0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

Jak zacząć medytować? To pytanie ludzie zadają sobie zbyt często i zbyt długo, zamiast zacząć po prostu działać. Wiem, bo sama tak miałam. Ciągle uważałam, że nie mam możliwości, że nie mam czasu, że to zbyt trudne. Zamiast po prostu usiąść, zacząć oddychać i... wyciszyć się.

Medytacja to dla mnie nic innego jak celebracja ciszy, skupienie na swoim oddechu. Tylko podczas ciszy, możemy usłyszeć samego siebie, możemy usłyszeć swoje prawdziwe potrzeby. Medytacja daje nam wgląd w swoją duszę, w swoje myśli. Medytacja nie jest wbrew pozorem stanem bez myśli. Jest stanem, w którym tym myślom możemy się bezkrytycznie i spokojnie przyjrzeć. Jesteśmy bezstronnym obserwatorem, który podczas medytacji poznaje lepiej samego siebie i w końcu może usłyszeć swój wewnętrzny głos, który tak często jest tłumiony przez chaos z zewnątrz. Ciężko jest usłyszeć siebie, kiedy stale ładujemy się bodźcami zewnętrznymi, stale znajdujemy sobie zajęcia, stale COŚ robimy, stale o czymś mówimy, stale kogoś słuchamy, stale gdzieś biegniemy. 

Boimy się ciszy, bo boimy się usłyszeć samego siebie. Boimy się ciszy, bo nagle się okazuje, że na wierzch może wyjść nasz krzyk rozpaczy, który kiedy stale jesteśmy czymś zajęci - jest zagłuszany. Po co więc medytować? Po to, by usłyszeć siebie, ale też po to, by nauczyć się ten swój głos akceptować i go nie oceniać. Mamy być tylko obserwatorami.

Medytacja to dla mnie przede wszystkim najcudowniejsza forma relaksu. Nawet jeśli ciężko mi zapanować nad myślami, to po 10 minutach medytacji ( takie moje minimum) mój oddech jest totalnie uspokojony, ale zachodzi też wielka zmiana we mnie. Jestem spokojna, wyciszona, pozytywnie nastawiona do wszystkich wyzwań i codzienności. A co najważniejsze - kiedy praktykuję codziennie, ten stan spokoju permanentnie się utrzymuje i wpływa pozytywnie na wszystko. Na relacje z innymi ludźmi, na moją pracę. To jest niesamowite!

Medytacja otwiera nam umysł, ale jednocześnie oczyszcza go. Czytając wywiady z ludźmi sukcesu, z kobietami biznesu, czy po prostu ze szczęśliwymi ludźmi - większość z nich mówiła o praktyce medytacji. Pomyślałam kiedyś, że musi coś w tym być. Czy tacy ludzie dzięki medytacjom, są bardziej skuteczni, bardziej zmotywowani, bardziej spokojni? A może po prostu mają bardziej otwarty umysł? Chciałam przekonać się o tym na własnej skórze i medytowałam, ale... niezbyt regularnie. A jak wiemy - kluczem do sukcesu na jakiejkolwiek płaszczyźnie - czy to np. bieganie, czy nauka angielskiego, czy właśnie medytacja - jest systematyczność i regularność. Nic nie da nam owoców, jeśli będziemy to robić "od czasu do czasu".

ZALETY MEDYTACJI

Regularnie zaczęłam medytować, kiedy natrafiłam na snap jakiegoś zagranicznego twórcy, na którym napisał, że medytował 11 dni z rzędu i to co może powiedzieć to tyle, że to jest niesamowite jak bardzo wpłynęło to na postrzeganie świata, życia. I to mnie tak zmotywowało, że postanowiłam sama zobaczyć, jak to jest medytować codziennie.

Nie powinniśmy co prawda myśleć o medytacji jako o technice, która da nam korzyści, ale nie będę ukrywać, że było to dla mnie na początku dobrą motywacją. Z dnia na dzień jednak, robiłam to coraz bardziej dla samego medytowania, niż dla osiągnięcia jakiegoś celu. Ale gdyby już się skupić na tych korzyściach to medytacja pozwala nam przede wszystkim:

  • zmniejszyć uczucie niepokoju
  • osiągnąć spokój i jasność umysłu
  • uwolnić stres zgromadzony w organizmie
  • poprawić nastrój ( wytwarza się serotonina)
  • obniżyć wysokie ciśnienie krwi
  • zwiększyć kreatywność
  • zwiększyć energię ( zawsze mówię o tym, że energia bierze się tak naprawdę z wewnętrznego spokoju)
  • mieć większą łatwość w rozwiązywaniu problemów

 

 

JAK ZACZĄĆ MEDYTOWAĆ?

Tak jak wspominałam na początku wpisu. Zbyt dużo czasu tracimy na zastanawianie się jak to robić, zamiast po prostu usiąść i... to zrobić :) Ja medytację zaczęłam od tego, że po prostu usiadłam na macie ( ale możesz na łóżku, na krześle gdziekolwiek) i odpaliłam sobie na YT medytację prowadzoną przez Gosię Mostowską. Usiadłam po turecku, zamknęłam oczy, wyprostowałam kręgosłup, położyłam ręce na kolanach łącząc kciuk z palcem wskazującym. Przez ok. 10 minut świadomie oddychałam, słuchałam Gosi i... medytowałam. Medytacje prowadzone to najlepszy sposób, żeby zacząć. Dopiero od niedawna próbuję medytować przy cichych dźwiękach gongów, sam na sam ze sobą, bez niczyjego głosu.

Na początek, możesz zacząć, od 3 albo 5 minut. To już będzie coś. Rzucanie się od razu na 15 minutowe sesje może skończyć się frustracją i zniechęceniem. Dlatego tak jak w wszystkim, najlepiej zastosować metodę małych kroków.

Podczas medytacji możesz leżeć nawet w łóżku, ale z doświadczenia wiem, że lepiej wejść w ten stan właśnie siedząc - ja w łóżku zasypiam :D Zalecaną pozycją jest właśnie pozycja siedząca, ale nie jest to warunek konieczny.

Moja praktyka jest następująca:

  • rozkładam matę
  • siadam po turecku, ręce układam na kolanach, stroną wewnętrzną skierowaną do góry, łącząc kciuk z palcem wskazującym
  • kręgosłup wyprostowany
  • jeśli słucham medytacji prowadzonej - słucham poleceń Gosi i naprawdę radzę od tego zacząć, by skumać o co chodzi :)
  • jeśli medytuję samodzielnie, włączam po cichu relaksującą muzykę, lub np. dźwięki gongów
  • zamykam oczy
  • biorę głęboki oddech nosem, wypuszczam spokojnie ustami.
  • podczas wdechu, napełniam swój cały brzuch powietrzem i prostuję kręgosłup
  • podczas wydechu, wypuszczam spokojnie całe powietrze i delikatnie rozluźniam ciało... i tak w kółko
  • podczas medytacji, możesz podziękować sobie w umyśle za dobre rzeczy, możesz wymienić za co jesteś wdzięczna, możesz zapisać w sercu intencję na dany dzień i poczuć ją całą sobą

 

 

I NAGLE ZACZYNAM MYŚLEĆ O TYM, ŻE TRZEBA KUPIĆ MAKARON BO SIĘ KOŃCZY ;)

I to jest zupełnie normalnie. Myśli będą pojawiać się co chwilę. I wiecie jaki popełniałam błąd na początku mojej drogi z medytacją? Walczyłam z nimi i efekt był taki, że... cała medytacja była dla mnie jedną wielką walką. Kiedy odkryłam, że tak naprawdę te myśli trzeba zaakceptować i pozwolić im odejść - odkryłam pięknego medytacji.

Kiedy zauważysz, że Twoją głową zaczynają nachodzić myśli - przyjrzyj się im, dosłownie. Jeśli ja zaczynam myśleć powiedzmy o tych bułkach i to zauważam - to obrazuję je sobie w głowie, myślę "ok"... widzę je. I pozwalam tym myślom odejść. To również sobie obrazuję. Każdą myśl wyobrażam sobie jako obrazek np. w chmurce, czy po prostu kwadratowy obrazek i puszczam go, dosłownie widzę jak odlatuje daleko daleko, jest coraz mniejszy aż w końcu totalnie znika z punktu widzenia. I wtedy wracam na spokojnie do oddechu. To może brzmieć głupio, ale serio spróbujcie tego i zobaczycie o co chodzi.

Czyli w skrócie - nie walczymy z myślami. Zauważamy je, akceptujemy, pozwalamy im odejść i ponownie skupiamy się na oddechu. Wdech, wydech, wdech, wydech. 

JAK ZAKOŃCZYĆ MEDYTACJĘ

Medytację kończę unosząc na wdechu ręce do góry, i z wydechem umieszczając je złożone jak do modlitwy, na wysokości serca. Dziękuje sobie za medytację i pomału zaczynam wychodzić ze stanu medytacji, poruszając palcami dłoni, stóp. Na końcu otwieram oczy :)

 

 

NIE ZAWSZE BĘDZIE FAJNIE

No... muszę Cię przed tym ostrzec. Reakcje podczas medytacji są różne. Będąc sam na sam ze sobą, ciszą i swoimi myślami, tak jak już mówiłam - możemy w końcu usłyszeć siebie. I to nie zawsze będzie przyjemne. Kilka razy podczas medytacji się popłakałam, ale było to w efekcie niezwykle oczyszczające. Wiele razy zdałam sobie podczas medytacji sprawę z rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Wiele razy dotarł do mnie głos, którego wolałabym nie słyszeć. Tylko, że... to niedopuszczanie do siebie swojego głosu, a czasem krzyku jest jak zamiatanie problemów pod dywan. One wciąż tam są i mało tego... nawarstwiają się. One nie znikają.

KIEDY MEDYTOWAĆ?

Kiedy tylko chcesz, kiedy tylko masz czas i warunki ( cisza, spokój). Ważne, by robić to regularnie. Dla mnie najlepszym obecnie "schematem" jest praktyka i rano i wieczorem. Poranna praktyka, pozwala dobrze nastroić się już na samym początku dnia. Mamy wtedy więcej spokoju, jesteśmy bardziej odporni na stres i kryzysowe sytuacje, które zadzieją się w ciągu dnia. Z kolei praktyka wieczorna, pozwala mi zmyć z siebie cały pęd i stres z całego dnia. Pozwala mi się wyciszyć po całym dniu bodźców, hałasów, kontaktów, wydarzeń. Pozwala mi też dostrzec dobre rzeczy, które się wydarzyły i spojrzeć przychylniej na te gorsze sytuacje. Zapewniam Was, że położenie się spać po sesji medytacji będzie dla Was czymś absolutnie wyjątkowym, jeśli do tej pory zasypialiście po godzinnym patrzeniu się w telewizor albo telefon. Komfort psychiczny i fizyczny w tych dwóch sytuacjach to niebo a ziemia. Własnie z tego powodu tak bardzo pilnuję wieczorami bycia offline i oddaję się swoim rytuałom.

 

Dzięki medytacji, zaczęłam odkrywać swój prawdziwy potencjał. Zaczęłam bardziej skupiać się na tu i teraz, porzucając ciągłe rozmyślanie o przeszłości i przyszłości. Nadal upadam, nadal się potykam i mam słabsze dni. Ale medytacja stała się dla mnie czymś, co robię z wielką przyjemnością. Jestem dopiero na początku tej drogi, ale już wiem i jestem pewna, że dalej chcę nią kroczyć i chcę wejść w ten świat jeszcze głębiej.

 

 

30 DNIOWE WYZWANIE + TABELKA DO POBRANIA

Na koniec mam dla Was coś naprawdę świetnego. Będzie to dla Was ( mam nadzieję) codzienną motywacją i pomoże Wam w praktykowaniu medytacji w miarę regularnie. Możesz zacząć kiedy tylko chcesz. Możesz dołączyć kiedy tylko chcesz. Fajnie, jeśli po prostu zaczniesz! :)

Poprosiłam Martę z TomiTobi, żeby przygotowała dla nas wszystkich tabelkę, w której będziecie odhaczać dni, w których medytowałyście. Nie ma tutaj dni kalendarzowych, dni tygodnia. Są tylko numery od 1 do 30. To wy decydujecie kiedy przypadnie 1 dzień, ale pamiętajcie, że tych 30 numerków, to ciąg 30 dni, jeden po drugim!

Większa tabelkę możecie wydrukować i ona jest tylko dla Was. Druga tabelka, będzie udostępniona na moim stories i będziecie mogły sobie zrobić jej screen, i wrzucać codziennie na stories z ptaszkami bądź krzyżykami - zależnie czy zaliczycie w dany dzień medytację, czy nie.

Pamiętajcie, żeby oznaczyć mnie na stories jeśli będziecie wrzucać tabelkę! :) Nie jest to żaden konkurs, ale tylko wtedy będę mogła to zobaczyć i pokazać u siebie, a tym samym zmotywować innych. Moim celem jest zmotywowanie Was do regularnego medytowania. Chcę, żebyście na własnej skórze przekonały się, jak zmieni się Wasze nastawienie po 30 dniach medytacji. A wierzcie mi - zmieni się bardzo!

 

Tabelkę do druku, możecie pobrać TUTAJ . Jest naprawdę piękna, zobaczcie same!

 

 

Na koniec, chciałam podziękować trzem osobom, dzięki którym ten wpis w ogóle powstał:

  • Gosi Mostowskiej - za jej filmiki medytacyjne na YT, które wprowadziły mnie w ten świat. Gosiu, jesteś najlepsza! Dziękuję!
  • Kasi z HappyFactory, która zrobiła mi piękne zdjęcia do tego właśnie wpisu. Wiedziałam, że Kasia idealnie odda klimat tego, czym jest dla mnie medytacja. Dziękuję Ci Kasiu!
  • Marcie TomiTobi, która jest dla mnie mistrzem grafik i wiedziałam, że jako jedyna skuma moją wizję i ją odtworzy. Wyszło bosko, dziękuję!

 

Na koniec, podrzucam Wam również linki do filmików na YT, przy których najchętniej medytuję:

Wpiszcie sobie na YT, medytacja i ... wybierzcie to, co dla Was najlepsze. Zacznijcie od medytacji prowadzonych, a potem próbujcie medytacji przy muzyce... jest też świetna aplikacja na telefon i nazywa się Insight Timer. Jest płatna i koszt na cały rok to coś około 270 zł - ja póki co testuję sobie wersję próbną 7 dniową i to dopiero od wczoraj, ale chyba zainwestuję. Macie tam setki medytacji, sami wybieracie jaki czas preferujecie. Aplikacja zaznacza Wam każdy dzień, w którym będzie medytować. Są medytacje dla dzieci, medytacje na sen, na stres. Ale póki co nie powiem Wam o tym jakoś super wyczerpująco, bo sama badam temat, także będę dawała znać jak mi idzie z tą apką. Ale serio, na dobry początek nie ma sensu inwestować. YT jest wystarczający :)

To jak? Dołączycie do mojego teamu i spróbujecie medytacji na własnej skórze? Trzymam za Was kciuki i czekam przede wszystkim na opis Waszych wrażeń. Jestem ciekawa, czy którejś z Was, uda się zaliczyć medytację 30 dni z rzędu i jakie będziecie mieć po tym odczucia.

Mam nadzieję, że wpis Wam się przyda. Nawet jeśli nie na obecny czas, to na czas... który będzie dla Was idealny :)

 

Ściskam ciepło,

Mamala :*

Czerwiec minął mi w oka mgnieniu. Mnóstwo pracy i nerwówki. Sporo ważnych wydarzeń typu zakończenie przedszkola czy ślub przyjaciółki.

Przymiarki sukni, kilka wyjazdów do rodzinnego miasta, kursowanie pociągami, imprezki urodzinowe - ale także wypady nad jezioro, grille ze znajomymi i oczywiście - dużo czasu na placu zabaw :D Pomiędzy tym wszystkim sporo pracy, dużo zleceń i dużo planów na przyszłość. Cieszę się, że ten miesiąc już za mną. Siedzę sobie właśnie przed kompem - jestem sama w domu, dziecko na wakacjach u babci. Korzystam i czuję się jak wtedy kiedy byłam w ciąży - miałam na głowie tylko studia i... pisanie bloga. I teraz też mogę tylko na tym blogu i na pracy się skupić. I dzisiaj, póki nie tęsknie - ten stan mi się nawet nawet podoba. Oby nie spodobał mi się za bardzo :P

W czerwcu zainwestowałam w kilka perełek, które mocno wryły się w mój styl życia i postanowiłam zebrać najważniejsze z nich i się z Wami nimi podzielić. Tak zupełnie na luzie, żeby być może zainspirować Was do jakiś małych zmian w Waszym życiu :)

 

TORBA NA ZAKUPY

Przymierzałam się do tego zakupu już od dawna. Co prawda już od kilku lat, na zakupy chodzę ze swoimi torbami materiałowymi, ale brakowało mi czegoś takiego typowo na warzywa, żeby wrzucić wszystko luzem i ekologicznie przenieść do domu. Trochę tego typu toreb jest już na polskim rynku - pierwotnie chciałam zamówić torbę od Torbacze, ale z tego co czytałam mają one mniejszy udźwig. W The Basic Market znalazłam taką torbę, która udźwignie nawet do 18 kg. Nawet dziecko byście w tym przenieśli :D :D :D Najpierw chciałam zdecydować się na róż, ale stwierdziłam, że naturalny kolor, będzie bardziej adekwatny do eko stylu życia.

 

 

FIT MANGO

Nowy smak shake'a od Natural Mojo - Fit Mango. Obawiałam się, że będzie za słodki, ale jest w sam raz i jest przepyszny. Idealny na lato, sycący a jednocześnie daje nam taką namiastkę uczucia, jak po zjedzeniu owoców :D Kiedyś do szejków używałam mleka krowiego - teraz używam mleka roślinnego, a konkretnie owsianego ewentualnie ryżowego.  Smak owsianego jest dla mnie najbardziej neutralny. Sojowe odpada, bo soja nie jest wskazana przy mojej tarczycy, a migdałowe daje mi jakiś dziwny posmak :/ Na zdjęciu w tle, rozmazane jest mleko kokosowe - kupiłam bo jako jedyne zostało w biedrze. Dopiero po fakcie i po zrobieniu zdjęcia przeczytałam skład - i powiem tylko tyle: nie kupujcie go :P

 

 

Oczywiście jeśli chodzi o szejki, faworytami nadal pozostają dla mnie Fit Coco i Fit Vanilla - no jednak klasyk tutaj wygrywa bezapelacyjnie. Ale mango to miła odmiana, coś totalnie innego i z miłą chęcią postawię na jego picie w okresie wakacyjnych, kiedy jestem spragniona owocowych, letnich smaków!

Normalnie na wszystko macie zniżkę 25 %, ale dzisiaj przy okazji tego wpisu i nowego smaku, załatwiłam Wam giga rabacik na wszystko... 40% na hasło MAMALA40 - rabat obejmuje wszystko poza wyprzedażą :) Korzystajcie i dajcie znać co upolowaliście!

 

JAK URATOWAĆ ŚWIAT?

Mogłam sobie w czerwcu pić pyszne szejki, chodzić na zakupy z nową torbą - ale nic, totalnie nic nie przebije mojego najlepszego książkowego zakupu, który powinien być lekturą obowiązkową każdego człowieka na tej planecie !!! Mowa o Jak uratować świat? - Areta Szpura, w mega prosty i konkretny sposób, wyjaśnia jakie są zależności, przez które nasza planeta umiera - i jak my, szarzy ludzie, mieszkańcy tej planet możemy ją uratować. I wcale nie chodzi tutaj o diametralną zmianę życia, a o małe kroczki - dzięki którym będziemy wprowadzać coraz więcej zmian do naszego stylu życia. Ja wprowadziłam ich już wiele, ale dzięki Arecie mam jeszcze więcej pomysłów na to zrobić, ale to już temat na osobny post, który będzie chyba jednym z bardziej wartościowych wpisów na tym blogu - mam nadzieję.

Inwestycja w tą książkę, była najlepszym co zrobiłam w miesiącu czerwcu. Dla siebie, dla otoczenia, dla planety na której żyję. Moja świadomość poszybowała w górę, a ja jestem pełna energii i zapału, by najzwyczajniej w świecie uratować świat.

 

 

 

 

KAPELUSZ

Było coś dla planety, było coś dla brzuszka, to teraz coś dla naszego stylu. Wiecie, że świat mody jest mi raczej obcy, a ja sama nie mam zbyt wypasionej i obszernej garderoby. Staram się ubierać w lumpeksach, ale nie zawsze dostanę tam wszystko czego chcę. Nigdy w życiu nie nosiłam kapeluszy, aż do czasu, kiedy kilka miesięcy temu wstąpiłam do H&M i spontanicznie kupiłam czarny kapelusz, w którym czuję się jak milion dolców. Po kilku miesiącach, znów wstąpiłam poszukać czegoś do plenerowej sesji i tak oto letni kapelusz, który miał być tylko sesyjnym rekwizytem, stał się moim ulubieńcem lata i dumnie noszę go na swojej wielkie głowie zarówno przy okazji spacerku na targowisko jak i na plaży. Jest cudowny!

 

 

 WORECZKI NA OWOCE I WARZYWA

Już od dłuższego czasu warzywa i owoce w marketach czy na targu, pakuję luzem. Nie biorę ich do siatek, bo to najzwyczajniej w świecie nie ma to sensu i przynosi jedynie szkody dla naszej planety. Przy okazji zamawiania torby na warzywa w The Basic Market, wpadły mi też w oko takie mniejsze woreczki - były w 3 różnych rozmiarach, więc na próbę wzięłam komplet trzech - po jednym z każdego rozmiaru. Woreczki są z organicznej siatki bawełnianej i mają ściągacze, dzięki czemu warzywa i owoce z nich nie wypadną. Są solidnie wykonane i można je prać. Ciekawym patentem jest uszycie takich woreczków ze starych firan - jeśli macie podstawowe umiejętności i maszynę, to zrobicie sobie takich mnóstwo za bezcen :) Ja nie mam ani umiejętności, ani firan, ani maszyny, zatem kupuję od tych, którzy się na tym znają i robią to ładnie :D

 

 

 

 

 

MASECZKA DO TWARZY

Moja nowość, w której się zakochałam od pierwszego różowego wejrzenia :D Maseczka oczyszcza pory, fajnie ściąga skóra i ją matuje. Skóra jest gładka, oczyszczona i taka świeżutka. Maseczka zawiera różową glinkę i kaolin, które wchłaniają zanieczyszczenia i nadmiar sebum. Z kolei ekstrakt z magnolii ma właściwości antybakteryjne. Maseczka będzie też dobra dla osób z podrażnioną skórą a zwłaszcza dla osób z rozszerzonymi porami.

 

 

 

To chyba najfajniejsze hity zeszłego miesiąca. Aż nie mogę się doczekać co przyniesie mi lipiec! Na pewno chcę być jeszcze bardziej eko - zainwestować w metalowe słomki, zacząć samemu robić specyfiki do sprzątania. Punktów na liście jest sporo, ale nie chcę się z tym zrywać. Wszystko w swoim czasie :) Znów zainwestowałam w świetne książki i testuję kolejne naturalne kosmetyki. Eksperymentuję z kuchnią roślinną i buszuję po lumpeksach. Może niebawem wpis z lumpeksowymi perełkami? Dajcie znać co o tym sądzicie! No i koniecznie napiszcie, która z moich czerwcowych perełek, zainteresowała Was najbardziej.

Ściskam!

Dzień dobry, dzień dobry :) O moich porankach wiecie już naprawdę bardzo dużo. Wiecie, że to dla mnie czas na afirmacje, na jogę, na pyszne, zdrowe śniadanie - to wszystko nastraja mnie na calutki dzień i daje mi dobrą dawkę energii.

Wiadomo - są też takie dni, że wstaję o 7 i mam ochotę położyć się z powrotem i nawet wtedy nie mam ochoty na robienie czegokolwiek dla siebie, ale takie rzeczy też trzeba wpisać w scenariusz życia, które przecież nie jest kolorowe przez 365 dni w roku. No na pewno nie u mnie. Pomyślałam sobie ostatnio, że to czego nie pokazuję praktycznie wcale - to wieczory. Głównie dlatego, że mocno na jakość mojego snu wpływa światło niebieskie, więc staram się je ograniczać i telefon zostawiam w salonie już ok. godziny 20/21.

Mniej więcej od godziny 19, choć zależy to też od pory roku, zaczynamy już z Polą cały rytuał od kąpania po medytacje, od pielęgnacji po wspólne czytanie, wizualizowanie w łóżku - Pola też się w to wciągnęła :) Różnie to wychodzi - zawsze idziemy za głosem serca i robimy to na co mamy ochotę. Są pewnie niezmienne takie jak czytanie książek - to jest akurat punkt programu, którego ani ja ani Pola nie przepuścimy nigdy :)

Dzisiaj zapraszam Was do swojego świata i przedstawiam moje wieczorowe rytuały. To od nich w dużej mierze, zależy jakość mojego snu oraz moje samopoczucie dnia następnego.

 

ZDROWA KOLACJA

Oczywiście zjedzona wspólnie z domownikami, bez włączonego tv w tle. To czas na bycie razem, na opowiedzenie o swoim dniu i dostarczenie organizmowi ostatniego posiłku tego dnia. Zazwyczaj staram się, żeby było to coś lekkiego - choć bywają dni, że jest to pizza albo sałatka cezar z bagietką :D Podkreślam Wam co chwila takie wyjątki, bo nie chcę z siebie robić nadczłowieka, która non stop postępuje dobrze i właściwie, zgodnie z tym co dobre dla zdrowia i ducha. Te wyjątki typu pizza to dla mojej psychy też mega ważna rzecz! ;)

O ile codziennie rano wypijam czystek, tak wieczorem wypijam magiczny zielony napój, o który tak często pytacie - niezmiennie od lat jest to Pure Body od Natural Mojo. To była chyba pierwsza rzecz ( razem z szejkiem waniliowym) jakie przetestowałam i byłam mega zadowolona jak po piciu tego cyka mi metabolizm. Do tej pory się nie rozczarowałam. Cały czas mam przyjemność współpracować z NM więc bez zmian możecie korzystać z 25 % zniżki na hasło MAMALA25. Enjoyyy :P

 

 

 

 

PIELĘGNACJA

Czas po kolacji to u nas czas pielęgnacji - Pola bierze kąpiel, ja biorę kąpiel. Myjemy zęby, myjemy i rozczesujemy włosy. Pola smaruje buźkę swoimi kremikami, ja po całym demakijażu, nakładam na twarz swoje ulubione kosmetyki i balsamuję całe ciało. Obecnie używam do tego balsamu odżywczego od Resibo. Jest mega wydajny, pięknie pachnie i super nawilża i wygładza skórę. Czy jest to dla mnie przykry obowiązek? Nie. Lubię o siebie dbać i lubię kiedy wiem, że coś co robię, wpływa na moje zdrowie, psychikę bądź ciało. Jeśli do tego dochodzi również zaangażowanie Poli i robimy to wspólnie - to jestem podwójnie szczęśliwa, bo mam świadomość, że kształtuję u Poli dobre nawyki, które pewnie zostaną z nią na zawsze.

 

 

Na oczyszczonej twarzy, zawsze wieczorem ( zazwyczaj w łóżku) robię sobie masaż twarz za pomocą masażera z kwarcu różowego od Naturalnej Bogini. Kwarc różowy oznacza zdrowe relacje i miłość przede wszystkim do samego siebie. Systematyczne masowanie twarzy spłyca delikatnie zmarszczki, redukuje obrzęki, pobudza krążenie - ruchy wykonuje się od wewnętrznej do zewnętrznej strony, żeby pobudzić limfę. Przede wszystkim... taki masaż jest niesamowicie odprężający i jest świetną formą relaksu! Uwielbiam robić to wieczorem, bo wtedy podczas masażu, z twarzy schodzi mi całe napięcie. Fantastyczne uczucie.

 

 

 

 

MEDYTACJA

Od pewnego czasu, rozkładam wieczorem matę ( tak samo jak i rano ) i wyciszam się poprzez medytację bądź krótką jogę. Czasem jest to po prostu siedzenie na poduszkach do medytacji i branie głębokich, świadomych oddechów. W zależności od tego na co mam nastrój i ochotę. Pola obserwuje i kiedy chce - dołącza. Nigdy jej do niczego nie namawiam. Pokazuję jej swoje życie i daję jej do zrozumienia, że może brać z tego to, co jej się podoba. Efekt jest taki, że coraz więcej rzeczy robi ze mną. Może dlatego, że nie czuje przymusu, a może dlatego, że widzi jak to na mnie wpływa? Jedno jest pewne - jeśli będziemy dziecku kazać coś robić, to nawet jeśli początkowo miało ono na to chęci - wraz z nakazaniem tego przez nas, straci je natychmiastowo. Nawet dorośli tak mają ;)

 

 

Poduszki do medytacji Zafu, które mamy, towarzyszą mi od chwili mojego Soul Campu, gdzie dostały je wszystkie uczestniczki. Można je zakupić na stronie YogaBazar. Są w turbo fajnych kolorach, są wygodne i solidnie wykonane. Świetnie sprawdzają się w jodze, do ćwiczenia pozycji siedzących, w których mega ważnym elementem jest .... wyprostowany kręgosłup. Ja mam akurat poduszki z bawełny, ale są też dostępne lniane.

 

 

 

PORA DO ŁÓŻKA... PODZIĘKOWANIE, PACIERZ I WSPÓLNE CZYTANIE

Kiedy jesteśmy z Poldunką już w łóżku, zawsze, ale to zawsze ( z czego jestem cholernie dumna) dziękujemy ze najlepsze rzeczy jakie nam się przytrafiły danego dnia. Wczoraj np. Pola dziękowała za to, że była w przedszkolu, za to, że mama ( to ja to ja! ) się z nią bawiła, za to, że ułożyłyśmy budowlę z klocków lego. Później odmawiamy pacierz i zaczynamy czytanie bajek. Mamy taką zasadę, że czytamy jedną krótszą książkę z biblioteki + jakąś część długiej, którą czytamy każdego wieczora. Obecnie jest to Ania z Zielonego Wzgórza. Bywa tak, że Polcia zasypia podczas czytania książki - bywa tak, że sama przerywa, że już nie chce i wtedy SAMA proponuje mi, żebyśmy sobie coś powyobrażały czyt. poćwiczyły twórczą wizualizację. Czasem robimy to naprzemiennie, czasem chce mówić tylko ona, czasem prosi, żebym to ja coś opowiedziała. Głównie mówimy o sytuacjach takich jak pobyt w lesie, na plaży - coś co nas wyciszy i uspokoi.

Zawsze podczas tego, kładziemy już sobie na oczka nasze opaski z siemieniem lnianym od I Love Grain. Pola również podłapała to ode mnie - mało tego... F również! Musiałam mu jedną opaskę dokupić i podarować, żeby nie kradł mi mojej! :D I tym sposobem, całą naszą trójką, wszyscy zasypiamy z opaskami na oczach. Opaski są ZAJEBISTE. Przez odcięty dostęp do światła, zwiększa się wydzielanie melatoniny, więc rano czujemy się bardziej wypoczęci, zrelaksowani. Są w 100 % naturalne. Materiał na zewnątrz to 100% certyfikowana bawełna, a wkład wybieramy zależnie od upodobań - może to być tak jak u nas siemię lniane, a może to być kasza jaglana albo gorczyca. Opaskę można podgrzać i zrobić z niej termofor - taki kompres jest idealny np. na problemy z zatokami.

 

 

 

Opaska delikatnie leży na Waszych gałkach ocznych i już w tym właśnie momencie, będziecie odczuwać jak Wasze oczy odpoczywają i jak z okolic czoła schodzi całe napięcie i stres. REWELACJA, powiadam Wam !!! ;)

 

JEŚLI NIE ZASNĘ...

Jeśli nie zasnę podczas wizualizacji, a Pola padnie... to kontynuuję leżenie z zamkniętymi oczami i często powtarzam sobie jakąś krótką, nie wymagająca wysiłku afirmację, najlepiej taką 1 zdaniową. " Przyciągam do swojego życia wszystko czego pragnę... " - w zależności od nastroju.

 

NAJWAŻNIEJSZA ZASADA - ZASNĄĆ MIĘDZY 22:00 A 22:30

I odpowiednio wcześnie wstać :) Jeśli przekroczę godzinę 22:30, nie jest ważne, czy będę spać 5, 8 czy 10 godzin - będę nie do życia. Ale jeśli kładę się wcześnie, to również nie po to, by spać do 10 - wtedy odpowiednio wcześnie wstaję czyli ok. 5:30 - 6:00. Spanie zbyt długo, potrafi dać efekt taki jak spanie zbyt krótko. Ile razy obudziliście się wcześnie i stwierdziliście, że w sumie to już moglibyście wstać, czujecie się dobrze, ale jednak skusiliście się na dalsze spanie... w efekcie wstawaliście później i czuliście się jak zdjęci z krzyża. Znacie to? Ja bardzo ;)

PODSUMOWANIE CAŁEGO DNIA

Zawsze staram się wygospodarować ok. 5 minut, żeby usiąść i podsumować swój dzień. Opowiadałam Wam już kiedyś na stories o swoim magicznym plannerze: Plan na Dobrostan. Odhaczam w nim każdego dnia swoje zdrowe nawyki, notuję ile spałam, co dobrego dla siebie zrobiłam. Zaznaczam też jaka jest faza księżyca i w jakim fazie cyklu miesiączkowego jestem - to pozwala mi zrozumieć moje nastroje danego dnia, zrozumieć dlaczego były chęci lub ich zabrakło. Plan na Dobrostan to nie są tylko kartki do zaznaczenia dobrych nawyków, ale to piękne wprowadzenie i wyjaśnienie, jak żyć zgodnie z cyklem miesiączkowym - wyjaśnienie, w jakiej fazie i czemu jesteśmy rozpromienione i pełne sił, a w innej trochę z nich opadamy. Każdy aspekt życia jest opisany i są podane cenne wskazówki, dotyczące snu, jedzenia, dbania o siebie. Czytanie tego to była wspaniała lektura - później zabrałam się już za codziennie odhaczanie moich nawyków :) Naprawdę dziewczyny, na rynku nie znalazłam nic podobnego i Naturalna Bogini ma ode mnie wielki szacun za stworzenie tego cuda! Swoją drogą z całego serca Wam ten portal polecam - ogrom wiedzy o zdrowym życiu, świetna baza miejsc związanych z jogą, ajurwedą itp. Dużo już się stamtąd dowiedziałam i wciąż zaglądam żeby sprawdzić czy jest tam coś nowego.

 

 

 

JEŚLI WIECZÓR JEST CHAOSEM - DZIEŃ NIE MA PRAWA ROZPOCZĄĆ SIĘ DOBRZE

Masa moich koleżanek narzeka na permanentne nie wyspanie, zmęczenie już od pierwszej chwili kiedy otworzą oczy. Też tak kiedyś miałam, zwłaszcza przy swojej niedoczynności i hashimoto. Ale pewnego razu stwierdziłam, że muszę wybrać: oglądanie TV po nocach jako forma relaksu po ciężkim dniu - czy zadbanie o swoje zdrowie, o swój umysł. Nie robię sobie rzeczy, które na dłuższą metę wyrządzają mi krzywdę - tv po nocach, siedzenie z telefonem w łóżku. Oczywiście mówię to JA - mama jednego 5 letniego dziecka. Nie muszę już wstawać po nocach, nie muszę uwijać się do nocy z niemowlakiem itp, więc mówię to ze swojej perspektywy.

Zauważyłam, że ludzie na starcie odrzucają najbardziej proste rozwiązania - często mówią: na mnie to nie działa. A ile razy spróbowałaś? Raz, dwa? Trzeba eksperymentować, sprawdzać - i nie poddawać się po jednym, czy dwóch razach. Jeśli od lat zasypiacie z telefonem przy głowie i objadacie się na noc, to nie zregenerujecie się przez jeden wieczór z opaską na oczach. Wyszukujemy sobie na siłę choroby, próbujemy znaleźć przyczynę, która usprawiedliwi nasze złe samopoczucie - a przyczyną najczęściej jesteśmy my i nasze nawyki. Ale to już ciężko przyznać :)

Potraktujmy życie jak doświadczenie. Zobaczmy co jest dla nas dobre, co na nas dobrze wpływa. Eksperymentujmy. To co sprawdzi się u jednej osoby, u innej nie sprawdzi się wcale. Faktem jest jednak, że żeby pewne rzeczy podziałały, trzeba do nich podejść więcej niż raz. Jestem ciekawa jak Wy dbacie o jakość swojego snu i wieczorne wyciszenie :) Kto wie, może i Wy mnie czymś zainspirujecie?

Chciałabym Was wprowadzić w świat jakim jest twórcza wizualizacja. Jest to zjawisko, które u wielu ludzi występuje dość instynktownie. Tak było i ze mną, kiedy byłam jeszcze nastolatką. Nie wiedziałam wtedy, że to się jakoś nazywa, że jest to coś, co można wznosić na wyższy poziom i można robić to lepiej. 

 

Czym jest twórcza wizualizacja?

Gdybym mogła Wam opisać Twórczą Wizualizację jednym zdaniem, określiłabym to jako zdolność widzenia umysłem. Wizualizacja to nic innego jak wyobrażanie sobie pewnych rzeczy. Jest to technika relaksacyjna, w której po odpowiednim rozluźnieniu ciała, zaczynamy wizualizować sobie bezpieczne i kojące miejsce. Np. możemy wyobrażać sobie, że leżymy na plaży i słyszymy szum morza. W miarę możliwości staramy się wchodzić w wizualizację możliwie jak największą ilością zmysłów - możemy próbować poczuć piasek pod ciałem, słońce muskające nasze ciało. Możemy słyszeć fale, śpiew ptaków. Taka wizualizacja to prawdziwa uczta dla naszego ciała i ducha. To cudowna relaksacja, w którą w miarę ćwiczenia możemy wchodzić coraz intensywniej. 

Ale wizualizacja może nam służyć także do wyobrażania sobie celu, który chcemy osiągnąć. Jest to wtedy zarówno relaks jak i budowanie w swoim umyśle obrazów, które na prawdę chcemy urzeczywistnić. Wtedy ta technika staje się też biletem do naszym marzeń. Bo przecież jakby nie patrzeć, wszystko zaczyna się do myśli - i to one kreują w pewnym stopniu nasze życie.

 

DLACZEGO NIE DOSTAJĘ TEGO O CZYM MYŚLĘ I CZEGO PRAGNĘ?

No i pewnie sobie teraz myślicie - no dobra. Skoro, wystarczy odpowiednio myśleć - to czemu nie mam tego, o czym w kółko myślę i czego pragnę? Pomijając czynniki zewnętrzne, dzieje się tak dlatego, że często nasze myśli i pragnienia są ze sobą sprzeczne. Czyli np. myślimy o bogactwie, ale jednocześnie jest w nas strach związany z biedą, z niezapłaconymi rachunkami, z nagłymi wydatkami. Chcemy być zdrowi, ale ciągle myślimy o lekach jakie bierzemy, o lekarzach, których musimy odwiedzić, bo przecież na pewno coś nam jest. Taak, chcę być zdrowa i tryskać energią, ale w tym brzuchu tak coś boli. No i jeszcze wujek google podpowiada, że to oczywiście rak. Co by nam nie było - google ma zawsze jedną diagnozę.

POZYTYWNE MYŚLENIE TO NIE WSZYSTKO

Przez nasz umysł dziennie, przelatuje 50/60 tysięcy myśli. I ja bym bardzo chciała zobaczyć proporcję, ile z tych myśli jest negatywnych, ile pozytywnych. Na pewno cała masa jest zupełnie neutralna. Wiecie… jedziecie autobusem, patrzycie w okno i myślicie sobie: ciekawe, o której wypiekają świeże bułki w mojej piekarni…?

Często jest tak, że osoby narzekają cały dzień, o wszystkim wypowiadają się negatywnie - ale kiedy zapytamy je wieczorem, dlaczego tak ciągle narzekają, to one będą w szoku, bo jak się okazuje wiele z nas robi to nieświadomie i nie mamy nawet pojęcia jak destrukcyjny ma to na nas wpływ. Dużo razy w przeszłości, bo teraz już tego nie robię, mówiłam narzekaczom: oj przestań ciągle na wszystko narzekać. I te osoby od razu się broniły: nie no co ty, ja tylko stwierdzam jak jest. Ok, stwierdzały jak jest, ale robiły to nagminnie i to zbyt bardzo było nacechowane negatywnie. Bo ja mogę stwierdzić, że nie podoba mi się taka i taka partia, ale nie muszę od razu kogoś wyzywać i sprowadzać wszystkiego do tego, że marny jest ten nasz los i że się człowiek w takim kraju nigdy nie dorobi.

Pozytywne myślenie jest ważne, ale twórcza wizualizacja to coś więcej niż pozytywne myślenie. To proces, który pozwala nam podjąć jakąś decyzję, a następnie sprawić aby się urzeczywistniła. I to pozytywne myślenie, to tak naprawdę jeden z kroków do osiągnięcia tego stanu.

 

NIE JEST ISTOTNE CO WIDZISZ - ISTOTNE JEST JAK TO WIDZISZ

Arystoteles nauczył, że obrazy to zasadnicza część naszych myśli i że bez nich nie da się prawidłowo rozumować. Uważał, że motywacja nadchodzi kiedy ktoś albo coś widział, albo to sobie wyobrażał poprzez tworzenie lub pamiętanie danego obraz w myślach. Musicie pamiętać o tym, że kiedy tworzy się myśl - tworzy się energia. Dlatego musimy w tym doborze naszych myśli, być trochę ostrożni.

Marzenia pozwalają nam myśleć o tym czego najbardziej pragnie się w życiu. Z pomocą twórczej wizualizacji używamy wyobraźni do tworzenia wyraźnego obrazu tego, czego pragniemy. I potem, kiedy już mamy ten obraz, musimy karmić tą myśl energią i emocjami, aż zamieni się w rzeczywistość. I chciałabym podkreślić iż ważne jest, by myśleć o konkretach. 

Jeśli marzymy o domu - musimy widzieć go w każdym najmniejszym szczególe. Ile ma pokoi, czy jest na obrzeżach miasta, czy pośrodku wsi. Jak wygląda, jakie panują w nim emocje. Jeśli chcemy więcej zarabiać - musimy ustalić sobie tą wymarzoną kwotę, wiedzieć ile wpływać będzie nam na konto, ile będziemy wydawać, na co. Oczywiście nie aż tak szczegółowo, ale muszą to być konkrety. Jeśli marzymy o drugiej połówce - jakie ma mieć cechy, co chcemy z nią robić ( prócz tych oczywistych rzeczy, oczywiście).

WYWIAD W DDTVN - EFEKT INSTYNKTOWNEJ WIZUALIZACJI I SILNEGO PRAGNIENIA

wieku 21 lat, bardzo intensywnie wyobrażałam sobie siebie w telewizji. O ile teraz, wręcz od tego stronię i odmawiam pewnych propozycji, tak kiedyś było to dla mnie marzeniem i jednocześnie abstrakcją. Ja, szara myszka z małej mieściny, 21 lat i mi się wywiad w telewizji zamarzył. I jakoś tak samo z siebie wychodziło, że ciągle mi ten obraz siebie w DDTVN stawał przed oczami. Wiedziałam jak się czuję, wyobrażałam sobie to studio, kanapę na której zawsze siedzą goście. Mam wrażenie, że pragnęłam tego całą sobą. I pewnego dnia, na moją skrzynkę e-mailową przyszła propozycja wywiadu w DDTVN. Kiedy odczytywałam tego e-maila, było mi słabo i miałam wrażenie, że nogi zaczynają się uginać pode mną na samą myśl wywiadu, o którym przecież tak marzyłam. Nie miałam wtedy pojęcia, że na to wyobrażanie sobie tego czego pragnę, jest jakaś specjalna nazwa. Nie wyobrażałam sobie tego, by to osiągnąć. Robiłam to dlatego, że kiedy zamykałam oczy i widziałam ten obraz, odrywałam się od szarej rzeczywistości w której żyłam. Wyobraźnia ma wielką moc... 

 

4 REGUŁY TWÓRCZEJ WIZUALIZACJI

 

By przybliżyć Wam czym jest wizualizacja, pokażę Wam 4 reguły jakie w niej panują:

  1.  WIZUALIZACJA CELU - musimy ujrzeć nasz cel w myślach
  2. UŻYWANIE OBRAZÓW MENTALNYCH - trzeba odziać to nasze pragnienie w jak najwięcej możliwych zmysłów ( czucie, smak, zapach, dźwięk, emocje)
  3. PRAKTYKA - umysłowa próba wszystkiego co związane z osiągnięciem celu. Wszystkiego co nam o nim przypomina, lub nas do niego zbliża
  4. POWTÓRKI - czyli im częściej będziesz wizualizować cel, tym lepiej.

Czyli teraz w praktyce. Najpierw widzimy nasz cel - dla przykładu, otwarcie restauracji. Mamy cel, widzimy go. Potem dodajemy obrazy mentalne - wyobrażamy sobie naszą restaurację, widzimy wszystkie stoły, czujemy zapachy, witamy ludzi, słyszymy muzykę. Praktyka będzie tutaj polegała na tym, że ilekroć będziemy widzieć jakąś restaurację, będziemy wracać myślami do naszego celu. Szukanie informacji, oglądanie programów gdzie pokazują restauracje z całego świata. Musimy wprowadzić do życia jak najwięcej elementów związanych z naszym celem. I oczywiście, musicie wpisać w scenariusz życia porażki i niepowodzenia. I musimy też pamiętać, że wiele z ograniczeń, na które się napotkamy, może wynikać z tego, że my sami je nieświadomie manifestujemy. Bo, negatywne wyobrażenia mają tak potężną moc, że mogą spowodować stres, napięcie, nawet choroby. A te pozytywne… mogą zmienić nasze życie.

Pamiętajmy, że niewiele z marzeń spełnia się na co dzień. Wiecie, chcemy czegoś, czegoś innego w sumie też. Noo, tego jednak nie. Ale jak tak w sumie pomyślę, to jednak tak. Tamto też jest spoko. Takie sprzeczne informacje tworzą zamieszanie w naszym umyśle i nic wtedy z tego nie wynika. Zawsze rezultat jaki osiągamy jest wynikiem naszych myśli. Czyli, najpierw mamy pomysł na danie - potem gotujemy. Najpierw w głowie pojawia się myśl o namalowaniu obrazu - potem malujemy obraz.

Czasem ludziom wydaje się, że myślą pozytywnie, zobaczcie:

  • W ogóle nie choruję!
  • Nigdy w życiu nie będę biedna!
  • Brzydzę się nienawiścią.

No i teoretycznie spoko, nie? Przecież osoba nie choruje, nie jest biedna, nie nienawidzi. Ale zobaczcie - te wyrażenia i tak są nacechowane negatywnie. Bo skupiamy się w nich jednak na tych negatywnych emocjach, mimo, że przekaz mówi, że jesteśmy zdrowi, bogaci i kochamy świat i ludzi. Ale trzeba zacząć uczyć się mówić to samo, innymi słowami.

  • Jestem zdrowym człowiekiem.
  • Dobrze mi się wiedzie.
  • W życiu stawiam na miłość i szacunek.

Ten sam przekaz, a jednak bardziej pozytywny. Musimy nauczyć się myśleć w innych kategoriach. Jeśli jesteśmy chorzy, myślmy o naszej chorobie w kategorii dochodzenia do zdrowia, postępów. Zamiast o biedzie, myślmy o bogactwie. Zamiast o nienawiści, myślmy o miłości. Jeśli mamy długi - myślmy w kategorii zarobienia, by je spłacić, a nie tego ile musimy spłacić i jak bardzo jesteśmy w czarnej dupie. Nie chodzi o to, by wmawiać sobie, że żyjemy w innej rzeczywistości - chodzi o to, by myśleć o tym, co możemy zrobić, by znaleźć się w lepszej i myśleć o tym, jak będziemy się czuć, gdy już się w niej znajdziemy. 

 

W wizualizacji ważne są takie 2 kroki:

  1. Zdecyduj czego chcesz
  2. Skoncentruj się na myśli, by ją przyciągnąć. Dodaj uczucie i emocje. Zobacz, powąchaj, posmakuj, poczuj.

Same chęci tutaj nie wystarczą. Musimy czegoś pragnąć każdą komórką naszego ciała. Ludzie posiadający silne pragnienia potrafią osiągnąć rzeczy z pozoru niemożliwe. Ludzie o słabych chęciach mają tendencję do poddawania się i rezygnowania i rzadko wykorzystują swój potencjał. Mówi się, że jeśli posiadasz pasję, możesz osiągnąć wszystko. Może brzmi trochę coachingowo, ale pomijając pewne predyspozycje i ograniczenia, na które nie mamy wpływu - jest w tym dużo prawdy.

CO CHCĘ OSIĄGNĄĆ? CZEGO CHCĘ?

Trzeba odpowiedzieć sobie na te pytania. Pomyślcie sobie, co sprawiłoby Wam radość. Jak chcielibyście, żeby wyglądało Wasze życie, zdrowie. Co chcielibyście posiadać, czym się zajmować. Jak chcielibyście się czuć? Ja wiem, że to jest trudne, bo często sami nie wiemy czego tak naprawdę chcemy. W książkach na temat twórczej wizualizacji znajdziecie opisy testu ciała, za pomocą którego możecie sprawdzić jak Wasze ciało reaguje na Wasze pragnienia i zobaczyć, czy jest to naprawdę to czego chcecie.

Tym wpisem, chciałam wprowadzić Was w świat wizualizacji dlatego, że jest to też technika, która jest pewnym etapem na drodze do naszej harmonii. Żeby wizualizacja poskutkowała, trzeba poszukać w sobie wewnętrzny spokoju i opanowanie. Czas spędzany codziennie w zupełnej ciszy to pożyteczne i dobroczynne ćwiczenie. Odnajdujecie wtedy taką jasność swojego umysłu, opanowanie, radość, spokój - to wszystko bardzo wpływa na nasze życie.

Prawdziwa satysfakcja pochodzi z bycia, a nie z bodźców zewnętrznych

a to właśnie od nich często uzależniamy swój nastrój. Miałam taki czas w swoim życiu, kiedy byłam szczęśliwa, bo z każdej strony atakowały mnie te bodźce - byłam zajęta, pochłonięta ogromem projektów, wyzwań. Ale kiedy nic się szczególnie nie działo, okazywało się, że samo “bycie” sprawia, że ja już taka szczęśliwa nie jestem. Kiedy skoncentrujemy się na swoim wnętrzu zamiast polegać na bodźcach zewnętrznych, zaczniemy zmieniać swoje życie od środka i zapewnimy sobie uczucie satysfakcji i spełnienia.

Musimy szukać balansu wewnętrznego. Zamiast wypełniać swoje życie nieustannym działaniem, stańmy twarzą w twarz ze swoją wrażliwą postacią. BYĆ i ROBIĆ z naciskiem na być. Bo to nie znaczy, że my mamy przestać działać. Musimy działać. Ale nacisk trzeba jednak kłaść na to by BYĆ.

Dawajmy sobie ten czas na regularny relaks, medytację, odprężenie. Celebrujmy codzienność. Cieszmy się spacerami, spotkaniami z bliskimi, dobrą książką. To wszystko odnawia naszą duszę i łączy nas z uniwersalnym umysłem.

KSIĄŻKA O TWÓRCZEJ WIZUALIZACJI

Jeśli czujecie, że chcielibyście spróbować wizualizacji - bo nie jest ona u Was instynktowna, albo po prostu chcecie robić to lepiej - sięgnijcie po książkę "Twórcza wizualizacja", z której dowiecie się krok po kroku jak wygląda ta technika i jak należy ją wykonywać. Ja chciałam Wam dzisiaj jedynie przybliżyć temat tej techniki, ale reszta zależy już od Was... Powodzenia!

Ostatnio w szufladzie wygrzebałam swój wydrukowany plan miesięczny - obejmował on trzy sfery: duchowość, żywienie i treningi. Opublikowałam go na blogu jakiś rok temu i do tej pory pamiętam, jak wysyłałyście mi zdjęcia druków tegoż planu.

Tym razem słowo duchowość postanowiłam zamienić na rozwój. Bardziej mi to pasuje do celów, które chciałam tutaj opisać. Cele, to może zbyt dużo powiedziane. Takie plany traktuję raczej jako wskazówkę, coś co powala mi trzymać rytm i za często z niego nie wypadać. Od długiego już czasu mam dobrą passę - trzymam się wszystkiego systematycznie, nie mam wiecznych spadków nastroju i energii. Właściwie mogę śmiało powiedzieć, że moja "dobra zmiana" i postanowienia zamieniły się w styl życia. Do niczego się już raczej nie zmusza, ale... się pilnuję. Bo z natury to ja jednak jestem leniem. Dlatego niezmiernie się cieszę, że jestem obecnie tak zdyscyplinowana, że nawet jak mi się cholernie nie chce, to sobie mówię: musisz wstać i to zrobić. I wstaję i to robię. I zawsze, ale to zawsze okazuje się, że trudne było jedynie ruszenie dupy. Reszta to już pikuś.

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać mój plan w 3 sferach: rozwoju, żywienia i treningów. Chciałabym zmieniać te plany co miesiąc, by każdego miesiąca skupiać się na czymś trochę bardziej, na czymś innym trochę mniej. Ostatnie miesiące były planami ogólnymi, spisanymi na blogu i poszło mi dobrze - no prawie. Nadal nie zrobiłam badań na IO, bo ta wizja porannych dwóch godzin na czczo w klinice mnie przeraża, ale ogarnę to. Sama się sobie dziwię, że tak zwlekam z czymś co dotyczy mojego zdrowia. Nikt nie jest idealny O.o Ale żeby już nie przynudzać - zobaczcie jak wygląda mój plan...

 

PLAN ROZWOJOWY

 

  • codziennie min. 1 lekcja angielskiego - i nie ma opcji, że nie. MUSZĘ. I też to ciągle odkładam...
  • codziennie spisywanie rzeczy, za które jestem wdzięczna - podczas czytania książki "Magia" wypisywałam codziennie rano aż 10 rzeczy, a wieczorem dziękowałam za tę jedną, jedyną, najlepszą, która się zdarzyła w ciągu dnia. Nadal chcę rozpoczynać dzień wdzięcznością i tak samo go kończyć, ale niekoniecznie chce sobie narzucać ilości czy jakieś reguły. Po prostu i rano i wieczorem chcę się skupić na wdzięczności i za coś podziękować
  • przeczytać w całości książkę "Twórcza Wizualizacja" i dokończyć moje notatki 
  • codziennie poświęcić min. 15 minut na poczytanie o fotografii lub obróbce - skoro już kupiłam nowy obiektyw, to wypadałoby coś w tym kierunku zrobić
  • codziennie poświęcić czas na poczytanie o czymś, o czym zbyt wiele nie wiem - np. poczytać artykuł o... no nie wiem - ustroju politycznym w Chinach ;)
  • założyć i prowadzić dziennik myśli - prościej to ujmując: dziennik. Chciałabym przerzucać wszystkie swoje myśli danego dnia, wszystkie obawy, wątpliwości, marzenia. To taka forma terapii. Często pisząc, zadając pytania, sami znajdujemy na nie odpowiedzi i dochodzimy do ciekawych wniosków. To może być cenne doświadczenie. Poza tym zawsze uwielbiałam pisać pamiętniki :)

 

By udało mi się mieć na to siłę i energię, oczywiście będę starała się jak do tej pory - chodzić spać przed 22, wstawać przed 6, modlić się, afirmować i robić większość tych rzeczy, o których pisałam we wpisie: Wczesne poranki i czas dla siebie - moja recepta na udany dzień

 

 

 

PLAN ŻYWIENIOWY

 

  • pić min. 2,5 litra wody dziennie
  • jeść zdrowe i regularne posiłki, ostatni ok. 18 ( chodzę spać ok. 22)
  • pić codziennie czystek

W celu ułatwienia sobie zdrowego żywienia, postanowiłam wypisać sobie kilka propozycji na śniadania, przekąski, obiady i kolacje. Będę z nich wybierać to na co aktualnie mam ochotę, chyba, że wpadnę na coś totalnie innego, ale to takie moje hity jednak i faworyci :)

 

ŚNIADANIA:

  • jajecznica z 2 jaj + kromka chleba dyniowego + warzywa ( rukola, pomidor, ogórki kiszone)
  • omlet z owocami
  • omlet warzywny np. z rukolą, pomidorkami koktajlowymi, cukinią
  • 1 kanapki z awokado, kiełkami, pomidorem + 1 jajko na miękko
  • owsianka z owocami

 

PRZEKĄSKI ( DRUGIE ŚNIADANIE):

  • koktajl warzywno-owocowy ( jabłko, banan, jarmuż)
  • jogurt naturalny z jabłkiem, bananem i pestkami dyni
  • pudding chia z musem owocowym albo po prostu cząstkami owoców
  • shake białkowy od Natural Mojo ( w sumie moja ulubiona opcja) - najlepiej Fit Coco, albo Fit Vanilla. Na hasło MAMALA25 macie 25% zniżki na cały asortyment ! :) 

 

 

 

OBIADY: 

  • kasza bulgur z grillowaną cukinią i brokułem gotowanym na parze + camembert
  • pieczona ryba z ryżem jaśminowym i pieczonymi batatami
  • kochany przez Was, przeze mnie, ale zwłaszcza przez moją córkę... makaron z brokułem i jogurtem naturalnym  :)
  • makaron ze szpinakiem i łososiem i sosem na bazie jogurtu

 

KOLACJE:

  • kanapki z pastą z awokado lub pastą rybną
  • sałatka: roszponka, kiełki, ogórek, pieczony kalafior
  • naleśniki z mąki ryżowej ( wkład dowolny) może być wytrawny: szpinak, pieczarki albo banan  i jogurt naturalny :)
  • zupa krem z warzyw np. z zielonego groszku

 

PLAN TRENINGOWY

  • trening min. 3 x w tygodniu
  • codziennie min. 30 minut szybkiego marszu na świeżym powietrzu
  • zejść do wagi 62 kg i ją utrzymać
  • basen 1 x w tygodniu
  • zacząć sezon biegowy i chcę zacząć jak zwykle od zera, żeby się nie zniechęcić: 1 km, 2 km, 3 km, 5 km. Póki co w marcu chcę sobie spokojnym tempem dojść do piątki, którą ukoronowałam medalem. W tym roku będę walczyć o kondycję na dyszkę :)

 

No. Tradycyjnie ( wow, drugi raz w życiu :D ) drukuję sobie ten plan na kartce A4 i kładę sobie na biurku. Dzięki niemu będę miała jakiś punkt zaczepienia, którego będę starała się trzymać. Wiem po co to robię - dla samej siebie. I to powinna być największa motywacja. O samych siebie powinniśmy dbać najbardziej. Powinniśmy siebie kochać, dbać o siebie i traktować NAAAJLEPIEJ! Tylko wtedy możemy tak traktować innych i dać im prawdziwą, bezwarunkową miłość, która nie jest kosztem nas samych. Jeśli macie ochotę zobaczyć jaki był mój 1 plan, w którym był również aspekt duchowy, zapraszam Was na wpis: Mój plan na formę w 4 tygodnie . Obejmuje on plan duchowy, żywieniowy i treningowy. Może z niego też uda się Wam coś zaczerpnąć :)

Dobrego marca kochani!

Na wstępie podkreślę, że mam ten komfort, że nie muszę zrywać się o 5,6 czy 7 rano na równe nogi i pędzić do roboty. Mam ten komfort, że nie wracam z pracy po 22 i nie kładę się spać dnia następnego. Mam ten komfort, że mogę sobie wstać o 5 i pójść spać o 22. No i nie mam już małego dziecka, które budzi się 10 razy w nocy :P

Nie każdy go ma, dlatego nie każdy może sobie pozwolić na pobudki o 5 rano, żeby spędzić z samym sobą godzinę czy dwie. I przecież nie ma jednakowej recepty na cokolwiek dla wszystkich ludzi na świecie. Staram się na tym blogu, pokazywać Wam SWOJE własne metody, które możecie przefiltrować dowolnie przez swoje potrzeby i coś dobrego z nich wyciągnąć :)

Od długiego już czasu staram się praktykować wstawanie o 5 rano. Z różnym skutkiem, wiadomo. Nie wychodzi mi to na wyjazdach, nie wychodzi mi to kiedy mam chore dziecko w domu. A czasem nie chcę, żeby mi to wychodziło, bo nie jestem robotem i jak mam ochotę to pośpię sobie i do 9 ( zdarza mi się to tylko u rodziców, no ale... jednak się zdarza).

Po raz pierwszy odkryłam magiczne działanie wczesnego wstawania, kiedy byłam na diecie bezpszenicznej, o której pisałam we wpisie - Tydzień z dietą bez pszenicy - 2 kilogramy w dół i energia nie z tej ziemi ... . To było dwa lata temu. Wstawałam wtedy o 6 rano, co jak na mnie było wyczynem godnym podziwu. Wtedy nie afirmowałam, nie praktykowałam jogi i medytacji ( wow, teraz widzę, ile zmian zaprowadziłam w życiu przez ostatnie 2 lata !!! ) ; nie skupiałam się aż tak na tych wszystkich rzeczach, na których skupiam się teraz. Ale doświadczyłam wtedy, jak działa na mnie zdrowe jedzenie i wczesne pobudki. Sprzątałam, ogarniałam mieszkanie i siebie, szykowałam Polci rzeczy, a potem do wieczora intensywnie pracowałam.

W tym roku, zaczęłam praktykować pobudki o 5 rano i fakt - było to łatwiejsze latem, niż teraz, ale... i teraz jest to do zrobienia. Co takiego robię dla siebie, że potem bez problemu funkcjonuję cały dzień? Robię rzeczy, dzięki którym zaczynam dzień z czystą i spokojną głową, ale także naładowanym pozytywnie ciałem. A więc co takiego ta Mamala czaruje jak jej córa przewraca się dopiero na drugi boczek, hmm? :)

 

BUDZIK 5:00 - W INNYM POMIESZCZENIU

Stopniowo pozbywam się wszystkich sprzętów elektronicznych z sypialni. Telefon wynoszę na noc do salonu z dwóch powodów: brak promieniowania w nocy tuż obok głowy, albo nawet trochę dalej, ale wciąż w tym samym pomieszczeniu. Druga sprawa to taka, że jak już muszę wstać i iść do tego salonu, żeby ten budzik wyłączyć... to jakoś większe prawdopodobieństwo, że już nie wrócę do łóżka. Budzik dzwoniący tuż obok ucha, był zawsze na nieświadomce wyłączany.

KENYOKU - oczyszczająca sucha kąpiel

Trwa to zaledwie 2/3 minuty i polega na wykonywaniu ruchów jedynie rękoma. Taka technika ma na celu oczyszczenie naszego pola energetycznego z zanieczyszczeń, negatywnych odczuć i negatywnej energii.

 

MODLITWY I MEDYTACJA

Pierwszą rzeczą jest czas na duchowość. Moje ulubione modlitwy obecnie to Poranna Modlitwa Oddania z książki Agnieszki Maciąg, pt: Rozmaryn i Róże ; Modlitwa zawierzenia się Bogu, którą mam przyczepioną do kratki na swoim biurku i tradycyjnie Ojcze Nasz. Do tego dochodzi moja ulubiona forma kontaktu z Bogiem, czyli po prostu rozmowa z nim. Zwierzenie się, podziękowanie, prośby, podzielenie się wątpliwościami. Do tego dokładam swoje dwie ulubione medytacje: jedna dotycząca zabezpieczeń mentalnych, w której mówię o tym, że wybaczam sobie i innym, proszę o wrócenie mi mojej energii życiowej itp. Druga to medytacja wdzięczności, której autorem jest Mistrz ReiKi Walter Lubeck. EDIT: obecnie obowiązkowym punktem jest po prostu medytacja. Siadam, zamykam oczy i oddycham. O tym czym jest medytacja i jak zacząć, pisałam w artykule - Jak zacząć medytować?

 

 

 

AFIRMACJE

Potem jest czas na afirmacje. Zazwyczaj wybieram sobie dwie afirmacje, które pasują mi do danego dnia i nastroju i każdą jedną czytam i powtarzam przez ok. 5 minut. O tym czym są afirmacje i jak je stosować pisałam we wpisie: Afirmacje - czym są i jak je stosować? 

Obecnie mam w swoim biurze taką fajną kratkę na ścianę i przyczepiam sobie na niej swoje modlitwy i afirmacje, żeby mieć je ciągle na widoku. Super patent, bo im częściej spoglądamy na jakieś hasła, tym mocniej przenikają one do naszej podświadomości :)

 

 

Lista TO DO

Czasem spisuję ją tuż po przebudzeniu, przed jakąkolwiek inną aktywnością. Czasem dopiero po seansie "duchowości". Spisuję sobie na niej najważniejsze punkty jakie mam do zrealizowania danego dnia. Więcej o tworzeniu listy TO DO pisałam we wpisie: Dobra organizacja = lepsza jakość życia.

 

 

JOGA

Zazwyczaj wybieram krótką, 12 minutową sesję jogi Gosi Mostowskiej, czyli: Powitanie słońca - energetyczna joga na dobry poranek. Ćwiczę tylko i wyłącznie z Gosią. Cenię sobie jej profesjonalizm, wiedzę ale najbardziej niesamowite ciepło, które od niej bije. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że to właśnie Gosia przeprowadzi warsztaty jogi na moich Warsztatach Relaksacyjnych Soul Camp. 

 

Powyższe czynności zazwyczaj zajmują mi trochę ponad godzinę, czyli kończę je mniej więcej o 6:15. Wtedy mam jeszcze ok godziny z groszami na inne aktywności. Czasem jak czas mnie nagli, to zabieram się za sprzątanie, a czasem idę biegać. Robię wtedy około 5 kilometrów, żeby zdążyć wrócić na 7 i mieć jeszcze szansę się wykąpać i ogarnąć przed odprowadzeniem Poli do przedszkola. Patent z bieganiem jest o tyle dobry, że mam potem energię na cały dzień i nie muszę w trakcie pracy robić przerwy na trening. Jeśli więc idę biegać, to cały cenny czas dla siebie mam odhaczony na liście już o godzinie 7. Ale wiecie jak jest - jest coraz zimniej, o 6 rano jest ciemno jak w dupie - no nie zawsze chce się człowiekowi wyjść. Nie zawsze, ale jak już wyjdę i przebiegnę kilka metrów z dobrą nutą na słuchawkach, to samej sobie dziękuję za tak wielką odwagę :P

Jeśli nie bieganie i nie sprzątanie, to np. kąpiel + wizualizacja + relaksacyjna muzyka. O takim sposobie na łączenie przyjemnego z pożytecznym pisałam we wpisie: O sztuce łączenia przyjemnego z pożytecznym.  Jeśli nie to - to dobra książka i nie jakieś pranie mózgu, nie żadne ciężkie, motywacyjne kloce ( które uwielbiam) ale coś lekkiego i przyjemnego jak książki Agnieszki Maciąg. A czasem to po prostu chcę się wyspać i wstaję o 6 i robię "tylko" tą ponadgodzinną sesję dla siebie, bez treningu, kąpieli, książek itp. I to już jest bardzo dużo i wystarczająco. Ale czasem jest mi mało :) W końcu czym jest godzina, a nawet czym są dwie godziny dla samej siebie, kiedy doba ma ich aż 24?

 

 

Jakie więc mam korzyści z tak wczesnego wstawania i wykorzystywania dwóch godzin na swoje ciało i umysł?

  • lepsze samopoczucie
  • większy zapał do pracy
  • brak napadów głodu
  • brak ciągłego zmęczenia
  • większa cierpliwość do dziecka, bo nie mam w sobie frustracji, że nic dla siebie nie zrobiłam
  • lepsza organizacja pracy i czasu
  • bardziej pozytywne podejście do życia

A to już niesie za sobą cały szereg pozytywnych rzeczy. Lepsze kontakty z ludźmi, piękniejszy odbiór otaczającego nas świata, lepsze efekty w pracy... ogólnie rzecz biorąc - lepsze życie.

To jest mój sposób i moja recepta.  Na lepsze życie, lepszy nastrój, na szczęście. Każdy musi znaleźć na siebie sposób i szukać rozwiązań, które pomogą mu żyć lepiej i piękniej. Nie musisz od razu porywać się na 2 godziny czasu dla siebie i pobudki o 5. Możesz wstać chociaż pół godziny przed normalną porą pobudki i zrobić coś dla siebie - pomodlić się, posiedzieć w ciszy, wypić kawę czy herbatę i poczytać dobrą książkę - wybór należy do Ciebie. Czasem rydz jest lepszy niż nic, a w tym przypadku rydzem może być chociaż 15 minut. Sprawdzaj, testuj różne rozwiązania i w miarę możliwości ułóż sobie życie tak, żeby było chociaż ciut lepiej niż jest - jeśli oczywiście tego potrzebujesz i tego chcesz.

Pięknych poranków moi mili!

 

Są takie dni w życiu każdej kobiety, kiedy chce się wyjść, trzasnąć drzwiami i już nie wrócić. Co prawda decyzję zmieniamy kiedy tylko owe drzwi uchylimy, ale ... skołatane nerwy pozostają takie same.

Jest kilka rzeczy, które mnie uspokajają i wyciszają. Najważniejszą z nich jest pobyt w kościele. To działa na mnie najbardziej. Pobyt w kościele ( byle nie na Mszy dla dzieci! ) jest dla mnie lekiem na całe zło. Zaraz po tym, na mojej liście uspokajaczy znajdują się książki, mantry, relaksacyjna muzyka, świecie i gorąca kąpiel. Całe szczęście, wszystkie z wymienionych można ze sobą połączyć w jedno.

W moim domu, mam swoje prywatne, domowe SPA. Mówcie co chcecie - wcale nie trzeba się nagimnastykować, żeby sobie takowe u siebie urządzić. Wystarczy odrobina chęci, kilka prostych ruchów, kilka minut na przygotowanie - efekt jest tak nieziemski, że mogłabym na przygotowanie czegoś takiego poświęcić nawet godzinę. I też byłoby warto.

Kiedyś nie umiałam radzić sobie ze swoimi negatywnymi emocjami. Uciekałam się do głupich rzeczy, które przynosiły ukojenie jedynie na chwilę. Od kilku lat zgłębiam tajniki pozytywnego myślenia, metod oddychania i czerpania z życia wszystkiego co najlepsze. Zsynchronizowałam się z samą sobą i nauczyłam się słuchać swojego organizmu. Dziś wiem, że wiele z naszych schorzeń, lęków czy stresów, można wyleczyć i zwalczyć naturalnie - najważniejsza jest jednak siła woli. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział w stresującej sytuacji: weź idź się wykąp, zapal sobie świecę, wycisz się - to bym go obśmiała. Niestety, ale wyśmianie to najczęstsza reakcja na coś czego nie rozumiemy, czego nie znamy. Powierzchowna wiedza nie pozwala nam zrozumieć tematu. A wystarczy chociaż spróbować...

 

DOMOWE SPA

Moje domowe SPA, to przede wszystkim atmosfera. Łazienka musi być czysta i nie mogą się w niej znajdować żadne rozpraszacze, pozwijane ręczniki, gumowe zabawki. Krok pierwszy to przede wszystkim wywalenie z łazienki wszystkich niepotrzebnych rzeczy, tak żebyśmy naprawdę mogli odpocząć w ciszy, spokoju i porządku. Następny krok, to że tak powiem: oczywista oczywistość. Żeby sobie przyjemnie poleżeć, nie ma bata - trzeba się w wodzie zanurzyć po samą szyję. A żeby było w tej wodzie "przytulnie" to trzeba się jeszcze w dodatku przykryć pianą. Obecnie nie mam żadnych soli do kąpieli, ale i na to przyjdzie pora. Póki co, starcza mi zwykły płyn.

 

RELAKSACYJNA MUZYKA I ŚWIECE

 

Ogólnie, preferuję ciszę. Ale zauważyłam, że kiedy jestem w wannie, to cisza wręcz mnie rozprasza. Z kolei przy muzyce - rozpływam się. Wystarczy wpisać na You Tube "meditation music" i w sekundę wyskoczą Wam setki propozycji. Niektóre melodie, mają dziesiątki milionów wyświetleń i tysiące komentarzy w różnych językach, w których ludzie opisują jak zbawiennie te melodie działają na nich, ale też na ich życie! Jeśli chodzi o świecie - zapachowe, lub bez zapachowe - decyzja należy do Ciebie. Wpatrywanie się w płomień świecy to rodzaj medytacji, który niesamowicie uspokaja i redukuje stres. Możecie spróbować od wpatrywania się przez minutę, dwie, a z każdą kolejną kąpielą pomału możecie wydłużać ten czas, aż dobijecie do 10 minut. Taki rodzaj medytacji niesamowicie pomógł mi w zeszłym roku, w jednej z bardziej stresujących sytuacji jakie miały miejsce w moim życiu.

 

KSIĄŻKA

Podczas kąpieli , warto wybrać jakąś lekką lekturę, przy której nie trzeba zbytnio myśleć, która działa na nas kojąco. Dla mnie taką pozycją, wciąż jest Manufaktura Codzienności, po którą sięgam zawsze, kiedy dopada mnie nawet delikatny stres. Kilka wersów i wszystko wkoło zdaje się być bardziej przyjemne... Nasze domowe SPA, nie ma już konkurencji, na stówę!

 

 

KOSMETYCZNA UCZTA

 

Nie od dziś wiadomo, że jednym z najlepszych przyjaciół kobiety, są maseczki i inne cuda, dzięki którym jesteśmy piękniejsze. Domowe SPA, nie mogłoby istnieć bez rytuału oczyszczania twarzy, a po kąpieli, wklepywania w nią kremów. Opowiadałam Wam wczoraj, że jakiś czas temu, odezwała się do mnie dziewczyna, z którą współpracowałam przy okazji wnętrzarskiego projektu, rok temu. Tym razem, odezwała się jako część tematu KOI cosmetics. Wobraźcie sobie, że razem z mamą i siostrą, otworzyły rodzinny biznes i zajęły się produkcją i sprzedażą swoich naturalnych kosmetyków. Bajka, co?! Klaudyna wysłała mi kilka kosmetyków na próbę i do jakiś dwóch tygodni, jestem tak bardzo nimi zajarana, że dla podbicia efektu ich stosowania, praktycznie przestałam się malować.

 

 

Kosmetyki są obłędnie zapakowane. Dziewczyny ręcznie pakują wszystkie prezenty, paczuszki i pudełka w swoim małym biurze w Warszawie. Kosmetyki produkują pod Warszawą. Wszystko wymyślają i tworzą same! I w takiej rodzinnej, przyjaznej atmosferze... A wiecie co jest najciekawsze? Że na pomysł KOI wpadły z dwóch powodów: niezadowolenia z sieciówkowych kosmetyków i zbyt wysokich cen dobrej jakości kosmetyków naturalnych. Co więc zrobiły? Stworzyły własne. Genialne, co nie? Takim oto sposobem, tworzą dobrej jakości kosmetyki, które można kupić w naprawdę dobrej cenie. Serio, kiedy na początku zerknęłam zobaczyć co takiego te dziewczyny tworzą, byłam pewna, że za moment wyskoczą mi ceny ok. 200 zł za jeden produkt. A ceny są znacznie niższe...

Tym wspaniałym trzem kobietom należą się ogromne brawa. Stworzyły świetną linię łagodzącą-nawilżająca i w planach mają dużo, dużo więcej.

"Plany na przyszłość? Właśnie jesteśmy w fazie tworzenia kolejnych produktów, olejków, hydrolatów, maseczek, a być może nawet pojawi się płyn micelarny do demakijażu. Staramy się bardzo aby nasze kosmetyki były z najlepszych składników i świetnej jakości. Lubimy, jak jest w nich dużo olejków, m.in. z awokado, oliwek, masło shea itd. Przy naszych kosmetykach już od pierwszego użycia czuć, że działają.
Najciekawszy produkt? Naszym zdaniem eliksir. Jest genialną bazą pod krem, dzięki której nie ma szans na uczucie suchości czy ściągnięcia skóry. Kwas hialuronowy świetnie nawilża i przez cały dzień skóra jest miękka i gładka. Dodatkowo jest to produkty tylko wodny, a wielu takich nie ma na rynku."

 

Pewnie zastanawiacie się, co takiego stosuję ja. Ja akurat stosuje póki co 3 produkty: tonik z nanozłotem, krem pod oczy i dwufazowe serum. Z racji, że zmarszczek pod oczami nie mam, to oczywiście faworytami jest tonik i serum. Chyba po raz pierwszy tak bardzo uzależniłam się od jakiegoś kosmetyku - stosuję dosłownie codziennie i mało tego - sprawia mi to przyjemność. Tonik jest taki fajny, orzeźwiający i przemywam nim buzię rano i wieczorem. Serum nakładam na twarz wieczorem i lekko go wmasowuję w buzię.

 

 

 

 

KONKURS

 

3 x zestaw prezentowy od KOI cosmetics

 

 

Miałam dla swojej mamy uszykowany cudowny zestaw idealny na prezent, ale stwierdziłam, że lepiej domówię jej jeszcze jeden, a ten zostawię sobie no i przy okazji go Wam pokażę. Nic jeszcze z niego nie testowałam, więc żeby w tych "testach" nie być samotną, dwa takie zestawy rozdam wśród Was.

Wystarczy, że pod tym postem konkursowym na blogu, napiszecie mi bez czego nie wyobrażacie sobie swojego domowego SPA. Liczę na luźne i proste odpowiedzi, bez wierszy i poematów :)

Bawimy się calutki tydzień, czyli do końca dnia 16 maja. Chciałabym, żeby przesyłki dotarły do Was przed dniem mamy, bo taka nagroda to prezent idealny na to właśnie święto - i nie tylko.

W zestawie znajduje się herbatka ziołowa, eliksir i krem ultra nawilżający. Wszystko jest obłędnie zapakowane i myślę, że jako prezent dla mamy, siostry czy przyjaciółki, nada się idealnie!

 

WYNIKI

Dziękuję wszystkim za udział w zabawie! Nagrody lecą do komentarzy autorstwa: Magand06 ; Klaudia Młotkiewicz i Katarzyna Niemyjska - swoje adresy wraz z numerem telefonu, wyślijcie mi proszę na adres e-mail: alicja.wegner.blog@gmail.com

Dziękuję za zabawę, gratuluję wygranym, a reszta niech się nie zniechęca - wkrótce kolejne nagrody do wygrania ! : )

 

 

 

 

 

 

 

Na koniec zapraszam Was do obejrzenia kilku kadrów przedstawiających moje domowe Spa. Mam nadzieję, że wpis Was trochę natchnie i następnym razem jak mąż albo dzieci wyprowadzą Was z równowagi - spróbujecie mojego prostego sposobu i doświadczycie na własnej skórze jego zbawiennego działania. Na ciało i duszę :)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wszystko budzi się do życia - budzę się i ja. No mam tak od zawsze. Jak już czułam wiosnę nosem, to od razu chciało mi się zakochiwać, spijać drinki na plaży, czytać książki w parku i ogólnie żyć pełnią życia. Teraz może niekoniecznie pragnienia są te same, ale stan ekscytacji podobny.

Teraz celebrować nadchodzącą wiosną i ogólnie celebrować życie nauczyłam się w sposób bardzo prosty. Choć rok temu wydawało mi się, że przede mną jeszcze masa materialnych wielkich pragnień do zrealizowania, tak teraz widzę, że stały się one po prostu jakimś tam rozmytym obrazem, który nie jest mi potrzebny do pełni szczęścia. By naprawdę być szczęśliwym, trzeba jedynie odnaleźć siebie - nie ma czegoś takiego, że : będę szczęśliwa, jak już będę miała kasę. Będę szczęśliwa, jak już kupię auto, dom, wyjadę na wakacje. To wszystko daje tylko chwilową radość, nie daje trwałego szczęścia. To piękne dodatki, które przy spokoju ducha i życiu pełnią życia, mogą je uczynić jeszcze bardziej ekscytujące. Ale jeśli nie ma tego spokoju, jeśli w głowie nie wszystko jest poukładane - otoczka będzie tylko odskocznią.

Dlatego tak bardzo zwracam obecnie uwagę na to co jest tak blisko, co jest na wyciągnięcie ręki. Żyję z dnia na dzień, wiedząc, że jedyne co jest prawdziwe i ważne to tu i teraz. Nie ma już dla mnie przeszłości i przyszłości. Nie uzależniam już swoich nastrojów od sytuacji materialnej, choć wiadomo - ciężko być optymistą, kiedy nie starcza człowiekowi na podstawowe potrzeby. Ale jeśli tylko to co podstawowe jest zaspokojone - nie trzeba mi czegoś większego do szczęścia. Co nie oznacza, że w jakimś stopniu do tego nie dążę - bo dążę. Lubię się rozwijać, iść do góry, a co za tym idzie, zgarniać za to profity i żyć lepiej. I to w jakiś sposób uszczęśliwia również. Ale to tylko dodatek. Wiecie. Odkąd pamiętam, ale teraz dużo bardziej nauczyłam cieszyć się i i być wdzięczną za każdą nawet maleńką rzecz, która wywołuje uśmiech na mojej twarzy, lub po prostu sprawia, że czuję się dobrze. Roztaczanie wokół siebie aury takiej wdzięczności i sympatii, do chwil, momentów, ludzi, a nawet przedmiotów - sprawia, że świat zaczyna Ci sprzyjać. Otwierasz na niego swojego serce, a on otwiera się na Ciebie. I to jest piękne. Nauczyłam się kochać siebie najbardziej na świecie i traktować siebie najlepiej jak potrafię. Nie ma już ciuchów po domu, nie ma niedbałych posiłków, kiedy jestem sama. Dlaczego mam siebie traktować gorzej od innych, skoro sama dla siebie powinnam być najważniejsza?

Staram się celebrować każdą chwilę w moim życiu, choć wiadomo - nie zawsze jest to możliwe. Mam swoje fazy na pewne rzeczy. W jednym miesiącu wolę czytać książki, w drugim odpocząć przy serialu na netflixie. W jednym wolę się modlić w kościele, w innym w domowym zaciszu. Marzec rozpoczął się najpiękniej jak tylko mógł - uroczystością rodzinną, pięknymi prezentami, wspaniałą pogodą. Dziś chciałabym Wam przedstawić swoje maleńkie przyjemności, które w marcu są mi szczególnie bliskie, stały się moimi hitami i sprawiły, że się uśmiechnęłam. A uśmiech jest wart naprawdę wiele.

 

MANUFAKTURA CODZIENNOŚCI

 

 

Tę książkę dostałam od swojej siostry na nowe mieszkanie. Już przy słowie: codzienność, wiedziałam, że to coś dla mnie. Dlatego, że właśnie tę codzienność uważam za życie. Dopiero zaczęłam czytać, a już wiem, że przepadnę dzisiejszego wieczora i przez kilka następnych. Nie chcę poznać wszystkich kartek w moment, bo magia, której dostarczają mi słowa z nich płynące, powinna trwać dużo dłużej. Kilka kartek. Każdego dnia. By żyć lepiej, pięknieć, zatracać się w chwilach, w momentach. Joasiu z Manufaktury Splotów - twoja książka będzie jedną z tych, które przyczyniają się do tego, że jestem coraz bardziej szczęśliwym i wolnym człowiekiem. Manufaktura Codzienności to kolejna książka, która jest ważnym momentem w mojej podróży w głąb siebie...

 

DRZEWKO SZCZĘŚCIA

 

 

Jakiś czas temu szłam sobie wolny krokiem do kościoła. Najbardziej lubię chodzić do niego rano. Pola chodziła jeszcze do swojego starego przedszkola, więc jak zwykle przy kościele mijałam tłum ludzi, czekających na otwarcie sklepu ze starociami. Raz na dwa tygodnie, w poniedziałek jest dostawa towaru, a w kolejce już godzinę przed otwarciem czatują Ci, którzy zajmują się wyłapywaniem tego, co można upolować i sprzedać drożej. Ja spokojnie w tym czasie uczestniczyłam we Mszy Świętej, po jej zakończeniu poszłam jeszcze upolować coś do lumpeksu obok, a potem ryyyyn - do staroci. Niczego za bardzo nie dostrzegałam no i jeszcze ten tłum ludzi, który nie za bardzo mi sprzyja :P No i coś tak mi się w oko rzuciło - drzewko szczęścia. Nie mam czegoś takiego, ale... lubię takie rzeczy. Lubię coś, co się ze szczęściem kojarzy, niekoniecznie myśląc, że ma mi to szczęście przynieść, ale jednak skoro się kojarzy - to będzie na mnie dobrze wpływać. No i biorę do ręki, oglądam. Odkładam. Znów biorę, znów odkładam. Myślę: a po co mi to. Ale jakoś tak ruszyć z miejsca nie mogłam, więc myślę: może jednak powinnam wziąć. I już się wiele nie zastanawiałam, wzięłam, położyłam na wagę, wyszło 6 zł, rewelacja. F. stwierdził, że wygląda raczej jak drzewko nieszczęścia, ale co on tam wie. Jest trochę powykrzywiane, a ja tam wcale nawet nie kombinowałam, żeby mu te gałęzie tam wyginać w inną stronę. Takie dorwałam i niech takie będzie. Spoglądam na nie i jakoś tak sobie w głowę wbiłam, że ten symbol szczęścia piękną aurę w mojej sypialni rozsiewa.

 

BeauTea – Red Blossom

 

 

Zapach tej herbaty roznosi się po całym domu prawie każdego wieczora. Nawet mój F. stwierdził, że pięknie pachnie, choć zazwyczaj moje herbaty czy kosmetyki zawsze mu śmierdzą. Owocowa herbatka, w której znajdziemy wszystko co najlepsze dla skóry, włosów, paznokci: płatki róży, maliny, trawa cytrynowa, hibiskus, owoce dzikiej róży i nie tylko... Pięknie pachnie, jeszcze lepiej smakuje. Zdecydowanie najlepsza z herbat, jakie ma w swoim asortymencie moje ukochane Natural Mojo. Co bardzo ważne, herbaty Natural Mojo posiadają logo Fair Tea co oznacza wsparcie pracowników np. z Afryki czy Chin. Fair Tea to finansowanie projektów na rzecz szkół i opieki nad dziećmi. Nie dosyć, że spijam obłędną herbatę, to jeszcze czynię dobro. Piękna sprawa.

Od teraz do środy na hasło MAMALA30 macie 30% zniżki przy zakupach za min. 230 zł.

 

OLEOKREM BIOVAX GLAMOUR

 

 

Kiedy w zeszłym roku w lipcu, ścięłam włosy i odstawiłam w kąt prostownicę, obiecałam sobie, że kupię sobie jakieś rewelacyjne kosmetyki do włosów. W Rossku, dorwałam jednak za dużo niższą niż przewidywałam cenę złotą odżywkę i złoty szampon, firmy wtedy mi nie znanej. Kto ogląda InstaStory ten wie, że przypadkowy zakup, okazał się strzałem w dziesiątkę. Po długim czasie chciałam wypróbować inną odżywkę i wzięłam tą koloru białego. OMG - strzał w dziesiątkę po raz kolejny, a nawet i lepiej, bo zapach jest... awrrr obłędny. Nawet teściowa powiedziała, że czuć w całym domu. Odżywkę wmasowuję w umyte, wilgotne włosy i wystarczy jej dosłownie kropelka, przynajmniej na moją długość włosów. Może dlatego starcza na tak wiele miesięcy. Odżywka, którą kupiłam teraz zawiera olej babassu, które odpowiada za nawilżenie, wzmocnienie i zmiękczenie włosa. Zawiera też pył diamentowy, który nadaje włosom blask ; no i olej pequi, który przeciwdziała mierzwieniu się włosa, a także pomaga zachować jego dobrą kondycję. Damn, szkoda, że ten akapit to nie współpraca, tylko moja dobra wola, by Wam to polecić, bo to jest po prostu... DOBRE! Ba. Bardzo dobre. A stosunek jakości do ceny...ajjj nie będę mówić, że za tanie, bo jeszcze ceny podwyższą :P

 

ZŁOTY KRÓLICZEK

 

 

Jego w tym wpisie miało nie być, miał być miłym dodatkiem do zdjęć, ale czyż nie jest uroczy? A przynajmniej na tyle uroczy, bo o nim wspomnieć, poświęcić mu kilka zdań? Upolowałam go na akcji #VIPshopping w sklepie KIK. Jest miłym, wielkanocnym akcentem w mojej sypialni no i jest przesłodki, no. Nie wiem czy sklep KIK jest w Waszym mieście, ale jeśli szukacie wielkanocnych ozdób za niską cenę, to będzie to dobre miejsce. Ja zaopatrzyłam się w biało-złote świeczki, wielkiego białego zająca, drewnianą tackę w kształcie zająca i kilka innych rzeczy, które pokażę Wam już niebawem w iście wielkanocnym wpisie.

Ach, dużo więcej chciałam Wam pokazać, ale w sumie zostawię to sobie na inne wpisy. Swoją drogą, podoba mi się taka forma pokazywania Wam moich drobnych radości, które dają mi takie właśnie rzeczy. Przecież radość i celebrowanie codzienności, to własnie zapachy, smaki, litery, przedmioty, które cieszą oko. Czy tak właśnie nie jest? No i oczywiście jakże mogłabym zapomnieć - mamo, dziękuję Ci za tą piękną, marmurową tacę - robi robotę, zwłaszcza na zdjęciach! Psss- to też prezent na nowe mieszkanie. Fajnie mam, co?

A jakie są Wasze marcowe hity i drobne przyjemności? :)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Listopad był dla mnie mega ciężkim czasem... Życie wystawiło mnie na ogromną próbę, ale nie dałam się. Co to, to nie! Moja wewnętrzna przemiana sprawiła, że z pokorą przywitałam nowe życiowe okoliczności i jeszcze bardziej skupiłam się na sobie i swoim wnętrzu.

Potrzebowałam naprawdę poświęcić sobie czas, by zrozumieć, że to ja sama dla siebie powinnam być najważniejsza. By nie zwariować i nie dać się zmieść z powierzchni ziemi przez szalejący huragan w moim życiu, musiałam jak nigdy dotąd skupić się na medytacji, mantrach, ale także drobniejszych przyjemnościach. Wiecie... takich, które nie wymagają jakiegoś wielkiego zachodu, a jednak sprawiają, że czujemy się jakoś tak błogo. No bo kto nie lubi się tak czuć, co kobietki? Wiecie, że jestem takim człowiekiem, który nie czerpie żadnej przyjemności z mega fajnych rzeczy, jeśli nie śle ich dalej w świat. No bo jaka to do jasnej cholery frajda, jeśli układamy sobie swoje klocki najpiękniej jak umiemy, a nie pokazujemy innym jak osiągnąć podobny efekt, hmmm? ;) Więc z ogromną radochą, chciałabym Wam przekazać te wszystkie drobnostki, które sprawiły, że listopad mimo szarości i deszczu za oknem, próbującymi wdzierać się do mojej duszy - pozostanie mimo wszystko w mojej pamięci niesamowicie radosny i spokojny.

Przede wszystkim postawiłam na uzdrawiającą mantrę RA MA DA SA, która automatycznie mnie uspokaja i sprawia, że wszystko co złe, zdaje się nagle jakoś słabnąć w moich oczach, przestaje mieć znaczenie. Mantrę możecie odnaleźć na YT, a na blogu Agnieszki Maciąg, macie dokładne instrukcje w jaki sposób należy ją śpiewać, w jakiej pozycji itp. Mantry mają silne działanie i realny wpływ na nasze życie i naszą duchowość. Kiedyś totalnie nie interesowałam się takimi rzeczami, a moja niewiedza kwitowała wszystko tego typu słowem: ściema. Miałam lat naście, można mi wybaczyć :P Pamiętam, że kiedy pierwszy raz, rok temu, włączyłam sobie powyższa mantrę na słuchawkach, cała drżałam, a z oczu leciały mi meeega wielkie łzy. Dziś mantry wyzwalają we mnie jedynie błogie uczucie spokoju i cudowne uzdrowienie mojej duszy. To coś, czego nie byłam w stanie pojąć, póki tego nie spróbowałam i nie poczułam na własnej skórze! Naprawdę, musicie tego spróbować! Wczujcie się i same zobaczycie, że to naprawdę jest jakiś kosmos, magia !!! Postaram się kiedyś napisać o tym osobny wpis - dajcie znać, czy ten temat Was w ogóle interesuje :)

 

 

Mantry mantrami, ale to o co pytacie najczęściej to książki. A listopad to przecież najlepszy miesiąc na książki czytane pod kocykiem! Cały instagram Wam to powie! No więc nie odstaję od reszty i czytam książkę za książką. W listopadzie zainwestowałam wreszcie w książkę Reginy Bret, pt: " Bóg nigdy nie mruga" no i... okazała się idealną literaturą na ten niezwykle ciężki i wymagający czas. Wpasowała się w moją sytuację życiową IDEALNIE. Wiecie, że książki tego typu mają szczególne znaczenie w moim życiu, bo to właśnie dzięki wiedzy w nich zawartych, jestem tu gdzie jestem. Po raz kolejny uzmysłowiłam sobie, że droga, którą zmierzam jest dobra. Że warto pomimo wszystko czerpać z tego życia najmocniej jak się da, nawet jeśli los nie jest dla nas szczególnie łaskawy... Zawsze dziwi mnie podejście ludzi objawiające się tonem: ja tam nie wierzę, że książka może zmienić moje życie. No oczywiście, że książka sama w sobie nie zmieni niczyjego życia. Zmienić życie możemy jedynie my, wykorzystując np. właśnie wiedzę zawartą w danej książce. Te, które wybieram, nie przedstawiają żadnych nowoczesnych sposobów na życie. To nie są gotowe przepisy na to jak żyć. To uniwersalne prawdy, które stosowano już w czasach, o których my możemy jedynie czytać w Piśmie Świętym. To uniwersalne prawdy, które pokazują nam prawdziwy sens życia, pokazują nam to co najważniejsze. Po "Bóg nigdy nie mruga", automatycznie zabrałam się za kolejne dzieło Reginy czyli "Jesteś cudem", jestem już mniej więcej w połowie. Totalnie oczarowana i po raz kolejny naładowana pozytywną energią !!! Życzę takiej energii każdemu z Was, naprawdę! Ja jestem pod wrażeniem samej siebie każdego dnia. Bo o ile kiedyś moje zmiany były krótkotrwałe, tak teraz uzmysłowiłam sobie ( w obliczu problemów), że szczęście to mój styl życia. I jest we mnie nawet wtedy, gdy wszystko wokół się wali. To jest tak cholernie piękne!

 

 

 

Mówiłam Wam ostatnio na InstaStories, że od jakiegoś czasu mam totalnego bzika na punkcie dbania o siebie, swoje ciało, swoją urodę. O ile jako nastolatka wolałam towarzystwo kumpli i nie rozumiałam tych rozmów koleżanek o kosmetykach - tak teraz, zaczynam to naprawdę solidnie nadrabiać. Lubię być kobietą, lubię kosmetyki, lubię testować nowości. Po prostu lubię o siebie dbać i podoba mi się to coraz bardziej. Wklepywanie maseczek i smarowanie się balsamami kiedyś było dla mnie najgorszą karą - no lepiej mnie obierzcie ze skóry, niż każcie mi wklepywać w siebie jakieś mazidła!!! Dzisiaj ... inna bajka ! Te wszystkie balsamy i inne cuda to dla mnie przekozacka i niesamowita przyjemność, w której nareszcie jestem systematyczna.

Hity, które przetestowałam w listopadzie to nowości od Hello Body   (dżiiiizaasss, kocham! ) - maska do włosów Coco Shine, balsam do ust Coco Rich oraz krem do twarzy na noc Coco Soft. Tym oto sposobem moja rodzinka Hello Body powiększyła się i na pewno będzie się jeszcze powiększać.  O kosmetykach od HB pisałam Wam już we wpisie #hityinternetu - kosmetyki Hello Body. Jeśli chodzi o nowości czyli maskę do włosów - jest to absolutnie HIIICIOR, który powinna przetestować każdy z Was. Niesamowite odżywienie dla włosów, które po odżywce są lśniące, gładkie i naprawdę zdrowo wyglądają. Odkąd ścięłam włosy, mam naprawdę bzika na punkcie ich pielęgnacji! Krem do twarzy stosuję systematycznie od jakiś dwóch tygodni, ale nie będę Wam tutaj opowiadać o rewolucji w wyglądzie mojej twarzy, bo moja cera jest w dobrej kondycji już od kilku miesięcy. Krem na pewno świetnie nawilża i rano spokojnie mogę wyjść bez makijażu z domu. Nie wiem ile będzie mi jeszcze dane go używać, bo zabierają mi go wszyscy domownicy. F. regularnie wklepuje krem przed pójściem spać, Pola to sama nie wiem kiedy mi to zabiera, ale ciągle krzyczy : "Mamo! To tak pięknie pachnie! Jak kokosowe lody!" - no dacie wiarę? Niespełna 4latka? Co to będzie jak będzie nastolatką... kosmetyki będę chyba trzymać w sejfie. A, że F. podkrada to chyba jednak największe zdziwienie. Bo podkrada mi jeszcze balsam do ust. No to jest dopiero sztosik. RE WE LA CJA! Nigdy chyba nie miałam tak cudownie nawilżonych i mięciutkich ust. Jeeezu i to wszystko jeszcze tak bosko pachnie! Na hasło MAMALLA20 mam dla Was zniżkę 20% na wszystko od Hello Body. Niebawem postaram się rozdać jakiś zestaw wśród Was, żebyście mogły poczuć na własnej skórze, że to jest naprawdę warte swojej ceny :) Swoją drogą, uwielbiam Wam rozdawać prezenty, no kocham!

 

 

 

No i tak już pomału kończąc. Wiecie... staram się w miarę zdrowo odżywiać, ale natury nie oszukam. Czekolada to moja druga połówka. Można wziąć ślub z czekoladą? Bo słyszałam, że ludzie biorą śluby z jakimiś różnymi dziwnymi rzeczami. Ja mogłabym właśnie z czekoladą. O ile ktoś mnie już nie ubiegł. To z czym w listopadzie nie rozstawałam się na krok, to zdecydowanie mój the best of the best... boski napój poprawiający humor natychmiastowo czyli CHOCO DREAM! Można na ciepło, można na zimno... jedno jest pewne - można czekoladowo i zdrowo. A to chyba spełnienie marzeń wszystkich z nas, co nie? Co prawda w listopadzie stosowałam dużo więcej produktów od NM na przykład Diet Caps, przed każdym posiłkiem, Fit Caps po posiłku lub przed treningami i oczywiście moje ukochane herbaty i szeeeejki zwłaszcza o smaku wanilii i kokosu. Ale Choco Dream w jesienną aurę wpasowuje się najbardziej. Kakao jest wegetariańskie, bez dodatku laktozy i glutenu i bez dodatku... cukru!!! Wszystkie moje czytelniczki są zauroczone produktami od Natural Mojo i ja się im wcale nie dziwię ;)

Nadal mam dla Was zniżkę 25% na wszystko od NM - hasło MAMALA25, ale DZISIAJ do godziny 23:59 możecie też wykorzystać kod BLACKTUESDAY, dzięki któremu przy zakupie za min.250 zł, dostaniecie zestaw 3 herbatek gratis :)

 

 

 

Oczywiście nie mogłam pominąć mojego pierwszego w dorosłym życiu... swetra! Jest cudowny, typowo jesienny, ciepły no i szary! Trochę to dziwne, ale mimo, że w mojej duszy jest milion pięćset kolorów, to jeśli chodzi o ubrania czerń i szarość nie mają dla mnie konkurencji! Zawsze wydawało mi się, że takie swetry to wiecie... mało kobiece itp. Ale jak się kobiecość swoją czuje, to się nią emanuje nawet w worku, co nie? Dostałam o ten sweterek sporo zapytań, a to nic innego jak zaaaara. Nie że zara Wam powiem, tylko ZARA :P ( ale suchar )

 

 

Ha! To co najważniejsze, zostawiłam na sam koniec. Chyba największą listopadową przyjemnością, a właściwie nie chyba, a na pewno, była dla mnie noc, kiedy miejsce miał... nów księżyca. Byłam co prawda totalnie rozłożona na łopatki, chora i kaszląca jak gruźlik, ale że rodzinka szybko zasnęła, a ja w końcu trafiłam na ten nów ( sobotni wieczór), postanowiłam jak najlepiej wykorzystać energię :) Nów księżyca to bardzo silna energia. ( ta to je nawiedzona dopiro). To właśnie podczas nowiu powinniśmy siać w głowie i na kartkach swoje marzenia. Rozpaliłam więc świeczki, włączyłam wspomnianą na początku wpisu mantrę i otworzyłam swój magiczny notatnik o tytule " Amazing things can happen" - to takie w moim stylu, prawda? ;) No i wzięłam długopis do ręki i zaczęłam... marzyć. Na dwóch kartkach, drobnym druczkiem, zapisałam jak wygląda moje wymarzone życie. Zapisałam to w czasie teraźniejszym, jakby już tak wyglądało. Poruszyłam wszystkie kwestie. Związku, rodziny, relacji z ludźmi, pracy, pasji, wyglądu, samopoczucia. Tworzę takie wizualizacje od jakiś dwóch lat i to naprawdę niesamowite, ale wszystko się spełnia, wszystko co zapisuję, zamienia się w rzeczywistość! Afirmacje to nie jest jakiś wymysł dzisiejszych czasów, to coś o czym warto poczytać i się w to zagłębić, jeśli w naszym życiu nic nie zmienia się na lepsze. Wszystkie takie "metody" ograniczają się jak dla mnie do jednego stwierdzenia - jesteśmy tym, czym są nasze myśli. I tyle w tym temacie moi drodzy!

Nieważne jakie problemy Was napotykają, jaka jest Wasza sytuacja życiowa - starajcie się szukać pozytywów we wszystkim i dążcie do zmiany swojego nastawienia. W życiu można wybrać dwie drogi: być szczęśliwym, lub być nieszczęśliwym. Wybór należy do Ciebie. Pamiętaj! Czasem wystarczy zmienić jedynie perspektywę... a wtedy nawet smutny listopad, który prawie zmiótł mnie z powierzchni ziemi, może okazać się piękny. Ściskam Was serdecznie, wysyłam moc energii i z niecierpliwością czekam na Wasz "znak"! :*

 

 

 

 

 

 

 

 

@alicjawegnerpl

Zajrzyj na mój Instagram i sprawdź, jak żyję, manifestuję oraz działam.
cartcrossmenuchevron-down linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram