeszcze biedniejsi, a bogaci się stale bogacą. Nauczyłam się myśleć o pieniądzach pozytywnie, a nie traktować je jako zło wcielone. Nie są dla mnie priorytetem, ale pozwalają mi godnie żyć, ubierać się, mieć jedzenie w lodówce. Nigdy, przenigdy nie będę wpajać mojemu dziecku, że pieniądze są złe, że ludzie, którzy mają pieniądze są próżni. I nawet kiedy cierpię na ich brak, nie będę mówić dziecku: nie mamy na to pieniędzy. Dorastanie w takich przekonaniach, że pieniędzy ciągle brakuje, że są one złe, sprawia, że w dorosłym życiu również mamy z tymi pieniędzmi problem. Ach... mogłabym pisać i pisać. Nie traktujcie takich książek jako magicznych recept na to, że kasa spadnie Wam z nieba. Książki tego typu zmieniają po prostu nasze podejście do pewnych spraw, a kiedy zmienia się podejście... zmienia się wszystko - proste :)

 

 

Uff... to chyba na tyle jeśli chodzi o drugą część wpisu. Rozkręcam się ostatnio z książkami w niesamowitym tempie, więc myślę, że z czasem będzie tego coraz więcej. Wydaje mi się, że z każdej książki ( jaka by nie była) można coś dla siebie wyciągnąć. Nigdy żadnej pozycji nie traktuję jako 100% recepty, którą muszą wziąć w całości do siebie. Wybieram z niej to co dla mnie dobre, filtruję przez swoje potrzeby i wcielam w życie. Czasem do niektórych książek, muszę wracać kilka razy, bo muszę do nich po prostu dojrzeć - w przeciwnym razie ich treść mnie męczy. Nie oceniam wtedy, że: ale ta książka jest gówniana! Nie ma w niej nic mądrego! - takie opinie są bardzo krzywdzące. Brak dojrzałości do książki, brak gotowości na nią i brak naszego zrozumienia nie jest równoznaczny z brakiem wartości w książce. Jedną z takich książek, do której ciągle wracam i nie daję rady jest: Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi? - wierzcie mi lub nie, ale nie daję rady, zawsze po kilkudziesięciu stronach, odkładam ją z powrotem, wracam po kilku miesiącach i znów to samo. Być może nie jest ona dla mnie, a być może czeka na swój moment. Kto wie. Może na dniach znów spróbuję?

 

 

Dzisiejsze książki, które Wam poleciłam to pozycje, które bardzo mi pomogły. Już nie chodzi o uporanie się z samą sobą, bo ten etap mam już chyba odhaczony. Teraz pragnę jeszcze bardziej rozwijać swój potencjał, kochać siebie, ludzi, świat. Pragnę być otwarta na nowe, wiedzieć i widzieć więcej. Mieć szerszy horyzont. Książki to dla mnie dar. To dzięki nim staję się lepszym człowiekiem. Są dla mnie jak terapia. Bez nich świat nie byłby taki sam... Uwielbiam ten moment, kiedy siadam z książką, przekąską, dobrą herbatą i po prostu oddaję się lekturze. To taka chwila tylko dla mnie.

Mam nadzieję, że coś dla siebie z powyższych pozycji wybierzecie. Jeśli dopiero do mnie trafiliście, to pamiętajcie też do pierwszej części wpisu, gdzie polecałam 12 cudownych książek - moich pierwszych książek, z którymi zmieniłam swoje życie. Jeśli będziecie pokazywać na Instagramie książki kupione z mojego polecania, pamiętajcie o hashtagu #inspiredbymamala <3

I zanim pokażę Wam resztę zdjęć, chciałam za nie z całego serca podziękować Kasi z Happy Factory, której kadry skradły moje serce po raz kolejny. Mam nadzieję, że kadry Kasi będą tutaj coraz częściej, bo muszę przyznać, że bardzo siebie na nich lubię <3

Do zobaczenia niebawem, z kolejnymi tytułami, które zmienią moje życie! Uściski :*

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wdzięczność to potężna siła. Kiedyś nie miałam o niej pojęcia. Byłam chodzącym narzekaczem, krytykującym wszystko i wszystkich. Nauczyłam się tego poprzez obserwację moich bliskich. Nie byłam za nic wdzięczna, nie wiedziałam nawet co to znaczy.

Z czasem ten jad i brak wdzięczności, zaczął przeszkadzać mi samej. Kiedy zaczynałam swoją podróż w głąb siebie, moja wiedza w tym temacie była znikoma. Byłam zlękniona i jedyne co wiedziałam na początku drogi, to że trzeba myśleć bardziej pozytywnie, zamiast NIE myśleć w kategoriach TAK itp. Od czegoś trzeba przecież zacząć :) Moja podróż trwa już około 5 lat, a dopiero tak od dwóch trwa naprawdę intensywnie. I to tak mega intensywnie. Zapamiętajcie sobie te okresy czasu, bo to właśnie pokazuje, że nie można zmienić nastawienia życia ot tak, w kilka miesięcy. To trwa latami, a właściwie... całe życie. Bo wiecie jak to jest - im więcej wiesz, tym wiesz coraz mniej - bo ciągle się okazuje, że wiedza w danym temacie, a zwłaszcza w temacie rozwoju, to nieskończoność. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.

Swoją wdzięczność buduję już od kilku lat. Zaczynałam od drobnostek. Uczucie wdzięczności budowałam poprzez dostrzeganie jakichkolwiek pozytywów w moim życiu. Z czasem starałam się dziękować za to co mam. Nieważne, czy będziesz zwracać się z podziękowaniami do Boga, słońca czy samej siebie - ważne, żebyś była po prostu wdzięczna. Dzisiaj doskonale wiem, że to uczucie wdzięczności, pisze scenariusze dla nas samych. To wdzięczność sprawia, że los daje nam wszystkiego jeszcze więcej. Ale brak wdzięczności... zabiera nam nawet to co mamy. Dlatego, że tego nie doceniamy.

 

SPISYWANIE RZECZY, ZA KTÓRE JESTEŚMY WDZIĘCZNI

Z czasem rzeczy, za które jestem wdzięczna zaczęłam spisywać na karteczkach. Po pięć rzeczy każdego wieczora. Widzę teraz zależność, że zawsze kiedy wpadałam w wir życia i zaniedbywałam afirmacje, medytacje, wdzięczność - coś się w moim życiu sypało. Ja wiem, że dla kogoś to co piszę może być abstrakcją - też by dla mnie było, gdybym to czytała kilka lat temu. Ale wtedy nie byłam człowiekiem świadomym - siebie samej, życia, całej tej energii, która jest w nas i wokół nas. Wtedy takie gadanie, było dla mnie gadaniem obłąkanych szaleńców. Dość długo sama nie mówiłam o tym wszystkim aż tak otwarcie. Wstydziłam się? Raczej nie. Bardziej bałam się właśnie tego, że ludzie wezmą mnie za tego obłąkanego szaleńca. I pewnie tak jest. Ale za to ilość osób, które to moje "obłąkanie" inspiruje, sprawia, że wiem... wiem, że chcę o tym mówić, chcę ludziom pokazywać, że można żyć inaczej - lepiej, piękniej, bardziej świadomie. Żyć po prostu DOBRZE, w zgodzie ze sobą i z resztą świata.

 

MAGIA

Wdzięczność była mi więc znana od dłuższego czasu, ale dokładnie od sześciu dni poznaję ją w totalnie innym wymiarze. Może nie innym - ale dużo bardziej intensywnym niż do tej pory. Jakiś czas temu napisała do mnie czytelniczka, która powiedziała mi o tym, że poleca mi książkę Magia, autorstwa Rhondy Byrne. To ta sama autorka, która napisała książkę Sekret! Pierwszą książkę, która zmotywowała mnie do zmian na lepsze. To od niej zaczynałam. Wiedziałam, no wiedziałam od razu, że muszę ją mieć. Czytelniczka napisała mi, że zwizualizowała sobie dzięki tej książce idealne mieszkanie, pracę a nawet... bratnią duszę. Tak mnie to zaintrygowało, że od razu wiedziałam, że książka musi być moja.

No i czytam... czytam od sześciu dni. Książka jest właściwie kursem wdzięczności. Zawiera "magiczne" ćwiczenia na każdy dzień ( dokładnie 28 dni) i każdego dnia, z 2/3 kartki treści do poczytania, przyswojenia. Podeszłam do tematu książki z podekscytowaniem i jak zawsze wiarą, że coś dobrego z niej wyciągnę. Ale nie sądziłam, że wdzięczność praktykowana z taką siłą i taką intensywnością - może sprawić, że już pierwszego dnia, będę czuła jakby działa się w moim życiu MAGIA, dosłownie :P Sama nie wierzę, że to piszę haha :D

Oczywiście, to wszystko jest kwestią naszej podświadomości! Jeśli w coś mocno wierzymy, automatycznie się motywujemy, mamy chęci do działania. Ale podświadomość to jedno... wdzięczność... to druga sprawa. Wydawało mi się, że dostrzegam już naprawdę wiele, ale kiedy zaczęłam ćwiczyć jeszcze bardziej... okazało się, że świat jest pełen, dosłownie pełen rzeczy, za które można być wdzięcznym. Rzeczy, które uważamy za tak oczywiste, że już nawet ich nie zauważamy.

Dziś zgodnie z książką, spisuje aż 10 rzeczy za które jestem wdzięczna - każdego ranka, zaraz po przebudzeniu. Wypisuje tam przeróżne rzeczy. Nawet takie jak telefon, czy komputer - no bo to dzięki tym sprzętom mam pracę, zarabiam, mam kontakt z ludźmi, mam dostęp do szeroko pojętej wiedzy, książek, nowinek ze świata. Jestem wdzięczna za nogi, dzięki którym codziennie wstaję i mogę normalnie funkcjonować. Za oczy, dzięki którym widzę wszystko co mnie otacza. Świat, naturę, moje ukochane dziecko, bliskich, cudowne potrawy, słońce na niebie...

 

KTO MA WDZIĘCZNOŚĆ...

Kiedy dorastamy, życie zaczyna nas przytłaczać. Nadmiar obowiązków, praca, rutyna, często brak pieniędzy. Zaczynamy być sfrustrowani, skupiamy się na braku... tylko, że ta postawa nic w naszym życiu nie zmienia. Jedynie pogarsza.

W Ewangelii Świętego Mateusza, można znaleźć taki cytat: Bo kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie. Kto zaś nie ma, temu zabiorą również to co ma".

Brzmi drastycznie no bo jak kto? Ten kto jest teraz w dupie finansowej pomyśli: aha. Czyli bieda będzie jeszcze biedniejsza, a bogaci będą się bogacić. No zajebiście sprawiedliwe. Każdy jednak z nas powinien wiedzieć, że słowa w biblii, nie powinny być traktowane przez nas dosłownie. Cytat, który Wam pokazałam, tyczy się... właśnie wdzięczności.

"Bo kto ma wdzięczność, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie. Kto zaś nie ma wdzięczności, temu zabiorą również to, co ma”.

Nasza natura bywa buntownicza. Często na takie prawdy reagujemy: tiaaa jasne. Że niby przez brak wdzięczności, nie mam czym nakarmić dzieci. Sytuacje życiowe są różne. Mamy w sobie sporo mechanizmów obronnych, ale musimy zrozumieć pewne prawdy uniwersalne, które nie są wymysłem. Są czymś, co wyciąga ludzi z najgorszych życiowych problemów. Ja wiem - to sztuka. To duża sztuka, być wdzięcznym za pieniądze, ich brakuje. Rozumiem, że kiedy ich nie ma możesz czuć się przytłoczona. Ale czy kiedy już w końcu jakieś masz - dziękujesz za nie? Jesteś za nie wdzięczna? Czy nie dziękujesz, bo Ci się należy, bo to pieprzone minimum dla przeżycia? To sztuka być wdzięcznym za miłość, kiedy nasz partner nie okazuje nam jej zbyt wiele. I pewnie kiedy w końcu Cię przytula, wcale nie jesteś za to wdzięczna, bo... bo ci się należy. Jeśli nie będziemy doceniać tego co już mamy - nie dostaniemy więcej. Wręcz przeciwnie...

Ja wiem jedno. Kiedy nie miałam zbyt wiele pieniędzy na koncie i się tylko umartwiałam i użalałam - niespodziewane wydatki i rachunki piętrzyły się jak chore. Kiedy zamartwiałam się tym, jakie mam słabe samopoczucie - czułam się coraz gorzej. A to dlatego, że w tym całym ubolewaniu zapominałam, że poza negatywnymi aspektami życia - mam cholernie dużo powodów do wdzięczności i radości.

 

WDZIĘCZNOŚĆ TRZEBA W SOBIE PIELĘGNOWAĆ

Dzisiaj to wiem. Wdzięczność to potężna siła, którą zamierzam pielęgnować i dzięki której będę stale zmieniać swoje życie na lepsze. I z wielką przyjemnością wracam do mojego tekstu: bądź wdzięczny... kiedy to stawiałam swoje pierwsze kroki w swoim ćwiczeniu jej. To co musicie sobie zapamiętać, że żeby naprawdę zmienić coś w swoim życiu: trzeba systematyczności. Nie chodzi tutaj o podziękowanie za coś raz na tydzień, czy zrobienie czegoś co nam pomaga kilka dni pod rząd, a potem puszczenie w niepamięć na kilka miesięcy. Być może nasze zmiany tak na początku będą wyglądać: będziemy testować, próbować, odpuszczać. Ale kiedy naprawdę zapragniemy zmiany - zrobimy wszystko co w naszej mocy, by one nadeszły. I wtedy nie odpuścimy. Nawet na chwilę. Tak jak ja teraz...

Ależ ja się nie mogłam doczekać tego wpisu, tej mapy, tej... promocji na coś fajnego, która będzie na Was gdzieś tu czekać :D Tyle dobroci w jednym wpisie!

O Mapie Marzeń słyszałam już wiele, wiele razy. Ostatecznie do jej zrobienia popchnęła mnie książki Agnieszki Maciąg: Twój Dobry Rok. W książce Agnieszka opisuje każdy miesiąc i podpowiada nam, co warto w nim zrobić, na co zwrócić uwagę. Styczeń to miesiąc planowania, siania dobrej energii - a do tego idealna jest właśnie Mapa Marzeń.

Kiedy kilka lat temu, myślałam o zrobieniu czegoś takiego, miałam w głowie wizję z plakatem, na którym jest super auto, fajne ciuchy i inne wypasione rzeczy. Teraz w ogóle o tym nie myślałam. Uwielbiam skupiać się na pozytywnych hasłach, o czym świadczy też fakt czytania przeze mnie afirmacji. Uwielbiam karmić swój umysł dobrymi myślami. Myślami o cieple, miłości, rodzinie, zdrowiu. I tak też postanowiłam zapełnić moją Mapę Marzeń.

Ale zaraz, zaraz... pewnie spytacie po co w ogóle to robić. Sama Mapa w sobie nie rzuci Wam pod nogi wszystkiego co na niej się znajdzie - to oczywiste. Nie ma w tym żadnej magii. Ja, jestem wzrokowcem. Mocno działa na mnie to, na co ciągle spoglądam. Mapa ma mnie motywować, inspirować, przypominać mi o tym co ważne. W chwilach zwątpienia nie ma nic lepszego niż przypadkowe zerknięcie na hasło, które nas motywuje i podnosi na duchu. Teraz powiem Wam, co wykorzystałam do zrobienia swojej mapy :)

 

Co jest nam potrzebne do stworzenia Mapy Marzeń?

  • podobrazie albo karton albo jakaś duża kartka A3 z bloku technicznego - ja kupiłam w Empiku za jakieś 25 zł płótno o wymiarach 50x60
  • klej
  • różne naklejki - ja kupiłam litery samoprzylepne, różne kwiatki, naklejki z pozytywnymi hasłami
  • czasopisma
  • nożyczki
  • nasze zdjęcie

 

 

 

 

Możecie oczywiście zaopatrzyć się jak najbardziej w farbki, kredki, pisaki - tutaj jest naprawdę duże pole do popisu. Ja jestem antytalenciem jeśli chodzi o prace kreatywne. Strasznie brzydko piszę, nie umiem rysować, malować - no dramat :D Dlatego postawiłam na naklejki i gotowe literki do przyklejenia. Jeśli chodzi o kwestię zdjęcia to ważne jest, by było to zdjęcie, które dobrze nam się kojarzy i na którym naprawdę byliśmy szczęśliwi, a nie tylko uśmiechnięci. Ja wybrałam zdjęcie, które zrobił mi Kacper kiedy był u mnie na wakacjach. Spacerowaliśmy wtedy po Bulwarach, gadaliśmy, śmialiśmy się. Była piękna pogoda, a my mieliśmy cudne nastroje. Zdjęcia, które mi wtedy zrobił, do tej pory wywołują uśmiech na mojej twarzy. A jeszcze to hasło, które znalazło się na jednym z nich... od razu wiedziałam, że to musi być to zdjęcie!

 

 

Fajnie jest tworzyć Mapę Marzeń przy muzyce, która nas pozytywnie nastraja, ale też nie wytrąca z rytmu i pozwala się skupić. Zapalmy świece, włączmy muzykę, zaparzmy sobie ulubioną herbatę, a następnie oddajmy się ... tworzeniu! Połóżcie przed sobą płótno, rozłóżcie wkoło wszystkie czasopisma, naklejki itp. A następnie potraktujcie płótno, na którym tworzycie jak swój wymarzony ogród. To co w nim zasiejecie - zbierzecie. W centralnej części Mapy naklejcie swoje zdjęcie. Następnie przeglądajcie czasopisma, wycinajcie hasła, które sprawiają, że czujecie się dobrze. Wycinajcie hasła i obrazki, które odzwierciedlają to, co chcecie czuć, co chcecie osiągnąć, co jest dla was ważne. Przyklejajcie, wycinajcie, twórzcie.

 

 

 

Podczas robienia Mapy Marzeń, była u mnie Kasia, która robi mi od pewnego czasu zdjęcia ( np. te świąteczne). Chciałam jednak, żeby to nie było udawane, więc zaparzyłam nam herbatki, poczęstowałam pączkami i zabrałam się do tworzenia. Czytałam Kasi hasła jakie wycinałam, mówiłam dlaczego akurat to... było swojsko i na luzie. Kasia trochę pomogła mi nawet w poszukiwaniu kilku obrazków. Muszę przyznać, że trochę to wszystko trwało. Celowo nie zrobiłam Mapy na 100% będąc z Kasią, bo chciałam jeszcze w ciszy i spokoju, totalnie samotnie, przeczesać czasopisma od A do Z i znaleźć "brakujące ogniwa". Przy Kasi spędziłam na robieniu mapy chyba z półtorej godziny, a potem sama poświęciłam na to jeszcze drugie tyle. Chciałam, żeby hasła i obrazki nie były przypadkowe, przyklejane na siłę. Szukałam tego, co od razu wpadnie mi w oko i będzie totalnie moje. Udało się. Co prawda na zdjęciach końcowych, które zobaczycie efekt nie jest finalny, ale lećcie na InstaStories - tam pokazuję Wam całość, czyli to co widzicie + kilka dodatkowych kwiatków i haseł.

 

 

Po robieniu Mapy, dokończyłyśmy z Kasią herbatkę, usiadłyśmy zjeść w spokoju pączka, a ja zrobiłam sobie swój napój mocy czyli shake Fit Coco od Natural Mojo. Potrzebowałam kilka zdjęć, bo zbliżały się urodziny NM, a Kasia zrobiła mi najpiękniejsze zdjęcia jakie mam z ich produktami  odkąd z nimi jestem czyli... już ponad 2 lata!

Na produkty Natural Mojo macie moją specjalną zniżkę 25% na cały asortyment. Kod to MAMALA25 <3 

 

 

 

 

Moja Mapa Marzeń to głównie hasła i obrazki dotyczące zdrowego stylu życia, dbania o siebie, wartości rodzinnych, ale głównie spokoju ducha. Znaleźć można też na niej hasła takie jak LUKSUS, bo lubię luksus i dążę do tego, żeby móc go częściej smakować i się nim otaczać. Dążę do tego nie zatracając swoich wartości, będąc uczciwym i dobrym człowiekiem.

Jej robienie to była mega przyjemność - chyba nie spodziewałam się, że aż taka, serioo! Czułam się jakby to wszystko co przyklejam na płótnie, już się działo. Może dlatego, że wierzę w moc przyciągania i rzeczy mega na mnie działają. Wiadomo, że takie coś nie jest dla każdego - jedni mogą to obśmiać, inni powiedzieć: i po co mi to? I mają rację! Mapa Działań jest dobrą rzeczą tylko wtedy, kiedy widzimy sens w jej robieniu.

Gotowe dzieło, możemy oprawić sobie w ramę i postawić w miejscu, w którym często będziemy na nie zerkać. U mnie póki co, Mapa Marzeń stoi na biurku i lubię zerkać na nią z łóżka tuż przed snem, albo podczas pracy ( choć ostatnio częściej pracuję przy stole w kuchni :D).

Na koniec, chciałam jeszcze ogłosić do kogo polecą upominki za aktywność pod zdjęciami na Instagramie! :)

  • zestaw kosmetyków wędruje do ... @alcka89
  • zestaw La Roche Posay leci do ... @anka.walky
  • a wejściówkę na wystawę Króla Maciusia w Muzeum Polin wygrywa ... @kuuperek91

Gratulacje dziewczyny! Czekam na Wasze adresy na priv wraz z numerem telefonu :*

A tak na koniec, zostawiam Wam jeszcze garść zdjęć w ramach inspiracji i mam nadzieję, że i Wy spróbujecie takiej metody przyciągania do siebie tego, co dobre :) Ściskam Was ciepło!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na wstępie podkreślę, że mam ten komfort, że nie muszę zrywać się o 5,6 czy 7 rano na równe nogi i pędzić do roboty. Mam ten komfort, że nie wracam z pracy po 22 i nie kładę się spać dnia następnego. Mam ten komfort, że mogę sobie wstać o 5 i pójść spać o 22. No i nie mam już małego dziecka, które budzi się 10 razy w nocy :P

Nie każdy go ma, dlatego nie każdy może sobie pozwolić na pobudki o 5 rano, żeby spędzić z samym sobą godzinę czy dwie. I przecież nie ma jednakowej recepty na cokolwiek dla wszystkich ludzi na świecie. Staram się na tym blogu, pokazywać Wam SWOJE własne metody, które możecie przefiltrować dowolnie przez swoje potrzeby i coś dobrego z nich wyciągnąć :)

Od długiego już czasu staram się praktykować wstawanie o 5 rano. Z różnym skutkiem, wiadomo. Nie wychodzi mi to na wyjazdach, nie wychodzi mi to kiedy mam chore dziecko w domu. A czasem nie chcę, żeby mi to wychodziło, bo nie jestem robotem i jak mam ochotę to pośpię sobie i do 9 ( zdarza mi się to tylko u rodziców, no ale... jednak się zdarza).

Po raz pierwszy odkryłam magiczne działanie wczesnego wstawania, kiedy byłam na diecie bezpszenicznej, o której pisałam we wpisie - Tydzień z dietą bez pszenicy - 2 kilogramy w dół i energia nie z tej ziemi ... . To było dwa lata temu. Wstawałam wtedy o 6 rano, co jak na mnie było wyczynem godnym podziwu. Wtedy nie afirmowałam, nie praktykowałam jogi i medytacji ( wow, teraz widzę, ile zmian zaprowadziłam w życiu przez ostatnie 2 lata !!! ) ; nie skupiałam się aż tak na tych wszystkich rzeczach, na których skupiam się teraz. Ale doświadczyłam wtedy, jak działa na mnie zdrowe jedzenie i wczesne pobudki. Sprzątałam, ogarniałam mieszkanie i siebie, szykowałam Polci rzeczy, a potem do wieczora intensywnie pracowałam.

W tym roku, zaczęłam praktykować pobudki o 5 rano i fakt - było to łatwiejsze latem, niż teraz, ale... i teraz jest to do zrobienia. Co takiego robię dla siebie, że potem bez problemu funkcjonuję cały dzień? Robię rzeczy, dzięki którym zaczynam dzień z czystą i spokojną głową, ale także naładowanym pozytywnie ciałem. A więc co takiego ta Mamala czaruje jak jej córa przewraca się dopiero na drugi boczek, hmm? :)

 

BUDZIK 5:00 - W INNYM POMIESZCZENIU

Stopniowo pozbywam się wszystkich sprzętów elektronicznych z sypialni. Telefon wynoszę na noc do salonu z dwóch powodów: brak promieniowania w nocy tuż obok głowy, albo nawet trochę dalej, ale wciąż w tym samym pomieszczeniu. Druga sprawa to taka, że jak już muszę wstać i iść do tego salonu, żeby ten budzik wyłączyć... to jakoś większe prawdopodobieństwo, że już nie wrócę do łóżka. Budzik dzwoniący tuż obok ucha, był zawsze na nieświadomce wyłączany.

KENYOKU - oczyszczająca sucha kąpiel

Trwa to zaledwie 2/3 minuty i polega na wykonywaniu ruchów jedynie rękoma. Taka technika ma na celu oczyszczenie naszego pola energetycznego z zanieczyszczeń, negatywnych odczuć i negatywnej energii.

 

MODLITWY I MEDYTACJA

Pierwszą rzeczą jest czas na duchowość. Moje ulubione modlitwy obecnie to Poranna Modlitwa Oddania z książki Agnieszki Maciąg, pt: Rozmaryn i Róże ; Modlitwa zawierzenia się Bogu, którą mam przyczepioną do kratki na swoim biurku i tradycyjnie Ojcze Nasz. Do tego dochodzi moja ulubiona forma kontaktu z Bogiem, czyli po prostu rozmowa z nim. Zwierzenie się, podziękowanie, prośby, podzielenie się wątpliwościami. Do tego dokładam swoje dwie ulubione medytacje: jedna dotycząca zabezpieczeń mentalnych, w której mówię o tym, że wybaczam sobie i innym, proszę o wrócenie mi mojej energii życiowej itp. Druga to medytacja wdzięczności, której autorem jest Mistrz ReiKi Walter Lubeck. EDIT: obecnie obowiązkowym punktem jest po prostu medytacja. Siadam, zamykam oczy i oddycham. O tym czym jest medytacja i jak zacząć, pisałam w artykule - Jak zacząć medytować?

 

 

 

AFIRMACJE

Potem jest czas na afirmacje. Zazwyczaj wybieram sobie dwie afirmacje, które pasują mi do danego dnia i nastroju i każdą jedną czytam i powtarzam przez ok. 5 minut. O tym czym są afirmacje i jak je stosować pisałam we wpisie: Afirmacje - czym są i jak je stosować? 

Obecnie mam w swoim biurze taką fajną kratkę na ścianę i przyczepiam sobie na niej swoje modlitwy i afirmacje, żeby mieć je ciągle na widoku. Super patent, bo im częściej spoglądamy na jakieś hasła, tym mocniej przenikają one do naszej podświadomości :)

 

 

Lista TO DO

Czasem spisuję ją tuż po przebudzeniu, przed jakąkolwiek inną aktywnością. Czasem dopiero po seansie "duchowości". Spisuję sobie na niej najważniejsze punkty jakie mam do zrealizowania danego dnia. Więcej o tworzeniu listy TO DO pisałam we wpisie: Dobra organizacja = lepsza jakość życia.

 

 

JOGA

Zazwyczaj wybieram krótką, 12 minutową sesję jogi Gosi Mostowskiej, czyli: Powitanie słońca - energetyczna joga na dobry poranek. Ćwiczę tylko i wyłącznie z Gosią. Cenię sobie jej profesjonalizm, wiedzę ale najbardziej niesamowite ciepło, które od niej bije. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że to właśnie Gosia przeprowadzi warsztaty jogi na moich Warsztatach Relaksacyjnych Soul Camp. 

 

Powyższe czynności zazwyczaj zajmują mi trochę ponad godzinę, czyli kończę je mniej więcej o 6:15. Wtedy mam jeszcze ok godziny z groszami na inne aktywności. Czasem jak czas mnie nagli, to zabieram się za sprzątanie, a czasem idę biegać. Robię wtedy około 5 kilometrów, żeby zdążyć wrócić na 7 i mieć jeszcze szansę się wykąpać i ogarnąć przed odprowadzeniem Poli do przedszkola. Patent z bieganiem jest o tyle dobry, że mam potem energię na cały dzień i nie muszę w trakcie pracy robić przerwy na trening. Jeśli więc idę biegać, to cały cenny czas dla siebie mam odhaczony na liście już o godzinie 7. Ale wiecie jak jest - jest coraz zimniej, o 6 rano jest ciemno jak w dupie - no nie zawsze chce się człowiekowi wyjść. Nie zawsze, ale jak już wyjdę i przebiegnę kilka metrów z dobrą nutą na słuchawkach, to samej sobie dziękuję za tak wielką odwagę :P

Jeśli nie bieganie i nie sprzątanie, to np. kąpiel + wizualizacja + relaksacyjna muzyka. O takim sposobie na łączenie przyjemnego z pożytecznym pisałam we wpisie: O sztuce łączenia przyjemnego z pożytecznym.  Jeśli nie to - to dobra książka i nie jakieś pranie mózgu, nie żadne ciężkie, motywacyjne kloce ( które uwielbiam) ale coś lekkiego i przyjemnego jak książki Agnieszki Maciąg. A czasem to po prostu chcę się wyspać i wstaję o 6 i robię "tylko" tą ponadgodzinną sesję dla siebie, bez treningu, kąpieli, książek itp. I to już jest bardzo dużo i wystarczająco. Ale czasem jest mi mało :) W końcu czym jest godzina, a nawet czym są dwie godziny dla samej siebie, kiedy doba ma ich aż 24?

 

 

Jakie więc mam korzyści z tak wczesnego wstawania i wykorzystywania dwóch godzin na swoje ciało i umysł?

  • lepsze samopoczucie
  • większy zapał do pracy
  • brak napadów głodu
  • brak ciągłego zmęczenia
  • większa cierpliwość do dziecka, bo nie mam w sobie frustracji, że nic dla siebie nie zrobiłam
  • lepsza organizacja pracy i czasu
  • bardziej pozytywne podejście do życia

A to już niesie za sobą cały szereg pozytywnych rzeczy. Lepsze kontakty z ludźmi, piękniejszy odbiór otaczającego nas świata, lepsze efekty w pracy... ogólnie rzecz biorąc - lepsze życie.

To jest mój sposób i moja recepta.  Na lepsze życie, lepszy nastrój, na szczęście. Każdy musi znaleźć na siebie sposób i szukać rozwiązań, które pomogą mu żyć lepiej i piękniej. Nie musisz od razu porywać się na 2 godziny czasu dla siebie i pobudki o 5. Możesz wstać chociaż pół godziny przed normalną porą pobudki i zrobić coś dla siebie - pomodlić się, posiedzieć w ciszy, wypić kawę czy herbatę i poczytać dobrą książkę - wybór należy do Ciebie. Czasem rydz jest lepszy niż nic, a w tym przypadku rydzem może być chociaż 15 minut. Sprawdzaj, testuj różne rozwiązania i w miarę możliwości ułóż sobie życie tak, żeby było chociaż ciut lepiej niż jest - jeśli oczywiście tego potrzebujesz i tego chcesz.

Pięknych poranków moi mili!

 

O afirmacjach na moim stories, mówię już od wielu, wielu miesięcy. Ta niesamowita sztuka, jest pewnie przez sporą część osób wyśmiewana i nierozumiana. Ale dla wielu osób okazuje się sposobem na lepsze i piękniejsze życie.

Trzeba jednak dużej wiedzy i zrozumienia tematu, by wiedzieć, że afirmacje to nie jest tylko kwestia czytania z kartek, a już na pewno nie jest to wmawianie sobie: jestem bogaty! - podczas gdy mamy złotówkę w portfelu i kilkadziesiąt tysięcy długu do spłaty. Tak się właśnie wielu osobom wydaje, ale wynika to tylko i wyłącznie z niewiedzy. Ja chciałabym Was dzisiaj w świat afirmacji choć trochę wprowadzić i pokazać Wam, że nie są to żadne czary, czy bzdury.

 

CZYM SĄ AFIRMACJE?

Afirmacje to nic innego jak formuły, stwierdzenia, że coś istnieje lub jest prawdą. To coś na zasadzie zasiewania ziaren w swoim umyśle - jeśli będziemy je pielęgnować i będziemy w tym systematyczni, przenikną do naszego umysłu. Życie jest takie jak nasze myśli. Znam osoby, które przyciągają do siebie wszystko co pechowe, bo non stop myślą o tym, co pechowego może ich spotkać, a kiedy już spotka, skupiają na tym całą swoją uwagę. Na pewno też doświadczyliście kiedyś w swoim życiu czegoś na zasadzie przyciągania - tak się na czymś skupialiście, że w końcu stało się to rzeczywistością. Wiele osób, kiedy czyta takie rzeczy, zaczyna mieć błędne przekonania, że skoro tak się dzieje, to znaczy, że jeśli będę codziennie myślała, że mam wór kasy, to w końcu będę go miała. No nie do końca.

W książce o afirmacjach, możemy spotkać się z takim zdaniem: zasadą umysłu jest zasada wiary.

 

"Pamiętaj, że nie to, w co wierzysz, a wiara w Twym własnym umyśle przynosi efekt" 

 

Na nic nam afirmacje i inne "sztuczki" jeśli nie mamy w sobie choć krzty wiary - wiary samej w sobie, nie chodzi mi tutaj o religię itp. Musimy choć trochę uwierzyć w to, co chcemy zasiać w swoim umyśle, by z dnia na dzień wierzyć coraz bardziej. Mogę Wam to pokazać na przykładzie związku. Nie wydarzy się w nim nic dobrego, jeśli jesteście przekonani w 100%, że nie da się tego uratować. Na nic będzie Wam powtarzanie w myślach "Moja miłość jest coraz silniejsza", jeśli Wy tak naprawdę jesteście przekonani, że to już koniec i ratunku nie ma. Ale jeśli choć trochę... choć trochę uwierzycie, że jest jakaś szansa, to taka formuła ( odpowiednio rozwinięta) każdego dnia będzie zaszczepiać w Was coraz większą motywację i wiarę w to co mówicie. Żadna tam magia, nazwałabym to raczej świadomym sterowaniem swoim umysłem.

Nie chcę Wam tutaj zdradzać całej wiedzy na temat afirmacji, bo od tego jest odpowiednia książka, a ja nie dam rady Wam wyjaśnić wszystkiego w jednym wpisie na blogu.

Afirmacje nie mogą być powtarzane bez przekonania. Nie możemy ich mówić ot tak, myśląc w tym czasie o zakupach. Żeby afirmowanie naprawdę działało, musimy to robić całym sobą. Wielu ludzi, kiedy ułoży już sobie formułę i zapisze na kartce, to po prostu bezwiednie czyta ją kilka razy - i tyle. A tu trzeba spełnić kilka warunków.

JAK AFIRMOWAĆ?

  • przed afirmacją, należy się wyciszyć, odprężyć. Nie zabierajmy się za to byle jak. Naprawdę przygotujmy się na to, że za chwilę będziemy zasiewać w swojej głowie dobre myśli :) Oczywiście możecie afirmować sobie w autobusie, w myślach, ważne, byście się w to wczuli. Najbardziej sprzyja afirmowanie przed snem, przy przygaszonym świetle, na głos. Jeśli zapamiętacie formułę, super jest recytować ją z zamkniętymi oczami, a nawet przy niej zasypiać. Świadomość przy zasypianiu ma mniejszą zdolność odrzucania afirmacji - tak mówią :P
  • twórz obraz tego o czym mówisz - czyli podczas mówienia afirmacji staraj się przywoływać adekwatne obrazy a nawet staraj się czuć tak, jakby to już się działo, jakbyś czuł się tak, jak marzysz by się czuć. To jest na początku cholernie trudne, kiedy mamy dopiero w sobie minimum wiary, ale wierzcie mi, że później jest coraz lepiej - jeśli jesteście systematyczni i się do tego przykładacie :)
  • nie spiesz się - nie wymawiaj afirmacji szybko, żeby jak najszybciej skończyć. Rób to ze spokojem, powoli.
  • byłoby super gdybyś swoją afirmację stosował 3 razy dziennie po 15 minut, ale powiem Wam szczerze, że to się rzadko udaje nawet mi, a co dopiero osobom pracującym na etacie, czy będącym z dziećmi w domu całe dnie. Ale tych 10 minut z rana i 10 minut przed snem, myślę, że każdy znajdzie.
  • jeśli sam układasz afirmacje, nie stosuj w nich sformułowań typu: chciałbym, mam nadzieję. A na co dzień staraj się w ogóle unikać mówienia o czymś w sposób negatywny, typu - to nie na moją kieszeń. Nie stać mnie na to. Nie umiem. Nie potrafię. Nie dam rady. Jeśli jesteście chorzy, nie myślcie o tym na zasadzie skupiania się w temacie leczenia schorzenia, a bardziej na zasadzie przywracania zdrowia. Rozumiecie różnicę? Ja często łapię się na tym, że kiedy mam gorszą sytuację finansową, to zamiast myśleć o sposobach na zarobienie, to ja skupiam się na tym, że nie mam kasy, że mam wydatki, że nie mam na taki i sraki rachunek. A jak tak myślę to zawsze, ale to ZAWSZE na głowę spada mi jeszcze więcej wydatków.

Moja przygoda z afirmacjami zaczęła się po kupieniu książki dr Josepha Murphiego - "Sztuka afirmacji - uwolniona potęga podświadomości". Obecnie książka jest już maksymalnie sfatygowana :D Zabieram ją ze sobą niemalże wszędzie :D Kartki można z niej swobodnie wyrywać, żeby np. leżeć z 1 afirmacją/1 kartką a nie całą książką.

Zawiera ona w sobie wiedzę na temat afirmowania jak i 52 afirmacje. Autor proponuje swoją metodę, w której każdej afirmacji poświęcamy tydzień i dopiero przechodzimy do kolejnej. Nie wszystkie jednak afirmacje się Wam przydadzą. Nie wszystkie przypadną Wam do gustu. Ja przy niektórych się męczyłam i zwyczajnie je pomijałam, bo w nie po prostu nie wierzyłam, więc nie miało to sensu.

 

 

CZY AFIRMACJE ZAWSZE DZIAŁAJĄ? 

Nie popadam też w skrajności. Afirmacje to dodatek w moich codziennych rytuałach. Nie uważam, że afirmowanie wyleczy świat ze wszystkich problemów. Przyznam też, że człowiek sam musi choć trochę wiedzieć czego chce, jeśli chce się za to wziąć. Często wydaje nam się, że chcemy np. naprawić związek a w głębi duszy wcale nie chcemy go naprawiać. No ja tak miałam. Afirmowałam, modliłam się o uzdrowienie pewnej relacji. Nic nie pomagało. Dlaczego? Bo w głębi duszy wiedziałam, że wcale nie chcę tej relacji z właśnie tym człowiekiem. . Wiedziałam, ale nie dopuszczałam tego do siebie, więc ciągle modliłam się i czytałam formuły mające zaszczepić we mnie wiarę, że będzie dobrze. Nie było dobrze. Bywało. Pytałam Boga: dlaczego nie możesz dać mi tego, o co proszę tyle lat? Dlaczego mi tego nie dawał? Bo nie taki miał dla mnie plan i ja dobrze o tym wiedziałam w głębi duszy. Ale nie chciałam tego do siebie dopuścić. Nie byłam wtedy gotowa.

Temat afirmacji jest dużo bardziej szeroki, ja jedynie troszeczkę pokazałam Wam na czym to polega. Jeśli Was to zainteresowało, to koniecznie zainwestujcie we wcześniej wspomnianą książkę. Ona wyjaśni Wam temat dużo bardziej szczegółowo.

Ja na koniec zamieszczam swoją ulubioną formułę, jest to afirmacja na 1 tydzień. Działa na mnie niesamowicie dobrze. Uspokaja mnie i zaszczepia we mnie taką dziecięca wiarę, że co się w życiu nie wydarzy, to będzie dobrze. Jestem wierząca i temat duchowości jest dla mnie bardzo ważny, więc tym bardziej formuła tej afirmacji jest dla mnie idealna:

 

"Boska miłość wypełnia moją duszę. Boskie prawo jest moim prawem. W moim życiu panuje boska harmonia. Boski pokój wypełnia moją duszę. Mogę podziwiać boskie piękno. Boska radość wypełnia moją duszę. Bóg prowadzi mnie na każdym kroku. Boskie światło oświetla moją drogę. Ufam, że w moim życiu będzie więcej miłości, prawdy i piękna niż w moich najśmielszych marzeniach. Wiem, że jestem napełniona wszelką miłością i hojnością."

 

Do każdej afirmacji dołączony jest komentarz. Do powyższej jest taki: "Obecnie życie nacechowane jest pośpiechem, niepokojem, brakiem skupienia i niepotrzebną troską. Jeśli nie możesz sprostać wymaganiom dnia codziennego, postaraj się uspokoić swój umysł i pamiętaj o tym, że zostałeś stworzony, aby się radować."

Wiem, że niektórych słowo "Boskie" powtarzane z taką częstotliwością może mdlić, przerażać. To nic. Zmieniajcie formuły tak, byście to wy w nie wierzyli. Zamiast - mogę podziwiać Boskie pięknego - mogę podziwiać piękno tego świata. Itp, itd.

Uff... na pewno nie napisałam o wielu kwestiach, ale wydaje mi się, że te najbardziej istotne poruszyłam. Jeśli macie jeszcze jakieś pytanie, będę tutaj do Waszej dyspozycji, ale jeśli naprawdę naprawdę chcecie się za to zabrać, to koniecznie przeczytajcie książkę :)

Uściski kochani!

O ile temat wnętrz jest teraz u mnie na topie, to jednak patrząc na wszystkie lata mojej blogowej kariery, to właśnie o książki padło najwięcej pytań. Nie ma dnia, w którym ktoś by mnie o nie nie zapytał :D

Wiadomym jest, że książki tego typu robią się teraz po prostu "modne" i ludzie często kupują je, ot tak, po prostu. Żeby coś tam przeczytać, spojrzeć i odłożyć. Ze mną te książki są już wiele lat. Przyczyniły się do znacznej poprawy jakości mojego życia, zmieniły moje nastawienie i wyciągnęły ze mnie to co najlepsze. Nadal wyciągają, bo praca nad sobą trwa przez całe życie. Ale przeszłam już spory kawał w swojej podróży w głąb siebie i w życiu bym nie sądziła, że tak mi się to wszystko spodoba.

Temat rozwoju osobistego i motywacji przewijał się na moim blogu od samego początku. Nie określałam nawet tego słowami: rozwój osobisty czy coaching. To po prostu jakoś tak samo ze mnie wychodziło. Tryskałam energią, miałam power, miałam motywację i chciałam pokazywać ludziom, że oni też mogą. Przez tych kilka lat, życie solidnie skopało mi tyłek, ale jak się okazało, miłość do życia tylko wzrastała. Pojawiła się nawet miłość do Boga. Na przestrzeni kilku lat, w moim życiu wydarzyły się istne cuda. Książki były tego nieodłącznym elementem. Były moim ukojeniem, dawały mi power, przywracały życiową energię. Oczywiście nie robiły tego w magiczny sposób, przesyłając mi energię kiedy je trzymałam ;) Robiły to słowa zapisane w tych książkach, z których umiałam wiele wyciągnąć. Tak, to ja odmieniłam swoje życie, ale bez książek nigdy by mi się to nie udało. Książki pokazały mi jak czerpać z życia, jak wierzyć. Nauczyły mnie radzenia sobie ze swoimi demonami, pokazały co jest dobre, a co złe. Książki to taki mój 3 rodzic, który wypełnił luki pozostawione przez mamę i tatę. Każdy rodzic zostawia jakieś luki, to normalne. W późniejszych latach albo uzupełnimy je sami, ale zrobimy z drobną pomocą. Ja wybrałam właśnie książki.

Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić te pozycje książkowe, które przeczytałam od A do Z. Niektóre z nich czytałam po kilka razy. Przedstawię Wam je w takiej kolejności, w jakiej one pojawiały się w moim życiu. Nie chcę Wam ich recenzować, zdradzać zbyt wiele. Chcę jedynie pokazać Wam je wszystkie, powiedzieć w kilku słowach, czego MNIE one nauczyły, w czym mi pomogły... Uważam, że dla każdej książki będzie to najlepsza rekomendacja, a dla Was najlepszy wyznacznik tego, czy dana książka jest dla Was.

 

SEKRET

Rhonda Byrne

 

 

To od tej książki wszystko się zaczęło. W wieku 16 lat, mama dała mi Sekret w prezencie. Pamiętam jak dziś. Weszła do pokoju. Rolety jak zwykle były na samym dole. W pokoju było ciemnawo, a ja tradycyjnie "odpoczywałam" czyli leżałam i nic nie robiłam. To był dla mnie ciężki czas. Życie było dla mnie bezsensowne i kiedy nie było wkoło mnie moich licealnych przyjaciół, nic nie miało większego sensu. Nie miałam pasji, zainteresowań, olewałam naukę i rodzinę. Typowe dla nastolatek, ale nie dla wszystkich, więc nie każdy może zrozumieć. Mama powiedziała: może ona Ci pomoże... i wręczyła mi książkę. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo w sumie to był miły gest... Książkę rzuciłam w kąt. Coś tam czasem próbowałam przeczytać, ale nie przemawiało to do mnie. Ale kiedyś poczułam impuls. Sięgnęłam po Sekret raz jeszcze, pochłonęłam wszystkie kartki... pamiętam to jak dzisiaj. Wstałam, jakby coś we mnie wstąpiło, odsłoniłam rolety po wielu miesiącach i pełna wiary i nadziei obiecałam sobie, że zacznę żyć. To był zaledwie początek...

Książka Sekret to idealny wstęp do świata rozwoju osobistego, motywacji, afirmacji itp. To właśnie SEKRET wszystko zapoczątkował. To właśnie SEKRET w dawnych czasach znali tylko nieliczni. Dowódcy, wynalazcy, naukowcy. Mam wrażenie, że mimo mojego wieloletniego, nastoletniego buntu, ja też go znałam i nawet nie wiedziałam, że jest to zjawisko, które ma swoją nazwę. Że jest to prawo przyciągania. Odkąd pamiętam, miałam w sobie coś takiego, że jeśli bardzo czegoś pragnęłam i mówiłam, że tak będzie, to moja wiara w to była tak silna, że to się działo. Było dla mnie oczywistym, że jeśli się do czegoś źle nastawię, to coś nie wyjdzie. Nie wiem skąd to wiedziałam, ale wiedziałam, że obraz sytuacji zależy tylko od tego, jak sobie tą sytuację wyobrażę.

 

 

 

Sekret to prawo przyciągania. Książka odwołuje się do wielu przykładów używania Sekretu nawet w starożytności. Wyjaśnia nam jakie błędy popełniały myśląc lub mówiąc o danej sytuacji. Wyjaśnia w jaki sposób myśleć, by przyciągać do siebie dobrych ludzi, dobre sytuacje. W wieku 16 lat czytało mi się tą książkę trudno, teraz kiedy ją czytam wyciągam z niej o wiele więcej. Książka pokazała mi jak wiele jest we mnie nawyków, które sieją spustoszenie w moim życiu. Ta książka to prawo przyciągania wyjaśnione w bardzo prosty i ciekawy sposób.

SEKRET - potęga młodości

Paul Harrington

 

 

Książka również napisana w bardzo prosty i jasny sposób. Po jej przeczytaniu, jeszcze w liceum, dużo bardziej zrozumiałam to, co przeczytałam wcześniej w Sekrecie. Wszystko jest wyjaśnione dużo bardziej precyzyjnie, natrafiłam na różne akapity i nagle rozumiałam o co chodziło z czymś, co nie do końca zrozumiałam w Sekrecie. To takie uzupełnienie wiedzy, które pozwoli nam lepiej pojąć mechanizmy prawa przyciągania. Śmiem nawet stwierdzić, że autor tak prostymi słowami, trafiłby nawet do młodzieży z gimnazjum. Sekret choć też nie jest jakiś skomplikowany, to jednak na 1 rzut może się okazać cięższy od potęgi młodości. Mimo wszystko wciąż uważam, że Potęgę Młodości powinniśmy przeczytać jako drugą, dlatego, że Sekret porusza wszystko dość ogólnie, a Potęga Młodości skupia się na naszych pragnieniach, marzeniach, ambicjach, które miały początek już we wczesnej młodości, ale wraz z tykającym zegarem biologiczny, zaczęły gasnąć.

MAGNETYZM SERCA

Ruediger Schache

 

 

Magnetyzm Serca jak mówi już nam tytuł, skupia się na miłości, na uczuciach. Nie chodzi tylko o miłość do partnera, ale też do innych ludzi a przede wszystkim do samego siebie. Książka pokazuje nam jakie myśli i jakie podejście, może sprawiać, że na tej płaszczyźnie życia może nam coś nie wychodzić. Wstrząsnął mną rozdział o samospełniającej się przepowiedni. Zrozumiałam wtedy w jaki sposób, psułam swój związek i że sama do tego doprowadziłam. Książka przyda się wszystkim tym, którzy w swoim życiu czują się samotni, lub chcą po prostu otworzyć swoje serce nieco bardziej, tak by wpuścić do niego więcej ciepła. Ta książka po raz pierwszy sprawiła, że zapaliła mi się lampka, że moje serce jest zbyt zamknięte. Na świat, na ludzi.

 

PEŁNIA ŻYCIA

Agnieszka Maciąg

 

 

O tej książce, powstał cały osobny wpis - wyższy level szczęścia, dlatego nie będę tutaj się już zbytnio rozpisywać. Trzy książki, o których napisałam Wam przed chwilą, przeczytałam w liceum. Potem przez kilka lat, wracałam tylko do nich, ale moje życie wciąż pozostawiało wiele do życzenia. Wiedziałam, że trzeba myśleć pozytywnie, ale wciąż było we mnie dużo frustracji, jadu, żalu. Aż w końcu w ręce wpadła mi Pełnia Życia, która zapoczątkowała początek mojej przemiany... tym razem duchowej. I to właśnie tego przez te wszystkie lata mi brakowało.

Pełnia Życia wprowadziła mnie w świat spokoju, ciszy, miłości, zdrowia, wiary, Boga. Dzięki niej nauczyłam się oczyszczać siebie ze złej energii. Wiele rzeczy, które wydawały mi się skomplikowane, nagle pojawiły się w moich oczach w zupełnie innym świetle. Agnieszka pokazała mi wartości, które wcześniej nie miały dla mnie znaczenia, a z każdą kartką rozumiałam, że to ich całe życie mi brakowało. Ta książka sprawiła, że nie chciałam już tylko myśleć pozytywnie. Chciałam stać się dobrym człowiekiem. Takim naprawdę dobrym... Ale więcej przeczytacie w moim wpisie i oczywiście ... w książce :)

 

 

MOC POZYTYWNEGO MYŚLENIA

Norman V.Peale

 

 

Pełnię Życia przeczytałam jakoś w październiku 2016 roku. Od tamtego czasu nie przestawałam zadziwiać ludzi i rodziny swoją siłą i energią. Dwa miesiące później w Boże Narodzenie, odpakowałam prezent spod choinki. Moc Pozytywnego Myślenia. Znów od niej. Od mojej mamy. To był kolejny przełom. Do książki podchodziłam kilka razy. Była dla mnie za ciężka. Nie czułam jeszcze wtedy aż takiej potrzeby bliskości z Bogiem. Wiara miała już jakieś miejsce w swoim życiu, ale nie aż takie jak teraz. Nie zmuszam się do czytania książek. Jeśli coś mi nie wchodzi, to znaczy, że to nie ten czas. Ale w końcu ten czas nadszedł, a wtedy pochłonęłam książkę w mgnieniu oka. Poza zaszczepieniem we mnie po raz kolejny wiary w to, że mogę wszystko i że wszystko sprowadza się do naszych myśli, zrozumiałam też jak ogromną role odgrywają modlitwy i kontakt z Bogiem. Dużo tekstu, dużo przykładów ludzi w różnych sytuacjach życiowych, którym pomógł autor książki Norman V. Peale - protestancki kaznodzieja i pastor. Kiedy słyszę bełkot coachów w dzisiejszych czasach, krzyczących tylko: możesz wszystko! - cieszę się, że o pozytywnym myśleniu w tak piękny i wartościowy sposób, mógł wypowiadać się Norman przez 50 lat swojego życia, zanim jeszcze pojawiłam się na świecie i że teraz jego wszystkie nauki, mogę czytać spisane w książce, którą nazywałam swoją Biblią... Moc Pozytywnego Myślenia nauczy Was jak w siebie wierzyć, jak się realizować, jak przestać się martwić i jak siać w swoim życiu   dobre myśli... to ciężka sztuka i nawet ja nie opanowałam jej w 100%. Życie co chwilę odciąga mnie od mojej radości i nie zawsze potrafię cieszyć się pomimo przeszkód. Ale staram się. I jakoś mi to wychodzi.

 

UWIERZ I ZWYCIĘŻAJ

Norman V.Peale

Przywiązana do teorii Normana, skusiłam się na jego kolejne działo, tym razem Uwierz i Zwyciężaj. Na początku się nie polubiłyśmy. Zaczęłam czytać ją w jakimś słabszym okresie, w którym udzieliło mi się podejście sfrustrowanych realistów, zmęczonych życiem: to tak nie działa. Kiedy nie mamy w sobie krzty wiary i jakiejś mobilizacji, nawet najlepsza książka może mieć problem by z nas coś wykrzesać. Ale również jak przy poprzednich. Dałam sobie czas, aż w końcu w odpowiednim momencie wróciłam i łyknęłam całość. Nie od razu. Nauczyłam się już, że żeby osiągać duże efekty, książkę trzeba sobie dawkować, tak by każdego dnia nas czegoś uczyła.

Uwierz i zwyciężaj pozwoliła mi nabyć nowe podejście, przede wszystkim w kwestiach zawodowych, choć nie tylko, bo książka zahacza też o szczęście w życiu małżeńskim, co również pozwoliło mi rozwiązać wiele swoich problemów. Książka nauczyła mnie nowego wymiaru pewności siebie. Zrozumiałam jak wiele krzywdy wyrządzał mi kompleks niższości i uwolniłam się od strachu, który blokował mnie przed podejmowaniem niektórych decyzji.

 

POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI

Joseph Murphy

 

 

 

 

 

Po podstawowych lekturach wyjaśniających czym jest prawo przyciągania i jak funkcjonuje, wzbogaconych o rozbudowane techniki zahaczające o modlitwy np. w Mocy Pozytywnego Myślenia, można spróbować zabrać się za coś bardziej "zaawansowanego". Ja postawiłam na Potęgę Podświadomości autorstwa Josepha Murphiego - doktora religioznastwa, filozofii i praw, a także prekursora pozytywnego myślenia. Autor w swojej książce opiera się na sile podświadomości. Wyjaśnia czym ona jest i w jaki sposób za jej pomocą możemy się pozbyć problemów i przeciwności, które nie pozwalają nam osiągnąć swoich celów i marzeń.

Książka nie nadaje się na przeczytanie dla osoby, która dopiero zaczyna swoją przygodę z pozytywnym myśleniem - tak mi się wydaje. Temat podświadomości jest bowiem już czymś znacznie głębszym i skomplikowanym (na 1 rzut oka) i może zamiast zachęcić do zmiany życia - odstraszyć. Potęga podświadomości porusza wszystkie tematy związane z życiem. Związek, strach, wybaczanie, rozwody, biznesy. Ostatnio powiedziałam koleżance, że w tej książce jeśli się bardzo chce, znajdzie się chyba rozwiązanie każdego problemu. Niesamowity jest rozdział o podświadomości, która może wyciągnąć z alkoholizmu. Genialne.

Nieważne w czym szukacie ukojenia, jaki problem chcecie rozwiązać - jeśli jesteście już gotowi na coś cięższego - ta książka jest dla Was. Mnie, nauczyła ona przede wszystkim niesamowitych tajników, które mają działanie, czasem mam wrażenie wręcz magiczne. Nauczyłam się mocniej wykorzystywać swoją podświadomość do polepszania jakości swojego życia. Nie zawsze mi wychodzi, bo nie zawsze mam w sobie wystarczająco dużo motywacji. Ale jak już wychodzi - to wiem dlaczego...

MILION CUDOWNYCH LISTÓW

Jodi Ann Bickley

 

 

Milion cudownych listów to coś trochę innego od pozostałych pozycji. To również książka od mojej mamy. Napisana przez niesamowitą dziewczyną, która zachorowała na zapalenie mózgu. To nie jest książka w stylu: zachorowałam, odnalazłam Boga i już wszystko jest pięknie. Tutaj nie ma czegoś takiego. Autorka otwarcie przyznaje, jak zapalenie mózgu zrujnowało jej życie i jak wiele musiała przecierpieć, ale w tym wszystkim pokazuje jak nawet najbardziej gówniane sytuacje, można przekuć w coś dobrego. Piękna historia, cudowne wnioski. Dobra lektura dla każdego, kto szuka słońca w swoim szarym życiu i dla każdego kto potrzebuje wstrząśnięcia, by docenić to co ma.

 

 

REGINA BRETT

 

Bóg nigdy nie mruga

Jesteś cudem

Kochaj

Bóg zawsze znajdzie Ci pracę

 

 

Regina i jej książki okazały się najbardziej zdroworozsądkowymi, które również poruszają wszystkie aspekty życia i jego problemy. Przepadłam w tych książkach totalnie i chłonęłam jedna za drugą. Gdybym miała złotą rybkę, poprosiłabym ją o jeszcze kilka zbiorów felietonów Reginy, bo dzięki nim, najzwyczajniej w świecie, lepiej się żyje. Totalnie luźne i normalne podejście do życia, do Boga. O ile z czasem zrozumiałam, że ciężko żyć bez dopuszczania siebie złych myśli i bez martwienia się ( od czasu do czasu), tak Regina pozwoliła mi się z tym wszystkim pogodzić, a mimo to czerpać z życia, skupiać większą uwagę na radości, miłości, wierze.

Autorka pokazuje idealne wypośrodkowanie, sprawia, że to co do tej pory było trudne, nagle w naszych oczach staje się proste i zrozumiałe. Te cztery książki Reginy to najlepsza na świecie terapia DLA KAŻDEGO. Prosty język, cudowne felietony oparte na życiu, na prawdziwych historiach. O ile czasem przy Mocy Pozytywnego Myślenia czy Potędze Podświadomości, mój umysł mówił mi: to jest już przesada! - tak tutaj tego nie ma. Cudowny złoty środek. Książki Reginy powinny być obowiązkową lekturą w szkołach, bo przez tak krótki czas, nauczyły mnie więcej niż przez 20 lat życia, nauczyciele, rodzina, przyjaciele itp.

Kocham Reginę i kocham jej książki, które choć odnoszą się do Boga, wcale nie są książkami tylko i wyłącznie o wierze. Teksty dotyczące stricte wiary w Boga w książce, to najbardziej normalne podejście do wiary z jakim się spotkałam. Kiedy czasem piszą do mnie czytelniczki, które są naprawdę radykalnymi katoliczkami, zaczynam rozumieć, że totalnie odstaję od sposobu ich postrzegania świata i reguł, jakimi rządzą kościołem. Regina ze swoim postrzeganiem Boga, trafi zapewne dużo bardziej do serc ludzi, którzy błądzą w Jego poszukiwaniu, niż radykalni katolicy, dla których istnieje tylko białe albo czarne. Regina - mam nadzieję, że wiesz jak wiele dobrego czynisz w życiu tych, którzy Cię czytają. Dziękuję!

 

 

 

 

 

 

Na dzisiaj to tyle. Obecnie mam rozpoczęte trzy różne książki, które na pewno znajdą się w kolejnej części tego wpisu. Chcę Wam jednak na zakończenie jeszcze coś napisać. Książki to nie są złote recepty na udane życie. To zbiory wskazówek, przykładów, wyjaśnień - nie musimy brać wszystkiego na 100%. Wyciągajmy to co dla nas dobre. Nie zmuszajmy się do robienia wszystkiego co mówi książka. Do niektórych książek się dojrzewa. Trzeba do nich wracać, by za każdym razem wyciągnąć z nich coś dobrego. Nie zrywajcie się po przeczytaniu kilku zdań: teraz zmienię swoje życie! Spokojnie, na luzie, zacznijcie je zmieniać, bo jeśli zbyt wiele energii poświęcicie na jaranie się tym, że teraz już będzie pięknie - to po kilku dniach wszystko spadnie, opadnie i znów zwątpicie. Treści zawarte w powyższych książkach to nie są magiczne receptury, które odmienią Wasze życie w kilka tygodni. Zmiana samego siebie i swojego życia na pełniejsze, bardziej wartościowe, to długotrwały etap. Właściwie trwa to całe życie. Musimy wciąż umacniać się w wierze, wciąż się doskonalić, pracować nad sobą, nad ograniczaniem złych emocji takich jak żal, nienawiść. Praca nad sobą to wiele różnych etapów i wierzcie mi, że nie wszystkie będą się Wam podobać. Ale warto. Warto to robić, bo tylko mając w sobie dobrą energię i posiadając wiedzę jak żyć, by dobrze nią zarządzać - można osiągnąć pełnię szczęścia i poczucie spełnienia.

Nie wyobrażam sobie życia bez książek tego typu. Pozwalają mi przetrwać chwile zwątpienia, wierzyć, kiedy najmniej mi się to udaje. Pozwalają mi wydobywać z siebie dobro, czynić dobro i dostawać dobro. Jestem w pełni zakochana w swojej podróży, w odkrywaniu samej siebie, swoich możliwości. I zawsze będę pamiętać o tym, kiedy to się zaczęło. Zawsze będę wdzięczna mojej mamie, która to wszystko zapoczątkowała. Mojej pracy, dzięki której miałam okazję recenzować książkę Agnieszki Maciąg. Autorom wszystkim książek, który do mnie dotarli i pozwolili mi się zmienić. Wam - czytelnikom - którzy wielokrotnie dziękowaliście mi za moje wpisy, opisywaliście swoje historie, obdarzyliście mnie zaufaniem. Mieć świadomość, że można swoje szczęście mnożyć, dzieląc się nim, jest niesamowita. Czyńmy dobro. Wybierzcie książki idealne dla Was, podsuwajcie je swoim znajomym, rodzinie. Wspinajcie się na wyżyny swoich możliwości i nie ustawajcie w swojej podróży w głąb siebie. Bądźcie dobrymi ludźmi i róbcie wszystko, by lepiej zrozumieć siebie, życie i innych ludzi...

Życzę Wam wszystkiego co najlepsze i mam nadzieję, że tak długo wyczekiwany przez Was wpis, poruszy Wasze serca, skłoni do przemyśleń, do zmian... Cieszę się, że tak wiele osób, już przed tym wpisem kupiło książki z mojego polecenia - wielokrotnie widzę Wasze oznaczenia na instagramie, w których otwarcie piszecie, że tak! Kupiłyście! To cudowne, że nie zapominacie o osobach, które w jakiś sposób przyczyniły się do Waszych zmian. Jestem za to ogromnie wdzięczna :*

PS: Nie mogę doczekać się już kolejnej części tego wpisu, a Wy?! :)

 

@alicjawegnerpl

Zajrzyj na mój Instagram i sprawdź, jak żyję, manifestuję oraz działam.
cartcrossmenuchevron-down linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram